Przygoda XXXII
Detektyw, który mnie kochał cz. IV
Obudziłam się niedługo potem i zobaczyłam, że siedzę związana pod ścianą, a obok mnie byli Cilan i Max, również mocno skrępowani sznurem. Naprzeciwko nas stali bandyci, a nikłe światło księżyca wpadające do pomieszczenia przez okno lekko oświetlało ich twarze, na których wyraźnie widniała okrutna satysfakcja.
- No proszę. Nasze śpiące królewny wreszcie się obudziły - powiedział jeden ze złodziei.
- Już się bałem, że zbyt mocno im przyłożyliśmy w łepetyny - dodał drugi złodziejaszek.
- Na całe szczęście żyją, bo będą musieli porozmawiać z szefem - rzekł trzeci - Zadzwoniliście do niej?
- Już ją wezwałem - odezwał się pierwszy - Zaraz tutaj będzie. Bardzo jest ciekawa, co to za ptaszki wpadły w nasze sidła.
Chciałam powiedzieć im coś naprawdę nieprzyjemnego, jednak sobie darowałam. Wiedziałam, że nic mi to nie pomoże, a w ten sposób możemy się również narazić na niebezpieczeństwo. Ostatecznie mało to się filmów widziało, gdzie bandyci w furii zabijają swe bezbronne ofiary? Lepiej więc było zacisnąć usta i czekać cierpliwie na rozwój akcji.
Kilka minut później do pokoju weszła kolejna osoba. Miała na sobie czarny dres, czarne spodnie, a także buty i czapkę tej samej barwy. W ręku trzymała latarkę, którą poświeciła na nasze twarze, żeby móc dobrze nam się przyjrzeć.
- No proszę... Kogo ja tu widzę? Toż to moja szacowna rywalka, panna Serena Evans oraz jej wierni przyjaciele - powiedziała w szyderczy osób tajemnicza osoba.
- Znam ten głos - odezwałam się, próbując przyjrzeć się osobie ukrytej w cieniu.
Postać ta wyszła powoli z mroku, a wpadające przez okno nikłe światło księżyca oświetliło jej twarz. Od razu ją rozpoznałam.
- Scarlett! - zawołałam przerażonym głosem.
- Takich wrażeń się nie spodziewałem! - jęknął Cilan.
- Więc to ty jesteś szefową Gangu Czarnego Tulipana? - zapytał Max.
Dziewczyna zaśmiała się okrutnie, widząc naszą reakcję na jej słowa. Zaczęła powoli chodzić po pokoju, po czym powiedziała:
- Bystre spostrzeżenie. Wielka szkoda, że dopiero tak późno zostało ono dokonane. No, a co wy sobie myśleliście? Że z jakiego powodu po tylu latach przybyłam do Alabastii? Ze względów sentymentalnych? No dobra, może też i dlatego, ale tak naprawdę przybyłam tutaj na robotę. Moi ludzie właśnie okradają najbogatsze domu w całej okolicy, a ja przez te kilka dni pilnowałam, żeby najsłynniejszy detektyw tego miasta i jego jakże dzielna drużyna trzymali się z daleka od tej sprawy.
- Ty podła wiedźmo! To dlatego cały czas zalecałaś się do Asha, tak?! - zawołałam ze wściekłością w głosie - Wykorzystałaś jego zaufanie, żeby nie zajmował się tą sprawą i nie wpadł na twój trop!
- Owszem, choć przyznaję, że moim zachowaniem kierowały również sentymenty - odparła na to złośliwie Scarlett - Ash jest całkiem uroczym chłopakiem, do tego niezwykle przystojnym. Flirtowanie z nim było czymś, czemu z radością się oddałam. Połączyłam więc przyjemne z pożytecznym. Zadbałam o to, żeby nikt nie posądził mnie o udział w całej tej sprawie, a jednocześnie nieźle namieszałam w tej waszej kochanej drużynie. Jednak mimo to wpadliście na mój trop. Moje gratulacje, choć wielka szkoda, że nic wam z tego nie przyjdzie. Zanim policja was znajdzie, to my będziemy już bardzo daleko stąd.
- Co z nimi zrobimy, szefowo? - spytał jeden ze złodziei.
- Zostawimy ich tutaj i gdy będziemy już daleko, to damy anonimowy cynk na policję, gdzie oni są - odpowiedziała Scarlett.
- Nie lepiej od razu ich zaciukać? Po co nam świadkowie? - zapytał kolejny złodziejaszek.
- No, a po co nam trupy? W razie wpadki za kradzież dostaniemy tylko kilka lat odsiadki, jeśli jednak ich zabijemy, to sąd nie będzie już wobec nas tak pobłażliwy i dostaniemy dożywocie - powiedziała poważnym tonem Scarlett.
- Ale te dranie mogą zeznawać przeciwko nam w sądzie! - zawołał jeden z jej ludzi.
Jego szefowa spojrzała na nas i odparła:
- Oni mogą sobie gadać do woli o naszym udziale w tej sprawie. Dużo im z tego przyjdzie. Nie znają naszych nazwisk, ani nie mają na nas żadnych dowodów. Na was zresztą też nie. Zatem zagrożenie jest zerowe.
- A jeśli Czarny Tulipan się nie zgodzi i każe jednak ich zabić? - dodał następny bandzior.
- Sądzę, że zaakceptuje mój plan - odparła dziewczyna złodziej.
- Chwileczkę, ja czegoś tu nie rozumiem. Myślałem, że Czarny Tulipan to ty - powiedział zdziwiony Max.
Scarlett popatrzyła na niego i pokręciła przecząco głową.
- Mylisz się. To nie ja jestem Czarnym Tulipanem. Tym kimś jest ktoś wyżej postawiony ode mnie. On zleca nam akcje i głównie to on wymyśla plany działania.
- No właśnie. Zatem pora już złożyć raport Czarnemu Tulipanowi - powiedział jeden ze złodziejaszków.
- Zrobimy to, jak już opuścimy to miejsce. Na razie zabierajmy się stąd - odparła Scarlett.
- Wybaczcie, ale musimy powiedzieć temu stanowcze veto - rzekł jakiś stanowczy, męski głos.
Odwróciliśmy się wszyscy w kierunku, z którego od dobiegł, a już po chwili do pokoju wparowało kilku ludzi z bronią, krzycząc:
- Policja! Nie ruszać się! Ręce do góry!
Bandyci przerażeni nie zdążyli nawet zrobić jednego kroku w kierunku najbliższego okna, gdyż policjanci otoczyli ich, rzucili na podłogę oraz skuli kajdankami.
- Mamy ich, sierżancie! - zawołał jeden z policjantów.
- Doskonale - powiedział ten sam głos, który wcześniej rzucił tekst o tym, że stawia veto decyzji Scarlett.
Chwilę później ów człowiek włączył światło w pokoju i ujrzeliśmy przed sobą naszego dobrego znajomego, uśmiechniętego od ucha do ucha.
- Widzę, że przyjechaliśmy w samą porę - powiedział nieco złośliwie.
- Sierżant Bob! - zawołaliśmy jednocześnie.
- Tak, to ja - uśmiechnął się do nas policjant, gdy jego ludzie już nas rozwiązywali - W niezłe tarapaty wpakowałaś siebie i swoich przyjaciół, Sereno. Powinnaś mieć więcej zdrowego rozsądku.
- Wiem i teraz bardzo żałuję, że tak postąpiłam, ale Jenny kazała nam się nie mieszać do całej sprawy. Co miałam więc zrobić?
- Posłuchać jej... Na pewno o wiele lepiej byś na tym wyszła. A tak o mały włos byłoby po was.
- Nie chcieliśmy ich zabić, naprawdę! - zawołał jeden ze złodziei.
- Prawdę mówiąc to tylko ich szefowa nie chciała nas posłać na tamten świat - powiedziałam, patrząc na Scarlett.
- Tak i jak widzę bardzo dobrze zrobiłam - odparła dziewczyna.
- Mówiłem wam, żeby ich zaciukać i uciec, a nie bawić się w wołanie szefowej - mruknął jeden ze złodziejaszków - Teraz wszyscy pójdziemy do paki przez to jej miłosierdzie.
- Nie przez miłosierdzie, tylko za serię włamań - odrzekł sierżant Bob.
- Ale najpierw musicie odpowiedzieć nam na kilka pytań - powiedział kolejny tajemniczy głos.
Chwilę później do pokoju wszedł ktoś jeszcze. Tym kimś był Ash w towarzystwie Pikachu na ramieniu. Obaj mieli na sobie stroje Sherlocka Holmesa.
- Ash?! - zawołałam zdumiona - Co ty tutaj robisz?!
- Przybył tutaj z nami - odpowiedział mi sierżant Bob.
- Ale skąd wiedziałeś, dokąd idziemy? - spytałam.
- Wiem o tym od Dawn - odparł mój chłopak - Podziękuj jej za to, że przekazała mi, na jaki to genialny plan wpadła moja dziewczyna. Mogłem dzięki temu powiadomić o wszystkim porucznik Jenny, ta zaś powiedziała mi, że właśnie posłała na miejsce waszej akcji sierżanta Boba. Poszedłem więc tam i powiedziałem mu, co wymyśliłaś. Okazało się, iż widział on, jak wchodzicie do domu za złodziejami. Chcieliśmy od razu ruszyć wam na pomoc, ale coś tak poczuliśmy, że lepiej będzie zaczekać, bo być może zjawi się tu szefowa gangu. Przeczucie nas nie myliło, bo ona przyszła.
- No nieźle... Naprawdę nieźle... - powiedziałam nic już z tego nie rozumiejąc - A przy okazji powiedz mi... Musiałeś być nieźle zaskoczony, kiedy odkryłeś, że ta twoja kochana przyjaciółeczka z dzieciństwa jest nie tylko złodziejką, ale i szefową tego gangu.
- Prawdę mówiąc... Nie było to dla mnie zaskoczeniem - odparł Ash.
- Pika-pika - dodał Pikachu.
- Naprawdę? A niby jak to jest możliwe, skoro nie zajmowałeś się tą sprawą ani trochę, odkąd ta niunia zawróciła ci w głowie?
Detektyw z Alabastii zachichotał lekko.
- Co do tej niuni, że niby zawróciła mi w głowie, to nie mogę się z tym zgodzić, bo mimo pewnej mojej, że tak powiem... Słabości do tej panienki, wciąż pozostałem lojalny wobec ciebie, kochanie. No, a co do sprawy, to powinnaś wiedzieć, że cały czas się nią zajmowałem.
Ja, Max i Cilan spojrzeliśmy na niego uważnie.
- Jak to, cały czas się zajmowałeś? O czym ty mówisz? - spytałam.
- Widzę, że jestem wam winien pewne wyjaśnienia.
- Najwyraźniej jesteś.
Ash uśmiechnął się do nas delikatnie, po czym zaczął opowiadać:
- A więc już mówię... Kiedy Jenny poprosiła mnie o rozwiązanie tej sprawy nie podejrzewałem jeszcze, że będzie w to wszystko zamieszana Scarlett. Następnego dnia po jej przybyciu do miasta, kiedy byłem w pracy, pani porucznik zadzwoniła do mnie i powiedziała, że ma nowe wiadomości. Ponoć w pobliżu kilku miejsc kradzieży widziano jakąś dziewczynę bardzo podobną do mojej dawnej przyjaciółki. No, to oczywiście mógł być tylko przypadek, jednak postanowiłem to sprawdzić. Poszedłem na spotkanie ze Scarlett, ale niczego nie odkryłem. Podczas drugiego spotkania nabrałem jednak pewności, że ona musi mieć z tym wszystkim coś wspólnego, więc za trzecim razem, kiedy ją zabrałem na miasto, podłożyłem do kieszeni jej sukienki małą pluskwę.
- Kiedy to zrobiłeś? - spytała Scarlett.
- Wtedy, gdy się do mnie tak czule i uroczo przytuliłaś - powiedział z uśmiechem na twarzy Ash.
- Dziwne, że niczego nie zauważyłam.
- Widocznie zrobiłem to bardzo dobrze. Tak czy inaczej dzięki temu maleńkiemu urządzeniu mogliśmy podsłuchać twoją rozmowę z Czarnym Tulipanem oraz resztą gangu. Kiedy powiedziałaś mi wczoraj, że dzisiaj opuszczasz Alabastię wiedziałem, że tej nocy nastąpi skok. Podłożenie ci pluskwy tylko potwierdziło te rewelacje. W rozmowie ze swoimi ludźmi powiedziałaś im, kto gdzie ma pójść, więc wystarczyło potem rozłożyć ludzi w pobliżu tych domów i czekać. Nie wiedziałem jednak, że Serena zechce działać na własną rękę. Gdy to odkryłem, powiedziałem Jenny o wszystkim, a ta posłała mnie do sierżanta Boba i jego ludzi. Oni zaś razem ze mną czekali na odpowiedni rozwój wypadków.
- Świetnie, ale wobec tego czemu ciągle udawałeś przed nami, że nie interesuje cię cała ta sprawa? - zapytałam.
- Bo chciałem, żeby Scarlett myślała, że oboje jesteśmy skłóceni. W ten sposób straciła czujność i zaczęła nas lekceważyć - odparł Ash.
- Rozumiem, ale mogłeś przecież powiedzieć nam prawdę, a my byśmy udawali, że nie wiemy nic o twojej maskaradzie - dodał Max.
- Możliwe, ale nie obraźcie się, przyjaciele... Jakoś nie wydaje mi się, żebyście byli naprawdę dobrymi aktorami, a przynajmniej na razie, bo z czasem być może to się zmieni - powiedział detektyw z uśmiechem.
- Pika-pika - dodał Pikachu.
Spojrzałam smutnym wzrokiem na mojego chłopaka czując, że powoli wszystko zaczyna do mnie docierać.
- A więc po to były te wszystkie twoje spotkania ze Scarlett? Chciałeś ją podejść i dowiedzieć, co planuje?
- Owszem, to prawda.
- Ale czemu mi o tym nie powiedziałeś? Mnie, swojej dziewczynie?
Ash spojrzał na mnie uważnie, po czym zapytał:
- Powiedz mi, Sereno... Gdybym ci oznajmił, jak się sprawy mają, to co byś zrobiła, żeby nie spłoszyć Scarlett?
- Pewnie byłabym wobec niej bardzo miła...
- No właśnie! I tym byś się zdradziła, kochanie! - zawołał poważnym tonem mój ukochany - Gdyby nagle twój stosunek do niej zmienił się na niesamowicie miły, to ona od razu nabrałaby wobec ciebie i mnie podejrzeń. A tak skutecznie odegrałaś przed nią rolę złośliwej zazdrośnicy, a ona cię zlekceważyła jako swego przeciwnika.
W sumie jego słowa miały w sobie sporo prawdy. Mimo to poczułam, że jest mi naprawdę przykro z powodu jego braku zaufania do mnie. Jednak już po chwili pojęłam, iż w pewnym sensie sama na to wszystko zasłużyłam. W końcu kto ostatnio dał się uwieść pewnemu aktorowi? Kto o mało przez niego nie został uduszony i tylko dlatego, że był tak naiwny, żeby pójść wypłakiwać się w jego ramię? Zdecydowanie takim zachowaniem ani trochę nie zasłużyłam na votum zaufania u Asha, choć mimo wszystko poczułam, że jest mi przykro.
- Spokojnie, Sereno, kochanie moje. Powiedziałbym ci o wszystkim, ale Jenny domagała się, żebym o niczym nikomu nie mówił.
- A Dawn? Ona wiedziała, prawda? - zapytałam - W końcu cały czas cię broniła i dowodziła, że w twoim jakże dziwacznym zachowaniu musi być jakaś metoda.
- Owszem, ale przypadkiem to odkryła, bo niechcący podsłuchała moją rozmowę telefoniczną z porucznik Jenny, kiedy ta poinformowała mnie o swoich podejrzeniach co do Scarlett. Musiałem więc powiedzieć siostrze prawdę, ale wymusiłem na niej, że będzie siedziała cicho.
- Już ja sobie z nią porozmawiam! Kochana siostrunia! Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami, a tymczasem okazuje się, że ona ma przede mną tajemnice! - powiedziałam nieco złym tonem, po czym pozwoliłam, aby Ash mnie do siebie przytulił.
- Kochanie... Naprawdę cię przepraszam za tę całą tajemniczość, ale cóż... Musieliśmy ich złapać. Widziałem, iż bardzo ci na tym zależy. Nie mogłem cię zawieść.
- No trudno... Wiem, że moje ostatnie zachowanie w Kalos było raczej głupie i przez to wszystko raczej nie zasługuję na twoje zachowanie, ale spokojnie... Będzie dobrze.
- Dobra, dosyć już tej czułości - powiedział Bob - Musimy zabrać tych ludzi na posterunek. Coś mi mówi, że ich koledzy oraz koleżanki z gangu czekają na nich w areszcie.
- Mam tylko jedno pytanie - odezwała się Scarlett - Ash, powiedz mi... Jak doszedłeś do tego, że mam z tym wszystkim coś wspólnego?
Mój chłopak uśmiechnął się do mnie i powiedział:
- No cóż... Ludzie wpadają przez różne rzeczy, ale ciebie zgubił głupi błąd. Podczas naszej drugiej, że tak powiem... schadzki... zauważyłem na twoim palcu pierścionek, który wcześniej ukradliście z jednego domu w Wertanii. Miałem bardzo dokładny wgląd w zdjęcia skradzionych przez was przedmiotów i rozpoznałem potem to cacuszko.
- Doskonale... Po prostu doskonale... - mruknęła załamanym głosem Scarlett - Wpadłam przez spostrzegawczego detektywa.
Policjanci przejrzeli dokładnie torby z łupami złodziei.
- Nieźle... Pokeballe z Pokemonami oraz masa kosztowności. Ciekawe tylko, kim jest gość, który wam to zlecał? - zapytał Bob.
- Tego, jak myślę, możemy się bardzo łatwo dowiedzieć - powiedział Ash i popatrzył uważnie na Scarlett - Chcesz dostać krótszy wyrok?
- Pewnie, że chcę - odparła dziewczyna.
- Więc wobec tego porozmawiam z porucznik Jenny i być może będzie miała ona dla ciebie propozycję nie do odrzucenia.
***
Ash zaproponował porucznik Jenny, żeby użyć Scarlett do złapania Czarnego Tulipana. Policjantce bardzo się ten pomysł spodobał, dlatego też powiedziała ona tej kasztanowłosej złodziejce, że ma dla niej następującą propozycję: albo pójdzie siedzieć i to na długo, albo zostanie świadkiem koronnym podczas procesu i wsypie swojego szefa. Dziewczyna zgodziła się na to drugie po chwili wątpliwości, więc porucznik Jenny, Bob i Ash ustalili dokładny plan działania. Zgodnie z nim Scarlett miała zadzwonić do Czarnego Tulipana i wezwać ją na spotkanie na łące poza miastem. Tam zaś mieli na nią czekać policjanci, którzy w odpowiednim momencie aresztują ją i zabiorą na komisariat, aby ją przesłuchać.
Scarlett miała pewne wątpliwości, co do tego planu, ale zadzwoniła przez specjalny telefon komórkowy do swojego szefa.
- Szefie, tu Scarlett. Mam bardzo ważną sprawę. Obawiam się, że gliny depczą mi po piętach. Moi ludzie zostali aresztowani, ale spokojnie. To ja mam łupy, więc nie ponieśliśmy żadnej straty. Chcę przekazać szefowi, co ostatnio zdobyliśmy... Tak... Mam cały łup, dokładnie cały... Ze wszystkich domów... Gdzie? Może być ta łąka poza miastem? Za godzinę? Doskonale... Będę tam czekać. Bez odbioru.
To mówiąc wyłączyła ona telefon, a następnie powiedziała:
- Proszę... Macie, co chcieliście. Zadowoleni?
- Prawie - odpowiedziała Jenny - Jeszcze musisz nam pomóc ją złapać. Tylko uważaj... Zdradzisz się z czymś, a cała nasza umowa na nic.
Ja i Ash oraz Pikachu, siedzący w biurze policjantki, patrzyliśmy na to uważnie.
- Chcemy wziąć udział w tej akcji - powiedział mój chłopak.
- Nieźle. Jeszcze was tam brakowało - jęknęła ze złością Jenny.
- Chcę wiedzieć, kim jest Czarny Tulipan.
- Dowiesz się, jak go przymkniemy.
- Chyba raczej „ją“ niż „jego“. W końcu wiemy, że to kobieta.
- To tylko przypuszczenia. Zostaną one wyjaśnione, kiedy już ten cały Tulipanek wyląduje za kratkami.
- A jeśli wam ucieknie?
- Wtedy dopiero zaczniemy się martwić.
- Mogę wam pomóc.
- Ja także - poparłam Asha.
Jenny popatrzyła na Boba, który powiedział:
- No cóż... W sumie to... Myślę, że odwalili kawał dobrej roboty, więc możemy im na to pozwolić.
Pani porucznik jęknęła załamana. Uderzyła dłońmi o biurko, po czym popatrzyła na nas uważnie.
- No dobra, ale nie jestem z tego powodu zadowolona. Jak coś się wam stanie, dzieciaki, to będziecie sami sobie winni.
- Już przecież byliśmy parę razy z tobą na akcji policyjnej i jakoś nic złego się nam nie stało - przypomniałam jej.
- Wtedy nie było żadnego ryzyka, a teraz może być. Jednak niech wam będzie... Tylko macie się trzymać blisko mnie - powiedziała Jenny.
Obiecaliśmy, że tak właśnie zrobimy, więc teraz zostało nam tylko się przygotować.
***
Godzinę później byliśmy wszyscy na miejscu akcji. Policjanci ukryli się za krzakami i drzewami, z kolei za jednym wielkim głazem schowali się Jenny, Bob, ja, Ash oraz Pikachu.
- Uważajcie, obiekt zaczyna się już zbliżać do celu - powiedział przez krótkofalówkę jeden z policjantów.
- Spokojnie. Bądźcie ostrożni - odpowiedziała im Jenny.
Następnie powoli wysunęliśmy się zza skały i zobaczyliśmy, jak do Scarlett oczekując na swojego szefa z workiem wypchanym maskotkami (które to miały imitować łupy zrabowane podczas włamań), podchodzi jakaś osoba. Była to wysoka kobieta ubrana w czarną koszulkę z czerwoną literką R, białą spódniczkę, białe rękawice i kozaki tej samej barwy. Górną część jej twarzy zasłaniała czarna maska, a na głowie miała ona beret barwy mleka spod którego wystawały gęste, blond włosy.
- Jestem już. Masz towar? - zapytała rzeczowym tonem kobieta.
- Ja ją znam! - powiedziałam szeptem - Poznaję ten głos. To przecież jest 009 z organizacji Rocket. To ona chciała nas zabić na wykopaliskach.
Ash pokiwał głową na znak, że się ze mną zgadza i dodał:
- Owszem... Ale ja już ją widziałem gdzieś wcześniej... Te tulipany... Ten numer... I ten głos... Skąd ja ją znam?
- Mam, szefie - powiedziała Scarlett i pokazała na worek - Musimy się stąd zabierać. Gliny depczą mi po piętach. Ledwie ich zgubiłam.
- To już nie jest mój problem - odparła 009 lub jak kto woli Czarny Tulipan, po czym wyrwała worek z rąk dziewczyny.
- Ejże, szefowo! Przecież miała mnie szefowa stąd zabrać! - zawołała przerażonym głosem Scarlett.
- Czy ja ci coś obiecywałam? - zakpiła sobie z niej Czarny Tulipan.
- Ale przecież...
- Co przecież? Daj lepiej spokój! Nie bądź naiwna! Takie są prawa naszej branży. Za błędy się płaci. Ciesz się, że nie poślę cię na tamten świat, jak to zwykle bywa z tymi, którzy mnie zawiodą.
- Strasznie się z tego powodu cieszę - mruknęła z kpiną Scarlett.
Czarny Tulipan najwidoczniej nie wyczuła ironii w jej oczach, gdyż powiedziała po chwili:
- Tym lepiej. A teraz spadaj, zaś naszą współpracę możesz już uznać za zakończoną.
Scarlett zacisnęła ze złości zęby i złapała zawieszony na szyi gwizdek.
- Naprawdę? Za zakończoną?
- Tak... Za zakończoną.
- Doskonale. To rozstrzyga sprawę.
Chwilę później dziewczyna złapała za gwizdek i dmuchnęła w niego mocno i zachłannie. Wówczas to ze swoich kryjówek wyskoczyli policjanci, którzy wymierzyli broń w stronę kobiety.
- Policja! Nie ruszaj się! Ręce do góry!
009 przerażona upuściła worek z rzekomymi łupami na ziemię i powoli podniosła ręce do góry. Następnie spojrzała morderczym wzrokiem w stronę Scarlett i wysyczała przez zęby:
- Wydałaś mnie, ty mała kanalio?!
- Takie są prawa naszej branży - odparła na to złośliwym tonem jej ex pracownica.
Czarny Tulipan spojrzała wówczas uważnie na policjantów, po czym uśmiechnęła się do nich złośliwie i wydobyła z kieszeni spódniczki mały, czarny tulipan. Wówczas to twarz Asha przybrała bladą barwę. Mój chłopak głucho jęknął, złapał panią porucznik za rękę i powiedział:
- O nie! Wiem, co ona zamierza zrobić! Jenny, niech twoi ludzie się natychmiast cofną!
- O czym ty mówisz?! - zapytała policjantka.
Chwilę później 009 cisnęła przed siebie czarny tulipan, który wbił się w ziemię, po czym wystrzelił w kierunku policjantów dużą dawkę prądu. Funkcjonariusze zostali nim porażeni, po czym upadli nieprzytomni oraz bezbronni na ziemię.
- Dziecinada - mruknęła kobieta i spojrzała groźnie na Scarlett - A ty, moja mała zdrajczyni, pożałujesz tego, co zrobiłaś.
- Nie ruszaj się! Ręce do góry! - krzyknęła Jenny wyskakując za skały razem z Bobem.
009 była w niemałym szoku, jak tylko zobaczyła ich oboje. W końcu wciąż pozostawali oni w swojej kryjówce, kiedy ich ludzie otoczyli tę jędzę. Niestety nasza przeciwniczka miała w zanadrzu jeszcze niejedną sztuczkę, gdyż wyjęła ona kolejny czarny tulipan, który to wystrzelił w naszą stronę ogromną kulę energii.
- Padnijcie! - wrzasnął Ash.
Policjanci w ostatniej chwili to zrobili, a pocisk rozwalił jedynie skałę, zza której po chwili wyjrzeliśmy ja, mój chłopak i jego Pikachu.
- To wy! - krzyknęła wściekłym głosem 009, po czym zrobiła salto w powietrzu, lądując blisko nas - Ostatni raz weszliście mi w drogę, żałosne bachory!
Chwilę później wyjęła ona pistolet i strzeliła z niego w kierunku Asha. W ostatniej chwili odepchnęłam go, a następnie poczułam, jak kula ugodziła mnie w lewy bok. Zraniona upadłam na ziemię, zaś z mojej rany zaczęła gwałtownie sączyć się krew, że nie wspomnę już o okropnym bólu, który przeszył moje ciało i niemalże odebrał mi świadomość.
- SERENA!!! - wrzasnął przerażony Ash, podbiegając do mnie.
- Nie rozpaczaj tak, chłopcze. Zaraz do niej dołączysz - powiedziała Czarny Tulipan i wymierzyła swoją broń w mego chłopaka.
Wtedy jednak padł kolejny strzał, a reszty już nie widziałam, ponieważ od tego bólu straciłam przytomność.
***
Uzupełnienie pamiętników Sereny - opowieść Asha c.d:
Gdy moja ukochana upadła na ziemię szybko do niej podbiegłem nie zważając na nic, co się wokół mnie działo. Z tego też powodu umknęło mojej uwadze to, że Czarny Tulipan wymierzyła we mnie lufę swojej broni. Na szczęście, nim zdążyła z niej wystrzelić padł inny strzał, który wytrącił jej pistolet z ręki. 009 złapała się za dłoń i spojrzała groźnym wzrokiem w kierunku osoby, która strzeliła. Była nią Jenny, wciąż osłabiona poprzednim atakiem kobiety i ledwo stojąca na nogach, jednak determinacja oraz chęć złapania Czarnego Tulipana dodawała jej sił.
- Jesteś aresztowana! Nie ruszaj się! - zawołała policjantka.
- Niech cię diabli, glino! Tak łatwo mnie nie dostaniesz! - zawołała złodziejka, po czym zrobiła kolejne salto, dzięki czemu uniknęła następnych strzałów pani porucznik.
Potem przestępczyni rzuciła się do ucieczki. Wiedziałem, że nie mogę pozwolić jej uciec.
- Stój! - krzyknąłem.
Chwilę później ruszyłem za nią w pościg.
- Pikachu, zostań z Sereną! - zawołałem do mego Pokemona.
Żałowałem, iż nie mam przy sobie innych swoich stworków, a jedyna broń, jaką ze sobą wziąłem, to była moja szpada od księcia Edwarda. Jednak wiedziałem, że musi mi ona wystarczyć. W końcu, po zaciętym pościgu dogoniłem kobietę, a gdy byłem już bardzo blisko niej, to skoczyłem w jej stronę, złapałem ją za nogi i powaliłem na ziemię. Oboje zaczęliśmy się bić i szarpać. Podczas szamotaniny zerwałem kobiecie maskę z twarzy. Wówczas to ujrzałem w całej okazałości fizjonomię tej podłej kobiety.
- To ty! - zawołałem.
Kobieta, korzystając z tej krótkiej chwili mojej nieuwagi, jaka wtedy wynikła, odepchnęła mnie od siebie na ziemię, po czym sama skoczyła na nogi.
- No proszę... Sam słynny i dzielny Ash Ketchum raczył mnie wreszcie rozpoznać - powiedziała kobieta złośliwym tonem - Już wiesz, kim jestem, smarku?
- Tak... Już cię poznaję... Ty jesteś Domino, prawda? Czołowa agentka organizacji Rocket. Twoje pseudonimy to 009 i Czarny Tulipan. Powinny mi one powiedzieć od razu, kim jesteś, ale jak widzę zbyt długo oboje się nie widzieliśmy, abym miał zapamiętać wszystkie te szczegóły.
- Tak... Ja też na pewien czas o tobie zapomniałam, ale potem mieliśmy to nasze małe spotkanie na wykopaliskach, gdzie trochę wam nabruździłam. A kiedy to się przedtem widzieliśmy, przed tamtą przygodą z Ho-Ohem? Ach tak! To była ta zawierucha z Mewtwo.
- Jak możesz o niej pamiętać, skoro Mewtwo wykasował tobie, twemu szefowi i całej reszcie waszych ludzi wspomnienia o tych wydarzeniach?
- To prawda, zrobił to, ale zapominasz o tym, że ja, podobnie zresztą jak mój szef, mam wręcz doskonałą pamięć i prędzej czy później odzyskuję wszystkie swoje wspomnienia, nawet gdy o nich zapomnę. Przypomniałam więc sobie w końcu całą tę historię, łącznie z twoim w niej udziałem. Muszę przyznać, że już wtedy popełniłam błąd lekceważąc cię. Tym razem tego nie zrobię.
- Nie uciekniesz, Domino! Policjanci zaraz się ockną i aresztują cię!
Moja przeciwnika parsknęła podłym śmiechem, gdy to usłyszała.
- Sam możesz to zrobić - powiedziała, zrzucając z głowy swój beret i biorąc do ręki kolejny czarny tulipan - Śmiało! Chodź i aresztuj mnie!
To mówiąc zdjęła główkę z czubka swego kwiatu, nałożyła ją z drugiej jego strony, po czym nacisnęła jakiś przycisk na łodydze. Liście tulipana ułożyły się wtedy wzdłuż całej łodygi, z której wysunęło się długie ostrze. Następnie Domino stanęła w pozycji bojowej, ja zaś zobaczyłem, że ta jej zabawka właśnie przemieniła się broń białą.
- Pokaż, że ten rożen, który masz u lewego boku, nosisz nie tylko dla ozdoby - dodała kobieta.
Wściekły zrzuciłem z siebie pelerynę i czapkę, po czym wydobyłem szpady, patrząc uważnie na swoją przeciwniczkę.
- To zaczynaj, Ash - powiedziała Domino.
- Panie przodem - odparłem złośliwie.
009 zachichotała złośliwie, a następnie skoczyła w górę i zaatakowała mnie. Sparowałem cios i sam zaatakowałem. Oboje zaczęliśmy na zmianę na siebie nacierać oraz odbijać ciosy swojego przeciwnika. Widać było, iż Domino jest naprawdę bardzo zaprawiona w szermierce. Jednak ja nie po to trenowałem kiedyś zaciekle tę sztukę walki, aby móc teraz dać się rozłożyć, więc walczyłem dzielnie.
- Nieźle... Bijesz się całkiem sprawnie - prychnęła pod nosem Czarny Tulipan.
- Ty także całkiem dobrze - odparowałem.
- Jeśli szpadą władasz równie sprawnie, co językiem, to mogę mieć z tobą poważne kłopoty.
Znowu mnie zaatakowała, lecz ja w miarę swoich możliwości zacząłem raz za razem odpierać jej ciosy. Mimo wszystko musiałem się na własnej skórze przekonać, że umiejętności Domino przerastają moje, ponieważ co prawda w szermierce byłem naprawdę bardzo dobry, jednakże ona raz za razem zaczęła robić salta, skoki w bok oraz inne możliwe uniki. W tym okazała się być prawdziwą mistrzynią i coraz trudniej mogłem parować jej ciosy, zwłaszcza wtedy, gdy atakowała skacząc na mnie z góry niczym jakiś drapieżnik na swoją ofiarą. Ja również zacząłem więc stosować skoki oraz uniki, ale niestety Domino miała w tym wszystkim większą wprawę, także szybko zorientowałem się, że tracę siły. Ona również musiała to wyczuć, ponieważ zachichotała złośliwie.
- Nieźle ci idzie... Ale w sprawności fizycznej to mi nie dorównasz, chłoptasiu.
Następnie natarła na mnie bardzo mocno, próbując rozciąć mi głowę na pół. Zasłoniłem się szpadą, lecz niestety ciosy mej przeciwniczki były coraz silniejsze. Już po chwili jedno uderzenie sprawiło, że ostrze moja szpady pękło na dwoje, zaś sekundę później poczułem bardzo ostry ból w lewym policzku, który został rozcięty. Upadłem na ziemię, a Domino zachichotała złośliwie.
- No cóż, Ash... Walczyłeś dzielnie i należy ci się za to duża pochwała - powiedziała 009, mierząc ostrze swojej szpady w moje gardło - Zasługujesz na specjalne względy, więc je otrzymasz... Zabiję cię szybko i sprawnie.
Chwilę później zamierzyła się, aby mi zadać ostateczny cios, ale nim to zrobiła ktoś staranował Domino i powalił ją na ziemię. Stanąłem szybko na nogi i spojrzałem w kierunku osoby, która w ten sposób ocaliła mi życie. Była nią Scarlett.
- TY! - zawołała wściekłym głosem 009 - Jeszcze ci mało?!
- Zostaw Asha w spokoju! - zawołała groźnym tonem Scarlett.
- Jak chcesz... Najpierw załatwię ciebie.
Domino zaatakowała moją przyjaciółkę, ja jednak skoczyłem na nią i wytrąciłem jej broń z ręki. Scarlett doskoczyła, aby mi pomóc, dzięki czemu Czarny Tulipan, zanim w końcu wyrwała się z naszych objęć, miała podbite oko oraz sporo zadrapań na nosie. Kobieta złapał szybko swoją broń, po czym przemieniła ją z powrotem w niegroźny na pozór kwiatek.
- Nie mam czasu się z wami dłużej bawić, bo policja zaraz tu będzie - powiedziała.
Chwilę później podbiegła do jakiegoś kamienia, odrzuciła go na bok, a wówczas okazało się, że pod nim jest mały dołek, w którym leżał duży, odrzutowy plecak. Domino szybko nałożyła go na siebie.
- Pa! Dziękuję za miłą zabawę, ale pora już, żebym się zbierała. Ale to jeszcze nie koniec, Ashu Ketchum! Dorwę cię! Ciebie także, Scarlett!
Chwilę później odpaliła ona swój plecak i uniosła się w górę. Moja przyjaciółka jednak nie miała zamiaru jej wypuścić.
- O nie! Nic z tego! - zawołała.
Dziewczyna skoczyła w stronę 009, złapała ją za nogę i ściągnęła przez chwilę tę występną kobietę na ziemię. Jednocześnie ja złapałem odłamane od rękojeści ostrze swojej szpady, po czym wbiłem je zaciekle w plecak Domino. Kobieta odrzuciła nas oboje od siebie, po czym uniosła się wysoko w górę, jednak jej urządzenie zaczęło chwilę później głośno syczeć, buczeć oraz dymić. Następnie ono wybuchło, zaś 009 odleciała daleko przed siebie, wrzeszcząc przy tym ze strachu i wściekłości. Oboje ze Scarlett zdążyliśmy jeszcze dostrzec, jak ląduje ona awaryjnie daleko od nas.
- A niech to... Uciekła mi... - powiedziałem i spojrzałem na rękojeść swojej szpady z resztką ostrza - Popatrz... Taka piękna broń... Dostałem ją od księcia Edwarda z królestwa Queentanii. No cóż... Łatwo przyszło, łatwo poszło.
Schowałem do pochwy resztki swojej broni i zapytałem:
- Scarlett... Powiedz mi, czemu mnie ocaliłaś?
- A czemu ty ocaliłeś mnie siedem lat temu? - odpowiedziała pytaniem na moje pytanie Scarlett.
Popatrzyłem na nią bardzo poważnym wzrokiem.
- Bo nie mogłem postąpić inaczej.
- Ja miałam tak samo dzisiaj. Nie mogłam postąpić inaczej.
To mówiąc podeszła ona do mnie i dotknęła powoli mojego policzka.
- Zraniła cię... Pewnie zostanie ci po tym blizna.
- Nie przejmuj się mną, moja droga. Pomyśl lepiej, co będzie z tobą - odpowiedziałem jej.
Scarlett uśmiechnęła się do mnie w smutny sposób.
- Nie chcę iść do więzienia, ani do poprawczaka, ani do innych miejsc odosobnienia. Więc nie gniewaj się na mnie, ale nie poczekam na twoich kolegów policjantów, którzy z całą pewnością już tu biegną, żeby ci pomóc i aresztować tych, co im zwiali.
- I co ze sobą zrobisz? - zapytałem.
- Nie wiem... Ale na pewno nie zostanę w Alabastii.
Dziewczyna zrobiła parę kroków przed siebie, ale po chwili odwróciła się i powiedziała:
- Uciekaj ze mną!
- Scarlett... No, co ty?
Dziewczyna podbiegła do mnie i złapała mnie za ręce.
- Uciekaj ze mną, proszę. Będziemy oboje bardzo szczęśliwi... Pomyśl tylko, kochany... Ty i ja... Ash i Scarlett... Zdani tylko na siebie i niezależni od nikogo.
Patrzyła na mnie uważnie, mając przy tym ogromną nadzieję w oczach. Zasmucony wysunąłem swoje dłonie z jej i powiedziałem:
- Wybacz, Scarlett... Gdybym był młodszy o kilka lat i mniej rozsądny, to od razu poszedłbym na taki układ. Ale widzisz... Teraz mam dziewczynę, swoją pracę i inne obowiązki... Nie mówiąc już o tym, iż życie, jakie mi proponujesz, to jest życie uciekiniera. Wieczna ucieczka przed policją oraz twoją kryminalną przeszłością. Każdego dnia będziemy drżeć na myśl o tym, że możesz zostać aresztowana albo co gorsza, że dopadnie cię Domino i zabije. Ale jako detektyw tropiący przestępców mogę ci obiecać, że zrobię wszystko, żeby ta podła kobieta trafiła tam, gdzie jej miejsce. Tylko wtedy będziesz naprawdę bezpieczna.
- Jeśli pójdziesz ze mną, to nigdy nie będę musiała się niczego bać. Poza tym umiem sama o siebie zadbać. Sam zresztą widziałeś.
- Tak, widziałem. Zwłaszcza to, jak twoi ludzie związali Serenę, Cilana i Maxa, a potem chcieli ich zabić.
- Wiesz przecież, że nie pozwoliłam im na to.
- Wiem. Gdyby było inaczej, to nie rozmawialibyśmy teraz ze sobą.
Ze smutkiem spojrzałem w oczy swojej dawnej przyjaciółki i dodałem:
- I pomyśleć, że opowiadałaś mi te wszystkie bajeczki o tym, jak to przybyłaś do Alabastii, żeby się znowu ze mną zobaczyć. Potem mówiłaś, że nigdy nie zapomnisz tego, co dla ciebie zrobiłem i że odwdzięczysz mi się za to.
Scarlett spojrzała na mnie zła, po czym z goryczą w głosie powiedziała:
- Jakbyś nie zauważył, to przed chwilą dotrzymałam danego słowa. Ty uratowałeś mi życie, a ja uratowałam je tobie. Jesteśmy kwita.
- Tak... Jesteśmy kwita - mruknąłem złośliwym tonem - Więc tylko po to mnie ocaliłaś, prawda? Aby być fair sama ze sobą?
- Wiesz, że to nieprawda! - krzyknęła Scarlett ze łzami w oczach - No dobrze, przyznaję, że okłamałam cię w wielu sprawach, ale to, co mówiłam na temat moich uczuć do ciebie, było prawdą!
- Wszystko? - spytałem.
- Dokładnie wszystko.
Wtedy usłyszeliśmy kroki ludzi biegnących w naszym kierunku. Oboje dobrze wiedzieliśmy, kto to jest. Zostało nam niewiele czasu.
- Za chwilę będzie tu policja - powiedziałem.
- Co teraz zrobisz? Wydasz mnie w ich ręce? - zapytała Scarlett.
- Wiesz, że nie potrafię.
- A uciekniesz ze mną?
- Nie mogę... Scarlett, zrozum mnie... Kiedyś, przed laty mogliśmy iść razem tą samą drogą. Niestety te czasy już minęły. Teraz każde z nas musi iść swoją własną ścieżką. Poza tym... Ja kocham Serenę.
- Tę panienkę z włosami barwy dojrzałego miodu, która wyraźnie mnie nie lubi? - bardziej stwierdziła niż zapytała Scarlett - No cóż... Rozumiem... Ale wiedz, że moje serce już zawsze będzie należeć tylko do ciebie. Gdybyś więc kiedyś zmienił zdanie co do swoich uczuć... To znajdź mnie.
- W jaki sposób niby cię znajdę?
- Przecież jesteś detektywem.
- Ano tak, rzeczywiście.
Dziewczyna zachichotała i pocałowała mnie czule w usta.
- Kocham cię, Ash.
Następnie pobiegła ona w kierunku lasu, zupełnie przeciwnym do tego miejsca, gdzie upadła Domino ze swoim wiernym plecakiem. Ja zostałem sam przez kilka sekund, aż przybiegli do mnie Jenny, Bob, Pikachu oraz policjanci, którzy zdążyli odzyskać przytomność po tym, co zaaplikowała im 009.
- Żyjesz? - zapytała mnie Jenny.
- Ja tak. A co z Sereną? - odpowiedziałem jej pytaniem na pytanie.
- Spokojnie, pogotowie już ją zabrało - odparła Jenny - Ale jak widzę, tobie także się ono przyda.
- A gdzie Domino? - spytał Bob.
- Uciekła na latającym plecaku. Ale uszkodziłem jej ten sprzęt i spadła z nim gdzieś tam.
To mówiąc pokazałem palcem, o jakie miejsce chodzi.
- A gdzie jest Scarlett? - zapytałem udając, że nic nie wiem o jej losie.
- Zwiała nam, wiedźma - mruknęła ze złością Jenny, po czym posłała swoich ludzi w kierunku miejsca, gdzie upadła Domino.
Pikachu tymczasem radośnie wskoczył w moje ramiona, a ja objąłem go mocno do siebie.
- Pika-pi! Pika-pi! Pika!
- Mój kochany Pikachu! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że tu jesteś - powiedziałem, gładząc go po główce.
***
Pamiętniki Sereny c.d:
Kiedy się obudziłam poczułam, że jestem wykończona, a w dodatku przebywam obecnie w jakimś innym miejscu niż pustkowie poza miastem. Powoli otworzyłam więc oczy, żeby zobaczyć, gdzie ja jestem. Zauważyłam wówczas, iż leżę na łóżku w sali szpitalnej podłączona do małego woreczka z krwią.
- Dobrze, że mamy taką samą grupę - powiedział jakiś znajomy głos.
Spojrzałam w bok i zobaczyłam mego ukochanego Asha, który patrzył na mnie z uśmiechem na twarzy. Był ubrany w niebieską piżamę, a na jego lewym policzku znajdował się niewielki opatrunek.
- Ash - wydyszałam zmęczona i wyciągnęłam rękę w kierunku mojego ukochanego.
Ash złapał delikatnie moją prawą dłoń, radośnie ją ścisnął i pocałował mnie lekko w usta.
- Niezła rozróba była ostatnio, prawda, stary? - zaśmiał się.
- Pika-pika - zapiszczał wesoło Pikachu, wskakując mi na pierś.
- Kochany Pikachu! - zawołałam czule, dotykając przy tym delikatnie główki stworka - Ty także tu jesteś?
- Owszem, a wczoraj przyszła tutaj z wizytą twoja mama - powiedział Ash.
- A co ona tu robiła? - zapytałam zdumiona.
- Zgadnij, kochanie. Przybyła, żeby zobaczyć, co z tobą jest. Ledwie się dowiedziała, że tu jesteś, a zaraz wsiadła w pierwszy samolot do Kanto i przybyła tutaj. Taka właśnie jest twoja mamunia... A ty na nią narzekasz.
- Mam swoje powody, żeby to robić...
- Wiem... Mówiłaś mi o nich i zgadzam się z tobą, że przegięła, ale zobacz... Ona teraz się stara.
- Czasami. Od czasu do czasu, jak ma dzień dobroci dla zwierząt.
- Nie mów tak... Ona na pewno bardzo cię kocha, tak samo mocno, jak moja mama kocha mnie.
- Być może... A długo siedziała przy moim łóżku?
- Bardzo długo. Tak długo, aż w końcu zasnęła i pielęgniarka poprosiła ją, aby poszła do Centrum, bo tutaj przecież nie może spać.
- Rozumiem.
Położyłam się zmęczona na łóżku i popatrzyłam na niego uważnie i zapytałam smutnym głosem:
- Ash... A gdzie 009? Znaczy... Mówiłeś, że ją znasz? Kim ona jest?
- Pamiętasz, jak ci opowiadałem o tej przygodzie z Mewtwo, kiedy to ja, Misty i Brock uratowaliśmy go przed Giovannim?
- Tak, to chyba miało miejsce podczas waszej wędrówki po regionie Johto. No i co w związku z tym?
- To, że ten łajdak Giovanni miał przy sobie taką agentkę do zadań specjalnych. Nazywała się Domino vel 009 vel Czarny Tulipan. To właśnie ona chciała nas zabić wtedy na wykopaliskach.
- A więc to ona była szefową Scarlett?
- Tak.
- A gdzie ona teraz jest?
- Uciekła. Scarlett zresztą także. Obie nam zwiały.
- Zwiały nam... A więc cała akcja zakończyła się niepowodzeniem?
- Właściwie to tak, oczywiście wszystko zależy od tego, jak sama sobie zdefiniujesz słowo „niepowodzenie“. Walczyłem z Domino na szpady, ale niestety... Jest zbyt zwinna i szybka dla mnie. Nie udało mi się z nią wygrać. Do tego ta wiedźma połamała moją szpadę.
- Czy to też jej dzieło? - zapytałam, dotykając powoli jego policzka.
- Owszem. Ale potem przybiegła Scarlett, która mi pomogła i oboje spuściliśmy jej manto. Tylko, że później ta jędza i tak zwiała, choć rozbiła się swoim latającym plecakiem niedaleko miejsca całej akcji, do czego ja zresztą nieco się przyczyniłem.
- W jaki sposób?
- Wbiłem jej w plecak ostrze swojej połamanej szpady. Dzięki temu nie poleciała ona zbyt daleko. Policja ruszyła jej szukać, ale zwiała im i to na ich oczach.
- Ale jak?
- Widocznie wezwała pomoc. Nie wiem jak, ale to zrobiła. Jenny mówi, że kilkunastu ludzi przyleciało po Domino helikopterem. Policjanci zaczęli z nimi walczyć. Kilku zabili, paru zranili i złapali, ale reszta uciekła.
- Razem z Czarnym Tulipanem.
- Dokładnie tak.
- Helikopter miał na sobie wielką, czerwoną literę R, prawda?
- Owszem.
- Czyli to jeszcze nie koniec - powiedziałam smutnym głosem i powoli opadłam na poduszki.
- Nie... To jeszcze nie koniec naszej walki z Domino - odpowiedział mi Ash bardzo ponurym tonem.
- Pika-pika-chu! - dodał załamany Pikachu.
Chcąc zmienić jakoś ten ponury temat rozmowy spojrzałam ponownie na woreczek z krwią i zapytałam:
- To twoja?
- Tak... Na całe szczęście mamy tę samą grupę.
- 0 Rh +
- Dokładnie.
- Jak długo tu leżę?
- Dwa dni.
- Co?! - zawołałam zdumiona - Byłam nieprzytomna przez dwa dni?!
- No tak... - potwierdził Ash - Ale jakoś się temu nie dziwię. Wiesz, jak mocno oberwałaś? Przez pół godziny lekarze wyjmowali ci kulę, ale przy okazji straciłaś sporo krwi, więc udzieliłem ci swojej.
- Dzięki, Ash - ścisnęłam mocniej jego dłoń.
Mój ukochany zachichotał wesoło.
- Nie ma o czym mówić. Ty kiedyś pożyczyłaś mi nieco swojej krwi. Teraz ja ci ją oddaję. To po prostu zwrot pożyczki.
***
Uzupełnienie pamiętników Sereny - zeznania Anonima:
Domino leżała na łóżku ze złamaną nogą w gipsie oraz wielkim limem pod okiem. Była zmęczona oraz wykończona ostatnią akcję. Chwilę później rozsuwane drzwi w jej kwaterze się otworzyły i weszła przez nie kobieta, którą dobrze znała. Była nią Theodora Brown, sekretarka jej szefa.
- Cześć, Domino - powiedziała kobieta.
- Cześć, Theo - mruknęła niezbyt przyjaznym głosem 009 - Co cię do mnie sprowadza?
- A co może mnie sprowadzać? Polecenie szefa.
- Szefa? Doprawdy? A czemu się on do mnie sam nie pofatyguje?
- Bo mu się naraziłaś... Zresztą... Sama go o to zapytaj.
Chwilę później sekretarka położyła na stoliku małą kostkę, włączyła ją, a wówczas przed Domino ukazała się postać Giovanniego siedzącego w fotelu i głaszczącego Persiana.
- Witaj, 009 - powiedział mężczyzna.
- Witaj, szefie - odpowiedziała mu dziewczyna - Cieszę się, że widzę pana w dobrym zdrowiu.
- Szkoda, że ja nie mogę powiedzieć tego samego, bo jak widzę, twoje zdrowie pozostawia wiele do życzenia - rzekł cichym, choć nieco gniewnym tonem mężczyzna - Wiem już od moich ludzi, o twojej akcji z Gangiem Czarnego Tulipana. Nie popisałaś się.
- Przecież doskonale nam szło.
- Tak, ale tylko na początku, a ostatnia wasza akcja spaliła na panewce i to właśnie twoja zasługa.
- Nie moja, tylko tej jędzy Scarlett. Tej zdradzieckiej, podłej...
Giovanni uciszył ją gestem dłoni.
- Dość! Myślisz, że rozmawiam z tobą teraz po to, żeby wysłuchiwać twoich żałosnych tłumaczeń?
- Nie, ale...
- Dosyć, Domino! Dość tłumaczeń! Cokolwiek zrobili twoi podwładni, ty za to odpowiadasz. Takie są zasady tego świata, zapomniałaś już?
- Pamiętam o nich doskonale.
- Przyjmij więc do wiadomości, że za porażkę całej akcji odpowiadasz ty i tylko ty! Jeszcze potem pojechałaś spotkać się z tą zdrajczynią, przez co o mało nie wpadłaś w ręce policji. Musiałem posłać ci na pomoc moich ludzi i co? Pięciu z nich nie żyje, a czterech złapała policja. Myślisz może, że ja mam tylu ludzi, żeby spokojnie szafować sobie ich życiem na prawo i lewo?
- To wszystko wina tego szczeniaka, Asha Ketchuma! Mówiłam, żeby go zabić wtedy na wykopaliskach! - wrzasnęła Domino, niemalże zrywając się z łóżka, pomimo tego, iż miała nogę w gipsie.
- Nie unoś się tak, 009 - powiedział spokojnym tonem Giovanni - Ten szczeniak mnie również chwilami spędza sen z powiek. Lekceważyliśmy go długo i proszę, jakie mamy tego efekty. Teraz jednak nabierzesz rozsądku, prawda?
- Prawda, szefie.
- I zaczniesz być ostrożniejsza, zwłaszcza wobec tego szczeniaka?
- Owszem, choć mogłabym go zabić.
- To zbyteczne. Ten młody cwaniak jest całkiem dobrym śledczym. Ma on wiele talentów. Myślę, że szkoda by było tak uzdolnionego młodzieńca posyłać na tamten świat. On może nam się jeszcze przydać.
- Niby jak?
- Cierpliwości, moja droga. Na razie się kuruj, a jak wydobrzejesz, to zajmiesz się kolejną akcją. Ale tym razem postaramy się, aby ten młokos nie wszedł nam w drogę.
- Oczywiście... Tak właśnie zrobimy.
Giovanni uśmiechnął się podle, podobnie jak i Domino.
- Cieszy mnie, że mamy takie samo zdanie w tej sprawie.
Następnie połączenie zostało zakończone.
- Przysięgam ci, Ashu Ketchum! Przysięgam ci, że jeszcze mi za to zapłacisz! - powiedziała 009, zaciskając ze złości pięść - Nieważne, co mój szef o tobie uważa! Jeśli znowu wejdziesz mi w drogę, zabiję cię! Masz na to moje słowo! Strzeż się więc, Ashu Ketchum! Strzeż się! Strzeż się!
***
Pamiętniki Sereny c.d:
- A więc mówisz, że to dlatego oni kradli kosztowności i Pokemony? - zapytałam zdumiona.
Ash pokiwał głową z uśmiechem na twarzy.
- Właśnie tak. Kradli Pokemony dla Domino, ale sami też chcieli coś z tego mieć, dlatego Czarny Tulipan pozwalała im zabierać również różnego rodzaju kosztowności. Miała to być zapłata za ich usługi.
- Rozumiem. A więc to takie buty - uśmiechnęłam się - W sumie jest w tym jakiś sens. Pokemony dla Domino, a kosztowności dla jej ludzi.
- Właśnie tak... No cóż... Działalność Gangu Czarnego Tulipana została ostatecznie zakończona.
- Ale jego szefowa i jej zastępczyni zwiały.
- Niestety... Nie można zawsze wygrywać samych najwyższych nagród. I tak zadaliśmy spory cios organizacji Rocket, a to się liczy, nie sądzisz?
- Owszem... Chociaż zawsze szkoda, że nie złapaliśmy Domino. Cios byłby wtedy większy.
- Ale zawsze liczy się fakt, że ten cios został zadany.
Po tej rozmowie długo milczeliśmy, jedynie patrząc na siebie.
Ciszę, jaka między nami zapadła, przerwała pielęgniarka, która właśnie weszła do naszej sali. Była ona w kitlu, czapeczce oraz maseczce na twarzy.
- Pora zażyć lekarstwa - powiedziała miłym oraz delikatnym głosem.
Podała nam je oraz wodę do popicia. Zażyliśmy je, lekko się przy tym krzywiąc.
- Gorzkie leki, co? - zapytała czułym tonem pielęgniarka.
- Owszem - odpowiedziałam.
- Lek musi być gorzki, żeby pomógł - powiedziała wesoło.
Chwilę później położyła coś na stoliku przy łóżku Asha i wyszła. Jej zachowanie oczywiście nie uszło uwadze mego chłopaka.
- Co ona tu zostawiła? To wygląda jak jakiś liścik - stwierdził.
- Ta pielęgniarka go zostawiła? - zapytałam.
- Owszem... Ale nie wiem, po co...
- Przeczytaj, to może się dowiesz.
Mój ukochany spełnił moją prośbę, rozłożył liścik i zaczął go czytać. Kiedy skończył już jego lekturę, to pobladł na twarzy, jęknął, a następnie szybko wybiegł z sali.
- Ash! Dokąd lecisz?! - zawołałam zdumiona.
Ponieważ nie otrzymałam odpowiedzi, to lekko zła skierowałam swój wzrok w kierunku podłogi, gdzie leżał ów tajemniczy list. Z miejsca, w którym byłam zdołałam odczytać jedynie znajdujący się na nim podpis wypisany znacznie większymi literami niż reszta listu. Dzięki temu łatwo odkryłam, kto go napisał. Gdy to zrobiłam, to z trudem i powoli wstałam z łóżka i wyjrzałam przez okno. Zobaczyłam wtedy ową pielęgniarkę, która podała nam leki. Właśnie wychodziła ona ze szpitala, jednak chwilę później wybiegł za nią Ash i zawołał:
- Scarlett!
Dziewczyna odwróciła się do niego.
- Przeczytałeś list? - zapytała.
- Tak.
- Szybki jesteś.
- Ty także.
Pielęgniarka szybko zdjęła kitel, maseczkę z twarzy oraz czapeczkę z głowy, rozpuszczając na wietrze swoje długie, puszyste i kasztanowe włosy. Wówczas dopiero ją rozpoznałam, bo wcześniej nie zdołałam tego dokonać. Patrzyła ona bez słowa na Asha, zaś on na nią. Oboje zachowali przy tym milczenie. Rozumiałam ich doskonale, bo przecież słowa tu były zbędne. Po chwili milczenia na twarzy mojego chłopaka pojawił się delikatny uśmiech. Ona również to zrobiła, po czym oboje znowu popatrzyli sobie głęboko w oczy. Jakąś minutę później Scarlett powiedziała:
- Żegnaj, Ash. Obyś był szczęśliwy z tą, którą wybrałeś.
- Żegnaj, Scarlett - odpowiedział jej mój ukochany - Obyś odnalazła szczęście na drodze, którą wybrałaś.
Dziewczyna ponownie się do niego uśmiechnęła, po czym odeszła w swoją stronę, a mój chłopak, choć wiedział, że jest to ścigana przez prawo osoba, pozwolił je odejść, długo jeszcze się w nią wpatrując.
Chwilę później wrócił do pokoju. Po jego policzkach ciekły łzy.
- Widziałaś? - zapytał Ash.
- Owszem... Widziałem - odpowiedziałam mu - A więc sprawdziła się przepowiednia Esmeraldy.
- Tak... Dziewczyna o kasztanowych włosach mogła mnie zgubić, bo o mało nie straciłem przez nią swojej ukochanej - powiedział mój ukochany ze smutkiem w głosie - I rzeczywiście z jej powodu płaczę i ból czuję w moim sercu.
To mówiąc usiadł na swoim łóżku, które było ustawione obok mojego i mówił dalej:
- Jedno mnie zastanawia. Czemu ona tak ryzykowała, żeby tutaj wejść? Przecież ktoś mógł ją rozpoznać i co wtedy? Trafiłaby do więzienia, czego przecież panicznie się boi.
- Widocznie niektórzy ludzie muszą ryzykować, jeśli chcą coś osiągnąć - stwierdziłam.
- Pika-pika? - zapiszczał zdumiony Pikachu, patrząc na mnie.
- Owszem - uśmiechnęłam się do niego, po czym spojrzałam na Asha - Przeczytasz mi ten list czy... Czy nie chcesz?
- Chcę.
Mój ukochany usiadł lekko na moim łóżku, po czym wziął do ręki list i zaczął czytać.
Najdroższy Ashu,
Kiedy czytasz te słowa, to ja prawdopodobnie znajduję się już bardzo daleko stąd. Chcę, żebyś wiedział, że zawsze będę Cię ciepło wspominać i nigdy nie zapomnę tego, co dla mnie zrobiłeś.
Wiem, że masz o mnie bardzo niskie mniemanie i trudno mi mieć do Ciebie o to żal, bo w końcu zasłużyłam sobie na to. Bo kim ja niby jestem? Jedynie zwykłą złodziejką, która zakochała się w swoim dawnym przyjacielu z dzieciństwa. Tak, nie mylisz się. Poczułam do Ciebie wielką miłość, bo przecież Ciebie nie można nie kochać, Ash. Serena jest chyba najlepszym dowodem na potwierdzenie moich słów. Zobacz, jak bardzo Cię ona kocha pomimo tego, iż zraniłeś ją swoją konspiracją. Mam wielką prośbę... Nie rób tego więcej. Ona jest bardziej wartościową osobą niż myślisz.
- Serio tak pisze? - spytałam zdumiona.
- Owszem. Jeśli mi nie wierzysz, dam ci potem ten list do przeczytania i sama się przekonasz - odpowiedział Ash i czytał dalej:
Na pewno masz o swojej dziewczynie bardzo wysokie mniemanie, ale ona zasługuje na jeszcze więcej, bo jest osobą naprawdę porządną. Nie to co ja, rozpuszczona panienka z bogatej rodziny, która zeszła na drogę przestępstwa, bo nudziło się jej wśród tych wszystkich zbytków, jakie ją otaczały. Wiem, że takie motywy są żałosne, ale taka jest prawda. Nie będę Cię okłamywać. Mogłabym to zrobić, jednak wolę być z Tobą szczera i to całkowicie. Zostałam złodziejką, żeby zrobić na złość rodzicom, którzy nigdy nie mieli dla mnie zbyt wiele czasu, gdyż większość swojego życia spędzili podróżując po świecie i załatwiając interesy, a potem jak coś zrobiłam nie tak, prawili mi morały, jakby sami dawali mi niesamowicie doskonały przykład do naśladowania, a ja tego nie doceniałam. Jakież to żałosne... Skorzystałam więc dwa lata temu z okazji, aby zrobić im na złość. Domino zwerbowała mnie wtedy na służbę do organizacji Rocket. Rok później zostałam szefową Gangu Czarnego Tulipana, a resztę już wiesz.
Nigdy jednak nie zapomniałam tego wszystkiego, co między nami zaszło. Gdy spotkaliśmy się po latach, to wspomnienia ożyły, a moje uczucie do Ciebie powróciło ze zwiększoną siłą. Muszę tu wyjaśnić, że odkąd mnie uratowałeś pokochałam Cię, jednak nie miałam żadnej okazji rozwinąć tego uczucia. Później, gdy przybyłam do Alabastii, zaczęłam powoli żałować, że jestem tym, kim jestem i muszę walczyć przeciwko Tobie. Cieszy mnie to, iż mogłam Ci uratować życie spłacając w ten sposób dług wdzięczności wobec Ciebie za to, co dla mnie zrobiłeś przed laty. Jednak, jak powiedziałam, ocaliłam Cię z innych powodów niż chęć spłacenia długu. Po prostu nie mogłam postąpić inaczej, podobnie jak i Ty kilka lat temu.
Uciekam teraz w sobie tylko znanym kierunku. Nie powiem Ci gdzie, bo boję się, że ktoś może przejąć ten list i mnie znaleźć, a tego nie chcę. Wiem jedno... Gdzie bym się nie znalazła, to nigdy nie zapomnę o tym, co dla mnie zrobiłeś. Dzięki Tobie będę znowu uczciwą osobą. Masz na to moje słowo. Nie wrócę już do organizacji Rocket i nie zostanę ponownie złodziejką, a to wszystko Twoja zasługa. Pewnie powiesz teraz, że nic takiego nie zrobiłeś, ale uwierz mi... Kilka rozmów z Tobą uczyniło więcej dobrego niż możesz to sobie wyobrazić.
Życzę Ci dużo szczęście razem z Sereną. Wierzę, że oboje go zaznacie, bo jesteście dla siebie stworzeni. Nie myśl o mnie więcej i skup się na swojej ukochanej. Wiedz jednak, że zawsze będę Cię kochać, a w mojej pamięci oraz w moim sercu na zawsze pozostaniesz detektywem, który mnie kochał. Używam tu słowa „kochał“, ponieważ wiem, iż Twoje uczucie do mej osoby zawsze było czymś więcej niż tylko przyjaźnią.
Rób dalej swoje i walcz o sprawiedliwość na tym świecie i obyśmy już nigdy więcej nie musieli stawać po przeciwnych stronach barykady.
Twoja na zawsze
Scarlett.
Uśmiechnęłam się do Asha, gdy ten skończył list. Złapałam go wtedy za rękę i powiedziałam:
- Dla mnie też nim będziesz.
- Kim? - spytał Ash.
- Detektywem, który mnie kochał.
Mój luby uśmiechnął się do mnie, pochylił nade mną i powiedział:
- I który nadal cię kocha, skarbie.
- A czy zawsze będzie mnie kochał?
- Zawsze, Sereno. Już na zawsze.
Chwilę później pocałował mnie czule w usta, a ja objęłam go za szyję i pozwoliłam mu na to.
KONIEC
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Przygoda 129 cz. II
Przygoda CXXIX Tytanio, wio! cz. II Lot trwał długo. Ash nie liczył, jak długo, ponieważ odkąd tylko opuścił tak bardzo mu bliskie Gotham Ci...
-
Tutaj zaś znajdują się krótkie opisy przygód bohaterów serii „ Ash i Serena na tropie ”. Dzięki nim łatwiej przypomnicie sobie, o czym był k...
-
Świat Pokemonów - a oto kilka wiadomości niezbędnych po to, aby można było zrozumieć całą fabułę. Akcja naszej historii dzieje się w świe...
-
Początek, czyli jak to się zaczęło Pamiętam jak dziś dzień, w którym Ash zdołał spełnić swoje marzenie i został Mistrzem Pokemon. Było t...
WIEDZIAŁAM! A więc jednak Scarlett odpowiadała za te wszystkie włamania Gangu Czarnego Tulipana, była praktycznie rzecz biorąc wiceszefową całego towarzystwa i to do tego jeszcze taka gówniara, a już przestępczyni. Ja rozumiem, że zaniedbywana przez rodziców i takie tam, no ale żeby od razu być przestępczynią? No bez przesady. Ale co kto lubi. :)
OdpowiedzUsuńI jak widzę dobrze się domyślałam, że Ash tylko po to zbliżył się do Scarlett i pozornie zaniedbywał śledztwo, żeby dowiedzieć się o planach Gangu Czarnego Tulipana, bo podejrzewał właśnie Scarlett. :) Jak widać nasz Ash to rzeczywiście uzdolniony i utalentowany śledczy, który ma w zanadrzu wiele sposobów na rozwiązywanie zagadek. :)
Z tego co też zauważyłam, to spełniła się część przepowiedni Esmeraldy, która mówiła o "dziewczynie o kasztanowych włosach". Czyli jednak ta dziewczyna ma talent do wróżenia. :)
Swoją drogą nie spodziewałam się, że Czarny Tulipan to właśnie słynna 009 vel Domino, myślałam, że Scarlett będzie podlegać bezpośrednio pod Giovanniego, a tu proszę, zaskoczenie, ale bardzo pozytywne zaskoczenie. :) Jak widać arcywróg naszej paczki nie ma zamiaru odpuścić, czuję że w kolejnych opowiadaniach będzie się sporo działo. :)
Ogólna ocena: 11/10 :)
Najlepszy odcinek jaki do tej pory przeczytałem. Tak jak mówiłem. Czytam od około trzech tygodni zapominając o wszystkim dookoła. Myślałem że nic nie przebije wyścigu z czasem czy ce(r)ni sławy, ale przeliczyłem się. Od momentu rozmowy asha ze Scarlett na łące czytałem ze łzami w oczach. Ich rozmowa była poprostu świetna i wywarła we mnie tyle emocji. Ostatnie spotkanie w szpitalu również było świetne. Tej przygody nie da się opisać innymi słowami jak człowiek płakał jak czytał. 1000/10
OdpowiedzUsuń