piątek, 22 grudnia 2017

Przygoda 040 cz. II

Przygoda XL

Sprawa skradzionego klarnetu cz. II


Załamana tym, co właśnie miało miejsce, wybiegłam z sali wpadając niechcący na Josha Ketchuma.
- Co się stało, Sereno? - zapytał mnie mężczyzna.
- On... On... On mnie... Nie pamięta! - zawołałam, po czym szybko pobiegłam do łazienki.
Tam zaś płakałam przez dobre pół godziny, nie mogąc ani na chwilę się opanować. Dopiero, kiedy ogarnęło mnie niezłe zmęczenie oraz ból głowy, dopiero wtedy przestałam ronić łzy. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i poczułam, jak z rozpaczy bardzo mocno mi bije serce.
- Więc to tak ma wyglądać moje dalsze życie? - zapytałam samą siebie bardzo załamanym głosem - Tyle lat miłości do niego, ponad pół roku bycia jego dziewczyną... I po co? Żeby teraz on o mnie zapomniał? Żebym straciła uczucie mojego ukochanego przez jeden głupi wypadek, w którym on stracił pamięć? To niesprawiedliwe! To nie w porządku!
Nie wiem, jak długo gapiłam się w lustro, po czym umyłam sobie twarz i spojrzałam na swoje odbicie. Oczywiście woda nie zmyła z mojej buźki faktu, że płakałam. Miałam czerwone oczy i jego okolice, podkrążone z bólu oraz rozpaczy. Załamana jednak doprowadziłam się jakoś do porządku, po czym poszłam zadzwonić do Dawn.
- Cześć, Sereno! Co ci się stało? - zapytała moja przyjaciółka widząc mnie przez ekran telefonu.
Widocznie nawet przez niego z łatwością dostrzegła, iż mam od płaczu czerwone oczy.
- Nic takiego... Takie małe problemy - odpowiedziałam jej.
Jakoś nie ciągnęło mnie do tego, żeby jej powierzać fakt, co wywołało we mnie atak płaczu. To było dla mnie zbyt bolesne, żeby komukolwiek o tym mówić.
- Jesteś pewna? Nie wyglądasz najlepiej - dopytywała się dalej Dawn z wyraźną troską w głosie.
- Całkowicie jestem tego pewna, ale możemy pomówić o czymś innym niż o mnie? - zapytałam.
- No dobra, jak chcesz - rzekła Dawn - O czym chcesz pomóc?
- Jak w restauracji? Szefowa nie jest zła, że nie przyszłam?
- Byłaby na ciebie zła, gdybyś przyszła i zostawiła Asha samego z tym wszystkim.
- Tak myślałam. A co u was?
- Nic takiego. Chris tylko hece jakieś wyczynia z powodu tego swojego klarnetu.
- A co się znowu stało? - zapytałam bardzo zaintrygowana słowami mojej przyjaciółki.
- Od wczoraj nie może go znaleźć i mówi, że wezwie policję, bo to już zakrawa na jawną kradzież - wyjaśniła mi Dawn.
Westchnęłam głęboko i zawołałam:
- Co za kretyn!
- Możliwe, ale on naprawdę nie może znaleźć tego swojego klarnetu. Mam dziwne obawy, że być może jednak mu go zabrano.
- Ale kto i po co miałby to robić?
- Nie wiem. Ten dureń przed chwilą poszedł do Delii, aby ją przekonać do tego, żeby wezwać policję i wszcząć dochodzenie w tej sprawie.
- Ech... Skoro naprawdę mu go ukradli, to niech policja złapie złodzieja i po sprawie.
- Szkoda, że Ash nie może się tym zająć, bo jest w szpitalu. A właśnie! Wybudził się już?
- Owszem, ale nie wpuścili mnie jeszcze do niego.
- Rozumiem. Po południu wpadniemy z wizytą i wtedy może jakoś podniesiemy go na duchu. Mówili, kiedy wyjdzie?
- Nie... Ale możliwe, że jutro.
- Dobrze. To trzymaj się, Sereno.
- Pa, Dawn.
Zakończyłam połączenie i odłożyłam słuchawkę. Czułam się głupio z tym, że okłamałam swoją najlepszą przyjaciółkę, ale jakoś nie umiałam jej powiedzieć prawdy. Był to dla mnie zdecydowanie nazbyt bolesny temat i jakoś trudno mi przychodziło z nim pogodzić, a co dopiero mówić o nim.
Chwilkę później spotkałam Josha. Jego smutna mina wskazywała na to, że już doskonale wie, co wywołało moją rozpacz.
- Widział się pan z nim? - zapytałam.
- Owszem, widziałem - odparł mężczyzna.
- Czyli już pan wie?
- Niestety tak. Nasz biedny Ash stracił pamięć - odpowiedział mi ojciec mego ukochanego.
Mężczyzna popatrzył na mnie uważnie.
- Pytałem lekarza. Mówi, że to z czasem mu minie, a on powoli zacznie sobie wszystko przypominać. Ale trzeba być cierpliwym i na spokojnie z nim rozmawiać o wszystkim.
- Rozumiem. Ale trudno mi nie być załamaną, kiedy widzę, że on mnie nie pamięta pomimo tego wszystkiego, co razem przeżyliśmy!
- Mnie też nie jest dobrze z tym, ale spokojnie. Idź teraz do niego.
- Po co? Żeby on znowu mówił, że mnie nie pamięta?
- Ash sam prosił, żebyś przyszła.
Ledwie usłyszałam te słowa, a poczułam, jak moje serce zaczyna nagle bardzo mocno bić, jakby właśnie dostało ono skrzydeł.
- Naprawdę on chce, żebym do niego przyszła? - zapytałam.
- Owszem. Dlatego idź z nim porozmawiaj.


Nie wiedziałam, czy to na pewno dobry pomysł, ale poszłam do sali, gdzie Ash leżał na łóżku i rozmawiał o czymś z Pikachu. Gdy mój luby mnie zobaczył, od razu się uśmiechnął i powiedział:
- Witaj... Cieszę się, że cię znowu widzę.
- Mnie również to cieszy - odpowiedziałam.
- Przepraszam, że cię nie pamiętam... Chciałbym, abyś wiedziała, że to nie jest specjalnie... - rzekł po chwili milczenia Ash.
- Ja to wiem. Nie musisz mi się tłumaczyć - powiedziałam smutnym głosem.
Głupia liczyłam, że być może coś sobie przypomniał, ale on wciąż nie przypominał sobie mojej osoby. Zachowywał się dalej tak, jakbym mu była zupełnie obca i to po tym wszystkim, co razem przeżyliśmy.
- Ale widzisz... Ten człowiek, który tutaj był... On mówi, że jest moim ojcem. Czy to prawda?
- Owszem, chociaż jeśli mu nie wierzysz, to profesor Oak może zrobić badania DNA i potwierdzić jego słowa - odparłam.
- Profesor Oak... To nazwisko... - Ash zaczął się powoli zastanawiać - Ono coś mi mówi... Nie wiem czemu, ale... Coś krąży po mojej pamięci.
- Co konkretnie? - zapytałam zaintrygowana.
- Widzisz... Śnił mi się tej nocy pewien obraz... Czyjaś twarz... Była zamglona i niewiele widziałem, ale... Ta twarz... Miała twoje oczy.
Usiadłam na krześle obok mojego ukochanego, wpatrując się w niego uważnie.
- Mówisz, że miała moje oczy?
- Tak... I ten sam uśmiech, co ty... Uśmiechnij się, proszę.
Spełniłam jego życzenie, chociaż wcale nie byłam wtedy w nastroju do szczerzenia się. Ash był jednak uradowany, gdy to zrobiłam.
- Wiedziałem! To jest ten sam uśmiech! Zapamiętałem go!
Serce mi bardzo mocno zabiło. A więc jednak mnie pamiętał. Chociaż trochę! To już zawsze coś, przynajmniej na początek. Poczułam wówczas w sercu nadzieję, którą na chwilę straciłam.
- Ash, zobacz...
Zdjęłam z szyi medalion Yang, jaki miałam na szyi i pokazałam mu.
- Ty masz taki drugi... Yin... Pamiętasz?
Mój luby szybko sięgnął do szafki stojącej przy jego łóżku, po czym wziął do ręki wyżej wymieniony medalion i połączył go z moim.
- Widzisz? Oba tworzą ze sobą jedność - mówiłam dalej, mając coraz większą nadzieję w sercu - Ty i ja nosimy go jako dowód naszej miłości.
Ash miał lekkie wątpliwości co do moich słów, czemu trudno było się dziwić, skoro miał amnezję.
- Nie jestem pewien, czy mówisz prawdę. Mogłaś równie dobrze kupić te medaliony i wmówić we mnie, co tylko zechcesz...
Zanim jednak zdążyłam się rozpłakać, dodał:
- Jednak pomimo tego... Coś w głębi mnie mówi mi, że twoje słowa są samą prawdą. Nie wiem dlaczego, ale czuję, że można ci zaufać. Poza tym te oczy... I ten uśmiech... To nie może być przypadek.
Mówiąc te słowa Ash wziął mnie za rękę.
- Sereno... Tak masz na imię, prawda? - zapytał.
- Tak - odpowiedziałam, patrząc mu w oczy.
- Widzisz... Ja... Ja nie wiem, co się ze mną dzieje... Ja nawet nie wiem, kim jestem... Proszę cię, nie oceniaj mnie źle... Ja czuję, że mogę ci zaufać... Dlatego proszę cię, żebyś mi pomogła przypomnieć sobie wszystko, o czym zapomniałem. Źle się czuję, kiedy nic nie pamiętam. Pomożesz mi odzyskać wspomnienia?
- Pomogę, Ash... Pomogę...
- Dziękuję, Różowa Panienko.
- Słucham?
- Powiedziałem, dziękuję Sereno.
- Nie! - zawołałam bardzo przejętym tonem - Powiedziałeś: „Dziękuję, Różowa Panienko!“.
- Pika-pika! - zapiszczał radośnie Pikachu.
Mój luby zastanowił się przez chwilę.
- Ja tak powiedziałem? A rzeczywiście... Nie wiem dlaczego, ale tak właśnie powiedziałem. Tylko co ten zwrot oznacza?
W jak największym skrócie opowiedziałam mu historię naszej miłości oraz sposobu, w jaki się oboje poznaliśmy. Ash wysłuchał mnie uważnie, jednocześnie robiąc wszystko, by zapamiętać jak najwięcej z tego, o czym mu mówię.
- A więc poznaliśmy się jako dzieci? I ja wtedy nazwałem cię Różową Panienką, bo chodziłaś ubrana na różowo? - zapytał mój chłopak.
- No właśnie tak! Już pamiętasz?
Nie miałam wielkich nadziei, że tak jest, jednak mimo to byłam lekko zawiedziona, kiedy powiedział, iż nie może sobie przypomnieć tego, o czym mówię. Westchnęłam głęboko i powiedziałam:
- Już wszystko w porządku, Ash. Ważne, że w ogóle mnie pamiętasz. Zobaczysz, odzyskasz pamięć i znowu będziemy razem walczyć o to...
- Żeby tego zła mniej było na świecie... - dokończył Ash.
Uśmiechnęłam się do niego radośnie.
- Widzisz! Jednak coś pamiętasz!
- A co? - zapytał zdumiony mój luby.
- To nasze hasło. Walczymy o to, żeby tego zła mniej było na świecie - mówiłam podnieconym tonem - Tak zawsze mówiłeś, kiedy chciałeś innym wyjaśnić, czemu jesteśmy detektywami. Pamiętasz to może?
Ash podrapał się po głowie.
- Detektywami? To my jesteśmy detektywami?
- Owszem. Nawet nie wiesz, jak bardzo dobrymi, chociaż najwięcej to ty, bo ja tak nie bardzo... Ja ci tylko pomagam.
- Pika-pi! Pika-chu! - zapiszczał wesoło Pikachu, patrząc radośnie na swego trenera.
Ten zaś nie wyglądał na za bardzo przekonanego, jednak okazało się, że doskonale pamięta on swoje powiedzonko oraz kilka innych drobiazgów, podczas gdy te praktycznie najważniejsze rzeczy wyleciały mu z głowy. Ale być może amnezja tak właśnie działa?
Parę godzin później przyszli do nas nasi przyjaciele zapytać o Asha. Lekarz wpuszczał ich po kolei, aby mogli się zobaczyć z moim chłopakiem, jednak wizyta u niego zdecydowanie ich rozczarowała. Biedak bowiem nikogo z nich niestety nie pamiętał, zaś na rewelacje o tym, że są oni jego przyjaciółmi, reagował wyraźnym zdumieniem i poczuł się jeszcze bardziej przygnębiony faktem, że w ogóle nas sobie nie potrafi przypomnieć. Jedynie Dawn zdołała wzbudzić w nim pewne ich wspólne wspomnienia.
- Nie pamiętasz, Ash?! - pytała, gdy razem ze mną weszła do jego sali i zaczęła z nim rozmawiać - To ja! Twoja młodsza, przyrodnia siostra. Razem podróżowaliśmy po regionie Sinnoh! Nigdy nie lubiłam cię słuchać i bardzo się na ciebie pyskowałam, ale też zawsze mogliśmy oboje na siebie liczyć! Wiem, doprowadzałam cię często do szału, nieraz też miałeś mnie dość, ale zawsze mnie kochałeś, a ja ciebie...


W oczach mojej przyjaciółki pojawiły się łzy. Ash zaś patrzył na nią uważnie i pogłaskał delikatnie jej policzek.
- Przepraszam, Dawn... Ja nie specjalnie... Ja naprawdę...
- Nie szkodzi, Ash... Wiesz, że ją cię bardzo kocham...
Chwilę później coś sobie przypomniała, bo uśmiechnęła się figlarnie i zaczęła mówić:
- Ja cię ko... Ale nogą...
Ash spojrzał na nią uważnie, po czym automatycznie niczym maszyna odpowiedział jej:
- Ja cię lu... Ale wodą.
- Ja cię ści... Ale drzwiami... - mówiła dalej Dawn, mając w oczach łzy.
- Taka miłość między nami! - dokończył Ash.
- Pamiętasz to!
Dawn rzuciła się bratu na szyję, mocno go uściskała i ucałowała w oba policzki. Chłopak poczerwieniał zawstydzony na twarzy.
- No tak, pamiętam... Nie wiem skąd, ale pamiętam. Czy to był nasz ulubiony wierszyk?
- Owszem. Bardzo często go mówiliśmy - uśmiechnęła się Dawn.
- I naprawdę byłaś taką nieposłuszną siostrą? - zachichotał Ash.
Teraz Dawn się zawstydziła.
- He he he. Wiesz... To tak różnie bywało.
Rozmowa z siostrą pomogła nieco Ashowi, ale niestety on wciąż nic nie pamiętał. Lekarz jednak kazał nam uzbroić się w cierpliwość. Dodał też, że mój luby może jutro wyjść ze szpitala, ale pod warunkiem, iż będzie on pod dobrą opiekę i niepotrzebnie się nie będzie forsować. Na razie poprosił, żebyśmy sobie poszli i dali choremu odrobinę odpocząć. Zrobiliśmy to, o co nas poprosił pan doktor, po czym wróciliśmy do reszty drużyny.
- I co? - zapytał Clemont.
- Przypomniał już sobie nas? - dodała Bonnie.
- Niestety nie... - odpowiedziałam - Ale za to pamięta wiele drobnych szczegółów, takich jak wiersze czy jakieś ulubione powiedzonka. Widzi, że i my je znamy, więc czuje się lepiej i wie, że nie kłamiemy. A przynajmniej ma taką nadzieję. On jest nieco... Jakby to ująć... Dosyć zagubiony w tym wszystkim.
- Jak dziecko w lesie... Biedak - posmutniał Brock - Ale nie wolno nam tracić nadziei! Na pewno przywrócimy mu pamięć.
- No właśnie...
Nagle coś mi się przypomniało.
- A propos pamięci... Coś mi nie daje spokoju - powiedziałam po chwili - Czemu nie ma tutaj Misty? Ash przecież jest również i jej przyjacielem. Dlaczego nie przyszła zobaczyć, jak on się czuje?
Przyjaciele posmutnieli, kiedy usłyszeli moje pytanie. Nie chcieli na nie odpowiadać, ale w końcu musieli to zrobić.
- Misty zabrała policja - powiedział Brock.
Zamurowało mnie, gdy to usłyszałam. Byłam po prostu w szoku. Misty została zabrana przez policję? To mi się nie mieściło w głowie.
- Ale jak to? Dlaczego?! - zapytałam zdumiona.
- Została oskarżona o kradzież klarnetu Chrisa - powiedziała Melody.
- Jak to?! - jej słowa wprawiły mnie w jeszcze większe zdumienie - O czym wy mówicie?
- Wybacz nam, że nie powiedzieliśmy ci tego wcześniej, ale... - zaczęła mówić Melody.
- Ale chodzi o to, że wszyscy byliśmy tak przejęci losem Asha, że... No wiesz... Nie umieliśmy mówić o czymś innym - powiedział Tracey.
- Dokładnie tak - poparł go Max - Jednak skoro teraz o tym mówimy, to możemy ci powiedzieć, jak się sprawy mają.
- Może ja to zrobię - zaproponowała Dawn.
Ponieważ nikt nie miał nic przeciwko, przeszła ona do wyjaśnień.

***


Wszystko zaczęło się już wczoraj, kiedy Chris powiedział, że nie może nigdzie znaleźć tego swojego klarnetu. Przyznam się, że raczej mało nas to wtedy obeszło, ponieważ on co jakiś czas go gdzieś kładł i potem nie mógł znaleźć. Uznaliśmy, że tym razem też tak jest. Kiedy jednak dzisiaj wciąż jego zguba pozostała... No wiesz... zgubiona, to Chris powiedział, że miarka się przebrała i zadzwonił na policję.
Na miejsce przyjechał sierżant Bob wraz z kilkoma ludźmi, gdyż Jenny uznała sprawę za zbyt błahą, aby się fatygować do niej osobiście. Tak czy inaczej policjanci przybyli, zaś Chris zaczął zeznawać.
- Wczoraj rano go jeszcze miałem, a potem mi zniknął. Przeszukałem dosłownie całą restaurację, ale nigdzie nie znalazłem mojej zguby - mówił chłopak.
Bob dokładnie spisał jego zeznania i zapytał, czy nasz znajomy kogoś nie podejrzewa.
- Ależ naturalnie, że tak - odpowiedział mu Chris - Podejrzewam Misty Macroft, która również tutaj pracuje jako kelnerka.
- Misty Macroft - powiedział Bob - To interesujące. A wolno wiedzieć, czemu podejrzewasz ją o kradzież swej własności?
- Bo to bardzo do niej pasuje - mówił dalej chłopak - Ona wciąż tylko wyśmiewa się z tego, jak gram na klarnecie, a prócz tego jeszcze odmawia pójścia ze mną na randkę.
- To naprawdę straszna zbrodnia - rzekł sierżant z kpiną w głosie.
Chris jednak nie uznał tego za śmieszne, ponieważ warknął:
- Proszę pana, jest pan policjantem, a w tym oto budynku dokonano właśnie kradzieży! Domagam się, aby zaczął pan działać!
- No dobrze, już dobrze, młodzieńcze - uśmiechnął się do niego nasz dobry znajomy - To co twoim zdaniem powinienem zrobić?
- Zrewidować jej szafkę z ubraniami - odparł Chris.
- No dobrze, skoro tak bardzo ci na tym zależy...
Policjanci poprosili Misty, aby zaprowadziła ich do szatni i do swojej szafki. Dziewczyna oczywiście zrobiła to bez żadnego wahania.
- Proszę... Oto moja szafka - powiedziała.
- Co w niej jest? - zapytał Bob.
- Mój uniform pracownicy restauracji „U Delii“ - wyjaśniła dziewczyna - Przebieram się jak wszyscy inni ludzie, którzy tu pracują, a ubrania zawsze chowam do tej szafki. Kiedy już kończę swoją zmianę też się przebieram, mundurek zostawiam w szafce, a ubrania zakładam.
- Rozumiem. Czy wszyscy szafki są zamykane na kłódki z szyfrem, tak jak twoja?
- Każda, bez wyjątku.
- Ile osób zna szyfr do twojej szafki?
- Tylko ja.
- I wszyscy znają szyfry tylko do swoich szafek?
- Z pewnością tak.
- Możesz ją otworzyć?
Misty wzruszyła ramiona, po czym stanęła plecami do Boba i Chrisa, otworzyła szafkę, a następnie zamurowało ją. W szafce tuż obok ubrań leżał bowiem klarnet tego kretyna Chrisa.
- Aha! Wiedziałem! - zawołał chłopak, łapiąc w ręce swoją zgubę.
- Rozpoznajesz ten przedmiot? - zapytał Bob.
- Owszem, doskonale rozpoznaję! To jest mój klarnet! Mogę go opisać w najdrobniejszych szczegółach, nawet gdzie ma jaką rysę! - wrzeszczał ten głupek jak rozjuszony Tauros.
Sierżant uznał, że to zbyteczne, gdyż uwierzył chłopakowi i spojrzał groźnie na Misty, która była przerażona.
- Ja... Ja... Ja nie wiem, skąd tu się to wzięło... Ja mu tego nie zabrałam!
- Naprawdę?! To jak wyjaśnisz obecność mojej rzeczy w swojej szafce, co?! - warknął na nią Chris.
- Nie mam pojęcia - powiedziała Misty, po czym spojrzała na chłopaka - A może to ty mi go podłożyłeś, co?! Nie cierpisz mnie, bo ci dałam kosza, więc się na mnie mścisz!
- Głupia jesteś! Sama przecież mówiłaś, że żeby otworzyć twoją szafkę musiałbym znać do niej szyfr, a ja go nie znam!
Następnie Chris spojrzał na sierżanta i zawołał:
- Dla mnie sprawa jest jasna! Ta jędzę ukradła mój klarnet! Powinien ją pan aresztować!
Bob głęboko westchnął i popatrzył na Misty.
- Przykro mi, ale musisz pojechać z nami.

***


- I tak to właśnie wyglądało - zakończyła swoją opowieść Dawn.
- Nieciekawa sytuacja - powiedziałam - Ale nie wierzę w to, że Misty ukradła temu idiocie ten jego głupi klarnet.
- Ja sądzę, że Chris sam jej podłożył klarnet, aby ją potem oskarżyć o kradzież - dodała Bonnie.
- De-de-ne! - zapiszczał jej Dedenne, widocznie podzielając jej zdanie w tej sprawie.
- Możliwe, ale póki nie mamy dowodów nie możemy nic zrobić - rzekł Clemont.
Spojrzałam na niego uważnie.
- To racja, ale jest jeden sposób, aby temu zaradzić. Musimy je zdobyć.
- Tylko jak? - spytał Max - Bez Sherlocka Asha jesteśmy uziemieni.
- Niekoniecznie - uśmiechnęła się nagle Dawn - Nieraz prowadziliśmy śledztwo bez niego i nawet nieźle nam szło.
- Tak, ale to zawsze Ash dokańczał nasze śledztwa, wyjaśniając to, co my nie umieliśmy wyjaśnić - stwierdziła Bonnie.
- Owszem, co racja to racja - powiedziałam - Ale przecież nikt nam nie zabrania spróbować rozwiązać tej sprawy. Możliwe, że zdobędziemy jakieś poszlaki i potem opowiemy je Ashowi, a on je wykorzysta, żeby rozwikłać zagadkę.
- Popieram wasz pomysł - rzekł Brock - Misty jest moją wieloletnią przyjaciółką i nie wierzę w to, aby była złodziejką.
- Nie znam jej tak dobrze, jak ty, Brock, ale zgadzam się z tobą - poparł go Tracey - Misty nikogo by nie okradła, to nie w jej stylu.
- Wobec tego musimy to udowodnić! - powiedziała Melody.
- To zatem zadanie dla detektywów! - zawołała Bonnie - Ruszajmy na trop!
- Pod nieobecność Asha ty tutaj rządzisz, Sereno - zauważyła Dawn - Więc co postanowiłaś?
Zastanowiłam się przez chwilę.
- Niech dwoje z was idzie ze mną, a reszta zostanie tutaj i pomoże panu Ketchumowi w opiece nad Ashem.
- Przecież nim nie trzeba się opiekować jak jakimś małym dzieckiem - stwierdziła Melody - Ale popieram twój plan. Na posterunku nie potrzeba nas wszystkich.
- Więc kto idzie ze mną? - zapytałam.
- Ja! - zawołał Clemont.
- I ja! - dodał Brock.
Pozostali też się zgłosili, ale ostatecznie wybrałam jedynie tych, którzy wyrazili swoją chęć pójścia ze mną jako pierwsi, po czym poszliśmy we trójkę na posterunek policji. Dość łatwo znaleźliśmy tam sierżanta Boba.
- Dzień dobry! - powiedziałam na powitanie.
Mężczyzna uśmiechnął się, ledwie nas zobaczył.
- Serena! Clemont! Brock! Miło was znowu widzieć.
- Nam ciebie także - rzekł Clemont.
- My w sprawie tego klarnetu - odezwałam się.
Bob popatrzył na nas zdumiony.
- Przecież już twoi przyjaciele składali zeznania w tej sprawie. Ty zaś chyba nie możesz tego zrobić, bo nawet cię nie było na miejscu w chwili kradzieży. Chyba, że wiesz coś, co nam umknęło.
- Owszem... Wiem coś, o czym wy nie wiecie.
Sierżant spojrzał na mnie uważnie.
- A co to takiego jest?
- Świadomość, że Misty na pewno jest niewinna.
Bob jęknął lekko, słysząc moje słowa.
- Wybacz mi, kochana, ale obawiam się, że taka świadomość to raczej za mało, abyśmy mogli udowodnić niewinność twojej przyjaciółki.
- Możliwe, ale ta pewność zachęca nas do poprowadzenia śledztwa w tej sprawie. Możesz nam powiedzieć, co ustaliliście?
Policjant westchnął, po czym usiadł przy swoim biurku i zaczął mówić:
- Klarnet znaleziono w szafce Misty. Do niej zaś nie miał nikt dostępu poza jej właścicielką. Kłódki do szafek są na szyfr. Mają do tego specjalny zamek jak w sejfie. Szyfr od każdej kłódki zna tylko właściciel szafki, do której należy ta kłódka. Wniosek jest jeden. Misty nie miał kto podłożyć klarnetu...
- Chyba, że ktoś jeszcze zna szyfr do jej kłódki - zauważył Brock.
- Rozsądna uwaga, ale jeśli tak jest, to nie sądzisz chyba, że winowajca się do tego przyzna - powiedział Bob.
- To rzeczywiście prawda - rzekł smutno Clemont - Ale przecież można zastosować prowokację i zmusić winnego, żeby się przyznał.
- Ale my nie wiemy, kto jest winny - przypomniał mu sierżant.
- Mamy jednego podejrzanego: Chrisa - powiedziałam - Tylko on miał motyw, żeby chcieć zniszczyć Misty. Jeśli więc to on jest winny, musimy to z niego wydobyć.
- Chyba nawet wiem, jak to zrobić - dodał Clemont z lekkim błyskiem w okularach.
Bob popatrzył na nas uważnie.
- Nawet nie chcę wiedzieć, co wy planujecie. Róbcie, co uważacie za słuszne, ale postarajcie się to zrobić w miarę szybko i skutecznie, bo inaczej Misty stanie przed sądem dla nieletnich, a wtedy...
- Chyba, że Chris wycofa oskarżenie - zauważył Clemont.


Brock westchnął głęboko.
- Nie chcę cię dobijać, ale obawiam się, że to raczej niemożliwe. Znam tego gościa. Jest on młodszym bratem mojego kumpla, a więc miałem już możliwość poznać go i wiem, że to zawzięta osóbka. Nie odpuści.
- Wobec tego musimy drania zmusić do tego, żeby się przyznał do winy - powiedziałam.
Sierżant uśmiechnął się do nas z lekkim politowaniem.
- Cokolwiek zamierzacie robić lepiej nie łamcie prawa, bo inaczej będę musiał was, z nieukrywaną przykrością, aresztować.
- Nie musisz nam tego przypominać - zaśmiałam się.
Po tej rozmowie skierowaliśmy swoje kroki w kierunku wyjścia, gdzie wpadliśmy na porucznik Jenny.
- No proszę! Moi ulubieńcy! - zaśmiała się policjantka - Aż miło was znowu zobaczyć w akcji, Sereno. A wiecie? Coś tak czułam, że będziecie interweniować u mnie w sprawie tego klarnetu. Ostatecznie przecież Misty jest waszą przyjaciółką.
- A właśnie, zapomnieliśmy zapytać o to Boba! - zawołałam - Gdzie jest Misty?
- Czy siedzi w areszcie? - zapytał Brock.
Porucznik Jenny pokręciła przecząco głową.
- Nie, a niby po co? Uznałam, że raczej nie ucieknie z miasta, więc ją wypuściłam. Zresztą Delia Ketchum za nią poręczyła, a mnie to wystarczy. Kapitanowi Rockerowi także.
- To dobrze. Jest pani równą babką! - zawołał Brock, po czym złapał ją za obie dłonie - Mówiłem ci już kiedyś, że jesteście równie szlachetna, co i piękna?
- Owszem, wiele razy - jęknęła Jenny, nie wiedząc, co ma zrobić.
Nagle niespodziewanie jakaś ręka złapała Brocka za ucho i odciągnęła go od pani porucznik.
- Dlaczego ty zawsze musisz mi przynosić wstyd, nawet wtedy, kiedy mi pomagasz?
Tym kimś była Misty. Ja i Clemont uśmiechnęliśmy się na jej widok.
- Misty! To ty! - zawołałam.
- Co ty tu robisz? - zapytał Clemont.
- Nie spodziewaliśmy się ciebie tutaj zastać - powiedział Brock, kiedy jego ruda przyjaciółka go już puściła.
Misty uśmiechnęła się do nas wesoło.
- No cóż... Musiałam jeszcze podpisać pewne papiery, w których ręczę za to, że nie ucieknę i takie tam... Wiecie, niezbędne formalności... Miałam już wracać, kiedy was zobaczyłam.
- To dobrze! Bo my się już baliśmy, że zobaczymy cię za kratkami! - powiedziałam na wpół żartobliwie.
Przyjaciółka uśmiechnęła się do mnie wesoło.
- Ze mną nie ma tak łatwo, Sereno. No, ale lepiej będzie, jak już sobie pójdziemy. To miejsce raczej nie kojarzy mi się zbyt dobrze - rzekła ruda dziewczyna.
- Pozdrówcie ode mnie Asha - powiedziała Jenny - Słyszałam o jego wypadku, ale mam nadzieję, że już się czuje lepiej.
- Tak sobie. Nikogo nie poznaje. Ma amnezję - wyjaśniłam.
- Przykro mi to słyszeć, jednak przy was na pewno odzyska pamięć - stwierdziła pani porucznik.
- Mam nadzieję, że masz rację - powiedziałam smutnym tonem.

***


Odprowadziliśmy Misty do Centrum Pokemon, gdzie nasz przyjaciółka wynajmowała pokój. Zostawiłam ją tam z Brockiem, po czym poszłam z Clemontem do domu Delii, gdzie czekali na nas Bonnie i Max. Dawn zaś została w szpitalu przy Ashu.
- I co? Czego się dowiedzieliście? - zapytała Bonnie.
Opowiedzieliśmy naszym przyjaciołom, czego się dowiedzieliśmy, po czym porozmawiałam przez telefon z Dawn.
- Jak się ma mój chłopak? - spytałam ją.
- Dalej ma zaniki pamięci, ale przynajmniej pamięta, jak się gra ze mną i z naszym tatą w karty - zaśmiała się dziewczyna.
- No, chociaż coś... Szkoda tylko, że nadal nie pamięta mojej twarzy, z wyjątkiem oczu i uśmiechu.
- To zawsze coś.
- Łatwo ci mówić. To nie tobie serce krwawi.
- Założysz się, że nie?
Posmutniałam jeszcze mocniej, gdy to usłyszałam.
- Wybacz, Dawn. Nie chciałam cię urazić.
- Nie uraziłaś mnie, kochana. Ale nie myśl, proszę, że tylko ty cierpisz - zauważyła moja przyjaciółka.
Uśmiechnęłam się do niej delikatnie, choć w bardzo smutny sposób.
- Zostajesz na noc przy Ashu? - zapytałam.
- Tak, a ty lepiej wypocznij w łóżku. Na polówce chyba nie jest zbyt wygodnie.
- Owszem, do wygody polówce zdecydowanie daleko. To opiekuj się nim z Piplupem. I ucałuj go ode mnie.
- Asha czy Piplupa?
- Strasznie zabawne. Wiesz, o kim mówię.
Dawn zachichotała i rzuciła dowcipnie:
- Owszem, wiem. Ale mogę mu dać buziaka od ciebie.
- Przekaż mu też, że go kocham.
- Sama mu to powiesz, jak jutro się zobaczycie.
- Tak. Szkoda, że on już mnie nie kocha.
Moja przyjaciółka spojrzała na mnie uważnie.
- O czym ty mówisz?
- No wiesz... Wraz z utratą pamięci minęła jego miłość do mnie.
- Niewykluczone, że jest tak, jak mówisz, ale może... W głębi serca on dalej cię kocha - zauważyła Dawn.
- Może, ale nie wiem, co mam o tym myśleć - powiedziałam.
- W takim razie zostaje ci tylko jedno... Sprawić, aby znowu się w tobie zakochał.
- Ale niby jak ja mam to zrobić?
- A jak to zrobiłaś ostatnim razem?
- Ostatnim razem miałam na to kilka miesięcy.
- A teraz co? Spieszy ci się?
- A tobie by się nie spieszyło na moim miejscu?
Dawn westchnęła głęboko i chyba lekko poirytowana moimi słowami.
- Cóż... Tak czy inaczej spróbuj to zrobić na spokojnie. Bez zbędnego pośpiechu.
To mówiąc moja najlepsza przyjaciółka rozłączyła się, ja zaś załamana odłożyłam słuchawkę na widełki.
- Inaczej byś mówiła, gdyby to chodziło o twojego chłopaka - rzekłam smutno sama do siebie.

***


Następnego dnia nie poszłam do pracy, ale za zgodą Delii odebrałam razem z Joshem Asha ze szpitala, po czym poszliśmy razem na lody do kawiarni „Pod Różą“. Mój ukochany miał na głowie bandaż, który przykrył opaską od Dawn oraz czapką z daszkiem.
- A więc to tutaj przychodzimy na lody i ciastka? - zapytał Ash.
- Owszem i robimy to dość często - powiedziałam - To miejsce naszych randek. Znaczy jedno z miejsc.
- Randek? W sumie wygląda całkiem nieźle.
- Niczego sobie. Pracują tu ładne kelnerki - zauważył Josh.
Jego syn spojrzał na niego uważnie.
- Tato, proszę cię! Przecież chyba masz już ukochaną, prawda?
Popatrzyłam uważnie na Asha.
- A ty skąd o tym wiesz? Nikt z nas ci o tym nie wspominał.
Mój luby spojrzał mi w oczy i rzekł:
- Nie mam pojęcia... Ja to prostu to wiem... Coś mi chodzi po głowie... Jakieś imię... Wendy... A może Sandy...
- Jesteś blisko - powiedziałam.
Ash załamany złapał się za głowę, aż w końcu wydusił z siebie.
- Już wiem! CINDY!
Spojrzał na mnie i na ojca, po czym posmutniał.
- No co? Nie zgadłem?
- Wręcz przeciwnie. Zgadłeś - uśmiechnął się do niego ojciec.
- Pika-pi! Pika-pi! - piszczał wesoło Pikachu, podskakując na stoliku.
- A jednak coś pamiętasz - powiedziałam radośnie - Nawet nie wiesz, jak mnie to cieszy.
- Jeszcze trochę, synu, a odzyskasz całkowicie pamięć - rzekł Josh.
- Mam nadzieję... Okropnie się żyje z taką wielką pustką w głowie zamiast pamięci - mówił dalej mój chłopak.
Podeszła do nas kelnerka, która uśmiechnęła się bardzo radośnie na widok mego chłopaka.
- Dzień dobry, Sherlocku Ashu. To, co zwykle? - zapytała wesoło.
Mój chłopak popatrzył na nią uważnie.
- Eee... Bardzo chętnie, tylko nie do końca pamiętam, co ja zwykle tu zamawiam...
- Proszę mu nie podpowiadać - powiedziałam - Ash miał wypadek i stracił pamięć, ale pomagamy mu ją odzyskać.
Kelnerka pokiwała głową i nie pomogła Ashowi w tej sprawie, zaś mój luby powoli, acz spokojnie zaczął sobie przypominać ten szczegół.
- Wobec tego będę strzelał... Poproszę jedną gałkę truskawkową i jedną czekoladową i posypane orzechami.
Spojrzał na mnie, po czym spytał:
- Co? Źle? Nie trafiłem?
- Przeciwnie... Właśnie trafiłeś w sam środek tarczy - wyjaśniłam.
Uśmiechnęłam się radośnie. Ash przyglądał mi się uważnie, pewnie po to, żeby sprawdzić, czy może kłamię, jednak nie zobaczył w moich oczach kłamstwa, bo nie mogło tam go być. Mówiłam prawdę, gdyż Ash naprawdę zawsze takie lody zamawiał, więc skoro to pamiętał, to oznaczało, iż nie jest z nim tak źle.
- Trzeba to uczcić! - zawołał wesoło Josh, klaszcząc w dłonie - Proszę pani! Dla tych młodych ludzi lody, a dla mnie kawa. I jeszcze tacę ciastek dla nas wszystkich.
- Zawsze jesteś taki hojny, tato? - zapytał Ash.
- Dla mojego syna oraz przyszłej synowej zawsze - odpowiedział mu wesoło mężczyzna.

***


Zjedliśmy razem łakocie, po czym Josh odprowadził nas do domu i poszedł w swoją stronę.
- Więc to tutaj mieszkam? - zapytał Ash.
- Dokładnie tak - powiedziałam - Nie przypomina ci to niczego?
- Pika-pika? Pika-pi? - zapiszczał Pikachu.
Niestety, Ash pokręcił przecząco głową i rzekł:
- Nie, naprawdę nie... Nic mi to nie mówi. Chociaż... Sam nie wiem, ale ta furtka... Chyba jest lekko popsuta.
- A jednak pamiętasz! - klasnęłam radośnie w dłonie - Bo ta furtka jest uszkodzona! Clemont obiecał, że ją naprawi, ale jak zwykle zapomniał.
- Ostatnio ma on chyba sporo na głowie - uśmiechnął się do mnie mój luby - Wchodzimy do środka?
- Jasne, że tak - powiedziałam.
- Pika-pika-chu! - zgodził się Pikachu.
Weszliśmy do środka. Potem usiedliśmy oboje na kanapie w salonie i postanowiłam jeszcze raz sprawdzić pamięć mego chłopaka.
- Mógłbyś mi przynieść mleka? - zapytałam - A Pikachu jabłko?
- No dobrze...
Mój chłopak poszedł przynieść wyżej wskazane przedmioty. Celowo nie powiedziałam mu, gdzie jest kuchnia. Chciałam sprawdzić, czy on to wie. Wiedział, bo przyniósł karton mleka oraz jabłko i ketchup.
- Skąd wiedziałeś, że Pikachu lubi jabłko z ketchupem? - zapytałam.
Ash usiadł przy stole i popatrzył na mnie zdumiony.
- A lubi?
- Bardzo. To jest jego przysmak. Prawda, Pikachu?
- Pika-pika-chu! - zapiszczał Pokemon.
Mój chłopak był bardzo zdumiony, ale podsunął stworkowi jabłko oraz tubkę ketchupu.
- Proszę, Pikachu.
Następnie popatrzył na mnie i rzekł:
- Przykro mi, że wciąż mam dziurę w pamięci.
- Nie bój się, Ash - położyłam mu dłoń na dłoni - Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Musi być dobrze.
Najlepszy detektyw Alabastii i mój chłopak w jednej osobie westchnął głęboko, jakby nie do końca wierząc w to, co mówię.
Po tej rozmowie poszliśmy razem do jego pokoju, po czym usiedliśmy z nim na łóżku.
- A to pamiętasz?
Niestety nie, chociaż kiedy miał wskazać, gdzie trzyma swoje pamiątki z podróży, wskazał to bezbłędnie. Najwidoczniej jego pamięć zachowała kilka mało istotnych szczegółów, z kolei najważniejsze fakty pozostawały nadal przed nim zamknięte.
- Zobacz... To twoje skrzypce - powiedziałam, podając mu do ręki jego instrument muzyczny - Często na nich grasz, doprowadzając tym sąsiadów do rozstroju nerwowego.
- Serio? - zdziwił się Ash.
- Dobra, żartowałam z tym ostatnim. Ale to, że na nich grasz, to sama prawda. Grasz i to bardzo dobrze. Spróbuj.
Ash nie wiedział, czy ma mnie posłuchać, lecz widząc moją twarz oraz pyszczek Pikachu, które to wyrażały wiele nadziei, wziął do rąk skrzypce i zaczął na nich grać melodię z serialu „Porwany za młodu“. Udało mu się to zrobić bezbłędnie, bo ani razu nie pomylił nawet jednej nutki.
- I co? Pamiętasz już coś? - spytałam, gdy skończył grać.
- Nie wiem... Ta muzyka chodzi mi po głowie, jednak nie sądziłem, że umiem ją zagrać.
- To twoja ulubiona melodia. A przynajmniej jedna z ulubionych. Grasz ją wtedy, kiedy jest ci smutno.
- Rozumiem.
Ash odłożył skrzypce i spojrzał na zdjęcia wszystkich składów swojej drużyny.
- Opowiesz mi coś więcej o nich?
Usiadłam z nim na łóżku i z cierpliwością matki opowiedziałam mu dokładnie, jak w wielkim skrócie wyglądały jego poprzednie drużyny oraz jakie cele z nimi osiągnął.
- Rozumiem. A teraz jestem detektywem i tropię przestępców?
- Tak. I jesteś w tym bezkonkurencyjny - uśmiechnęłam się do niego radośnie.
- No cóż... I mówisz, że teraz Misty jest oskarżona o bycie złodziejką?
- Owszem. Musimy jej pomóc.
- Wobec tego musimy poczekać na dane, jakie zdobędą na twoją prośbę Dawn i Clemont.
- Pika-pika-chu! - zapiszczał jego Pokemon.

***


Niestety wiadomości, jakie przynieśli nam Clemont i Dawn nie były wcale pomyślne. Przyszli oni razem z Misty odwiedzić nas, a przy okazji też przekazali nam zdobyte przez siebie informacje.
- Próbowałam podpuścić tego drania Chrisa podczas rozmowy, żeby się przyznał do tego, o co go podejrzewamy, ale guzik wyszło - powiedziała Dawn, opuszczając załamana głowę na stół.
Jej Piplup pogłaskał ją delikatnie skrzydełkiem.
- Moje pluskwy tym razem nie zanotowały niczego konkretnego - rzekł Clemont załamanym tonem - Po prostu kompletna porażka.
To mówiąc rzucił on swój wynalazek na stół i opadł na niego głową, podobnie jak Dawn.
- Spójrzmy prawdzie w oczy, przyjaciele! Tacy z nas detektywi, jak z księżyca słońce! - powiedział młody Meyer.
- Może po prostu dajcie sobie z tym spokój? - zaproponowała Misty - Ostatecznie może jakoś przekonam tego durnia, żeby wycofał oskarżenie?
- A jeśli nie? - zapytałam.
- Wtedy trudno. Co mi niby zrobią? Dostanę wyrok w zawiasach i tyle - mruknęła Misty i popatrzyła na Asha - A ty nadal masz zaniki pamięci?
- Niestety tak - odpowiedział jej chłopak.
- Wobec tego nie obrazisz się, jak coś zjemy u ciebie?
- Śmiało, nie krępuj się.
Misty poszła do kuchni. Miałam jednak tzw. złe przeczucia, dlatego też udałam się za nią i zobaczyłam, jak moja rudowłosa kumpela bierze do ręki patelnię.
- Powinna być w sam raz - powiedziała.
- Misty, co ty robisz? - zapytałam.
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i odparła:
- Mówiłaś, że Ash cierpi na zaniki pamięci, odkąd dostał w głowę tym aparatem?
- Tak... I co w związku z tym?
- To, że mam już pewien pomysł, jak go wyleczyć.
- I ta patelnia ci w tym pomoże?
- Jasne. Walnę nią Asha w dyńkę i po kłopocie. Zobaczysz, że od razu sobie wszystko przypomni.
Przerażona jej zamiarem szybko podbiegłam do niej i wyrwałam jej to niebezpieczne narzędzie z ręki, krzycząc przy tym:
- Zwariowałaś?!
- No co?! Chcesz, żeby odzyskał pamięć, czy nie? - zapytała wyraźnie poirytowana Misty.
- Owszem, ale nie w taki sposób! - zawołałam.
- Jak będziesz się z nim cackać, to nawet za rok nie odzyska pamięci - stwierdziła Misty.
- Nieważne! Wolę swoje metody niż twoje! - powiedziałam oburzonym tonem.
- Ech... Sentymentalna jesteś. To się kiedyś obróci przeciwko tobie. Ale niech ci będzie. Jednak jakby co, patelnia jest w pogotowiu.
To mówiąc wyszła z kuchni, a ja odłożyłam niebezpieczne narzędzie na swoje miejsce.
- W sumie gdybym się nie bała, że zrobię tym krzywdę Ashowi, sama bym go tak spróbowała wyleczyć. Ale nie... Wolę leczyć sercem niż siłą.
Wróciłyśmy obie do salonu, gdzie Clemont na prośbę mojego chłopaka puścił mu nagranie rozmowy Dawn z Chrisem.
- W sumie to ja nie wiem, co ty chcesz od tej Misty? Aż tak ci się ona podoba? - zapytała na nagraniu Dawn.
- Owszem, bardzo mocno i nie umiem przestać o niej myśleć - rzekł Chris.
- Dlatego podłożyłeś jej ten klarnet?
- Nie wiem, o czym ty mówisz. Wszyscy wiedzą, że ona mi go ukradła. Miała powody. Nie cierpi mnie.
- Bo się do niej przystawiasz, a ona tego nie chce.
- Ma żałosny gust i tyle.
- Możliwe, ale wiesz... Jest pełno dziewczyn, które by mogły być tobą zainteresowane.
- Niby kto? Chyba tylko ta dziewczyna z Kalos, która tutaj pracuje od dwóch miesięcy...
- Monique? A co? Podoba ci się?
- Raczej to ja się jej podobam. Wiesz, że ostatnio zapraszała mnie na spotkanie?
Ash ożywił się, słysząc te słowa. Pokazał palcem, żebyśmy byli cicho, po czym powiedział szeptem:
- Słuchajcie uważnie.
- I co? Poszedłeś? - zapytała na nagraniu Dawn.
- Nie, ponieważ jestem zainteresowany Misty - odparł głos Chrisa na nagraniu.
- Zakładam, że nie nieźle ją to wkurzyło.
- A żebyś wiedziała. Powiedziała, że Misty nie dorasta jej do pięt i ja jeszcze kiedyś się o tym przekonam.
- Wystarczy, Clemont. Możesz wyłączyć - powiedział Ash.
Przyjaciel go posłuchał, a tymczasem detektyw z Alabastii uśmiechnął się tajemniczo.
- Wiesz co, stary? Myliłeś się mówiąc, że to nagranie nic nie znaczy. Wprost przeciwnie. Być może właśnie dzięki niemu rozwiążę tę zagadkę.
- Ale w jaki sposób? - zapytałam zdumiona.
- Pika-pika? - zapiszczał Pikachu, obserwując uważnie swego trenera.
- Do tego będę potrzebował znowu waszej pomocy - powiedział Ash, patrząc na Clemonta i Dawn.
Oboje stanęli na baczność i zawołali:
- Zawsze na rozkaz!
- To co mamy robić, braciszku? - spytała Dawn.
Ash uśmiechnął się, po czym opowiedział nam swój plan.


C.D.N.




4 komentarze:

  1. Witaj kochany Autorze. Wczoraj nieco zaniedbałam swoją regularność w czytaniu Twojej twórczości, więc dzisiaj nadrabiam ten nietakt, za który serdecznie i z całego serduszka przepraszam. Ufam, iż mi wybaczysz, a ja w zamian za to przejdę już do sedna mojej wypowiedzi, czyli recenzji kolejnej części historii skradzionego klarnetu.
    Ash nadal przebywa w szpitalu z zanikiem pamięci. Nie pamięta kim jest on sam, kim jest Serena, Josh, jednak przypomina sobie pewne szczegóły, jak np. takie że nazywał Serenę "Różową Panienką", a także ulubione powiedzonko, jakie wymieniał z Dawn, swoją przyrodnią siostrą. Więc można stwierdzić, że nie jest z nim tak źle.
    Tymczasem w restauracji "U Delii" nie jest już tak różowo. Chrisowi (swoją drogą czy tylko mnie ten chłopak wkurza) zginął klarnet i podejrzewa kradzież, a domniemanym przez niego sprawcą jest Misty, w której to szafce instrument niestety zostaje odnaleziony, a sama dziewczyna zostaje aresztowana. Przyjaciele próbują samodzielnie pomóc Misty, próbując podpuścić Chrisa, by ten przyznał się do podrzucenia klarnetu, jednak ten niestety idzie w zaparte, jednak wspomina o jednej osobie, która może być dla tego śledztwa bardzo ważna. Mianowicie chodzi o Monique, dziewczynę, która podkochuje się w Chrisie i bezskutecznie próbuje się z nim umówić, gdyż ten woli Misty i bez oporów mówi o tym dziewczynie, na co Monique odgraża się, że jeszcze pokaże Chrisowi, że Misty nie dorasta jej do pięt. Coś mi się wydaje, że to ona maczała w tym swoje lepkie paluszki...
    Tymczasem Serena i Josh pracują nad odzyskaniem przez Asha pamięci. Odebrawszy go ze szpitala idą z nim do kawiarni "Pod Różą", gdzie Ash o dziwo bezbłędnie zamawia swoje ulubione lody. Potem wracają do domu, gdzie Ash szykuje przekąski dla siebie, Sereny i Pikachu, pamiętając o bardzo ważnym szczególe - Pikachu lubi jabłko z ketchupem... Może jednak z jego pamięcią nie jest jeszcze tak źle? :) Zwłaszcza, że na koniec wymyśla plan, w jaki sposób zdemaskować prawdziwego złodzieja. :) Jaki to plan i czy okaże się skuteczny? Tego się dowiemy już w kolejnej części. :)
    Historia naprawdę wciąga, a wątek z zanikiem pamięci trafiony w dziesiątkę. Gdyby przyznawali Nobla za tak dobre opowiadania jak Twoje, to myślę, że nagrodę miałbyś w kieszeni. :)
    Ogólna ocena: 10000000000000000000000/10 :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko super ale mam pytanko dlaczego ostatnie 16 zdań odcinka Ash zachowuje się tak jakby nie miał amnezji?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponieważ stracił wspomnienia, ale nie swoje talenty :) I dlatego wtedy, gdy przychodzi do rozwiązania zagadki, zachowuje się tak, jak zawsze, bo talenty zachował :)

      Usuń
  3. OK, znowu za wszelką cenę spowodowanie wypadku. Ech, te wypadki to NIEODŁĄCZNA część tego bloga.

    OdpowiedzUsuń

Przygoda 129 cz. II

Przygoda CXXIX Tytanio, wio! cz. II Lot trwał długo. Ash nie liczył, jak długo, ponieważ odkąd tylko opuścił tak bardzo mu bliskie Gotham Ci...