Walentynki w Alabastii cz. III
13 luty 2006 roku.
Poszliśmy w kierunku wielkiego, zamkniętego wozu, który wyglądał niczym dom na kółkach. W nim to miała przebywać Klaudyna, Cyganka w średnim wieku znająca się na magii oraz posiadająca słynną księgę zaklęć.
Poszukiwania przerwało nam nagłe spotkanie z naszymi przyjaciółmi Traceym, Melody, Bonnie i Maxem, którzy szukali nas po całym taborze.
- No, jesteście nareszcie! - zawołała wesoło Melody - Szukamy was już jakiś czas.
- A po co nas szukaliście? - zdziwiłam się.
- Chcieliśmy z wami pogadać - powiedział Tracey.
- A gdzie reszta? - zdziwił się Max.
- To dłuższa historia - zachichotał Ash.
- Właśnie, ale w sumie, to można ją opowiedzieć w wielkim skrócie - rzekł Clemont.
- To wy im ją opowiedzcie wszystko, a ja tam wejdę, porozmawiam z Klaudyną i poproszę ją o księgę magii - zaproponowała Esmeralda.
Nasza przyjaciółka weszła do wozu, a my tymczasem opowiedzieliśmy Maxowi, Bonnie, Tracey’emu oraz Melody o tym, co miało miejsce pod ich nieobecność. Kiedy już skończyliśmy, cała czwórka parsknęła śmiechem.
- Ale numer! Misty zakochała się w moim bracie! - chichotała wesoło panna Meyer.
- Normalnie ubaw po pachy! - dodał Max - Szkoda tylko, że tego nie widziałem.
- Poczekaj... Jak się Misty ocknie, to będziesz miał takie kino, że hej - mruknął Clemont niezadowolonym tonem.
Widocznie jego cała ta historia nie ubawiła tak, jak ubawiła naszych przyjaciół, jeśli w ogóle. Ale cóż... W sumie jakoś umiałam to doskonale zrozumieć. Ostatecznie nasz drogi wynalazca był zakochany w Dawn, a te dziwaczne zaloty Misty wobec niego przerażały go, a prócz tego Brock był na niego zły z powodów, których nawet nie raczył nam wyjaśnić. Ja i Ash domyślaliśmy się ich, jednak Clemont raczej był całkowitym laikiem w tej sprawie, więc to wszystko go dziwiło.
- No, ale tak czy inaczej muszę się zgodzić, że to będzie niezła zabawa - powiedziała Melody.
- Ale żebyś ty, Clemont, bawił się w takie coś jak eliksir miłosny - zachichotał wesoło Tracey - Ja naprawdę nie mogę w to uwierzyć.
- Ja sam jestem zdumiony własną głupotą - powiedział młody Meyer załamanym głosem.
- A ja jestem zdumiony, że Esmeralda tak długo tam siedzi - rzekł Ash.
- Pika-pika! - zauważył Pikachu.
- No właśnie. To dość niezwykłe - powiedział Clemont - Powinna już wrócić. Naprawdę nie rozumiem, co ona tak długo tam robi.
Spojrzałam na nich uważnie, po czym wzrok mój i Asha się spotkał. Nie musieliśmy nic sobie mówić. Od dawna już oboje rozumiemy się bez słów, więc wiedzieliśmy teraz doskonale, że musimy działać. Podbiegliśmy do drzwi wozu, po czym zapukaliśmy w nie. Najpierw delikatnie, a potem gwałtownie, wołając przy tym Esmeraldę. Ponieważ nikt nam nie otworzył, musieliśmy szybko wejść do środka. Na szczęście drzwi były otwarte, więc z łatwością weszliśmy do środka.
Cały wóz wyglądał tak, jakby tajfun przez niego przeszedł. Książki i papiery były porozrzucane, zaś w kącie siedziała związana nieprzytomna stara, gruba Cyganka. Obok niej leżała Esmeralda, również znokautowana. Przerażeni szybko podbiegliśmy do nich, aby im pomóc.
- Esmeraldo! Co tu się stało?! - zawołał Ash.
Dziewczyna powoli i z lekkim trudem usiadła na podłodze, po czym powiedziała:
- Nie mam pojęcia. Jakiś dwóch Cyganów tu było. Z kimś rozmawiali, ale nie wiem z kim. Jak mnie zobaczyli, to szybko mnie złapali oraz walnęli w głowę. Chyba zabrali mi...
Szybko obmacała swoją postać i jęknęła przerażona.
- Zabrali mi pokeball z Aipom!
Z trudem podeszła do książek, po czym zaczęła je podnosić z ziemi, a my tymczasem rozwiązaliśmy tę starą Cygankę i próbowaliśmy ją ocucić. Niestety nic to nam nie dało. Clemont z Traceym obejrzeli więc kobietę.
- Odurzyli ją czymś. Chyba chloroformem. Minie trochę czasu, zanim się obudzi - powiedział młody Meyer.
- W razie czego wezwijcie do niej lekarza - dodał Tracey.
Max, Bonnie i Melody patrzyli na to przerażeni.
- To straszne - powiedziała Bonnie.
- Kto mógł to zrobić? - spytała Melody.
- Czy zabrali coś jeszcze oprócz twojego Pokemona? - spytał Max.
Esmeralda przestała przeglądać książki i odparła:
- Tak. Zabrali również księgę magii.
- Księgę magii? A na co im ona? - spytałam.
- W księdze znajduje się wiele rodzajów zaklęć i przepisów na eliksiry - wyjaśniła Esmeralda - Niektóre z nich mogą nawet kontrolować umysły Pokemonów.
- No jasne! - zawołał Max - To tłumaczy kradzież!
- Dużo wiesz o tej księdze. Czytałaś ją? - spytała Melody.
- Wiele razy. Widzicie... Klaudyna to moja ciotka.
- Ciotka? - zdziwiliśmy się.
- Tak. Siostra mojego ojca. Obiecała, że da mi kiedyś tę księgę, a jak na razie pozwalała mi ją czytać. Więc ją czytam przy każdej wolnej chwili, odkąd tu z nimi podróżuję.
- To bardzo interesujące, ale może skupmy się na tym, dokąd uciekli złodzieje? - zapytała Bonnie.
- No właśnie. Dokąd oni uciekli? - spytałam.
- Nie mam pojęcia, ale musimy ich szukać - rzekła Esmeralda.
Ledwie jednak zrobiła krok w stronę wyjścia, a zaczęła się słaniać na nogach. Razem z Ashem posadziliśmy ją na krześle.
- Lepiej tu zostać. My się tym zajmiemy - powiedziałam.
- No właśnie. To jest robota dla Sherlocka Asha! - rzekł na to najlepszy detektyw w Alabastii i przebrał się w strój detektywa.
Następnie mój luby wyjął lupę, po czym zaczął z jej pomocą szukać śladów, po krótkiej chwili pokazał nam niebieski włos i małą czarną kostkę.
- Znam to cacko - powiedział, podnosząc ów przedmiot - Używają go członkowie organizacji Rocket do kontaktowania się z Giovannim.
- Więc sądzisz, że to ktoś z tej organizacji? - zapytałam.
- Owszem i chyba nawet wiem, kto - rzekł detektyw z Alabastii - Tak czy inaczej bierzmy się do dzieła. Spróbujmy ich znaleźć.
- Ale jak my to zrobimy? - zapytałam.
- Jeszcze pomyślimy - powiedział mój luby.
Popatrzyłam na niego i spytałam:
- Ciekawe, czy Misty jeszcze śpi, czy też może przeszukuje cały obóz w poszukiwaniu biednego Clemonta?
Ash popatrzył na mnie z uśmiechem i odparł:
- Gdyby ciebie ktoś mi zabrał, to bym przeszukał nawet cały świat, aby cię odnaleźć.
Nagle coś go tknęło.
- Sereno! Mówiłem ci już, że jesteś genialna?
- No, kilka razy już się zdarzyło - powiedziałam wesoło.
- Więc muszę częściej ci to mówić, bo właśnie dzięki tobie wiem już, jak znaleźć naszych złodziei.
- Naprawdę? Więc mów, co wymyśliłeś.
- A po co? Zaraz sama zobaczysz. A teraz proszę, kochanie moje, abyś wypuściła swoją Fennekina. Potrzebuję jego węchu.
Wypuściłam szybko z pokeballa swego Pokemona.
- Fennekin... Powąchaj to...
Ash podsunął pod nos memu stworkowi znalezioną kostkę. Powąchał on ją bardzo dokładnie i bardzo szybko złapał trop. Podbiegł wówczas do tylnych drzwi, po czym zaczął warczeć.
- Tędy uciekli! - zawołał mój chłopak - Biegnijmy tam.
- Chcę iść z wami - powiedziała Esmeralda.
- Nie ma mowy! Ty zostaniesz tutaj! - rzekł Ash poważnym tonem - Tracey, leć natychmiast do najbliższego aparatu telefonicznego i wezwij tu lekarza. Melody, ty zostań z Esmeraldą. Clemont, wracaj szybko do Dawn, Brocka i Misty. Pilnuj Pikachu oraz Piplupa.
- Ale...
- Zrób to, proszę cię!
Clemont nie wiedział, dlaczego Ash prosi go o to, ale ostatecznie bez szemrania pobiegł we wskazane miejsce.
Tymczasem najsłynniejszy detektyw z Alabastii popatrzył na mojego Fennekina, po czym zawołał:
- Max... Bonnie... Serena... Wy idziecie mną!
- Tak jest, Ash! - zawołali jednocześnie najmłodsi członkowie naszej drużyny detektywistycznej.
Ja, mój chłopak, Bonnie i Max wybiegliśmy szybko z wozu, po czym razem pobiegliśmy za Fennekinem, który wskazywał nam drogę za pomocą swojego niezawodnego węchu. Trafiliśmy na polanę znajdującą się jakoś tak około trzysta metrów za taborem cygańskim. Następnie mój Pokemon zapiszczał bojowo oraz wskazał łapką przed sobą.
- No i mamy naszych złodziejaszków - powiedział Ash.
Spojrzałam w stronę, którą nam wskazywał i zobaczyłam stojący tam na ziemi wielki balon. Przy nim siedzieli, urządzając sobie wyraźnie mały piknik, dobrze nam znani złodzieje Pokemonów: Jessie, James i Meowth. Wszyscy byli bardzo z siebie zadowoleni.
- No tak! To znowu oni! - powiedziała Bonnie.
- Można się było tego domyślić - dodał Max.
- Teraz już wiem, czemu ta sprzedawczyni, która mi sprzedała cygański strój wydawała mi się być dziwnie znajoma! - zawołałam.
Meowth cały uśmiechnięty spojrzał nagle w naszą stronę i zaraz mu się humor pogorszył, gdyż jęknął przerażony i zawołał:
- A niech to! Głąby!
- Nie! Tylko nie teraz! - jęknął załamany James.
- Czy wy zawsze musicie nam przeszkadzać?! - dodała Jessie.
Cała trójka poderwała się z miejsc, w których właśnie siedziała, po czym stanęli w pozycjach bojowych.
- To wy ukradliście księgę magii?! - zapytał Ash.
- Pewnie! A co sobie myśleliście? - zachichotał James - W końcu może się nam ona przydać.
- A niby po co wam ona?! - krzyknęła Bonnie.
- Tam jest przepis na eliksir miłosny dla Pokemonów - rzekł James.
- Możemy z jego pomocą rozkochać wszystkie Pokemony, jakie tylko zechcemy w naszym drogim koledze - zaśmiała się Jessie, wskazując dłonią na Meowtha.
- A kiedy już Pokemony mnie pokochają, to pójdą za mną wszędzie, gdzie tylko im każę - dodał koci złodziejaszek.
- To co robimy z tymi głąbami? - spytał James.
- Mówimy im nasze motto, a potem spuszczamy im łomot i dajemy drapaka - stwierdziła Jessie.
- Doskonały plan - przyklasnął jej Meowth - Piękny i cudowny w swej prostocie.
Cała trójka ustawiła się, po czym zaczęła recytować.
- Te dwie niecnoty, głąby wy złote...
- Zwiastują kłopoty i to bardzo głębokie.
- By uchronić świat od dewastacji...
- By zjednoczyć wszystkie ludy naszej nacji...
Nie miałam ochoty słuchać tego bełkotu, więc zawołałam:
- Fennekin! Atak żarem!
Już po chwili cała trójka była pokryta grubą warstwą sadzy.
- Hej! Jak śmiesz przerywać nam nasze motto?! - wrzasnął oburzonym tonem Meowth.
- Pożałujesz tego, głąbinko! Pumpkaboo, użyj frustracji! - wykrzyczała Jessie, wypuszczając swojego Pokemona z pokeballa.
Wyżej wywołany stworek natarł zaciekle na mojego Fennekina, ten na szczęście zdążył uskoczyć i ponownie zaatakować żarem. James wówczas posłał do walki Inkaya, krzycząc:
- Inkay, walcz! Psychopromień!
Niestety, ten atak trafił w swój cel i Fennekin został oszołomiony. Na całe szczęście Ash posłał Totodile’a do boju:
- Totodile, Hydro-pompa! Użyj jej na Inkayu!
Gigantyczny słup wody uderzył w Pokemona ośmiorniczkę i posłał go na pień drzewa, jednak strumień był na tyle silny, że drzewo złamało się wpół.
Inkay leżał już na ziemi znokautowany. Zwycięstwo zdawało się więc przechylać na naszą stronę.
- Co za niedorajda z ciebie! Wobbuffet, naprzód! - krzyknęła Jessie.
Jej drugi Pokemon stał nieruchomo z dziwnym wyrazem twarzy, który zresztą zawsze mu towarzyszył. Nie atakował, tylko stał.
- Totodile! Hydro-pompa jeszcze raz!
Jednak ten atak odbił się od tego niebieskiego dziwadła i uderzył w atakującego, raniąc go dotkliwie. Sytuacja stawała się więc dla nas bardzo groźna, bowiem Wobbuffet odbijał po kolei wszystkie ataki Fennekina oraz Totodile’a.
- I co teraz, głąby? - zaśmiał się podle Meowth.
***
Uzupełnienie pamiętników Sereny - opowieść Dawn:
- Mam nadzieję, że Ash szybko powróci z antidotum - powiedziałam, patrząc na śpiącą rudowłosą.
- Ja też mam nadzieję - dodał Brock - Nie chciałbym, aby Misty ciągle latała za Clemontem.
- Ja też bym tego nie chciał - powiedział wynalazca, wchodząc powoli do namiotu, w którym siedzieliśmy.
Spojrzeliśmy na niego zdumieni.
- Co się stało? Czemu przyszedłeś? - zapytałam.
- Ash mnie tu przysłał - rzekł Clemont.
Następnie opowiedział nam dokładnie, co miało miejsce z mim bratem i Sereną. Przeraziło nas to wszystko.
- O ja cię piko! - powiedziałam - Biedna Esmeralda. Mam nadzieję, że nic się jej nie stało.
- Ja także mam nadzieję - dodał wynalazca.
Nagle Misty powoli otworzyła oczy i uśmiechnęła się wesoło na widok obiektu swoich westchnień.
- Clemont! Mój słodki! Wróciłeś do mnie! Nareszcie!
Słysząc te słowa zacisnęłam pięści ze złości, jednak Brock dał szybko znak Bulbasaurowi, aby ten psiknął Misty w oczy proszkiem nasennym, co on szybko zrobił i panna Macroft znowu szybko zasnęła.
- Lulu, rudzinko - mruknęłam nie bez satysfakcji.
Brock spojrzał uważnie na Clemonta takim wzrokiem, że nawet ja się przez chwilę przestraszyłam.
- Musimy obaj poważnie porozmawiać. Chodź ze mą!
Wynalazca przestraszył się, pewnie podejrzewając, iż słynny kucharz mu będzie chciał spuścić manto i wszystko wskazywało na to, że ma rację. Co prawda uważałam, że Clemont zasługuje na porządne manto, jednak nie chciałam dopuścić do czegoś takiego, więc poszłam za nimi i zauważyłam, jak obaj chłopcy rozmawiają w ten oto sposób:
- Clemont... Możesz mi powiedzieć, czemu podałeś Misty ten środek miłosny?
- Ale przecież wiesz, że ja tego nie chciałem jej podać - tłumaczył mu się przyjaciel.
- Owszem. Mówiłeś to, ale jakoś ci nie wierzę - mówił Brock.
Następnie zaczął powoli podwijać rękawy w górę, a Clemont zadrżał ze strachu.
- Co ty robisz? - jęknął wynalazca.
- Chcę wreszcie załatwić tę sprawę i to ostatecznie... Raz na zawsze - rzekł Brock - Mam dość tych twoich głupich pomysłów.
- Ale przecież ja ci mówię, że...
- Że co?
- Że ja nie chciałem tego podać Misty.
- Jakoś trudno mi w to uwierzyć, wiesz? Przecież wszystko wskazuje na to, że kochasz Misty.
- Ale ja kocham Dawn! - wrzasnął Clemont.
Brock spojrzał wtedy na mnie wesoło i uśmiechnął się delikatnie.
- Mówisz poważnie? - zapytał Clemonta.
- Tak... Bardzo poważnie - potwierdził chłopak.
- Wobec tego powiedz to nie mnie, ale obiektowi swoich westchnień - powiedział Brock, ze śmiechem opuszczając rękawy.
Podeszłam do nich zdumiona, nie bardzo rozumiejąc, do czego ta cała dyskuja zmierza.
- Brock, możesz mi wyjaśnić, co się tu dzieje? - zapytałam.
- Chciałem, żeby twój ukochany w końcu przyznał się do tego, co do ciebie czuje.
- To nie mogłeś go zapytać o to wprost? Potrzebne były ci te szopki?
- Mogłem, ale to by było za proste, a poza tym chciałem przy okazji chciałem się na nim odegrać za ten eliksir.
Ze złości kopnęłam czarnoskórego chłopaka w kostkę.
- AU! A to za co było?! - jęknął Brock, łapiąc się za stopę.
- Teraz ja się chciałam odegrać...
Chłopak pomasował sobie obolałą nogę, po czym powoli wszedł do namiotu, a my zostaliśmy sami. Popatrzyłam wówczas uważnym wzrokiem na Clemonta i powiedziałam:
- Słucham... Co masz mi do powiedzenia?
- To wszystko moja wina... - przyznał się młody wynalazca.
- No oczywiście, że twoja, Clemont! Niczyja inna! Jak mogłeś się tak zachować? Chciałeś, żebym to ja wypiła ten eliksir, prawda?! Teraz pewnie bym się zachowywała tak, jak Misty, gdybyś spoił mnie tym specyfikiem. Jak ty mogłeś, Clemont?! Jak mogłeś?! A ja myślałam, że jesteś inny i że ja coś dla ciebie znaczę!!!
Wykrzyczałam mu to wszystko, mając już łzy w oczach.
- Bo znaczysz! - krzyknął Clemont - Jesteś dla mnie ważna! Trzęsę się teraz jak osika, mówiąc ci to prosto w oczy. Do nikogo jeszcze nie czułem czegoś takiego, co czuję do ciebie. I wiesz co? Na początku chciałem dać ci ten eliksir, to fakt, ale Serena i twój brat uświadomili mi, jakie to głupie. Chciałem postąpić jak tchórz przyjmując twoją miłość bez żadnego wysiłku. Jednak zrozumiałem, że o twoje uczucie muszę walczyć. Tylko wtedy będę czuł prawdziwe szczęście ze związku z tobą. Tak więc będę o nie walczyć. A teraz, kiedy już wiesz, co do ciebie czuję, to możesz zadecydować, czy chcesz dać mi szansę, czy też nie.
Jego słowa sprawiły, że kompletnie mnie zamurowały. Staliśmy tak przez chwilę naprzeciwko siebie. Dwoje zakochanych w sobie nastolatków. Musiałam się jednak upewnić co do jego uczuć. Mając już szkliste oczy od łez spytałam:
- Ale czy ty naprawdę mnie kochasz?
On pokiwał jedynie głową na tak i dopiero po chwili dodał:
- Nikogo innego nie potrafiłbym pokochać równie mocno, co ciebie. Przepraszam cię za to wszystko, Dawn. Przepraszam cię też za wczoraj, nie wiedziałem że będziesz chciała spędzić ze mną czas. Gdybym wiedział...
Nie dokończył już zdania, bo położyłam mu na ustach palec, objęłam go za szyję i wyszeptałam:
- Nic już nie mów. To, co powiedziałeś, w zupełności mi wystarczy.
Następnie złożyłam na jego ustach najczulszy pocałunek, jaki tylko umiałam złożyć. Nie wiem ile dokładnie ta chwila trwała, ale jestem pewna, że była to jedna z najmilszych chwil w moim życiu.
Potem popatrzyłam na chłopaka i zawołałam:
- Ale lepiej chodźmy już.
- Dokąd? - zdziwił się Clemont.
- Do Asha i Sereny. Być może potrzebują naszej pomocy.
- Ale jak my ich niby znajdziemy?
Zaśmiałam się wesoło.
- Spokojnie, weźmiemy ze sobą Pikachu. On na pewno znajdzie swego trenera.
***
Pamiętniki Sereny c.d:
Gdy sytuacja stawała się coraz bardziej beznadziejna zauważyliśmy, że Pokemona Jessie coś zaatakowało z boku tak, iż nie zdołał on odeprzeć ataku i upadł na ziemię. Obróciliśmy się więc w prawo i zobaczyliśmy, że w naszym kierunku biegną Dawn i Clemont z Piplupem i Pikachu.
- Co wy tu robicie?! - krzyknął Ash.
- Pędzimy wam na pomoc, braciszku! - odparła Dawn - Piplup! Atakuj!
Piplup ponownie zaatakował bąbelkami, jednak ten atak został odbity przez Pokemona złodziei. Bąbelkowy promień poleciał prosto w kierunku Dawn, ale w ostatniej chwili Clemont zasłonił swoją ukochaną własnym ciałem.
- Clemont, nie!! - krzyknęła z rozpaczy Dawn.
Wszyscy patrzyliśmy mimo woli, jak promień bąbelków uderza z całą mocą w wynalazcę. Nawet Zespół R miał wystraszone miny. Jednak było już za późno. Wynalazca opadł na ziemię w lekko zniszczonym ubraniu i z połamanymi okularami. Dawn ruszyła szybko w jego stronę, zaś z jej oczu ciekły łzy.
- Po co to zrobiłeś? - zapłakała, przytulając go do siebie.
- Nie mogłem inaczej - wyszeptał Clemont.
Siostra Asha powoli wstała, w oczach miała łzy.
- Co wyście zrobili, dranie!? Zapłacicie mi za to! - wykrzyczała tonem pełnym nienawiści do Zespołu R.
- A czy to nasza wina? Sam wlazł na ten atak! - odpyskował James.
- Dość gadania! Uderzmy razem, wszyscy! - krzyknął Ash - Pikachu, Elektrokula!
- Piplup, pokaż tym draniom, jak wygląda porządna Hydro-Pompa! - wydała polecenia była koordynatorka.
- Fennekin, Ukryta Moc! Pomóżmy Dawn! - zawołałam.
- Totodile, Wodna Broń! Pełna moc! - dodał Ash.
- Dedenne, Szok Elektryczny! - pisnęła Bonnie.
- Mudkip, Pompa Wodna! - krzyknął Max.
Wszystkie ataki złączyły się w jeden wielki. Uderzył on w Wobbuffeta, który nie był widać w stanie odbić tak potężnego ciosu, wskutek którego poleciał on prosto na Meowtha, który to wypuścił z pazurów książkę oraz pokeball. Złapałam je szybkim ruchem.
- Jeszcze raz! Wszyscy ognia!!! - zakrzyczał mój chłopak.
Wszystkie stworki zgodnie wystrzeliły ponownie w Zespół R, który wpadł na swój balon. Chwilę potem nastąpił wybuch i ten tercet egzotyczny wyleciał w powietrze.
- Zespół R znowu błysnął!! - wykrzyczeli, po czym zniknęli nam oni z oczu.
Nie mieliśmy ochoty obserwować ich lotu, dlatego nie zrobiliśmy tego, a zamiast tego podbiegliśmy wszyscy do Clemonta.
- Ty wariacie jeden! - zawołał mój chłopak - Musiałeś tak ryzykować?
Clemont uśmiechnął się do niego.
- Ty byś zrobił to samo dla Sereny, jestem tego pewien.
Ash pokiwał wesoło głową na znak, że jego przyjaciel ma rację, po czym wziął przyjaciela na plecy i zaniósł go do obozu.
Na miejscu zastaliśmy Esmeraldę z siostrą Joy, Traceym oraz Melody. Jak się okazało, wystarczył jeden mały zastrzyk, żeby nasza przyjaciółka poczuła się lepiej. Oddaliśmy dziewczynie książkę jej ciotki oraz pokeball, z którego po chwili wyskoczył Aipom i rzucił się w ramiona swej trenerki.
- Dziękuję wam, przyjaciele! - zawołała Esmeralda, ściskając mocno w dłoniach książkę - Jesteście wspaniali!
- Cieszę się, że nic ci nie jest - powiedział Ash.
- A gdzie twoja ciocia? - spytałam.
- Leży na łóżku w wozie i odpoczywa. Miała dzisiaj za dużo wrażeń - rzekła Cyganka - Ale nie bójcie się, nic jej nie będzie. Klaudyna jest twarda. A co z waszym przyjacielem w okularach?
- Trochę oberwał, ale spokojnie. To raczej nic poważnego - rzekł Ash.
Siostra Joy zajęła się naszym rannym, który to w międzyczasie stracił przytomność. Dała mu szybko do powąchania sole trzeźwiące. Ten obudził się natychmiast.
- A fuj! Co to było?! Skarpetki Asha?!
Nikt mu jednak nie odpowiedział, ponieważ Dawn rzuciła się na szyję chłopakowi i nie chciała go wcale puścić, całując go zachłannie, jak Misty jakiś czas temu wcześniej.
- Jak jeszcze raz zrobisz coś takiego, to przyrzekam, że własnoręcznie cię zabiję!!! - skrzyczała okularnika nie przestając go całować.
- Dobrze, będę ostrożniejszy, ale pod jednym warunkiem - zaśmiał się nasz bohater.
- Jakim?
- Zostaniesz moją dziewczyną?
Dawn popłakała się wzruszona, słysząc te słowa.
- Oczywiście, że nią zostanę! Naturalnie, że tak! - wołała dziewczyna, mocno tuląc do siebie chłopaka.
- A propos miłości, czy możemy w końcu sprawdzić, jak zniwelować działanie tego durnego eliksiru? - spytał Ash.
Esmeralda otworzyła powoli książkę i przez dłuższą chwilę wertowała ją bardzo dokładnie. W końcu się uśmiechnęła i powiedziała:
- Znalazłam przepis na antidotum. Zaraz je zrobię - ucieszyła nas tym jednym krótkim zdaniem.
- A umiesz? - spytałam.
- Spokojnie, umiem.
Antidotum było gotowe tak w dziesięć minut. Od razu postanowiliśmy podać je Misty. W tym celu weszliśmy do namiotu, w którym ona została, ale nie doszliśmy tam, gdyż po chwili zauważyli rudowłosą ciągniętą przez Brocka za rękę, któremu próbowała usilnie się wyrwać. Trójka naszych przyjaciół ruszyła naszemu dzielnemu kompanowi na ratunek. Tracey złapał Misty za drugą rękę, Melody wskoczyła dziewczynie na plecy, zaś Bonnie złapała ją za nogi. Jednak nawet ten oto czteroosobowy mur na niewiele się zdał, kiedy będąca pod wpływem uroku rudowłosa zaczarowana zobaczyła Clemonta. Natychmiast rzuciła się w jego stronę, krzycząc przy tym na cały regulator:
- Clemiś! Moje kochanie!!!
Ale tym razem jej kochanie nie zamierzało wcale uciekać.
- Hej, Misty! Nim zaczniesz mnie całować, chciałbym cię prosić, abyś wypiła moje zdrowie - powiedział wesoło Clemont, podając jej kubeczek z antidotum.
- Dla mojego słoneczka wszystko!!!
Dziewczyna wypiła zawartość kubka jednym haustem. Spojrzała potem na uśmiechniętego chłopaka zdumionym spojrzeniem.
- Co się tak szczerzysz do mnie? I nie słyszałeś, że ubrania od czasu do czasu się zmienia? - rzekła obojętnym tonem.
- Misty wróciła!!! - zaśmiałam się radośnie.
Ta zrobiła dziwną minę. Widać nic nie pamiętała. Opowiedzieliśmy jej więc wszystko, co miało dzisiaj miejsce. Misty była w kompletnym szoku, gdy to usłyszała.
- Chyba się wam coś przyśniło - powiedziała - Ja z Clemontem? On mi się przecież w ogóle nie podoba.
- A kto ci się podoba? - spytała Bonnie przebiegłym tonem.
- Bro.... - wypaliła ruda dziewczyna, ale zaraz potem zatkała sobie usta i zaczerwieniła się na całej twarzy.
- To nie wasza sprawa - mruknęła.
Wszyscy zareagowaliśmy na to gromkim śmiechem.
C.D.N.
NO NARESZCIE! Clemont i Dawn są razem i to oficjalnie! Radość moja jest niezmierzona! :) Ale od początku.
OdpowiedzUsuńNasi przyjaciele wybierają się do taboru cygańskiego po odtrutkę na eliksir miłosny dla Misty, niestety to co zastają w wozie ciotki Esmeraldy, niesamowicie ich przeraża. Mianowicie widzą nieprzytomną Esmeraldę leżącą na ziemi obok swojej ciotki, również pozbawionej przytomności. Budzą dziewczynę, dzięki czemu dowiadują się, że Esmeralda i jej ciotka zostały napadnięte i okradzione z księgi zaklęć oraz pokeballa z Aipomem należącym do młodej Cyganki. Ash, Serena, Max i Bonnie wyruszają natychmiast na poszukiwania i odnajdują zespół R, który okazał się sprawcą napadu na Esmeraldę i jej ciotkę. Nawiązuje się między nimi walka, która wydaje się być z góry skazana na przegraną, a wszystko przez Wobbuffeta, który odbija wszystkie ataki naszych przyjaciół.
W tym samym czasie Brock za pomocą podstępu próbuje zmusić Clemonta by wyznał swoje uczucia do Dawn. Młody wynalazca daje się podejść i zdradza swoją tajemnicę. Po chwili mówi to samo Dawn, która wybacza mu jego winy i odwzajemnia uczucie. :) Potem przyjaciele wyruszają na pomoc Ashowi, Serenie, Maxowi i Bonnie, wspierając ich w ich ataku, co powoduje, że zespół R (nie z własnej woli oczywiście) oddaje swoje łupy, a potem wylatuje w powietrze, czyli "znowu błysnął" :D Oczywiście nie można też zapomnieć o bohaterstwie Clemonta, który wziął na siebie odbity przez Wobbuffeta cios Piplupa, zasłaniając przed nim swoją ukochaną Dawn.
Już w namiocie cygańskim Esmeralda przygotowuje eliksir - odtrutkę dla Misty oraz pomaga w opiece nad rannym Clemontem, który leżąc na łóżku prosi Dawn o chodzenie, na które ona się zgadza. I NARESZCIE JEDEN Z MOICH SHIPÓW Z TEJ SERII OPOWIADAŃ SIĘ SPEŁNIŁ! :)
Po wypiciu eliksiru Misty znowu zachowuje się jak na nią przystało i o mało nie wyznaje, że kocha się w Brocku. Czyżby kolejna para do połączenia? :)
Historia baaaardzo ciekawa i coś czuję, że w ostatniej części będzie się naprawdę sporo działo. :) Będę czytać z wypiekami na twarzy. :)
Ogólna ocena: 100000000000000000/10 :)