Przedstawienie musi trwać cz. II
Max dał każdemu z nas po jednej kopii sztuki, które to kopie szybko wydrukował na komputerze. Z nimi też poszliśmy do domku na drzewie i tam zaczęliśmy (w miarę swoich niezbyt wielkich możliwości) uczyć się ich na pamięć. Dość szybko się okazało, że tekst jest całkiem przystępny i nie mieliśmy z nim większych problemów, choć oczywiście nauczenie się tego wszystkiego na pamięć nie było wcale łatwe. Najłatwiej szło Ashowi, który wciąż jeszcze pamiętał dialogi z bajki, na której to w dużej mierze ten scenariusz bazował. Z drugiej strony nasz detektyw musiał się naprawdę postarać, ponieważ otrzymał on przecież podwójną rolę Zwierciadła oraz Gburka, a przecież każda z tych postaci jest zupełnie inną osobą i zupełnie inną indywidualnością, co wymagało włożenie w przedstawienie naprawdę ogromnego wysiłku, jednak mój chłopak nie wydawał się wcale być tym przerażony. Przeciwnie, cieszył się jak dziecko mogąc wystąpić aż w dwóch rolach w sztuce teatralnej. Tym bardziej był z siebie dumny, kiedy Max wprowadził do sztuki kilka archaizmów z lat trzydziestych (czego wcześniej nie zrobił), aby Zwierciadełko w wykonaniu Asha brzmiało dokładnie tak, jak w tym filmie animowanym, na jakim wzorował się autor sztuki.
Ja, Dawn oraz Bonnie uczyłyśmy się swoich tekstów z pomocą lidera naszej kompani i musiałam przyznać, że całkiem dobrze nam to szło, choć oczywiście nie było to zadanie bezproblemowe. Mimo wszystko dawało nam one niesamowicie wielką satysfakcję oraz sprawiało olbrzymią frajdę, więc oddawaliśmy się temu z radością.
Przy okazji Ash razem z nami próbował ustalić, kim jest Fantom. Nie miałam pojęcia, kto nim może być, więc kiedy szliśmy spać zapytałam, co o tym sądzi najsłynniejszy detektyw Alabastii. Ten spojrzał wówczas na mnie z radością i powiedział mi:
- Prawdę mówiąc nie mam pojęcia, Sereno, bo jeszcze za mało wiemy w tej sprawie.
- No, a te liściki, które on zostawiał? Czy one ci nic nie mówią?
Ash zasępił się przez chwilę, po czym powiedział:
- Mówią jedynie tyle, że Fantom jest osobą, która chciałaby za wszelką cenę zrealizować swój plan. Może się mylę, ale moim zdaniem on się boi.
- Boi się? Jak to?
- Widzisz, z listów Fantoma bije tak jakby lekki strach o to, że zostanie zdemaskowany. Próbuje to ukryć pod groźbami, jednak wcale nie precyzuje on dokładnie, co zamierza zrobić, jeśli jego żądania nie zostaną spełnione. Prawdę mówiąc, to on chyba sam nie wie, co wtedy zrobi.
- No, ale dzisiaj przeprowadził swój atak. Zrzucił na Izabellę worek z mąką.
Ash uśmiechnął się do mnie delikatnie.
- Sereno, kochanie. Gdyby on chciał być traktowany jak ktoś groźny, kogo należy się bać, to by zrobił coś o wiele gorszego. Jeżeli posuwa się jedynie do drobnych żartów, to moim zdaniem on nie planuje nic groźnego poza takimi dowcipami jak ten, którego byliśmy świadkami.
- Rozumiem. A więc uważasz, że Fantom wcale nie jest groźną osobą?
- Na razie nią nie jest. Ale kto wie, czy nie będzie nią później, kiedy podczas premiery Izabella jednak zagra Śnieżkę.
- Myślisz, że może się posunąć za dalej niż poza zwykłe złośliwe żarty, jeśli popadnie w desperację?
- Nie mam pojęcia. To są tylko przypuszczenia, ale moim zdaniem z jakiegoś powodu Fantomowi strasznie zależy na tym, żeby pod żadnym pozorem nie skrzywdzić nikogo. No, bo w końcu zrzucenie na kogoś mąki trudno nazwać skrzywdzeniem.
- Masz rację. Ale to, jak mówisz, może się zmienić, prawda?
- Prawda, to może się zmienić. A więc najlepiej będzie, jeśli złapiemy Fantoma najszybciej jak to będzie możliwe.
- Ale jak mamy to zrobić?
Ash rozłożył bezradnie ręce.
- Nie wiem. Listy są pisane i drukowane na komputerze. Podejrzewam, że używa do tego prywatnego komputera, który ma May w swoim pokoju.
- To by oznaczało, że ma do tego pokoju dostęp. A to z kolei chyba zawęża zakres poszukiwań? - zasugerowałam.
Detektyw z Alabastii pokręcił przecząco głową.
- Nie wydaje mi się, Sereno. Do pokoju May bardzo łatwo jest wejść. Ona nawet go nie zamyka na klucz. Co to dla kogoś wejść tam, napisać co się chce, wydrukować i wyjść?
- W sumie żaden problem - stwierdziłam załamana - Ale jeśli Fantom to pisze, to może jakieś ślady jego pisaniny zostały w komputerze?
- Nie wydaje mi się, ale może tak jest. Musimy poprosić jutro Maxa, żeby przetrzepał komputer May w naszej obecności, aby się upewnić, czy nie zostało tam nic, co wskazać nam może tożsamość Fantoma - stwierdził Ash.
- Zgadzam się z tobą. Tak trzeba zrobić - zgodziłam się z nim.
***
Następnego dnia podczas naszej pracy podzieliliśmy się z Brockiem i Clemontem wiadomością, że dostaliśmy angaż w teatrze i występujemy razem w sztuce pod kierownictwem May. Brock zasmucił się nieco, gdy się o tym dowiedział.
- Zawsze chciałem wystąpić na scenie, ale cóż... Zawsze ktoś musi w tym uprzedzić i zagarnąć dla siebie moje marzenie - powiedział smutnym tonem.
- Robi z siebie widowisko, jak zwykle zresztą - mruknęła do mnie Misty.
Miała rację, bo Brock dość szybko odzyskał humor i dodał:
- Ale też prawdę mówiąc nie ma co narzekać. Jestem jeszcze młody i mogę zrealizować to marzenie.
- No, pewnie, że tak - powiedziałam do niego wesołym tonem - Nie ma co się poddawać. Marzenia się spełniają, trzeba tylko uparcie dążyć do ich realizacji i nie tracić wiary w siebie.
Wiedziałam, co mówię, bo w końcu sama również tak miałam. Ileż to ja lat czekałam na to, żeby zrealizować swoje marzenie i ponownie spotkać Asha oraz być z nim? Długo na to wszystko czekałam, ale doczekałam się tego i teraz mogę śmiało powiedzieć, że determinacja oraz wiara w siebie potrafią czynić cuda.
Clemont z kolei powiedział nam, iż on raczej nie chciałby wystąpić na scenie, bo w końcu miał od dziecka tremę i bał się publicznych występów. Co prawda ostatnio grał on z Ashem w jednej piłkarskiej drużynie, co oczywiście ironicznie przy każdej okazji przypomniała mu Bonnie, ale jej starszy brat odpowiedział:
- Ale to było co innego. Wtedy to robiliśmy dla dobra śledztwa i więcej wtedy myślałem o tym, jak rozwiązać zagadkę, a nie o tym, że ktoś będzie na mnie patrzył.
Kłamczuszek, pomyślałam sobie. Doskonale pamiętałam, jak to kiedyś powiedział on mnie i Ashowi o tym, że podoba mu się pewne dziewczyna i chce zdobyć jej względy poprzez pokazanie siebie jako bardziej męskiego, zaradnego oraz z większą kondycją niż naprawdę był. Domyślałam się, kim jest ta dziewczyna, dla której nasz drogi przyjaciel zdobywał się na takie poświęcenie, jednak nie powiedziałam tego na głos uznając, że Clemont powinien sam rozwiązać swój problem.
Tak czy inaczej przekazaliśmy naszym przyjaciołom kucharzom, co będziemy robić po pracy, a kiedy już skończyliśmy swoje obowiązki w restauracji „U Delii“, to pognaliśmy szybko do teatru, żeby tam podjąć się wystąpienia w kolejnej próbie. Prócz tego mieliśmy również obserwować całą sytuację, żeby móc zorientować się w tym, kto może być Fantomem. Co prawda Ashowi zależało na dyskrecji, jednak i tak całą tę dyskrecję szlag trafił, bo Izabella już na samym początku próby wygadała się, że słynny detektyw z Alabastii jest zainteresowany jej sprawą, dlatego też niech lepiej Fantom ma się na baczności, bo czeka go dożywocie za kratkami. Cóż... Musieliśmy więc porzucić nasze incognito i prowadzić śledztwo oficjalnie.
Przede wszystkim zajęliśmy się kolejną próbą do przedstawienia. Od tych prób naprawdę wiele zależało. Nie mieliśmy zbyt dużo czasu, więc musieliśmy się uczyć tekstu również w trakcie prób. Jak już jednak sama powiedziałam, nie było to wcale trudne, więc dość szybko szła nam nauka. Gorzej się jednak przedstawiała sprawa z Fantomem. Panna Izabella wciąż domagała się, abyśmy go złapali, a my przecież nie mieliśmy ani jednej poszlaki, która mogłaby nas do niego zaprowadzić.
W końcu, gdy mieliśmy przerwę w próbie, ja, Ash i Pikachu poszliśmy wszyscy do miejsca, z którego to zepchnięto na Izabellę worek z mąką. Primadonna towarzyszyła nam w tych oględzinach.
- To zleciało właśnie stąd, z góry - powiedziała primadonna, wskazując miejsce na górze palcem.
Podnieśliśmy głowę w kierunku sufitu i zobaczyliśmy ustawione tam rusztowanie dla tych pracowników teatru, którzy zajmują się oświetleniem. Weszliśmy po nim na górę.
- Hmm! To dość interesujące - powiedział Ash, obserwując uważnie rusztowanie.
- Co niby jest takiego interesującego? - zapytałam go.
- Spójrzcie - Ash pokazał palcem deski rusztowania - Nie widzicie?
- Widzimy, ślady mąki. Widocznie Fantom zrobił je, kiedy ją tu niósł. No i co z tego? - zapytała Izabella.
Pikachu i ja przyjrzeliśmy się uważnie miejscu, które pokazywał nam Ash, ale też nie widzieliśmy, o co mu może chodzić, więc nasz genialny detektyw musiał nam to objaśnić.
- Widzicie, jakie wielkie ślady rozsypał sprawca? - zapytał Ash.
Rzeczywiście na rusztowaniu zostały ślady mąki. May nie kazała ich sprzątnąć, żeby miejsce zbrodni (jak to je nazywała primadonna) pozostało nietknięte dla lepszych oględzin detektywistycznych.
- Owszem, są dość wielkie - stwierdziłam.
- Pika-pika? - zapytał Pikachu.
- No, właśnie, Ash. Co to ma w ogóle do rzeczy? - dodałam rozumiejąc doskonale, co Pikachu ma na myśli.
Chłopak uśmiechnął się do nas delikatnie i powiedział:
- Widzicie... Jeśli Fantom taszczył ze sobą na to rusztowanie worek z mąką, to chociaż ten worek nie był za ciężki...
- Skąd wiesz, że nie był ciężki? - zdziwiłam się.
- Ponieważ nie zabił Izabelli, to chyba oczywiste - stwierdził Ash - Ciężki worek mógłby jej zrobić krzywdę, a tymczasem nic takiego nie miało miejsca. Fantom przyniósł tu lekki worek, otworzył go i zrzucił go tak, aby cała mąka rozsypała się na Izabellę i żeby nie stała się jej krzywda.
- Jak to, nie stała się jej krzywda? Twoim zdaniem zrzucenie mi mąki na głowę to nie jest zrobienie mi krzywdy? - warknęła złośliwie aktorka.
Ash nie przejął się jej wrzaskiem i mówił dalej:
- Skoro więc Fantom targał ze sobą tutaj worek z mąką i nieco mu się tej mąki rozsypało po drodze, co widać wyraźnie...
Mówiąc to Ash pokazał dłonią na rozsypaną mąkę.
- To powiedzcie mi teraz, co się powinno, logicznie rzecz ujmując, stać w takiej sytuacji?
Zastanowiłam się przez chwilę, po czym powiedziałam:
- Powinien w tę mąką wdepnąć?
- Bingo, Sereno! - zawołał radośnie Ash, a Pikachu zapiszczał wesoło.
Chwilę później mój chłopak uśmiechnął się do mnie i dodał:
- A powiedzcie mi, Sereno i Izabello, co widzicie?
Rozejrzałyśmy się obie, po czym Izabella wypaliła:
- Nic tu nie widzimy! Tu nie ma żadnych śladów, poza naszymi, które niechcący narobiliśmy.
- No, właśnie! Nie wydaje się wam to dziwne?!
Rzeczywiście, to było bardzo dziwne. Sprawca zostawił tyle mąki na rusztowaniu, że powinien on w nią wdepnąć, a tymczasem nic takiego nie miało miejsca. To naprawdę było podejrzane.
- Co to wszystko oznacza? - zapytałam.
- Nie mam pojęcia, ale obawiam się, że nasz drogi Fantom jest cwańszy niż sądziliśmy - odparł Ash.
Izabella prychnęła z kpiną.
- Też mi odkrycie. Tyle i to ja wiem! Ale kim on jest?
- Nie wiem, ale będziemy go szukać. Masz na to nasze słowo - rzekł detektyw z Alabastii.
- Mam nadzieję, bo inaczej.... UHH! Będę musiała teraz zmienić buty, bo te są całe umazane mąką - jęknęła Izabella tonem, jakby właśnie spotkało ją największe nieszczęście ze wszystkich możliwych.
Chwilę później zeszła z rusztowania i poszła do swojej garderoby.
- Ależ ona mnie zaczyna wkurzać! - zawołałam wściekłym głosem - Ash, oświadczam ci, że jeszcze trochę i osobiście zrobię jej krzywdę!
Wtedy właśnie usłyszeliśmy dziki wrzask Izabelli.
- Obawiam się, że ktoś cię właśnie w tym uprzedził - zaśmiał się Ash, po czym wraz z Pikachu, który wskoczył mu na ranię, zszedł z rusztowania.
Ja natychmiast ruszyłam za nim i po chwili wbiegliśmy oboje do garderoby aktorki i oto jaki widok się nam ukazał: Izabella stała na środku pokoju z wielką puszką na głowie. Cała była umazana niebieską farbą. Nie mogłam się powstrzymać i lekko zachichotałam, czym tylko jeszcze mocniej zdenerwowałam Izabellę, gdy ta zdjęła sobie z głowy puszkę.
- Ciebie to bawi, tak? Ktoś ustawił nad moimi drzwiami pułapkę, która polegała na tym, że ledwie otworzyłam drzwi, a na głowę spadła mi puszka niebieskiej farby, która całkowicie zniszczyła moją kreację oraz sprawiła, że wyglądam jak siedem nieszczęść, a ty uważasz, że to zabawne?!
Uśmiechnęłam się do niej ironicznie i z trudem siląc się na powagę powiedziałam:
- No, cóż... Nie, wcale nie uważam, żeby to było zabawne. Po prostu w niebieskim ci naprawdę do twarzy.
Izabella wzięła się za boki i spojrzała na mnie groźnie.
- Aha! A więc może uważasz, że nic się nie stało?! Mylisz się! Coś się stało! Fantom znów mnie zaatakował i nie zamierzam dłużej tego tolerować! Rozumiecie?! Nie zamierzam! A więc albo znajdziecie tego Fantoma, albo zapowiadam wam, że zrobię wam wszystkim coś strasznego!
- Eee... Powyrywasz nam wszystkie kończyny i ugotujesz je w maśle orzechowym? - zapytał niewinnym tonem detektyw.
- Co? Nie! Pozwę was do sądu i wybulę od was takie odszkodowanie, że będziecie musieli urodzić się jeszcze dwa razy, aby mnie spłacić!
- To ja już wolę pierwszą opcję - powiedział Ash.
- Ja też - dodałam.
Chwilę później Izabella wyrzuciła mnie, Asha oraz Pikachu ze swojej garderoby i zamknęła za sobą drzwi. Pod drzwiami jej pokoju zebrała się niemalże cała ekipa. Wszyscy chcieli koniecznie odkryć, jaka to tragedia właśnie miała miejsce.
- To Fantom znowu zaatakował, ale spokojnie, to nic wielkiego, tylko głupi żart. Ktoś wylał naszej divie farbę na głowę - powiedział detektyw.
Nie muszę chyba dodawać, że na wieść o tym, co się stało, wszyscy wybuchnęli jak najbardziej zasłużonym śmiechem. W końcu cała ta sprawa była naprawdę zabawna. Jedynie May, choć też się śmiała, zachowywała przy tym poważniejszą minę dłużej niż inni.
- Zrozumcie, ta diva jest może i żałosna, ale jej wujkowi na pewno się nie spodoba to, co się tu dzieje - powiedziała do nas - Jeśli nie złapiecie tego dowcipnisia, to zapewniam was, że może się to dla mnie źle skończyć.
- Chyba, że ta twoja diva sama zrezygnuje z roli, co jest zaznaczone w jej kontrakcie - zauważył Ash.
- Ale ona nie zrezygnuje! Nie znasz jej! Jest uparta jak osioł! - jęknęła załamana panna Hameron - Poza tym zawzięta jak nie powiem co. Jeśli coś sobie postanowi, to nie ustąpi. Zagra Śnieżkę, a Fantom zacznie się jeszcze bardziej na nas mścić. Na razie on tylko sobie stroi żarty, ale niby kto nam zagwarantuje, że na samych żartach się skończy?
Rzeczywiście tego nie mógł nikt zagwarantować, więc postanowiliśmy poszukać tego dowcipnisia zanim ta wredna Izabella pozwie nas wszystkich do sądu za szkody moralne itp.
Chwilę później podszedł do nas Max.
- A! Jesteś nareszcie! - zawołała May na jego widok - Wiesz, co tu się dzieje? Fantom znowu zaatakował.
- Wiem. Zostawił wam ten liścik - powiedział młody Hameron, podając siostrze kartkę papieru.
Dziewczyna szybko przeczytała jej treść:
To było ostatnie ostrzeżenie. Wywal na zbitą gębę tę swoją primadonnę, bo inaczej przestanę być dla niej taki miły.
Fantom
- Gdzie to znalazłeś? - zapytał Ash.
- W pokoju May i moim. Poszedłem tam sprawdzić komputer, jak mnie prosiłeś, Ash i cóż... Kiedy już kończyłem i miałem wyjść zobaczyłem tę kartkę. Od razu przyszedłem z nią do nas.
- Przeszukałeś komputer? I co znalazłeś?
- Właśnie nic. Fantom jest naprawdę sprytny.
Ash uśmiechnął się tajemniczo.
- Może on i jest sprytny, ale na pewno nie tak sprytny, jak ja.
***
Misty w szatach Złej Królowej stanęła na scenie, rozłożyła szeroko ręce i powiedziała:
- Duchu w magicznym zwierciadle, co moc władczyni swej znasz... Przez mgły i mrok, czy czujesz mój wzrok? SŁUŻ! Ujaw mi swą twarz.
Rozległ się huk, na lustrze ukazała się biała maska teatralna, zaś głos Asha ukrytego za lustrem przemówił:
- Królowo, słucham cię.
- Powiedz, Zwierciadło... - rzekła Zła Królowa - Powiedz mi, przecie... Kto teraz najpiękniejszy na świecie?
To mówiąc Misty wzięła do ręki szkatułkę, w której trzymała rzekome serce Śnieżki. Zadowolona nie spodziewała się jeszcze, jakiej to odpowiedzi udzieli jej Lustro głosem Asha.
- Poza siedmioma pagórkami... Poza wodą siedmiu rzek... U siedmiu krasnoludków mieszka królewna Śnieżka. Jest najpiękniejsza.
Misty zachichotała złośliwie. Widocznie nie uwierzyła w słowa Lustra.
- Śnieżka w lesie leży umarła. Myśliwy przyniósł mi dowód. Widzisz? Jej serce.
To mówiąc otworzyła szkatułkę i pokazała je lusterku, aby mu dowieść, że się myli. Lustro jednak głosem Asha przemówiło:
- Królewna żyje piękniejsza z każdym dniem. To tylko serce dzika masz w ręku swem.
Misty wściekła warknęła niczym ranne zwierzę i spojrzała na szkatułkę trzymaną przez siebie w rękach.
- To serce dzika? A więc mnie oszukał!
- Koniec! - zawołała May, wstając zadowolona ze swojego miejsca na widowni - Doskonale wam idzie! Naprawdę doskonale! Jesteście za każdym razem coraz lepsi. Żebyście tylko tak na premierze zagrali, a wszystko będzie dobrze.
Misty oraz Ash, który wysunął się zza lustra, uśmiechnęli się do niej i lekko się jej ukłonili. Byli bardzo zadowoleni z jej słów, choć jednocześnie na twarzy mego chłopaka widniał swego rodzaju smutek. W końcu już trzeci dzień ćwiczyliśmy z resztą grupy, a tymczasem Fantom wciąż był dla nas nieuchwytny. Poprzedniego dnia wylał farbę na głowę Izabelli. Do czego jeszcze się posunie? Na razie to były żarciki, ale co będzie dalej? Nikt z nas nie mógł być tego pewien.
Nie wiedzieliśmy nawet, jakbyśmy mieli go znaleźć. Ash, który jak dotąd zawsze wiedział, co należy robić, tym razem nie miał o tym pojęcia. Stwierdził, że Fantom wciąż nie zostawił żadnych śladów, które mogłyby nas naprowadzić na jego trop. Co prawda ów brak odcisków na śladach mąki był już jakimś tropem, ale cóż... To było za mało, żeby móc wyciągnąć jakiekolwiek wnioski.
W przerwach pomiędzy próbą do przedstawienia cała nasza drużyna detektywistyczna naradzała się z May na ten temat, ale niestety wszelkie obserwacje innych aktorów i narady okazywały się bezskuteczne, bo nic one nie dawały. Wydawało się, że Fantom wodzi nas za nos, a my nie możemy zrobić nic, żeby go pokonać.
- Niech to licho! Wciąż nie wiemy, kim jest ten Fantom! - zawołała Bonnie złym tonem, gdy skończyliśmy kolejną próbę.
- On wciąż jest sprytniejszy od nas - powiedziała Dawn załamanym tonem - Braciszku, na pewno nie wiesz, kim on może być?
Ash zamyślił się przez chwilę, po czym odpowiedział jej:
- Miałbym pewną teorię na ten temat, ale póki co nie pasuje mi ona do wszystkich faktów, które tu widzę, więc muszę ją odrzucić.
- Pika-pika - jęknął załamany Pikachu.
- A jaka to teoria? - zapytałam zaintrygowana.
Ale zanim Ash zdążył mi odpowiedzieć, na scenę wparowała Izabella. Była wściekła i to jeszcze bardziej niż przedtem.
- Mam już tego wszystkiego dość! Teraz ten drań przesadził! Wygrał! Odchodzę! Nie będę więcej brać udział w tym cyrku! Już dawno powinnam była to zrobić!
Spojrzeliśmy na nią zdumieni.
- O czym ty mówisz, Izabello? Co ci się stało? - zapytałam, nic nie rozumiejąc z jej tyrady.
Izabella popatrzyła na mnie groźnie, po czym podała mi do ręki kartkę papieru. Spojrzałam na jej treść i przeczytałam ją na głos:
Pożyczyłem sobie Twoją serdeczną przyjaciółkę, tę Twoją ukochaną maskotkę. Oddam ci ją dopiero wtedy, kiedy wycofasz się z roli Śnieżki. Wybacz, że musiałem się posunąć aż do takich metod, ale zmusiłaś mnie do tego swoim uporem. Nie próbuj też wyżywać się na May za to, co się stało, bo więcej nie zobaczysz swojej przyjaciółki.
Fantom
Spojrzeliśmy wszyscy uważnie na Izabellę nie do końca rozumiejąc, o co w tym wszystkim chodzi.
- O co chodzi Fantomowi? O jakiej maskotce on mówi?
Izabella popatrzyła na nas z wyższością i powiedziała:
- Chodzi mu o moją maskotkę, która przynosi mi szczęście. O mojej kochanej laleczce szmaciance, którą mam jeszcze z dzieciństwa. Zawsze przynosi mi szczęście, gdy ją przy sobie trzymam. Teraz jednak ona zginęła. Mój talizman zginął. Fantom go zabrał. Wiedział, że go posłucham, jeśli to zrobi i miał rację. Wycofuję się z tego całego interesu.
- A co z May? Chyba nie będziesz chciała ją skarżyć? - zapytała Dawn.
- Nie mam zamiaru. Fantom przecież grozi mi w tym liście, że jeśli to zrobię, to stracę moją szmaciankę na zawsze. Poza tym mam zastrzeżone w kontrakcie, że May nie może zrezygnować ze mnie, ale za to ja mogę zrezygnować z niej. Co prawda nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek do tego dojdzie, ale cóż... Skoro nie ma innego wyjścia, muszę się z tym pogodzić. Odchodzę. Chciałam wam to wszystkim oznajmić. Powiedziałam już May, a teraz mówię wam. Żegnajcie.
To mówiąc dziewczyna wyszła z teatru z dumnie podniesioną głową i zadartym nosem. Nie powiem, żeby komukolwiek z nas było jej żal, jednak mimo wszystko dziwnie się poczuliśmy, kiedy ona odeszła. Z jednej strony cieszyło nas to, że nie musieliśmy się więcej z nią użerać, ale z drugiej wiedzieliśmy, iż jej odejście oznacza wygraną Fantoma, a także porażkę naszej drużyny, co negatywnie działało na nasze samopoczucie.
- Świetnie, nareszcie pozbyliśmy się tej złośnicy - mruknęła Bonnie.
- De-de-ne! - pisnął radośnie jej Dedenne.
- Tak, tylko kto teraz zagra Śnieżkę? - zapytała Dawn.
- Pip-lup-pip? - zaćwierkał Piplup.
W tej samej chwili na scenę wkroczyła reżyserka May. Trudno mi było powiedzieć, czy była zadowolona z tego, co się stało, czy może jednak nie. Podejrzewam, że miała raczej co do tej sytuacji mieszane uczucia, podobnie jak i my.
- Odpowiedź na twoje pytanie jest bardzo prosta - rzekła po chwili May - Serena zagra Śnieżkę.
***
Wiadomość o tym, że mam grać Śnieżkę w tym przedstawieniu była dla mnie lekkim zaskoczeniem. Co prawda spodziewałam się, że z powodu zachowania Izabelli oraz determinacji Fantoma może coś takiego się stać, jednak nie sądziłam, że rzeczywiście tak będzie. Sądziłam, że skończy się jedynie na samym gadaniu o takiej możliwości. Cóż... Najwidoczniej nie miałam racji, ale przynajmniej przydała mi się nauka dialogów Śnieżki, bo dzięki temu mogłam się łatwiej przygotowywać do roli w przedstawieniu, które miało się odbyć już za dwa dni. Było więc coraz mniej czasu, dlatego też przygotowania szły pełną parą.
Pozbycie się Izabelli najwidoczniej zadowoliło Fantoma, bo siedział on cicho, a przynajmniej wszystko na to wskazywało. W każdym bądź razie ledwie przyszłam z Ashem i naszą drużyną na próbę, to nie stało mi się nic złego, więc wywnioskowałam, że być może Fantomowi odpowiadała moja osoba jako odtwórczyni głównej roli. Mimo wszystko Ash był dalej bardzo zaniepokojony i stwierdził, że lepiej będzie mieć się cały czas na baczności. Musiałam przyznać mu rację, bo chociaż los Izabelli nie był wcale straszny, ale mnie mógł spotkać znacznie gorszy. Musiałam więc uważać.
Po zakończeniu ćwiczeń poszłam do garderoby, aby tam się przebrać, a wówczas znalazłam na moim stoliku coś, co mnie bardzo zaniepokoiło. Była to kartka, na której ktoś napisał:
Ty także nie jesteś godna grania roli Śnieżki. Zrezygnuj, inaczej spotka cię los gorszy od losu Izabelli.
Fantom
Przerażona poczułam, jak serce mocno mi bije w piersi. Nie wiedząc, co mam z tym zrobić początkowo opadłam na krzesło, potem jednak szybko się otrząsnęłam i pobiegłam do Asha, żeby mu to pokazać. Mój chłopak oczywiście bardzo przejął się tą sprawą. Obejrzał sobie list z każdej strony, przeczytał go uważnie i powiedział:
- A więc jednak Fantom nie zaprzestał swoich nędznych sztuczek. A ja już miałem na ten temat pewną teorię. Okazuje się jednak, że się pomyliłem.
- Jaką teorię? - zapytałam z zainteresowaniem.
Ash machnął lekceważąco ręką.
- To nie ma znaczenia, skoro i tak ona jest bez wartości.
- Pokażemy ten liścik May?
- Nie. Zachowajmy go dla siebie. Nie chcę, żeby ktoś o tym wiedział. May, jak się dowie, że Fantom dalej działa, to się przestraszy. Dostanie ona histerii, zacznie panikować, może nawet odwoła przedstawienie, a przecież tego nie chcemy.
- Ale co będzie, jeżeli ten Fantom posunie się dalej niż poza te swoje żarciki?
- Nie wydaje mi się, żeby on to zrobił. Chociaż... Prawdę mówiąc nie możemy być pewni jego decyzji. Może masz rację i lepiej będzie nie brać w tym wszystkim udziału?
To mówiąc Ash spojrzał na mnie wyczekując mojej odpowiedzi. Przez chwilę chciałam mu powiedzieć, że chcę zrezygnować, jednak zaraz potem przypomniałam sobie, że przecież zrezygnowanie oznaczało poddanie się, a na to żadne z nas nie było w stanie się zdobyć. Nie chodziło tu o nasze ego, ani nawet o to głupie przedstawienie. Chodziło tutaj o nas, o nasz honor detektywów, jak i również o to, żeby nie dać się zastraszyć, jak i również o to, żeby pomóc zatriumfować sprawiedliwości. O to przede wszystkim tutaj chodziło. Dla tejże właśnie sprawiedliwości oraz dla honoru byłam gotowa zaryzykować.
- Nie, Ash! Nie możemy się poddać! - powiedziałam poważnym tonem - Chcę wystąpić w tym przedstawieniu i wystąpię.
Chłopak spojrzał na mnie uważnie.
- Czy ty wiesz, na co się ważysz, Sereno? Jeśli Fantom naprawdę jest niebezpieczny, to przecież może...
- Wiem o tym doskonale, na co się piszę. Nie zamierzam się jednak dać zastraszyć. Wystąpię w tym przedstawieniu, a kiedy Fantom mnie zaatakuje, to ty go złapiesz.
- Sugerujesz zostanie przynętą? - zapytał Ash.
- Owszem, jestem gotowa zaryzykować.
- Ale ja nie jestem gotów ryzykować twoim życiem! Sereno, co będzie, jeśli coś ci się stanie?! Nie mogę na to pozwolić!
Uśmiechnęłam się do niego uspokajająco, po czym złapałam go za ręce i spojrzałam mu uważnie w oczy.
- Ash, ja dobrze wiem, na co się piszę i jestem gotowa zaryzykować.
- Ale Sereno...
- Ash, proszę... Pozwól mi na to. Dzięki temu możemy złapać Fantoma. Poza tym ryzyko mam wpisane w zawód detektywa.
Długo musiałam przekonywać mojego chłopaka, żeby w końcu zgodził się on na ten mój dość ryzykancki krok. Ostatecznie jednak ustąpił, a my przeszliśmy do działania.
***
Następnego dnia przeszliśmy do realizacji naszego planu. Wszyscy przyjaciele byli postawieni w stan gotowości po to, żeby w odpowiednim momencie wkroczyć do akcji, jeśli coś pójdzie nie tak. Ja zaś miałam duszę na ramieniu, ale uznałam, że skoro raz podjęłam decyzję o zaryzykowaniu, to się z niej nie wycofam choćby nie wiem co.
Były jednak pewne problemy natury wyglądu zewnętrznego. W końcu jak wiadomo Śnieżka miała czarne włosy, z kolei ja byłam blondynką, ale to się dało wszystko załatwić za pomocą peruki. Podobnie przecież robiła Izabella, więc mogłam tak zrobić i ja.
Gdy nadeszła chwila próby przeszliśmy do przygotowywania sceny, w której to Śnieżka spotyka zwierzęta, a te pomagają jej dostać się do chatki krasnali. Ponieważ nie mieliśmy przy sobie zwierząt, to wypuściliśmy nasze Pokemony, które miały odegrać ich rolę. Oczywiście nasze kochane stworki nie miały nic przeciwko temu i wszystko szło tak, jak należy. Scena została więc odegrana i to bez żadnego zagrożenia ze strony tajemniczego Fantoma. Tak przynajmniej mi się zdawało, bo kiedy mieliśmy już przejść do kolejnej sceny dekoracja runęła upadła prosto na mnie.
- Sereno, uważaj! - krzyknął mój ukochany.
Odwróciłam się i widząc, co się dzieje w ostatniej chwili uskoczyłam na bok. Miałam wielkie szczęście, bo jeszcze chwila i ta dekoracja rozbiłaby mi głowę.
- Nic ci nie jest? - spytał Ash, podbiegając do mnie.
- Nie, w porządku - odpowiedziałam mu.
Chwili później usłyszałam jakieś kroki. Ktoś właśnie zaczął uciekać.
- Za nim, szybko! - zawołał detektyw, wskazując palcem w kierunku, z którego dobiegały nas kroki uciekającego.
Ruszyliśmy biegiem w kierunku, w którym uciekał Fantom. Ścigaliśmy go ja, Ash, Dawn, Bonnie, May, Max, Misty, Melody oraz Latias. Wszyscy razem biegliśmy szybko po korytarzach próbując dopaść uciekiniera.
- Wiem, dokąd on ucieka! - zawołała May - A przynajmniej domyślam się tego. Spróbujmy go otoczyć.
Następnie powiedziała nam, którędy mamy biec, żeby dogonić naszego delikwenta. Poszliśmy za jej radą rozdzielając się i biegnąc na różne strony. Chwilkę później spotkaliśmy się wszyscy razem w jednym korytarzu. Na jego środku stał ubrany w jakiś strój sceniczny oraz pelerynę z kapturem Fantom. Gość był otoczony i nie miał dokąd uciec, bo zdołaliśmy otoczyć go ze wszystkich stron.
- Nie uciekniesz nam, Fantom! Jesteś otoczony! - zawołał Ash groźnym tonem.
- Pika-pika! - dodał groźnie Pikachu, z którego policzków poszły iskry.
- I w ogóle kim ty jesteś właściwie?! - zawołała Bonnie.
Fantom zachichotał groźnie i zrzucił z siebie pelerynę z kapturem. Od razu go rozpoznaliśmy.
- Jessica?! To ty?! - zawołałam zdumiona - Ty jesteś Fantomem?
- Owszem! To ja! I powiem wam jeszcze, że nie działam wcale sama! - odpowiedziała na to dumnie Jessica.
Chwilę później nie wiadomo skąd pojawiło się jeszcze dwóch jeszcze ludzi. Byli to Jack odgrywający rolę Królewicza, a także mały, konusowaty pomocnik oświetleniowca, na którego dotychczas żadne z nas nie zwracało większej uwagi.
- No, nie?! Wy też jej w tym pomagaliście?! - zawołała załamanym tonem May.
- Dlaczego to robicie? - dodała Dawn.
- Coś mi mówi, że te wasze głąbowate główki nie są w stanie tego ogarnąć - mruknęła złośliwie Jessica.
- Głąbowe? - zdziwiłam się - Ja znam te sposób mówienia.
- Ja też - dodał Ash, zaciskając mocno pięść - Już wiem, kim jesteście! Tak coś czułem, że was skądś znam!
Jack, Jessica i pomocnik oświetleniowca zrzucili z siebie przebrania, także już po chwili stali przed nami jako bardzo dobrze nam znane trio złodziei Pokemonów.
- Te dwie niecnoty stojące tu na scenie...
- Zwiastują kłopoty gorsze niż najgorsze marzenie...
- By uchronić świat od dewastacji...
- By zjednoczyć wszystkie ludy naszej nacji...
- Miłości i złej sztuce nie przyznać racji...
- By gwiazd dosięgnąć, będziemy walczyć.
- Jessie!
- I teatralnie przystojny James!
- Zespół R jak zwykle w tej sztuce walczy w służbie zła.
- Więc poddaj się lub do scenicznej walki z nami stań.
- Miau! To fakt!
- Zespół R! - krzyknęliśmy wszyscy jednocześnie.
- Nawet tutaj was przywiało? Dlaczego chcieliście zabić Serenę?! - zawołał groźnie Ash.
- Pika-pika! - zapiszczał na nich groźnie Pikachu.
- Hej, głąbie! Mała poprawka! Nie chcieliśmy jej zabić! Co najwyżej lekko uszkodzić - poprawił go James.
- Żeby nie mogła zagrać głównej roli w tej sztuce! - dodał Meowth, bawiąc się swoimi wąsami.
- I żebym ja mogła wreszcie zagrać królewnę Śnieżkę, bo to wprost wymarzona rola dla takiej wspaniałej aktorki jak ja! - zaczęła się popisywać Jessie.
- A więc dlatego próbowaliście się też pozbyć Izabelli, co?! - zawołała May, robiąc krok w kierunku Zespołu R.
Trójka złodziei Pokemonów popatrzyła na dziewczynę z ironią.
- Wiesz, w sumie to nie chcieliśmy się pozbyć Izabelli. To już robił ktoś inny, a Jessie potem się pod niego podszyła, żeby nastraszyć głąbinkę - powiedział James, nieco zmieszanym tonem.
Jessie wymierzyła mu solidny cios w głowę.
- Musiałeś się im wygadać, gamoniu?! Teraz przestaną się mnie bać! - wrzasnęła na niego.
- Ale przecież taka jest prawda! - jęknął James, masując sobie głowę.
- Nikt cię o tę prawdę nie pytał, prawdomówny królewiczu! - warknął na niego niezadowolony Meowth.
- Tak? Ale gdyby mnie ktoś zapytał o zdanie, to bym powiedział, że trzeba kraść Pokemony i zwiewać - odparł urażony James.
- Tak? I zmarnować taką okazję, aby wystąpić na scenie? Jesteś chyba nienormalny, jeżeli sądzisz, że mogłaby się na to zgodzić! - wrzasnęła na niego Jessie.
- Ale przez te twoje pomysły głąby znowu zniweczyły nasz plan!
- Nie doszłoby do tego, gdybym od razu została Śnieżką!
- Dość tego cyrku! Pikachu, atak piorunem! - zawołał Ash, mając już dosyć oglądania sprzeczki naszych wrogów.
Pikachu skoczył do przodu i zanim Zespół R zdążył wydobyć swoje Pokemony, został porażony prądem.
- Dedenne! Szok Elektryczny! - zawołała Bonnie.
Pokemon szybko wykonał jej polecenie, a Zespół R oberwał kolejną dawkę wysokiego napięcia.
- Fennekin! Miotacz płomieni! - zawołałam groźnie.
Mój Pokemon strzelił z pyszczka płomieniem, zaś Zespół R skończył pokryty sadzą i dobrze przypieczony.
- Kto zamawiał kota dobrze spieczonego? - zapytał nieco skołowany Meowth.
Ale zanim ktoś zdążył mu odpowiedź do walki włączyły się również Blaziken May, który uderzył ich mocno kopniakiem i płomieniami. Później do walki włączyła się Latias, która po cichu, kiedy nikt nie zwracał na nią uwagi, przybrała swoją prawdziwą postać, zrobiła się niewidzialna, po czym podrzuciła Zespół R wysoko w górę.
- Staryu! Twoja kolej! Pompa wodna! - krzyknęła Misty, wypuszczając swego Pokemona z pokeballa.
- Piplup! Pomóż mu! Atak bąbelkami! - dodała Dawn.
Połączone ze sobą ataki wodne mocno wbiły Zespół R w sufit, a kiedy jeszcze na rozkaz Asha i Bonnie Pikachu z Dedenne połączyli swoje ataki elektryczne, to trzej złodzieje Pokemonów wybili dziurę w dachu i odlecieli wysoko w górę krzycząc dobrze nam znane słowa.
- Zespół R znowu błysnął!
- Udało się nam! - zawołał radośnie Ash, podskakując razem z Pikachu radośnie.
- Ale daliśmy im łupnia! - powiedziała Melody.
- My? Jakie znowu my? Ty przecież tylko siedziałaś i patrzyłaś się - mruknęła złośliwie Misty.
- Bo ja niestety nie mam Pokemona. Ale sprzyjałam wam duchem. No i dopingowałam wam! - zażartowała sobie dziewczyna z Shamouti.
- Jasne - parsknęła śmiechem rudowłosa.
May spojrzała w górę na dziurę w dachu, którą przed chwilą wylecieli nasi wrogowie i powiedziała:
- Wszystko bardzo fajnie, ale kto teraz załata tę dziurę w dachu?
***
- Jak to? Chcesz powiedzieć, Ash, że wierzysz Zespołowi R i myślisz, że to nie Jessie była Fantomem? - zapytałam zdumiona, kiedy rozmawiałam jakieś pół godziny później z moich chłopakiem.
- Oczywiście, że to nie Jessie była Fantomem - powiedział mój chłopak - Wierzę, że było tak, jak oni nam to powiedzieli. W końcu te dranie nie miały powodu, aby nas okłamywać.
- Nie, ale przecież nie mieli też powodu, żeby powiedzieć nam prawdę - stwierdziłam ironicznie.
- Może i nie, ale zastanów się chwilę. Po co mieliby się o to kłócić przy nas? W ten sposób tylko stracili czujność i dali się nam łatwo pokonać.
- W sumie masz rację - powiedziałam po chwili zastanowienia - Ich kłótnia na ten temat brzmiała bardzo realistycznie. Ale wobec tego kto jest prawdziwym Fantomem?
- Na pewno nie Jessie - stwierdził Ash.
- Chcesz powiedzieć, że to nie ona próbowała mnie uszkodzić i nie ona wysłała mi ten wredny liścik?
- Nie, nie, Sereno. Źle mnie zrozumiałaś. To ona próbowała zrzucić na ciebie dekorację, to prawda. To ona wysłała ci ten liścik, to też prawda. Ale to nie ona zorganizowała te wszystkie psoty przeciwko Izabelli. To zrobił ktoś inny.
- Ale kto? Ash, kto to był?
Mój chłopak rozłożył bezradnie ręce na znak, że nie ma pojęcia, kto to mógł być. Zasmucona spojrzałam na swoje buty.
- Ech, buty mi się zakurzyły podczas tej walki - jęknęłam - Będę je musiała porządnie wyczyścić.
Ash, słysząc to, nagle doznał olśnienia. Spojrzał na mnie i zapytał:
- Co powiedziałaś? Że buty ci się pobrudziły?
Zdumiona spojrzałam na mego ukochanego i powiedziałam
- Tak, owszem. To właśnie powiedziałam. Ale co to ma do rzeczy?
Detektyw z Alabastii rozpromienił się wówczas na twarzy i podbiegł do mnie, obejmując mnie mocno do siebie i całując w oba policzki.
- Sereno, jesteś genialna!
Zaśmiałam się do niego lekko.
- To miło z twojej strony, że tak uważasz, ale możesz mi powiedzieć, dlaczego tak sądzisz?
- Bo właśnie dzięki tobie rozwiązałem zagadkę!
***
Chwilę później Sherlock Ash zebrał nas wszystkich w pokoju May i Maxa. Mówiąc „nas“ mam na myśli mnie, Dawn, Bonnie, Latias, Melody, Misty, jak również gospodarzy pokoju, w którym chwilowo urzędowaliśmy. Pozostałych pracowników teatru nie wzywaliśmy, gdyż zdaniem naszego kochanego detektywa ich obecność nie była konieczna.
Zadowolony, że wszyscy już jesteśmy, mój ukochany nałożył na siebie strój Sherlocka Holmesa i zaczął mówić:
- Zebrałem was tu wszystkich po to, żeby wam przekazać, że wiem nareszcie, kto jest tajemniczym Fantomem. Długo się nad tym głowiłem, ale wreszcie znalazłem odpowiedź na to pytanie.
- A więc kto nim jest? - zapytała Misty.
- Powiedz nam to, Ash! Proszę, powiedz nam! - zaczęła domagać się Bonnie, podskakując na swoim krześle.
Ash uśmiechnął się do niej delikatnie. Widać jej reakcja sprawiła mu wielką przyjemność.
- Spokojnie, Bonnie. Spokojnie. Wszystko w swoim czasie. Zacznijmy od początku. Zastanówmy się, kto miałby interes w tym, żeby pozbyć się Izabelli? Wydaje się, że Serena, skoro to ona otrzymała po niej rolę.
Wszystkie oczy zwróciły się na mnie, a ja zarumieniłam się na całej twarzy nie wiedząc, o co Ashowi chodzi.
- Ale Serena nie mogła tego zrobić. W chwili, kiedy Fantom popełniał swoje „zbrodnie“, ona była cały czas ze mną. Poza tym nie spodziewała się wcale, że dostanie rolę Izabelli. Prócz tego Fantom zaatakował pierwszy raz wtedy, kiedy nas nie było jeszcze grupie aktorskiej May.
- To prawda - powiedziała May - A więc kto jest winien?
Ash i Pikachu powoli zaczęli przechadzać się po pokoju.
- Kto to mógł zatem być? Zastanówmy się. Może Misty, która wolałaby inną rolę niż Zła Królowa?
Misty zrobiła naburmuszoną minę oznajmiającą, że wcale nie zamierza odpowiadać na takie pytania, które jej ubliżają. Tymczasem Ash dalej się przechadzał po pokoju i mówił:
- A może May, którą Izabella denerwowała, ale nie miała możliwości, żeby się jej pozbyć z teatru?
- Ash, no wiesz co?! Jak możesz?! - zawołała panna Hameron.
- Gdyby to była May, to na pewno nie prosiłaby ona naszej drużyny o pomoc - stanęła w jej obronie Dawn.
- Być może, ale w jednym się zgadzamy. May tego nie zrobiła - rzekł Ash i zaczął się przechadzać dalej po pokoju - A więc kto? Kto dopuścił się tych wszystkich podstępnych i złośliwych żartów? Moim zdaniem zrobił to ktoś, kto miał dość tej zakochanej w sobie pannicy, a wiedząc o kontrakcie postanowił się jej pozbyć tak, żeby doprowadzić do sytuacji, w której ona sama rezygnuje z udziału w przedstawieniu. Mam rację... Max?
Wszystkie oczy zwróciły się na chłopaka, który zaczerwienił się na twarzy i zaniemówił z wrażenia.
- Ash, to przecież niemożliwe! - zawołała May - Max nigdy...
Chłopak przerwał jednak siostrze.
- Wystarczy, May. Ash mówi prawdę. To ja jestem Fantomem.
Nie mogliśmy wyjść ze zdumienia. A więc to Max cały czas był osobą, którą szukaliśmy? Trudno nam było w to uwierzyć, ale wyznanie chłopaka mówiło same za siebie.
- Kiedy się tego domyśliłeś? - zapytał Max.
- Kiedy zobaczyłem plamy po niebieskiej farbie na twoich butach. Nie były one zbyt duże i szybko je zignorowałem aż do chwili, gdy dzisiaj Serena mi powiedziała, że musi porządnie wyczyścić swoje buty. Wówczas przypomniałem sobie, że widziałem, iż ktoś jeszcze w tym teatrze nie miał czystych butów. Ty, Max.
- Max! Czemu to zrobiłeś? - zapytała May.
Chłopak posmutniał, po czym spojrzał na nią i powiedział:
- Bo nie cierpię tej wrednej divy! Zawsze się wywyższała i pomiatała innymi, a najwięcej to już pomiatała tobą, a ty nic z tym nie robiłaś, bo wszak podpisałaś z nią ten głupi kontrakt. Wiedziałem więc, że ona sama z siebie nie opuści teatru, dlatego musiałem ją do tego zmusić. Robiłem te wszystkie sztuczki licząc na to, że ją tym przestraszę. Ale przysięgam, nie chciałem nikogo skrzywdzić.
- I nie skrzywdziłeś, choć potem Zespół R wykorzystał twoje alter ego, aby spróbować pozbyć się Sereny - powiedział Ash.
- Pika-pika - dodał Pikachu, kiwając główką i robiąc bardzo poważną minkę.
- Ale prawdę mówiąc udało mi się... Pozbyłem się Izabelli i nie mamy już tej idiotki na karku, a wszystko zmierza ku lepszemu - powiedział Max, patrząc uważnie na siostrę. Mam rację?
May pokiwała głową na znak, że się z nim zgadza.
- To prawda, chociaż mogłeś mi powiedzieć, co planujesz, a razem na pewno wymyślilibyśmy coś lepszego.
Chwilę później rodzeństwo wybuchło gromkim śmiechem.
- Jak dla mnie to wszystko i tak było dość pomysłowe - stwierdziła Melody.
- To prawda - dodała Misty - Sama nie wymyśliłabym lepszego planu, żeby dokuczyć tej jędzy.
- Chwileczkę, Ash! - zawołałam nagle - Mówicie, że Max to Fantom. A przecież to nie on zrzucił na Izabellę worek z mąką. Był wtedy z nami, cały czas. Nie miał kiedy tego zrobić.
Ash uśmiechnął się radośnie słysząc moje słowa.
- Cieszę się, że mi o tym przypomniałaś, Sereno. To prawda, Max nie zrzucił na Izabelli worek z mąką. Zrobił to za niego ktoś inny.
- Ktoś inny? To znaczy kto? - zapytałam.
- Właśnie, braciszku! Kto to był? - dodała Dawn.
- Jego wspólnik, a właściwie wspólniczka. Mam rację, Latias?
Latias, która znowu była w ludzkiej postaci, zarumieniła się na twarzy i pokiwała głową, że tak.
- A więc to ty pomagałaś Maxowi?! - zdziwiła się Bonnie.
- No, to teraz ja już rozumiem, dlaczego nie było śladów stóp na mące - powiedziałam, uśmiechając się wesoło - Po prostu zrzuciłaś to na nią, będąc w swojej prawdziwej, pokemoniej postaci, mam rację?
Latias uśmiechnęła się figlarnie i pokiwała delikatnie głową na znak potwierdzenia mych słów.
Ash tymczasem mówił dalej:
- Z tego też powodu moją pierwszą teorią było to, że właśnie Latias jest Fantomem, jednak pewne szczegóły wydawały mi się nie pasować do tej hipotezy. Obserwowałem ją uważnie i zauważyłem, że ona nie miała jak zastawić pułapki z farbą oraz nie miała kiedy ukraść maskotki Izabelli. Cały czas ją obserwowałem i nie znikała mi z oczu, a jeśli już, to tylko na tak krótkie chwilki. Na tyle krótkie, że było wprost niemożliwe, aby to zrobiła. Musiał więc to zrobić Max.
- Tak, to prawda. Latias zrzuciła na nią worek z mąką, ja zaś zrobiłem resztę i jestem dumny ze swojej roboty - powiedział Max.
- Miejmy tylko nadzieję, że Izabella nie powiadomi policji o tym, co się stało, bo nie będziesz już taki dumny z siebie - stwierdziła ironicznie May.
Ash zachichotał wesoło.
- Nie powiadomi. Zapomnieliście, że Fantom wciąż ma jej ukochaną szmaciankę?
Słysząc to wszyscy wybuchnęliśmy gromkim śmiechem.
- Tak czy inaczej muszę powiedzieć, że naprawdę postarałeś się z tą intrygą, Maxiu. Ani przez chwilę cię nie podejrzewałam - powiedziałam, kiedy już skończyliśmy się śmiać.
Młody Hameron zrobił dumną minę, gdy usłyszał moje słowa.
- Pewnie, że się postarałem. Nie mogło inaczej być. Jak już wam kiedyś mówiłem, że może ja jestem niski i okularnik, ale jak się rozkręcę, to nie ma przebacz.
- Tak, chyba już kiedyś to słyszeliśmy - rzekł Ash, chichocząc przy tym delikatnie.
- Owszem, coś ze sto tysięcy razy - dodała złośliwie May.
***
Ponieważ Fantom nie okazał się być wcale groźnym przeciwnikiem, to jego sprawa pozostała jedynie tajemnicą naszej wesołej gromadki, która nie zamierzała o niej nikomu mówić. Sprawa więc została zamknięta, zaś my szykowaliśmy się do przedstawienia. Ponieważ jednak Jessie i James już nie grali w naszej sztuce, to postanowiliśmy zastąpić ich innymi aktorami. Ash otrzymał swoją trzecią rolę - Królewicza. Co prawda postać ta pojawia się na końcu historii w tej samej scenie, co Gburek, którego również grał Ash, ale i na to znalazło się wyjście. Po prostu wprowadziliśmy drobne zmiany w scenariuszu. Dzięki temu Gburek w ostatniej scenie, w której i tak nic nie mówi, miał zostać zagrany przez May. Z kolei zaś rolę Pazia zagrał Max. Dzięki temu nasze przygotowania mogły być kontynuowane, zaś wszystko zapowiadało, że przedstawienie będzie udane.
W końcu odbyła się premiera naszej sztuki. Zjechało na nią chyba całe miasto, w tym oczywiście moja mama, Delia oraz Meyer, którzy bardzo chcieli zobaczyć naszą wesołą gromadkę na scenie. Pojawił się też profesor Oak i Tracey. Zjawiła się również porucznik Jenny, na której widok Brock dostał bzika i z miejsca padł przed nią na kolana, aby wyznać jej miłość.
- Wstawaj, gamoniu, wstyd nam tylko przynosisz! - zawołała Misty, łapiąc chłopaka za ucho.
- Właśnie! Nie wygłupiaj się, jeśli łaska! - dodał Max, pomagając jej w tej czynności.
Oboje posadzili Brocka na jego miejscu na widowni, po czym pobiegli do garderoby się przebrać, a kiedy już przybiegli do nas, opowiedzieli nam całą tę historię. Wyjaśnili nam także, że celowo zaczaili się na naszego przyjaciela przy widowni, aby móc potem swobodnie interweniować.
- Ale dlaczego czekaliście wśród widowni na Brocka? - zapytałam zdumiona, kiedy nam to już wszystko opowiedzieli.
- Tak coś czuliśmy, że skoro zjawi się porucznik Jenny, to on zacznie się do niej przystawiać - powiedziała Misty.
- Dokładnie! Musieliśmy więc ratować naszą drogą panią porucznik - dodał Max.
Chwilę później Misty i Max przybyli sobie wesoło piątkę.
Kilkanaście minut później podniosła się kurtyna i przedstawienie się rozpoczęło. Było ono po prostu wspaniałe. Rozmowy Królewicza oraz jego Pazia rozbawiły publikę do łez, podobnie jak zrzędliwość Gburka czy też gamoniowatość Gapcia. Inne sceny z kolei publiczność wzruszyły do łez, jak choćby wyznanie miłosne do Śnieżki wyśpiewane przez Królewicza.
Piosnkę znam tylko jedną.
Piosnkę z bajki i snów.
Serce mam tylko jedno,
Które do ciebie biegło aż tu.
Serce razem z piosenką
Złożę u twoich stóp.
Wtedy, śliczna panienko,
Na zawsze złączy nas ślub.
Ash zaśpiewał tę piosenkę w sposób tak piękny, że sama miałam łzy w oczach, gdy to robił. Nie mogłam ich jakoś powstrzymać. Na całe szczęście publiczność uznała to za część przedstawienia, więc wszystko było dobrze.
Sceny ze Złą Królową, w tym jej rozmowy ze Zwierciadłem musiały niejednemu widzowi zmrozić krew w żyłach. Ash umiał stworzyć mroczny głos, który na pewno niejednego widza przestraszył, podobnie jak Misty w scenie, kiedy szykuje eliksir, aby zamienić się w Wiedźmę i pod tą postacią oszukać Śnieżkę, dając jej zatrute jabłko.
- Mumii proch uczyni mnie starą! Szaty splugawi mi nocy czerń! Głosu chrypliwość da mi wiedźmy skrzek! Siwizny włosom doda strachu wrzask! - wymieniała kolejno składniki Zła Królowa alias Misty.
Chwilę potem podniosła kielich z eliksirem i zawołała:
- Wyje wicher i wzburzy mi krew!
Pirotechnicy stworzyli wówczas grzmoty i błyski, żeby wszystko było bardziej wiarygodne. Niejednej osobie na widowni włosy musiały się zjeżyć na głowie od takiego widoku oraz dźwięku.
- Piorunów blask niech zapali mój gniew! Już zbliża się magiczny zew! - zawołała Misty i wypiła eliksir.
Chwilę później zniknęła za sceną, żeby przemienić się w złą Wiedźmę, pod którą to postacią oszukała Śnieżkę, czyli mnie. Na szczęście Królowa zginęła chwilę po osiągnięciu swego celu, gdy uciekając przed ścigającymi ją krasnoludkami spadła prosto w przepaść. Potem zaś Królewicz z Paziem przyjechali, znaleźli Śnieżkę, a Królewicz zgodnie z wersją bajkową (nieco inną niż u Grimmów) pocałował Śnieżkę, obudził ją i wszystko się dobrze skończyło. Tak jak skończyć się powinno.
Moim zdaniem przedstawienie było po prostu wspaniałe, dlatego też nic dziwnego, że otrzymaliśmy za nie gromkie brawa.
- Ash! Sereno! To było coś naprawdę wspaniałego! - zawołała May, gdy już po wszystkim składała nam gratulacje.
- Nie mogło być inaczej, May - powiedział Ash i wyjął coś z kieszeni - Bo w końcu jesteśmy przyjaciółmi, a kiedy przyjaciele razem biorą się do pracy, to wszystko musi im się udać.
May przyjrzała się przedmiotowi, który miał w dłoni jej przyjaciel.
- To połowa naszej zwycięskiej wstążki! - zaśmiała się radośnie May - Ciągle ją masz?
- I nigdy nie przestanę jej mieć.
May z uśmiechem na twarzy wyjęła z kieszeni swoją połowę i złączyła ją z połową Asha.
- To tak samo jak ja, Sherlocku Ashu... Mój drogi przyjacielu...
***
Kiedy wszyscy już wyszli z teatru, powiedziałam Ashowi, że dołączę do niego za chwilę, ponieważ muszę jeszcze coś załatwić. Zaraz potem pobiegłam radośnie na scenę i uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Nikogo z publiczności już nie było, dlatego mogłam sobie pozwolić na zagranie takiej roli, jaką tylko chciałam. Zaczęłam radośnie tańczyć po scenie nucąc pod nosem wesołą piosenkę. Chwilę później usłyszałam w głowie dobrze sobie znaną melodię z baletu „Śpiąca królewna“. Pamiętałam, że w 1959 roku powstała bajka na jej podstawie, a melodia ta w tej oto bajce miała własne słowa. Zaczęłam je więc śpiewać:
W moim śnie zjawiłeś się
Przecież kiedyś raz.
W moim śnie widziałam twych
Oczu jasnych cudowny blask.
Choć to tylko sen,
To wierzę, że jawą stanie się.
A gdy spotkam cię,
Czy nocą, czy dniem
Rozpoznam cię, lecz...
Nie będzie to już jedynie sen.
Znam ze snu twe usta
I oczy twoje znam.
Jak we śnie tę samą masz postać,
Nawet uśmiech ten sam.
Zawsze tylko śnię.
Niech wreszcie ten sen
Nie będzie snem.
Proszę, zostań tu.
Nie wracaj do snu.
Na jawie mi mów,
Jak w każdym ze snów,
Że kochasz mnie.
La la la la la la.
La la la la la la la la la.
Proszę, zostań tu.
Nie wracaj do snu.
Na jawie mi mów,
Jak w każdym ze snów,
Że kochasz mnie.
Nagle usłyszałam, że ktoś śpiewa ze mną słowa tej uroczej piosenki. Odwróciłam się i zobaczyłam Asha stojącego tuż za mną. Zauważyłam wówczas, że obok niego stoi gramofon, z którego leci właśnie owa melodia. Zrozumiałam już, czemu ją usłyszałam i zachichotałam wesoło.
- Księżniczko Sereno... - powiedział mój ukochany, kłaniając mi się czule.
- Książę Ashu... - odpowiedziałam mu wesoło, lekko dygając.
Tymczasem Jego Książęca Mość zaczął śpiewać:
W moim śnie zjawiłaś się
Przecież kiedyś raz.
W moim śnie widziałem twych
Oczu jasnych cudowny blask.
Choć to tylko sen,
To wierzę, że jawą stanie się.
A gdy spotkam cię,
Czy nocą, czy dniem
Rozpoznam cię, lecz...
Nie będzie to już jedynie sen.
Znam ze snu twe usta
I oczy twoje znam.
Jak we śnie tę samą masz postać,
Nawet uśmiech ten sam.
Zawsze tylko śnię.
Niech wreszcie ten sen
Nie będzie snem.
Proszę, zostań tu.
Nie wracaj do snu.
Na jawie mi mów,
Jak w każdym ze snów,
Że kochasz mnie.
Chwilę później Ash podszedł do mnie, objął mnie czule i zaczęliśmy oboje tańczyć, śpiewając przy tym:
Jeśli znowu śnię,
Niech wreszcie ten sen
Nie będzie snem.
Już od tego dnia
Tak śmiało, jak ja,
Na jawie mi mów,
Jak w każdym ze snów,
Że kochasz mnie.
Po tych słowach oboje pocałowaliśmy się w usta z miłością i czułością, jaką może czuć do siebie jedynie dwoje zakochanych w sobie wariatów, którymi jak widać, byliśmy, co bynajmniej nie przynosiło nam wcale ujmy, a wręcz przeciwnie - dawało nam powód do dumy.
KONIEC
Oj tak, nasz słodki Maxiu dał czadu. W życiu bym się nie spodziewała, że to właśnie on jest Fantomem. :) Bardzo ciekawy pomysł. :)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, na początku (znowu) miałam ochotę zamordować Izabele za jej próżność i gwiazdorzenie na scenie. Na szczęście usunęła się w cień i na scenę wkroczyła Serena jako gwiazda wieczoru. :)
Oczywiście nie mogło też zabraknąć niezawodnego zespołu R, który znowu błysnął nie mogąc oprzeć się sile ataku naszych przyjaciół. :)
Ogólnie rzecz biorąc nie ma się do czego przyczepić. Opowiadanie ciekawe, intryga pomysłowa, oryginalna no i rozwiązanie nietypowe. :) A zakończenie bardzo piękne i naprawdę romantyczne. Brawa dla Ciebie. :)
Ogólna ocena: 10/10 :)
No i znów mamy seks w opowiadaniach :O Fajnie, że piszesz wprost.
OdpowiedzUsuń