czwartek, 21 grudnia 2017

Przygoda 014 cz. II

Przygoda XIV

Rymowane wskazówki cz. II


Chwilę później wszyscy wstaliśmy od stołu i zaczęliśmy się szykować. Jedni do pracy, inni do obowiązków, z kolei jeszcze inni, a konkretnie to ja, Ash i Pikachu oraz moje Pokemony, które przywołałam z powrotem do ich pokeballi, na wyprawę poszukiwawczą.
- No, dobrze. Zastanówmy się jeszcze przez chwilę nad tą zagadką - powiedział Ash, oglądając uważnie kartkę z listem oraz zagadką autorstwa Tajemniczego Nieznajomego.
Ja i Pikachu zerknęliśmy uważnie Ashowi przez ramię na kartkę.
- To interesujące... Wszystko to bardzo interesujące - rzekł detektyw z Alabastii.
- Co jest takiego interesującego? - zapytałam.
- To wszystko, co jest tu napisane... Ta zagadka... Widocznie chodzi w niej o jakieś ciastko... coś słodkiego...
- Ale coś, od czego się nie tyje - przypomniałam mu.
Ash pokiwał głową na znak, że mam rację.
- Zastanówmy się... O co tu może chodzić? To brzmi dość tajemniczo, nie wydaje ci się?
- Aż za bardzo tajemniczo - odpowiedziałam mu.
Detektyw z Alabastii uśmiechnął się do mnie wesoło i lekko podrapał się po głowie. Chwilę potem zaczął chodzić po pokoju i głośno myśleć.
- O co tu może chodzić? Jakie łakocie mają w sobie wiadomości? Ale i tak nigdy nie wiesz, na jaką trafisz...
Zastanawiał się on nad tym jeszcze przez chwilę, a następnie radośnie pstryknął palcami.
- Już mam! Sereno, to są ciasteczka z przepowiednią! Na pewno o nie chodzi! No, bo zobacz! Wszystko się zgadza! Od nich nie utyjesz, bo one są przecież malutkie! Jest ich pełno w każdej kawiarni. Zawierają one w sobie wiadomości, ale nigdy nie wiesz, na co trafisz. Wszystko się zgadza.
- Jest tylko jeden mały problem, Ash! - powiedziałam - Skąd będziemy wiedzieli, o jakie ciasteczko z przepowiednią może chodzić?
- Pika-chu - zapiszczał smutno Pikachu, opuszczając smętnie łepek.
Ash jednak nie tracił pogody ducha.
- Pojedziemy na miejsce i się tego dowiemy! - postanowił.
- Ale momencik... Do jakiego miejsca chcesz pojechać?
- W Alabastii jest tylko jedno miejsce, w którym sprzedają ciasteczka z przepowiednią. To miejsce to kawiarnia „Pod Różą“, gdzie rozwiązaliśmy kiedyś pewną zagadkę, pamiętasz?
- Owszem, ale pamiętam też, że właściciel tej kawiarni okazał się być oszustwem i chciał wrobić w kradzież pieniędzy, które sam ukradł, swojego pracownika - przypomniałam Ashowi - Nie wydaje mi się, żeby zareagował radością na nasz widok.
- Chyba zapomniałaś, najdroższa, że po tym wydarzeniu gość sprzedał lokal i wyniósł się ze swoją córeczką w zupełnie inne miejsce?! - zaśmiał się wesoło Ash - Być może nowy właściciel będzie nam bardziej życzliwy.
Rzeczywiście, o tym zapomniałam. Po całej tej aferze właściciel lokalu „Pod Różą“ sprzedał interes komu innemu, a sam wyniósł się w niesławnie do innego miasta. Mimo wszystko szukanie ciastek z przepowiednią wśród tylu ciastek, jakie pewnie są w tym lokalu graniczyło z cudem. Ale mój luby oczywiście był pełen zapału, dlatego nie podważałam jego radości, a kiedy pobiegł on na górę, założył płaszcz Sherlocka Holmesa, po czym wybiegł z domu, ja ruszyłam za nim.
Chwilkę później Ash wyprowadził z garażu motocykl, który dostał od swojego ojca i wskoczył na niego, zakładając sobie na głowę kask.
- Wskakuj, Serena! Jedziemy! - zawołał wesoło mój chłopak.
Widząc jego zapał poczułam, że i mnie się on udziela. Radośnie więc wskoczyła na motocykl, założyłam sobie na głowę kask, następnie objęłam mocno w pasie Asha. Pikachu usiadł na kierownicy tak, aby nie zlecieć z niej, po czym jego trener odpalił silnik i ruszyliśmy w drogę. Ledwie jednak wyjechaliśmy z garażu, a o mało nie wpadliśmy na Misty, która szła sobie środkiem dróżki. Na szczęście dziewczyna na nasz widok szybko uskoczyła w bok.
- Pirat drogowy! Takiemu to dać prawo jazdy! - zawołała wściekle w naszą stronę rudowłosa panna, wygrażając nam przy tym pięścią.
Ash zatrzymał motocykl i zaśmiał się do Misty.
- Wybacz, kochana, ale szłaś środkiem drogi - powiedział do niej.
- To cię nie usprawiedliwia! - zawołała groźnym tonem, otrzepując się przy tym z kurzu - A wy dokąd się wybieracie? Zdaje się, że nasze miejsce pracy jest gdzie indziej.
- Owszem, jednak mama Asha dała nam obojgu wolne, żebyśmy mogli rozwiązać pewną zagadkę - wyjaśniłam jej szybko.
- Wolne, żeby rozwiązać zagadkę? - zakpiła sobie Misty - No, ładnie! Wy zawsze macie lepiej. To jest po prostu nie fair!
- Jak chcesz, to możesz pojechać z nami! - zawołał wesoło Ash.
- Nie, dzięki! - mruknęła złośliwie Misty, po czym dodała: - Wiesz, co? Powiem ci coś, co kiedyś powiedziałam ci na Wyspie Shamouti. Jak chcesz, żeby ktoś pędził za tobą na każde twoje skinienie, Ash, to znajdź sobie inną dziewczynę.
- Już ją sobie znalazł! - zaśmiałam się dowcipnie do rudowłosej.
- Się wie, no nie?! - zachichotał mój ukochany i odpalił znowu silnik motoru, po czym ruszyliśmy w drogę.
Misty zawołała jeszcze za nami:
- A żebyście tak się rozbili na najbliższym drzewie! Wariaci! Na tym świecie są sami wariaci! Dobraliście się jak nie wiem co! Dwoje wariatów! Jedno głupsze od drugiego!
- Nie słuchaj jej! Jest zazdrosna - zaśmiał się do mnie Ash.
- Ja wcale nie mam zamiaru jej słuchać - odpowiedziałam wesoło.
- I bardzo dobrze, prawda, Pikachu?
- Pika-chu! - pisnął wesoło Pokemon.

***


Gdy już znaleźliśmy kawiarnię „Pod Różą“, to poszliśmy do lady, żeby zapytać, czy są ciasteczka z przepowiednią. Co prawda ja wciąż miałam poważne wątpliwości, czy możemy odnaleźć jedno konkretne ciasteczko z przepowiednią pośród całego mnóstwa innych ciasteczek tego rodzaju, ale Ash był zbyt podekscytowany, żeby myśleć o takim ważnym utrudnieniu. Może liczył on na łut szczęścia, a może po prostu miał nadzieję, że kiedy znajdziemy się wśród tych ciasteczek, to znajdziemy właściwe bez żadnego trudu... No, cóż... Godny podziwu zapał, pomyślałam sobie.
Kiedy podeszliśmy do lady stała tam młoda kelnerka, na oko niewiele od nas starsza.
- Słucham państwa - powiedziała dziewczyna.
- Proszę pani, czy są może ciasteczka z przepowiednią? - zapytał mój detektyw, przechodząc od razu do rzeczy.
Na pewno nie spodziewałam się takiej odpowiedzi, jaką usłyszałam, jednak była ona prawdziwa i nic nam się nie przesłyszało.
- Mój drogi, czy nazywasz się, Ash Ketchum? - zapytała kelnerka.
- Tak, to ja - odparł zdumiony detektyw - Skąd pani wie?
- A ty, to pewnie Serena Evans - zwróciła się do mnie dziewczyna.
- Tak, to prawda - powiedziałam - Ale skąd pani to wie?
Kelnerka uśmiechnęła się do nas wesoło, po czym szybko pospieszyła z odpowiedzią:
- Trudno cię nie znać. Chyba wszyscy w mieście wiedzą, kim jest Ash Ketchum. Po tej całej aferze z naszym kochanym burmistrzem stałeś się tu  w Alabastii bohaterem - powiedziała wesoło kelnerka.
Ash zarumienił się lekko pod wpływem komplementów, jakie usłyszał, ja zaś gniewie zamruczałam. Kolejna dziewczyna wyraźnie się przystawiała do mojego chłopaka, a w każdym razie nie ukrywała, że on się jej podoba. Oczywiście on zdawał się nie zwracać na to najmniejszej uwagi (na swoje szczęście), ale ja jako dziewczyna nie mogłam tego nie spostrzec.
Tymczasem kelnerka mówiła dalej:
- No, ale słuchajcie. Jakaś dziewczyna przyszła do mnie i powiedziała, że dzisiaj wy się zjawicie u mnie i poprosicie o ciasteczko z przepowiednią. Zapłaciła mi za to, aby mogła do jednego z nich schować jakąś wiadomość, po czym poprosiła, żebym ją zostawiła specjalnie dla was.
- A jak wyglądała ta dziewczyna? - zapytał Ash.
Kelnerka zastanowiła się przez chwilę.
- W sumie to już nie pamiętam... Zdaje się, że miała ona brązowe włosy i białą sukienkę. Prócz tego taką jakby opaskę i przeciwsłoneczne okulary. Była chyba w waszym wieku.
Ash popatrzył uważnie na kelnerkę.
- Możemy dostać to ciasteczko, o którym mówimy?
- Oczywiście, już wam je niosę - zaśmiała się kelnerka, po czym poszła po nie na zaplecze.
- Ten opis... Ta dziewczyna - powiedział Ash, drapiąc się lekko palcami po brodzie - Brzmi jak Melody.
- Melody? - zapytałam zdumiona.
- Pika-pika? - pisnął Pikachu.
- Ale co by tu ona robiła i po co? Po co miałaby zostawić tu dla nas ciasteczko z przepowiednią? - zdziwiłam się.
Ash rozłożył bezradnie ręce.
- Nie mam pojęcia, ale jeszcze się tego dowiemy. Zresztą ja mogę się mylić i to może nie być ona.
Rozmowę przerwało nam pojawienie się kelnerki, która przyniosła nam ciasteczko z przepowiednią. Chcieliśmy uiścić zapłatę, ale się nie zgodziła mówiąc, że dziewczyna, która zostawiła dla nas to ciastko już zapłaciła za nie. Zadowoleni usiedliśmy więc oboje na tarasie przy stoliku, po czym Ash zmiażdżył ciastko, z którego środka wypadła mała karteczka, na której ktoś coś napisał.
- A więc jest wiadomość - powiedział detektyw i wziął kartkę do ręki.
Pikachu i ja uważnie przyjrzeliśmy się literkom, które układały się w następujące słowa:

W parku zapewne często bywałeś,
Lecz na pewne sprawy uwagi nie zwracałeś.
Teraz zwróć ją jednak, mój drogi kolego,
Bo to, czego szukasz, pnie się w niebo.
Wielu ma kolegów, to wręcz cała rodzina.
Szukaj jednak tego, co za mocno się wygina.
Co różni się od innych wszystkim praktycznie
I choć bywałeś w parku dość sporadycznie
Teraz jednak musisz to zmienić, ziomek.
Na twym celu znajdź z rodziną domek.

- To dość dziwne rymy, nie uważasz? - zapytał Ash, patrząc na mnie z lekkim uśmiechem - Ziomek-domek? Dość dziwne.
- Raczej głupie, ale cóż... Może nie przyszło mu nic innego do głowy? - zasugerowałam.
Ash uśmiechnął się do niej delikatnie, po czym popatrzył na mnie oraz na Pikachu.
- Wiecie, co? Zastanawiam się, o co może chodzić z tym czymś, czego szukamy... Wiemy jedynie, że jest to coś w parku, ale jestem ciekaw, co to może być - zastanawiał się detektyw.
Mój chłopak spojrzał na mnie bardzo uważnie. Oboje zastanawialiśmy się, czym jest przedmiot, którego szukamy.
- Co może być takiego w parku, czego jest tam bardzo dużo? Jak tu jest napisane? - Ash wziął do ręki kartkę i zerknął na nią - Ma wielu kolegów, wręcz cała rodzina... Hmmm... O co tu chodzi? I pnie się jeszcze do nieba?
Spojrzał w sufit i uśmiechnął się wesoło.
- Już wiem! To drzewo! W parku jest dużo drzew, pną się one wysoko! Wszystko się zgadza.
- Ash, kochanie, ale jak sam zauważyłeś, w tym liście jest napisane, że w parku jest wiele drzew. Zresztą nawet gdyby nie było tak napisane, to jest po prostu oczywiste. Jak chcesz znaleźć właściwe drzewo?
- To proste, kochana Sereno. Wszystko jest napisane tutaj w tym liściku od Tajemniczego Nieznajomego.
- Albo Tajemniczej Nieznajomej, bo to przecież może być dziewczyna - powiedziałam przypominając mu o osobie, o której mówiła nam kelnerka.
- Słusznie! Nie możemy pominąć żadnego szczegółu - powiedział Ash i uśmiechnął się do mnie - Pora ruszać do parku!
- Pika-chu! - zapiszczał Pikachu, wskakując mu na ramię.

***


- A więc rozejrzyjmy się i spróbujmy zgadnąć, o które drzewo może chodzić? - zastanawiał się Ash, przechadzając się po parku i lekko drapiąc się palcami po brodzie.
Podobnie jak on rozglądałam się dokładnie i spojrzałam na liściki od Tajemniczej Nieznajomej - nazywałam ją w myślach Nieznajomą, ponieważ byłam pewna, że autorem listów jest dziewczyna.
- W liście pisze, że musi to być drzewo raczej pochyłe... Jeśli dobrze zrozumiałam wskazówki - powiedziałam.
Ash rozejrzał się dookoła i uśmiechnął się zadowolony.
- Widzę je! Jest pochyłe, jakby miało zaraz upaść na ziemię! - zawołał, wskazując je palcem.
Podbiegliśmy do niego i rozejrzeliśmy się uważnie.
- Hmm... No, dobrze... A teraz pytanie, o co tu chodzi z tym domkiem z rodziną? - zastanowiłam się przez chwilę.
Ash spojrzał na list, który trzymała w dłoni, po czym spojrzał uważnie na drzewo. Obserwował je tak przez chwilę w milczeniu, a nagle zawołał:
- Już mam! Widzisz? To dziupla!
- Owszem, widzę. W tym drzewie jest dziupla. Super, ale co z tego? - zapytałam nie do końca rozumiejąc, o co mu chodzi.
Mój chłopak uśmiechnął się do mnie z lekkim politowaniem.
- Powiedz mi, co takiego może się mieścić w dziupli?
- Hmm...
Zastanowiłam się nad milionem różnych rzeczy, jakie mogą znajdować się w dziuplach różnych drzew, ale żadna z nich nie pasowała mi wcale do tej łamigłówki. Dopiero po nieco dłuższej chwili pstryknęłam zadowolona palcami i zawołałam:
- Już wiem! W dziupli może być domek dla Pokemonów ptaków!
- Nie inaczej, Sereno! Zaczynasz już myśleć jak rasowy detektyw! - zawołał zadowolony Ash - Pikachu! Wejdź do tej dziupli i przynieść to, co tam znajdziesz.
- Pika-pika? Pika-chu? - zapytał Pokemon.
- Nie mam pojęcia, co to może być. Pewnie kolejna kartka z kolejnymi wskazówkami. Jak wejdziesz, to się przekonasz - odparł Ash.
Pikachu rozłożył bezradnie łapki na znak, że zdecydowanie nie takiej odpowiedzi oczekiwał, po czym wspiął się na drzewo i wskoczył do dziupli. Chwilę później wybiegł z niej, a za nim wysunął się Pidgey, piszcząc przy tym gniewnie.
- To Pidgey! - zaśmiałam się wesoło.
- Rzeczywiście! Pewnie ma tu swoje gniazdo, a nasz kochany Pikachu niechcący przerwał mu sjestę - zachichotał mój luby.


Pikachu tymczasem wskoczył na ramię Asha i podał mu kartkę papieru, którą trzymał w pyszczku.
- Dobra robota, Pikachu! A więc mamy już kolejną wskazówkę. Coś mi jednak mówi, że prowadzi ona jedynie do następnej podpowiedzi.
Miał rację, o czym się później mieliśmy przekonać. Tymczasem oboje zerknęliśmy na kartkę znalezioną w dziupli. Napis na niej widniał taki:

Tym razem życie ci umilę, mój przyjacielu.
Poszukiwań swoich niedługo dojdziesz celu.
Musisz się jednak jeszcze nieco natrudzić
I szare swoje komórki do pracy pobudzić.
Ruszaj teraz w kierunku miejsca ci znanego.
Kart tam pełno, lecz ty szukaj tylko jednego,
Co w stercie listów jest zakopany.
Dobrze ci już idzie, mój ty kochany.
Znajdź teraz miejsce, gdzie kartek jest wiele.
Stuk-puk często słychać, lecz nigdy w niedzielę.
W soboty zaś to miejsce rzadko jest odwiedzane.
Niech hasło PIKACHU drogę ci wskaże.

- To ostatnie nawet się nie rymuje - zaśmiał się wesoło Ash, pokazując mi list.
- Pewnie gościowi nie chciało się już wymyślać rymów - stwierdziłam ironicznie - Zresztą ciekawe, Ash, jak ty byś sobie dał radę na jego miejscu, gdybyś tak musiał ciągle nowe rymy wymyślać. Przecież nawet zawodowy poeta może w końcu popełnić błąd, a co dopiero amator.
- A skąd wiesz, że to jest amator? - zapytał Ash.
- Pika? - dodał Pikachu.
- Eee... Tak tylko się domyślam... Po stanie i jakości tych rymów, ale oczywiście mogę nie mieć racji.
Ash zastanowił się przez chwilę, po czym schował list do kieszeni.
- Chodźmy po motor - powiedział.
- Wiesz już, o jakie miejsce chodzi? - zapytałam.
- Jeszcze nie, ale liczę na to, że się tego dowiemy zwiedzając miasto. Może jakieś miejsce rzuci się nam w oczy i da nam do myślenia. Nie wiem. Należy spróbować.
Jak postanowił, tak właśnie zrobiliśmy i już po chwili jechaliśmy oboje motocyklem przez miasto rozglądając się za budynkiem, który może nam coś zasugerować. Ash podejrzewał, że to, czego szukamy, znajduje się w mieście, tylko nie był pewien, co to może być, bo w końcu jakie to miejsce, które ma dużo kartek, słychać stuk-puk i w niedziele jest nieczynne? Ponad to, co oznacza hasło PIKACHU?
Nagle Ash zatrzymał motor i spojrzał w prawo. Ledwo to zrobił, a na jego twarzy zawitał radosny uśmiech.
- Wiedziałem! No wiedziałem, że to jest w mieście i miałem rację!
- Ale o czym ty mówisz, Ash?! - zdziwiłam się - Znalazłeś to miejsce z listu?
- Jasne, że tak. Oto ono! - zawołał radośnie chłopak i pokazał mi dłonią miejsce, w które właśnie się wpatrywał.
Spojrzałam w kierunku, który wskazała jego dłoń i uśmiechnęłam się, bo zaraz zrozumiałam, o co chodzi.
- Poczta! Ma mnóstwo kartek! - zawołałam.
- I nie jest czynna w niedziele - dodał detektyw z Alabastii.
Zadowoleni zeszliśmy z motocyklu i pobiegliśmy na pocztę, a Pikachu pognał radośnie za nami. Chwilę później weszliśmy do środka. Wtedy też zrozumieliśmy, że trafiliśmy we właściwe miejsce.
- Słuchaj tylko, Sereno! - powiedział radośnie Ash - Czy słyszysz te dźwięki?
Stuk-puk! Stuk-puk!
- Pieczątka! To jest dźwięk przybijanej na listach pieczątki pocztowej! - zawołałam wesoło - To o ten dźwięk chodziło w liście!
- Nie inaczej - odpowiedział mi mój ukochany.
- Ale skąd mamy wiedzieć, o co chodzi z tym hasłem? - zapytałam.
- To jest bardzo proste, najdroższa - rzekł Ash, poprawiając sobie lekko czapkę na głowie.
Chwilę później podeszliśmy oboje do okienka, które przyjmowało listy w formie znanej powszechnie jako poste restante.
- Dzień dobry. Hasło Pikachu - powiedział Ash na powitanie.
- Już sprawdzam - odpowiedziała nam kobieta, po czym zajrzała ona w listy.
Chwilę później uśmiechnęła się i powiedziała:
- Jest coś dla państwa.
To mówiąc podała nam małą kopertę. Ash uśmiechnął się do kobiety i powiedział wesoło:
- Dziękuję pani.
Chwilę później wyszliśmy z poczty, a detektyw z Alabastii radośnie otworzył list, w którym znajdowała się (a jakże) kolejna kartka, na niej zaś były napisane następujące słowa:

Pięknie sobie poradziłeś, jesteś wspaniały.
Detektyw z ciebie wręcz niezrównany.
Teraz ostatnią wskazówkę ci przekażę.
Tym samym może winę w Twoich oczach zmażę.
Winę tego, iż w talent Twój nie wierzyłem.
Skarb pewien wielki w pewnym miejscu ukryłem.
Gdzie jest to miejsce, zgadnąć musisz sam.
Słońce świeci tam lepiej, niż gdzie indziej. Znam
Jedno w Alabastii takie miejsce, mój miły.
Piasek złota koloru znajdziesz tam. Nieraz gubiły
Się w nim różne łopatki, grabki oraz wiaderka.
Możesz tu liczyć na opalenie sobie sadełka.
Miejsce to piękne i wręcz wyjątkowe jest.
Szum słychać, gwary, ogólnie jest the best.
Miejsce to chyba często odwiedzasz, kochanie.
Wysil więc główkę, masz dość rozumu na stanie.
Odnajdziesz skarb, a nagroda słodka cię nie minie.
Będzie tak słodka, jak od Mikołaja prezent w zimie.

- Cóż, Sereno... Wychodzi na to, że ten Tajemniczy Nieznajomy albo też ta Tajemnicza Nieznajoma ma już dosyć zabawy, dlatego zostawia nam ostatnią zagadkę - powiedział zadowolony z siebie Ash - To mi się podoba. Zbliża się chwila naszego triumfu!
- Żeby go świętować, musimy najpierw rozwiązać ostatnią zagadkę - powiedziałam z powagą w głosie - A coś mi mówi, że to nie będzie już takie proste.
Detektyw uśmiechnął się do mnie i powiedział:
- Wróćmy może do domu. Co będziemy tak stać na ulicy i główkować? Nic nie wymyślimy w ten sposób. W domu zaś napijemy się może herbaty, a wtedy coś wykombinujemy.
Nie miałam lepszego pomysłu, więc przystałam na niego, tym bardziej, że Pikachu również zaczął o to nalegać.

***


W domu usiedliśmy sobie przy stole i powoli zaczęliśmy pić herbatę, zastanawiając się przy tym nad ostatnią wskazówką zawartą w liście. Nie mieliśmy żadnego pojęcia, w jaki sposób możemy ją rozwikłać. Głowiliśmy się nad tym długo, ale niestety po wymianie różnych możliwości nic nam nie przyszło do głów. Załamana opadłam głową na dłonie, które położyłam na stole i głośno westchnęłam.
- To bez sensu! - zawołałam zrozpaczona - To może być jakiekolwiek miejsce! Wciąż nie wiemy, jakiego szukamy! Nic a nic nie wiemy!
- Pika-chu! - pisnął załamany Pikachu.
Ash siedział w milczeniu i wpatrywał się w swój kubek z herbatą.
- Miejsce, które często odwiedzam... Piasek koloru złota... Szum? O co tu chodzi?
- Do tego jeszcze te grabki, wiaderka i cała reszta - dodałam załamana - Coś mi się widzi, że Tajemnicza Nieznajoma czy kto to tam w ogóle jest, będzie jednak triumfować, a Sherlock Ash po raz pierwszy zaliczy w swojej karierze porażkę i to na czym? Na dziecinnej łamigłówce.
Chłopak spojrzał na mnie załamanym i nieco nawet złym wzrokiem, po czym zaczął przechadzać się po pokoju oraz rozmyślać.
- O jakie może chodzić miejsce? O jakie? Nie wiem... Naprawdę nie wiem. W jakim miejscu jest szum, słychać gwar, piasek złoty... Naprawdę nie wiem... Nie wiem...
Po kilku chwilach takiego myślenia Ash spojrzał na zdjęcie stojące w ramce na półce w salonie. Zrobiliśmy je dzień po jego urodzinach. Wszyscy siedzieliśmy na kocu na plaży i śmialiśmy się wesoło. Widząc to zdjęcie detektyw uderzył się otwartą dłonią w czoło.
- Idiota! Dureń! Kretyn i totalny imbecyl! - zawołał.
- Kto? - zdziwiłam się.
- Ja! Właśnie ja! Nie rozumiesz, Sereno? To jest takie proste, a ja tego nie zauważyłem wcześniej. Podwójny ze mnie kretyn. Nie, nie podwójny! Wręcz potrójny!
- Nie bardzo rozumiem, o czym mówisz, Ash. Dlaczego obrażasz sam siebie i czemu jesteś taki z siebie zadowolony? Czyżbyś znalazł rozwiązanie zagadki?
- Oczywiście, że tak! Tym rozwiązaniem jest plaża! - zawołał Ash - No bo zobacz... słychać szum... szum morza... Złoty piasek... Gwar słychać... Wiaderka czy łopatki... dzieci bawią się tym na plaży. Poza tym często tam bywamy. Wszystko się zgadza!
Spojrzał na mnie uważnie i dodał:
- Sama przyznaj... Wszystko pasuje do wskazówek zawartych w liście!
Ucieszyłam się bardzo, kiedy Ash powiedział mi swoje wnioski, bo to oznaczało, że rozwiązał on zagadkę, którą mu powierzyła owa Tajemnicza Nieznajoma dziwnym trafem podobna do Melody.
- Jedno mnie tylko zastanawia. Gdzie on lub ona ukryli ten tajemniczy skarb? - zapytałam po chwili.
Ash rozłożył bezradnie ręce i powiedział:
- Tego nie wiem, Sereno, ale nie bój się. Szybko się powinniśmy tego dowiedzieć. Coś mi mówi, że nadawca lub nadawczyni tych liścików będzie na nas czekać na miejscu.
- Tak sądzisz? - zapytałam.
- Ja jestem tego nawet pewien - powiedział Ash.
Ponieważ mój ukochany, jak to on, postanowił kuć żelazo póki gorące, to pobiegliśmy oboje w kierunku plaży, a Pikachu pognał za nami.

***


Kiedy tak szliśmy przed siebie w kierunku plaży (zrezygnowaliśmy z biegania ostatecznie stwierdzając, że chodzenie jest zdecydowanie bardziej przyjemne i mniej męczące) usłyszeliśmy za sobą jakiś dziwny, chłopięcy głos.
- Ash! Ash, zaczekaj!
Zaciekawi tym krzykiem odwróciliśmy się i zobaczyliśmy jakiegoś chłopaka w brązowych włosach oraz czarnych oczach, który podbiega do nas i uśmiecha się na nasz widok. Był ubrany w niebieskie spodnie i czarną koszulkę oraz czerwoną kamizelkę. Nigdy wcześniej go nie widziałam.
- Nareszcie was znalazłem! - wydyszał chłopak.
Przez chwilę jeszcze z trudem łapał oddech, aż w końcu powiedział:
- Nie mylę się? Ty jesteś Ash Ketchum, prawda?
- Tak, to ja. A czemu pytasz? - zdziwił się Ash.
Chłopak jeszcze przez chwilę z trudem oddychał, po czym dodał:
- Nie pamiętasz mnie, stary?
Mój ukochany przyjrzał się uważnie tajemniczemu dwunastolatkowi (tyle właśnie lat dałam chłopakowi na oko), po czym powiedział:
- Wybacz, ale nie. Chyba nie jesteś stąd.
- Nie, ja nie jestem stąd. Ja pochodzę z regionu Unova. Mam na imię Damian. Już mnie pamiętasz?
Ash popatrzył uważnie na chłopaka i coś jakby zaczęło mu świtać.
- Coś sobie przypominam... Ale niestety wciąż za mało... Możesz mnie naprowadzić na trop?
Damian uśmiechnął się do niego przyjaźnie, a następnie powiedział:
- To było wtedy, jak podróżowałeś po Unovie razem z Iris i Cilanem. Byłem początkującym trenerem. Właśnie rozpoczynałem swoją wędrówkę, ale niestety mój starter okazał się krnąbrnym i nieposłusznym Pokemonem i uciekł mi do lasu. Spotkałem wtedy ciebie, a ty pomogłeś mi go schwytać. Potem zaatakował nas Zespół R, ale ty i twoi przyjaciele spuściliście im manto. Już pamiętasz?
Ash rozpromienił się cały i spojrzał na młodzieńca.
- Chwileczkę... Czy przypadkiem twoim starterem nie był aby Patrat?
Chłopak zaśmiał się wesoło.
- A więc mnie pamiętasz! Tak, to był właśnie Patrat! Po tej przygodzie mój Pokemon zaczął wreszcie mnie słuchać, a ty ruszyłeś w dalszą drogę, żeby zostać Mistrzem Pokemonów.
Ash zaśmiał się wesoło i uścisnął dłoń Damianowi.
- Nie wierzę... Damian... Damian z Unovy. Co za spotkanie... Ostatnim razem się widzieliśmy dwa lata temu, gdy ty i Patrat zgodnie ruszaliście w swoją drogę, a ja w swoją.
- Wiesz, od tego czasu sporo się wydarzyło, przeżyłem kilka przygód, zdobyłem już co nieco doświadczenia - mówił podnieconym głosem Damian - A ty, Ash? Spełniłeś swoje marzenie? Zostałeś Mistrzem Pokemon?
- Tak, choć udało mi się to osiągnąć dopiero w regionie Kalos.
- Ach! Region Kalos! Aż tam dotarłeś?! Niesamowite! Ash, jesteś po prostu najlepszy!
Mój chłopak zarumienił się lekko i widząc, że chichoczę na ten widok, wskazał na mnie ręką i powiedział:
- Wybacz, zapomniałem przedstawić. To jest moja dziewczyna, Serena Evans. Pochodzi z miasta Vaniville w regionie Kalos. Poznałem ją na swojej ostatniej wyprawie.
- Miło mi cię poznać, Damian - powiedziałam z uśmiechem na twarzy, podając chłopakowi rękę na powitanie.
- Mnie ciebie także - odparł Damian, ściskając mi lekko dłoń - To, jak widzę, zaszły w twoim życiu bardzo pozytywne zmiany, Ash.
- Tak, rzeczywiście - zaśmiał się mój ukochany.
- Ash! Mogę ci coś pokazać? - zapytał trener z Unovy.
Chwilę później wyjął on przyczepiony do paska pokeball i wypuścił z niego swego stworka. Pokemon wyglądał jak wysoka, brązowa wiewiórka w żółte paski.
- O! To Watchog! - zawołał radośnie Ash na widok Pokemona.
- Watchog? - zdziwiłam się i wyjęłam swój Pokedex.
Komputerek pokazał mi hologram w kształcie Watchoga i przemówił nagranym głosem:
- Watchog! Pokemon wiewiórka! Ewoluuje z Patrata! Watchog jest Pokemonem niezwykle zwinnym i przedsiębiorczym. W swoich policzkach może przechowywać sporo nasion i ziaren, które wykorzystuje jako zapasy na ciężkie dni.
- Ekstra! A więc twój Patrata ewoluował! - uśmiechnęłam się wesoło do Damiana i jego Pokemona.
- Tak! Wiele razem przeszliśmy i mieliśmy niejedną ciekawą, a nawet groźną przygodę - zawołał uradowanym głosem Damian - Od czasu, kiedy nas ostatni raz widziałeś, zostaliśmy wielkimi przyjaciółmi, takimi jak ty i Pikachu.
- Pika-chu! - pisnął wesoło Pokemon.
- Tak, to prawda, Damian. Ja i Pikachu jesteś kumplami na dobre i na złe - powiedział Ash.
Wesołą rozmowę przerwało nam wydarzenie, którego teraz bynajmniej się nie spodziewaliśmy. Dwie wielkie i długie mechaniczne ręce pochwyciły nagle Pikachu oraz Watchoga, po czym uniosły ich wysoko w górę.
- Co się dzieje?! Kto tu jest?! - krzyknął przerażony Ash.
Spojrzeliśmy w górę, a wtedy naszym oczom ukazał się ogromny balon w kształcie głowy Meowtha, zaś w koszu owego balonu siedzieli dobrze nam znani złodzieje Pokemonów, którzy to zaczęli recytować równie mocno znane nam motto.
- Te dwie niecnoty, detektywie mój złoty...
- Niosą kłopoty, nie zaś byle psoty.
- By uchronić świat od dewastacji...
- By zjednoczyć wszystkie ludy naszej nacji...
- Miłości i prawdzie nie przyznać racji...
- By gwiazd dosięgnąć, będziemy walczyć.
- Jessie!
- Oraz James!
- Zespół R walczy z detektywami w służbie zła!
- Więc poddaj się lub do detektywistycznej walki z nami stań!
- Miau! To fakt!


Takie oto motto wyrecytowali nam nasi najwięksi przeciwnicy, czyli Jessie, James i Meowth, członkowie Zespołu R, który już od lat gnębi Asha.
- Zespół R! Ciągle musicie nam przeszkadzać?! - krzyknął mój luby.
- Oddajcie mi mojego Watchoga! - dodał Damian.
- No, jazda! Ruszać się! Nie będziemy czekać cały dzień! - zawołałam do nich groźnym tonem.
Oczywiście złodzieje wcale się nie przejęli naszymi groźbami, tylko z nieukrywaną złośliwością pokazali nam języki i zaśmiali się podle.
- Ależ jasne, oczywiście! Oddamy wam, jak tylko dosięgnięcie swoimi rączkami swoich cennych Pokemonów! - zawołał do nas Meowth.
- Ojej... Co za pech - dodał złośliwie James.
- Wasze głąbowe rączki są na to za krótkie! - zakończyła wywód Jessie.
Już po chwili cała trójka wybuchnęła śmiechem.
Pikachu widząc, co się dzieje, próbował zaatakować piorunem Zespół R, ale niestety nic mu to nie dało.
- Powinieneś się już nauczyć, Pikachu, że nasze urządzenia są odporne na elektryczność - powiedział z kpiną w głosie James.
- Właśnie, pokurczu! Nic nam nie możesz zrobić! - zaśmiał się podle Meowth.
- On może nie, ale ja tak! - usłyszeliśmy nagle czyjś męski głos.
Zespół R zdumiony spojrzał w kierunku, z którego ten głos dobiegał i zobaczyli, podobnie jak i my, mężczyznę w pelerynie i masce Blazikena na twarzy. Obok niego stał jego Pokemon, Blaziken.


- O nie! To znowu ten świr w masce! - zawołała Jessie!
- On wszystko nam popsuje! - jęknął załamany Meowth.
- Blaziken! Uratuj porwane Pokemony! - zawołał mężczyzna w masce.
Blaziken, który był już po megaewolucji, wskoczył zwinnie na balon Zespołu R i nim jego przeciwnicy zdążyli go powstrzymać, on z szybkością rakiety porwał im oba Pokemony, zeskoczył zwinnie na ziemię, po czym podał je Ashowi i Damianowi, którzy mocno je uścisnęli.
- Dzięki, Blaziken! - zawołał Ash.
- Dziękujemy - dodał Damian.
- Hej! To nie fair! - krzyknął James - To my tu jesteśmy złodziejami!
- Nie wolno okradać złodziei! To nie w porządku! - dodała Jessie.
- Nie w porządku? Już ja wam pokażę, co jest w porządku! - zawołał Ash bojowym tonem - Pikachu, piorun! Już!
- Blaziken! Atakuj żarem! Pełna moc! - krzyknął superbohater, trener MegaBlazikena.
Oba Pokemony szybko wykonały polecenie swoich trenerów i już po chwili balon Zespołu R eksplodował, zaś nasi przeciwnicy odlecieli na jego szczątkach w siną dal.
- Zespół R znowu błysnął! - dało się słyszeć ich dziki krzyk.
- Udało się nam! - zawołał radośnie Damian - 2:0 dla nas, Ash!
- Żebyś wiedział, Damian! - zaśmiał się jego idol.
Następnie spojrzeliśmy wszyscy na superbohatera, który uśmiechnął się do nas, po czym przywołał do siebie Blazikena.
- Dziękujemy panu! - zawołaliśmy.
- Nie ma za co! Pamiętajcie, że my jesteśmy tu po to, żeby pomagać! - odpowiedział nam bohater, po czym skoczył wraz ze swym partnerem w dal.
Oczywiście ja i Ash doskonale wiedzieliśmy, że naszym tajemniczym wybawcą jest Steven Meyer, ojciec Clemonta i Bonnie, ale też nie mieliśmy zamiaru mówić o tym Damianowi. Daliśmy przecież słowo, że ta tajemnica nigdy nie wyjdzie na światło dzienne i zamierzaliśmy go dotrzymywać.
- Ale przygoda, nie ma co! - powiedział wesoło Damian.
- To dla mnie normalka - zaśmiał się mój chłopak - Przygody to ja mam prawie codziennie.
- Pika-chu! - zapiszczał wesoło Pikachu.
- Tak, przy Ashu zdecydowanie trudno się nudzić - dodałam radośnie.

***


Damian został z nami jeszcze chwilkę, a następnie poszedł do Centrum Pokemon, gdzie wynajął sobie pokój. Ash obiecał, że jeszcze chętnie się z nim spotka, zanim wyruszy on w swoją dalszą drogę, po czym ruszył ze mną na plażę.
- Jestem ciekawa, jaki to będzie skarb, który tam na nas czeka i gdzie on w ogóle jest - powiedziałam po chwili.
Detektyw uśmiechnął się do mnie tajemniczo i odpowiedział mi:
- Myślę, że powinnaś doskonale się tego domyślać, Sereno.
Spojrzałam na niego zdumiona.
- Nie rozumiem, o czym mówisz.
- A ja myślę, że doskonale rozumiesz... Tajemnicza Nieznajomo.
Byłam w szoku, kiedy Ash mnie tak nazwał. Moją pierwszą reakcją na to, oprócz zdziwienia, była chęć zaprzeczenia wszystkiemu, ale wiedziałam, że przy takim detektywie jak on zaprzeczanie oczywistym faktom nie ma najmniejszego sensu, więc westchnęłam głęboko i zapytałam:
- Od kiedy wiesz?
- Prawdę mówiąc od początku.
Syknęłam ze złości. No jasne, od początku? I bawił się ze mną w gierki udając, że niczego się nie domyśla? To typowe dla niego. Chociaż z drugiej strony ja też z nim się bawiłam w ciuciubabkę, więc w sumie byliśmy kwita. W sumie.
- Możesz powiedzieć, co mnie zdradziło? Wydawało mi się, że byłam ostrożna.
- Charakter pisma i to, że za często w swoich zagadkach zwracałaś się do mnie czule. Zbyt czule, kochanie.


Tupnęłam nogą ze złości.
- No, jasne! Wiedziałam, że coś zrobiłam nie tak! No, wiedziałam to! - mówiłam zła sama na siebie - Mogłam poprosić Melody albo Dawn, żeby napisały te liściki za mnie. Ale nie! Ja się uparłam, że napiszę je sama. No i proszę, mam za swoje. Od razu mnie rozgryzłeś.
- To Melody była w kawiarni „Pod Różą“, prawda? - zapytał Ash.
- Tak, to prawda. I to ona zostawiła na poste restante ten ostatni liścik - wyjaśniłam - A ten list, co Pikachu znalazł go w dziupli, zostawiła Latias.
- Domyślałem się tego - uśmiechnął się do mnie mój luby.
- A więc wiesz już wszystko, kochanie.
- Nie wszystko, Sereno. Nie wiem jeszcze, po co bawiłaś się ze mną w takie hece.
Uśmiechnęłam się do niego z lekką satysfakcją w oczach.
- Wobec tego będziesz musiał z odpowiedzią na to pytanie poczekać do chwili, gdy już dotrzemy na miejsce.
- Niech ci będzie, mogę trochę poczekać - odpowiedział mi Ash.
I zaczekał cierpliwie do chwili, kiedy dotarliśmy na plażę, a konkretnie to w jedno szczególne miejsce na plaży. Konkretnie to tam, gdzie zwykle się spotykaliśmy. Zastałyśmy tam Melody i Latias, która była znowu w ludzkiej postaci. Obie siedziały na kocu i rozglądały się dookoła.
- No! Jesteście nareszcie! Już myślałam, że zapuścimy tutaj korzenie czekając na was! - zaśmiała się Melody.
Latias uśmiechnęła się do nas i pokazała coś Ashowi na migi.
- Wiem już wszystko. Nie musisz mi udzielać wyjaśnień.
Obie dziewczyny były zdumione, gdy to usłyszały.
- Ale jak to? Jak w ogóle mogłeś się zorientować, co tu jest grane? - zawołała zdumiona Melody.
Chwyciłam czule mojego chłopaka pod ramię i powiedziałam:
- Po prostu mój chłopak to Sherlock Ash! Jego trudno oszukać takimi zagadkami jak ta, którą wymyśliłam.
- A więc wiesz już wszystko, Ash? - zdziwiła się Melody.
Detektyw uśmiechnął się do niej wesoło.
- Prawie wszystko. Nie wiem jeszcze, jaki skarb tutaj na nas czeka.
Melody i Latias uśmiechnęły się do nas tajemniczo, po czym odsunęły się ukazując naszym oczom widok koca, na którym leżały różne przekąski oraz napoje.
- Proszę! Oto wasz skarb! Romantyczna randka we dwoje połączona z piknikiem - powiedziała Melody, prezentując nam ów skarb niczym jakaś hostessa w supermarkecie, zachwalająca swój produkt.
Pikachu był wyraźnie zachwycony tym, co zobaczył, bo aż się oblizał na widok tych wszystkich frykasów. Zresztą nie tylko on. Ash również mi wyglądał na zachwyconego.
- Super! Taki skarb to ja rozumiem - powiedział.
- Doskonale. A więc wy sobie jedzcie, a my sobie pójdziemy - rzekła z uśmiechem na twarzy Melody.
Pokemonka zasmucona spojrzała na koleżankę, jakby chciała jej dać znać, że wolałaby zostać z nami.
- Wybacz, Latias, ale takie są prawa natury - powiedziała Melody, która zrozumiała, o co chodzi - Widzisz, randki we dwoje mają to do siebie, że odbywają się... We dwoje... Rozumiesz chyba? W takim przypadku troje to już tłok, a czworo to tłum.
Latias opuściła smutno głowę, ale już za chwilę się cała rozpromieniła, podbiegła do mnie i do Asha czule całując każde z nas w policzek. Podeszła potem wesoło do Melody, zachichotała radośnie i odeszła z nią.
My zaś rozpoczęliśmy ucztę, którą podzieliliśmy się z Pikachu Asha oraz z moimi Fennekinem i Panchamem.



- Przyznaj się, Ash. Wykonałam chyba kawał dobrej roboty, prawda? - spytałam, gdy już jedliśmy.
- Owszem, Sereno. Naprawdę się postarałaś - zaśmiał się do mnie Ash, wpychając sobie jednocześnie do ust kanapki.
- A po pikniku proponuję, żebyśmy popływali w morzu.
- Obawiam się, że nie mamy kostiumów.
Uśmiechnęłam się figlarnie.
- Nie martw się. Spakowałam je, kiedy wróciliśmy razem do domu, a ty kombinowałeś nad ostatnią wskazówką. Wyszłam wtedy na chwilę rzekomo do łazienki umyć ręce, ale tak naprawdę zrobiłam to po to, żeby spakować nasze kostiumy kąpielowe.
Słysząc to Ash zaśmiał się do mnie wesoło i powiedział:
- Wiesz co, Sereno? Tym razem mnie naprawdę zaskoczyłaś. Serio, tak jest. Zaskoczyłaś mnie, bo tego to się nie spodziewałem.
- Jak to? Serio? Udało mi się naprawdę zaskoczyć Sherlocka Asha? To niezwykłe - zachichotałam i trąciłam go palcem w nos.
Chwilę później dodałam:
- Później może pójdziemy do kina, co ty na to?
Ash nie miał nic przeciwko temu.
- Podoba mi się ten pomysł! Znam takie jedno, gdzie puszczają same stare filmy. Dzisiaj grają „Love story“.
- Super! Lubię ten film! Chętnie go z tobą obejrzę.
Chłopak spojrzał na mnie zdumiony.
- Skoro go znasz, to po co chcesz go ponownie oglądać?
- Bo nigdy nie oglądałam go z tobą - odpowiedziałam mu.
Taka odpowiedź wyjaśniła mu wszystko, więc już nie zadawał pytań, przynajmniej nie w tej sprawie.
- Jeszcze tylko jedno mnie zastanawia - powiedział po chwili Ash - Po co w ogóle to wszystko zorganizowałaś?
Uśmiechnęłam się do niego czule i zaraz pospieszyłam z odpowiedzią na to pytanie:
- Widzisz, wczoraj narzekałeś na to, że nie masz tutaj ostatnio żadnych zagadek do rozwiązywania. Ponadto oboje musieliśmy z powodu walki ze złodziejami Pokemonów odwołać dwie randki pod rząd. Chciałam więc dać ci to, czego tak bardzo ci brakuje, czyli zagadki i tajemniczości, przy okazji również spędzając z tobą czas tylko we dwoje.
- Rozumiem, Sereno - uśmiechnął się do mnie Ash - Chociaż tak tylko we dwoje, to do końca się nam nie udało.
Parsknęłam śmiechem.
- Masz rację, ale spokojnie. Dużo godzin wolnych jeszcze przed nami.
Ash zjadł właśnie kolejną kanapkę i sięgnął po następną. Jednocześnie spojrzał na mnie i zapytał:
- Moja mama wiedziała o wszystkim?
- No, jasne! A myślisz, że czemu tak chętnie dała ci wolny dzień? - odpowiedziałam mu wesoło.
- Myślałem, że to zasługa mojego uroku osobistego - zaśmiał się lekko mój chłopak.
- Nie... Tym razem to zasługa mojej prośby.
Ash powoli pokiwał głową na znak zrozumienia.
- Rozumiem. Kto jeszcze o tym wiedział?
- Tylko Melody i Latias. No i Dawn...
- Dawn też wiedziała?
- Owszem. Te wierszyki to była jej twórczość. Ona je dyktowała, a ja je pisałam.
- Rozumiem. A więc każda z was odegrała w tym planie jakąś rolę, jak widzę - powiedział z zadumą w głosie Ash - Muszę przyznać, że naprawdę nieźle to obmyśliłaś.
Chwilę później pływaliśmy sobie wesoło w morzu, a ja wskoczyłam mojemu ukochanemu na plecy, obejmując go przy tym mocno za szyję. Mój luby zaś zaczął mnie wozić na swoim grzbiecie, śmiejąc się przy tym bardzo radośnie.
- Kocham Serenę! - zawołał Ash.
- Ciszej, wariacie, bo nas usłyszą! - odpowiedziałam mu, śmiejąc się do rozpuku.
- I co z tego? Niech słyszą! Niech wiedzą! Niech się nawet cały świat dowie, jak cudowną mam dziewczynę!
Uśmiechnęłam się do niego i odkrzyknęłam:
- Kocham Asha!
Chłopak zachichotał, po czym zmęczony opadł na brzeg morza i usiadł na nim. Ja zaś usadowiłam się obok niego.
- Misty ma rację, jesteśmy wariatami - powiedziałam.
- I dobrze, ja osobiście czuję się z tego powodu dumny - odparł Ash.
Chwilę później położył mi dłoń na dłoni.
- Przykro mi, Sereno, że musieliśmy odwołać dwie nasze randki pod rząd. Ja wcale tego nie chciałem, ale sama rozumiesz... obowiązki. Bardzo mi przykro.
Uśmiechnęłam się do niego figlarnie i powiedziałam:
- Skoro jest ci przykro, to niezawodny znak, że musisz znowu obejrzeć „Love story“.
- A co ten film ma do rzeczy? - zapytał mnie zdumiony Ash.
Przysunęłam się do niego bliżej, położyłam głowę na jego ramieniu i powiedziałam niemalże szeptem, który on jednak usłyszał:
- Bo gdybyś go lepiej pamiętał, to byś wiedział, że ten, kto kocha, nie musi mówić, że mu przykro.



KONIEC








4 komentarze:

  1. Przygoda z kategorii lekkich, prostych i przyjemnych :). Po wspomnianych przygodach, zwłaszcza tej niebezpiecznej z Malamarem, mamy do czynienia z całkiem sympatyczną intrygą. Na początku jednak mamy całkiem sielankowe sytuacje, jak rozmowa Naszych przyjaciół podczas pracy, czy też próby zespołu. Rzecz jasna nawykłemu do przygód i wyzwań Ashowi, będącemu teraz detektywem, błogi spokój daje się we znaki. Niemniej ktoś czuwa, by spać mógł ktoś, a przygoda nie każe na siebie długo czekać, ponieważ Nasz detektyw otrzymuje rymowaną zagadkę oraz wyzwanie od Tajemniczej Nieznajomej/Nieznajomego. W przeciwieństwie do zagadek Malamara te wydają się być całkiem sympatyczne. Ash w towarzystwie Sereny wyrusza, aby zmierzyć się z tajemniczym przeciwnikiem. Spotyka przy okazji znajomego z Unovy, Damiana. Gdy rozwiązanie zagadki jest już w zasięgu ręki, Naszą Trójkę atakuje Inne, doskonale znajome Trio. Zespół R znów korzysta z okazji schwytania Pikachu, lecz plany krzyżuje Im dobrze znany z anime superbohater z Lumiouse wraz ze swoim Blazikenem. Złośliwe Trio błyska, zaś Ash ujawnia, że Tajemniczą Nieznajomą jest Serena. W dodatku wiedział o tym od początku. Cóż… Przyznaję, że Serena wymyśliła całkiem ciekawy sposób wyciągnięcia Asha na randkę, umożliwiający mu realizowanie swojej pasji – rozwiązywanie zagadek. Sam odcinek bardzo lekki i przyjemny, stanowi doskonały przykład takiego miłego relaksu i wytchnienia od groźnych i zaskakujących przygód. Podobał mi się jeszcze jeden element tego opowiadania, mianowicie pogadanka Grace z Sereną na temat Tych Spraw, jakie zakochani robią, gdy nikt nie widzi ;). Z jednej strony Grace zachowuje się jak typowa zatroskana matka, zaś z drugiej rozbroiła mnie jej ciekawość i pytanie: Jak było za pierwszym razem? ;). Odcinek zasługuje na 10/10, zwłaszcza za dodanie mojego drugiego ulubionego elementu – Zespołu R. Ogólnie Super :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Absolutnie bym się nie spodziewała takiego rozwiązania sprawy. W sumie kreatywny sposób Serena wymyśliła by wyciągnąć ukochanego na randkę. Ale żeby aż poprzez liściki z rymowanymi zagadkami? Kreatywność po sam sufit po prostu. :)
    Nie przypuszczałabym, że to właśnie ona zrobiła. Spodziewałam się tego raczej po jednej z przyjaciółek Asha, ewentualnie tajemniczej wielbicielce. A tu proszę, Ash tajemniczą nieznajomą miał pod bokiem. :)
    Naturalnie nie mogło zabraknąć naszego ukochanego zespołu R i ich kolejnego "arcygenialnego" planu przejęcia m.in. Pikachu, który to plan na szczęście neutralizuje tajemniczy bohater z Blazikenem u boku i nasz zespół R znowu błysnął. :)
    Ogólna ocena: 10/10 :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje ulubione zboczone cytaty z serii: ,,UUUU!" ,,Rozmawiacie o sprawach damsko męskich beze mnie? - A, pomyłka. Znam większego babiarza" Nie no, rozwala mnie jeszcze ,,Za to, że jesteś" Komu przypomina się zabawa Dziękuje za..., która miałem wieki temu na religii? Ano, najlepszym miejscem na seks jest oczywiście... DOMEK NA DRZEWIE!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mieć taką matkę-szmatkę jak serena to jest pech.
    W sensie mieć matkę jaką MA serena, a nie jaką JEST serena
    Rozróżnijcie to,proszę

    OdpowiedzUsuń

Przygoda 129 cz. II

Przygoda CXXIX Tytanio, wio! cz. II Lot trwał długo. Ash nie liczył, jak długo, ponieważ odkąd tylko opuścił tak bardzo mu bliskie Gotham Ci...