środa, 10 stycznia 2018

Przygoda 087 cz. II

Przygoda LXXXVII

Gdzie jest Brock? cz. II


Poszliśmy do restauracji „U Delii“, gdzie dokładnie opowiedzieliśmy naszym przyjaciołom o tym, co się stało. Wszyscy byli tym zaniepokojeni.
- O nie! To straszne! Brock został porwany?! - zawołała przerażona Dawn - Powinniśmy jak najszybciej go znaleźć!
- I nie tracić ani chwili! - dodał równie mocno przejęty Max.
- Im szybciej, tym lepiej! - krzyknęła Bonnie, a jej Dedenne zapiszczał przy tym przerażony.
Wszyscy zaczęli wówczas jedno przez drugie głośno się przekrzykiwać w swoich nowych pomysłach na to, co powinniśmy teraz zrobić.
- Cisza! Spokój! - wrzasnął Clemont, aby jakoś uspokoić ten gwar.
Spojrzeliśmy na niego uważnie, a on rzekł:
- Dziękuję. Cieszę się, że chcecie wszyscy pomóc znaleźć Brocka, ale przypominam wam, iż nie wiemy, kto i po co go uprowadził. Nie możemy więc postępować pochopnie.
- Pochopnie, tak? - mruknęła z kpiną w głosie Iris - Przecież on został porwany, a ty mi mówisz o tym, abyśmy nie działali pochopnie?! Niby co jest dla ciebie pochopnym działaniem? Szukanie porwanego przyjaciela?
- Pragnę zauważyć, że wcale nie wiemy, czy Brock został porwany - stwierdził na jej zarzuty Clemont, zachowując przy tym jakże stoicki spokój - Jak na razie wiemy jedynie tyle, iż wyszedł on w towarzystwie dwóch podejrzanych typków o nieznanej nam tożsamości.
- Właśnie! Pamiętajmy, że to nie muszą być wcale żadni przestępcy - rzekł Cilan - Równie dobrze mogą być to jacyś tajniacy, którzy ze względu na jego niezwykły intelekt potrzebują jego pomocy.
- Albo też wysłannicy obcej cywilizacji potrzebujący jego zdolności - dodał Max.
Kiedy wszyscy (poza Cilanem, który do spraw UFO podchodził zawsze nad wyraz poważnie) spojrzeliśmy na niego z kpiną, to mruknął:
- No co? Takie coś też się przecież zdarza.
- Przede wszystkim pomyślmy o wszystkim na spokojnie - rzekł Gary - Nie możemy wszyscy iść szukać Brocka. Mamy przecież swoje obowiązki i nie powinniśmy rzucać ich, aby zająć się szukaniem naszego szefa kuchni.
- To prawda - powiedziała May - Poza tym nie wiemy, gdzie go szukać, a szukanie po omacku jakoś mi niezbyt odpowiada. Sądzę, że powinniśmy zająć się dalszymi naszymi pracami w tym miejscu, a poszukiwania Brocka zostawić komuś o odpowiednich do tego kwalifikacjach.
- Tak mi mówi, moja droga! - zawołał Cilan, wychodząc naprzód.
Następnie założył on na głowę dziwaczny, brązowy beret i wyjął szkło powiększające, po czym prezentując się niczym na pokazie mody zawołał:
- Zapraszam serdecznie do skorzystania z usług najlepszego detektywa od zaginionych osób, Cilana!


- Obawiam się, że nie ciebie ona miała na myśli - mruknęła z kpiną w głosie Iris, krzyżując ręce na piersi i patrząc ironicznie w jego stronę.
- Właśnie, więc przestań się już popisywać - mruknęła May, naciągając mu beret na oczy - Mówiłam o Ashu.
- No pewnie, że o nim! - zaśmiała się wesoło Bonnie - Bo przecież kogo wzywasz, gdy dzieje się źle? Drużynę Sherlocka Asha!
- Albo tylko jego - dodał wesoło Max - Zwłaszcza, gdy reszta kompanii jest nieco zajęta.
- Racja! - zaśmiał się mój chłopak.
Następnie zdjął on plecak, wyjął z niego płaszcz i czapkę, które potem założył na siebie, a w miniaturową wersję tego stroju ubrał Pikachu.
- Moi kochani, nie bójcie się! To jest zadanie w sam raz dla Sherlocka Asha!
- Pika-pika-chu! - zapiszczał Pikachu, machając wesoło łapką.
- Prezentacja równie żałosna, co ta Cilana, ale przynajmniej popisuje się teraz ktoś, kto ma choć trochę talentu - stwierdziła Iris.
- Trochę talentu?! - burknęłam obrażona jej stwierdzeniem - Sherlock Ash jest najlepszym detektywem w całym Kanto, a być może nawet i we wszystkich regionach!
- Dobra, no dobra. Ja tego nie podważam - odparła Mulatka, machając szybko rękami na znak, że nie chce wojny - Tylko nie wiem, czemu on się musi tak popisywać.
- Taki już ma styl - odparła Misty, odzywając się po raz pierwszy od dłuższej chwili - Ze wszystkiego musi robić wielkie halo.
- Sama zaraz będziesz je robić, kiedy pokażę ci, co znalazłem w pokoju Brocka - powiedział niezwykle poważnym tonem Ash.
- Tak? A co niby takiego tam znalazłeś?
- A to!
Po tych słowach pokazał on dwa zaproszenie na imprezę sylwestrową. Na Misty jednak nie zrobiło to wielkiego wrażenie.
- I czego to niby ma dowodzić? - zapytała.
- Nie widzisz? On chciał cię dzisiaj zaprosić na bal.
Rudowłosa jednak uważała zupełnie inaczej.
- Nie byłabym tego taka pewna. To tylko dowodzi tego, że on chciał kogoś zaprosić na ten bal. Nie dowodzi tego, że chciał zaprosić właśnie mnie, dlatego wybacz, ale twoja sztuka dedukcji tym razem zawiodła, panie detektywie.
Ash uśmiechnął się do niej ironicznie.
- Och, ty kochany niedowiarku. Ja naprawdę nie rozumiem, jak możesz nie widzieć oczywistych faktów. Przecież on chciał cię zaprosić.
- Nawet jeżeli, to co z tego? Jakoś tego nie zrobił.
- Bo zabrakło mu czasu na to.
- Może i tak, ale przecież nie będę z tego powodu skakać aż pod sufit z radości, prawda?
- Nikt ci nie każe skakać, jednak mimo wszystko naprawdę uważam, że powinnaś bardziej zainteresować się tą sprawą, Misty. W końcu być może on zniknął z twojego powodu.
- Z mojego powodu? A niby w jaki sposób ja miałabym być przyczyną jego zniknięcia?
- Może on szukał dla ciebie prezentu na przeprosiny i zaginął podczas tych poszukiwań? - zasugerował Max.
- O właśnie! To ma sens! - zaśmiał się radośnie Ash, bardzo uradowany tą hipotezą - Widzisz? No i mamy już jedną z możliwości.
Misty popatrzyła na nich obu z politowaniem.
- Obaj czasami zachowujecie się jak jakieś duże dzieci, naprawdę. Ja nie wiem, skąd wy czerpiecie tyle energii na takie wygłupy. Tak czy siak lepiej zapomnijcie o tym, że ja pójdę gdzieś z wami na jakieś śledztwo. Dla mnie to nie jest zabawa i nie zamierzam bawić się w detektywów.
- Ale ja wam chętnie pomogę, jeśli tylko na to pozwolicie! - zawołał Cilan wesołym i pełnym zapału głosem - Mam już spore doświadczenie w szukaniu zaginionych osób.
- Tylko Pokemonów - zauważyła Iris.
- I co z tego? - burknął na to zielonowłosy nieco urażonym tonem - A w sprawie zaginięć, to możesz być pewna, że nie ma żadnej różnicy między człowiekiem a Pokemonem.
- Mam nadzieję, że jest tak, jak mówisz - stwierdziłam i popatrzyłam na Asha - To jak? Bierzemy go?
- Błagam was, weźcie go! Przynajmniej będzie jednego świra mniej w naszym towarzystwie - rzekła wręcz błagalnym tonem Iris, składając przy tym ręce jak do modlitwy.
- Skoro tak grzecznie nas o to prosisz, to nie mam serca ci odmówić - zaśmiał się Ash - No, a poza tym dodatkowa głowa do myślenia i dodatkowa para rąk do pomocy zawsze się przyda.
- Podzielam twoje zdanie w tej sprawie - powiedziałam do niego - A więc postanowione. Nasza trójka...
- Pika-pika-chu! - zapiszczał Pikachu.
- Ano tak, wybacz mi - zaśmiałam się lekko - Nasza czwórka rusza na trop, zaś reszta z was pozostaje tutaj i kontynuuje przygotowania do zabawy sylwestrowej.
- I to mi się bardzo podoba - stwierdziła Misty - Przynajmniej większa część z nas będzie zajmować się czymś, co ma jakiś sens, zamiast szukać tego durnego powsinogi, Brocka.
- Którego ja tak bardzo kocham - dodałam po cichu, chichocząc przy tym delikatnie.
- Co powiedziałaś? - spytała rudowłosa, mierząc mnie wzrokiem.
- Nie, nic... Tak sobie tylko mruczę pod nosem - zaśmiałam się, lekko przy tym się rumieniąc.

***


Ponieważ nie wiedzieliśmy, jak mamy rozpocząć nasze poszukiwania, to postanowiliśmy iść za radą, którą zaproponował nam Cilan. Powiedział, że najlepiej zrobimy, jeśli odwiedzimy posterunek policji i powiemy tam, co się stało. Ashowi wydawało się to nieco głupie, ale ostatecznie posłuchał jego rady, choć czuł, że porucznik Jenny nie będzie miała specjalnie ochoty nam pomagać i niestety miał rację.
- Bardzo nam przykro z powodu zaginięcia Brocka, ale nie mogę wam pomóc - powiedziała bardzo smutnym głosem Jenny - Procedury są tutaj jak najbardziej jasne. Dopiero, jak miną dwadzieścia cztery godziny od chwili zaginięcia, wtedy można zacząć poszukiwania.
- Wiedziałem, że to powiesz, ale nie z tego powodu zawracam ci głowę - zaśmiał się do niej Ash - Chodziło mi raczej o coś innego.
- A o co konkretnie?
- Właśnie! Nic nie mówiłeś o tym! - zauważyłam.
- Pika-pika! - zapiszczał z wyrzutem Pikachu.
Mój ukochany zachichotał delikatnie i poprawił sobie lekko czapkę.
- Wybaczcie, że nic wam na ten temat nie mówiłem, ale miałem pewne pytanie do Jenny. Być może usłyszę na nie interesującą mnie odpowiedź.
- A więc słucham, przyjacielu - uśmiechnęła się pani porucznik - O co mnie chciałeś zapytać?
- Już ci mówię - odparł Ash - Chodzi o to, czy pracują dla was, że tak powiem, tajniacy?
- Jacy tajniacy?
- Tacy, którzy ubierają się w prochowce i szare kapelusze oraz okulary przeciwsłoneczne.
Jenny parsknęła śmiechem, gdy usłyszała ten opis.
- Ash, mój drogi przyjacielu... Tak ubierają się nie tajniacy, a jedynie idioci bawiący się w tajniaków i to jeszcze na kiepskich filmach - wyjaśniła - Zapewniam cię, że żaden z moich ludzi nie chodzi tak ubrany, a zwłaszcza zimą. Okulary przeciwsłoneczne o tej porze roku? W żadnym razie!
- Tak też myślałem, ale wolałem się upewnić - powiedział zadowolony Ash - Czyli to nikt od was.
- Zdecydowanie nie - odparła policjantka - Tak ubierają się jedynie kretyni, którzy uważają, że w ten sposób nie będą rzucać się w oczy.
- Kretyni, powiadasz? - zaśmiał się mój luby, masując sobie podbródek - Którzy na dodatek myślą, że w ten sposób nie będą rzucać się w oczy? To ciekawe stwierdzenie. Być może pomogłaś nam teraz bardzo mocno. Dzięki, Jenny.
- Nie ma sprawy, Ash - powiedziała wesoło policjantka - Mam wielką nadzieję, że znajdziesz Brocka. Pomogłabym wam, ale mam teraz, niestety dość problemów ze złodziejami Pokemonów.
- Złodziejami? - zapytałam zaintrygowana - Czy to znaczy, że ktoś w Alabastii został okradziony z Pokemonów?
- Tak. Wczoraj doszło do kilku kradzieży. Ludzie zgłaszają się do nas z tym samym problemem.
- A jak wyglądają złodzieje?
- Różnie... Prawdopodobnie stosują różnego rodzaju przebieranki.
- Przebieranki? - zapytałam zaintrygowana - To mi coś przypomina.
- W sumie to mnie także - dodał Ash i wstał ze swego miejsca - Dzięki, Jenny. Pomogłaś nam.
- Mam taką nadzieję - odparła pani porucznik i uśmiechnęła się do nas delikatnie - Obyście szybko odnaleźli Brocka. A jeśli już go znajdziecie, to wtedy będziemy mogli wszyscy razem zobaczyć się na tej waszej zabawie sylwestrowej. Przy okazji ciekawi mnie, czy zdołasz rozwikłać tę zagadkę przed Nowym Rokiem.
- Ja również jestem tego ciekaw - zaśmiał się do niej Sherlock Ash - Cóż... Życz nam powodzenia.
- Życzę wam powodzenia, a jeszcze lepiej rozumu - zażartowała sobie policjantka - I Szczęśliwego Nowego Roku.
- Tobie także, Jenny.
- Pika-pika-chu! - pisnął Pikachu na pożegnanie.
Po tych słowach Ash wyszedł z jej gabinetu razem ze mną oraz swoim starterem. Poszliśmy razem do Cilana, który to właśnie prowadził przyjazną rozmowę z Bobem.


- Dobra, stary. Pora już iść - rzekł mój luby, przerywając tę pogawędkę.
- A może tu go zostawimy? - spytałam z nadzieją w głosie.
Jakoś ten chłopaczek o zielonych włosach strasznie mnie denerwował i wolałam, aby za nami już nie chodził. Niestety było już za późno na to, aby go powstrzymać, ponieważ ten cudak powoli wstał z krzesła i powiedział:
- Dzięki, Bob, za tak miłą rozmowę, ale obawiam się, że muszę już iść. Myślę jednak, że jeszcze ją dokończymy, co nie?
- Również mam taką nadzieję - zaśmiał się do niego Bob i popatrzył na nas - Cilan mówił mi, że szukacie Brocka. Czy wiecie już coś na temat jego zaginięcia?
- Wiemy co nieco, ale jeszcze za mało - odparł na to Ash, podchodząc bliżej policjanta - Ale myślę, że do wieczora znajdziemy Brocka i wszyscy będziemy się śmiali z tego wszystkiego.
- Oby tak było. A przy okazji wpadnę na tę waszą sylwestrową zabawę - zaśmiał się wesoło Bob - O ile oczywiście ona nie zostanie odwołana.
- W żadnym razie nie została odwołana. Jeszcze czego - zachichotał wesoło mój luby, poprawiając sobie na głowie czapkę Sherlocka Holmesa - Ruszajmy więc, kochani, na dalsze poszukiwania.
- Racja. Im szybciej, tym lepiej - powiedział na to Cilan, po czym wziął do ręki lupę - Będziemy szukać naszego przyjaciela aż go znajdziemy!
Uśmiechnęłam się zadowolona, widząc jego zapał. Owszem, ten koleś był chwilami nieco irytujący, ale tym razem miło było widzieć, że wierzy w powodzenie naszej misji i ma mnóstwo zapału do działania. Ja oczywiście dobrze wiedziałam, iż sam zapał to jeszcze za mało, ale też bez niego trudno było cokolwiek na tym świecie osiągnąć.

***


Po wyjściu z posterunku policji poszliśmy do Centrum Pokemon, gdzie zaczepiła nas siostra Joy.
- Hej, kochani! Cieszę się, że was znowu widzę! - zawołała wesoło - Mam dla was dobre wieści.
- Poważnie? - zdziwiłam się - A jakie?
- Nie musicie już szukać waszego przyjaciela. On sam się znalazł.
Spojrzeliśmy na nią zdumieni. Początkowo sądziliśmy, iż ona żartuje, jednak szybko pojęliśmy, że Joy wcale nie miała najmniejszego powodu, aby żartować sobie z nas, zwłaszcza w tak poważnej sprawie. O co więc tu chodzi?
- Poważnie go widziałaś? - zapytałam zdumiona.
- Pika-pika? - dodał Pikachu.
- Mówię poważnie - odparła Joy - Dobrze go znam, w końcu niejeden raz się do mnie zalecał, dlatego trudno by mi go było zapomnieć. Tak czy inaczej widziałam go dzisiaj. Przyszedł on tutaj, poszedł na górę i wrócił za chwilę i wyszedł.
- Nie mówił do ciebie nic? - zapytał Ash.
- Pika-pika? - dodał Pikachu.
- Nie, nic nie mówił - odparła Joy - Był wyraźnie zajęty i zamyślony.
- Hmm... To ciekawe - uśmiechnął się mój luby.
- I to nawet bardzo - dodał Cilan - To naprawdę intrygujące. Czyżby wyrwał się porywaczom lub też może został przez nich po coś wysłany?
- To ostatnie jest bardzo ciekawym stwierdzeniem i warto je sprawdzić - uśmiechnął się Ash - I już chyba nawet wiem, jak to zrobić. Chodźmy!
Następnie poszliśmy do pokoju Brocka i obejrzeliśmy go dokładnie, aby sprawdzić, czy czegoś w nim nie brakuje. Dość szybko odkryliśmy, że tak właśnie jest.
- Czegoś tu brakuje, chociaż nie jestem pewna, czego - zauważyłam po około kwadransie poszukiwań - Brock musiał chyba coś stąd zabrać, tylko co takiego?
- Ja również nie mam pewności, co to mogło być, ale wydaje mi się, jakby brakowało kilku jego leków dla Pokemonów - zauważył Ash.
Cilan i on obejrzeli sobie dokładnie półkę, na której stały buteleczki z lekami. Stało tam kilka pustych buteleczek oraz brakowało wyraźnie dwóch innych buteleczek, na co wskazywały puste miejsca na półce. Obaj dzielni detektywi obejrzeli sobie dokładnie to miejsca za pomocą lup, po czym Ash popatrzył na mnie i powiedział:
- Brock wstąpił tutaj po dwie buteleczki z lekami. Widocznie nie wziął ich ze sobą za pierwszym razem, gdyż nie wiedział, że będą mu potrzebne, a teraz przyszedł, aby je wziąć.
- Ale po co mu one? - zapytałam - Czyżby więc ktoś chciał skorzystać z jego umiejętności lekarskich?
- Pika-pika! Pika-chu! - zapiszczał Pikachu, wskakując na ramię Asha.
- Myślę, że to może być prawda - rzekł na to słynny detektyw - I chyba nawet wiem, kim są porywacze, choć nadal bardzo mnie dziwi ich postawa. Przecież równie dobrze mogli skorzystać z pomocy w Centrum Pokemon.
- Widocznie z jakiegoś powodu nie mogli tego zrobić - rzucił Cilan.
- Dobrze, ale z jakiego? - zapytałam.
- Nie mam pojęcia, choć można stworzyć na ten temat wiele ciekawych teorii.
- Ogranicz się do jednej i to najciekawszej. Dobrze?


Cilan najwyraźniej nie wyczuł w moim głosie ironii, ponieważ zaczął mówić jakby nigdy nic:
- Nie ma sprawy. A więc podejrzewam, że pewni złodzieje Pokemonów z jakiegoś powodu porwali Brocka, aby móc skorzystać z jego umiejętności lekarskich, a nie mogą skorzystać z nich oficjalnie, bo... bo... bo może chcą wyleczyć porwane przez siebie Pokemony...
- Które ktoś, kto tutaj przebywa, mógłby rozpoznać jako swoje własne! - zawołał radośnie Ash - Tak! To ma sens! Tylko naprawdę nie wiem, czemu Brock dał się tak po prostu zaprowadzić im tam, gdzie chcieli?
- Może kodeks Hipokratesa nim kieruje? - spytałam.
- Hmm... W sumie to może być bardzo możliwe - odparł mój ukochany, masując sobie lekko podbródek w zamyśleniu - To nawet bardzo możliwe. W sumie pasuje takie coś do Brocka. Dbać o innych, a nie o siebie. Tylko nadal nie mamy pewności, gdzie on jest.
Pikachu nagle zeskoczył z ramienia Asha i podbiegł do łóżka Brocka. Następnie wsunął głowę pod nie i zadowolony wyciągnął z niego niewielką kartkę papieru.
- Pika-pika! Pika-pika-chu! - zapiszczał radośnie, pokazując nam swoje znalezisko.
- Pikachu coś znalazł! - zawołałam wesoło.
Ash podbiegł do niego i wziął kartkę do ręki, po czym spytał:
- Co to takiego?
Obejrzał ją sobie dokładnie, po czym dodał:
- A niech mnie! Pikachu, jesteś wręcz nadzwyczajny! Czy ty wiesz, co to za znalezisko?! To wiele wyjaśnia!
- Co takiego? - spytał Cilan.
- Właśnie, Ash! Co to niby wyjaśnia? - dodałam równie mocno, co on zaintrygowana tym wszystkim.
Mój ukochany zadowolony podał mi kartkę, abym obejrzała ją sobie razem z Cilanem.
- Ciekawe... To jest jakaś lista - powiedziałam zaintrygowana - Część pozycji jest przekreślonych, inne nie.
- To nie jest byle jaka lista - odparł Cilan, patrząc na kartkę przez moje ramię - To są nazwy leków dla Pokemonów.
- A ty niby skąd o tym wiesz?
- Co nieco się na tym znam. Jestem w końcu znawcą Pokemonów.
- Niech ci będzie - mruknęłam - Ale wobec tego czemu część nazw jest przekreślona, a kilka nie?
- Hmm... Może dlatego, że część z tego, co jest na tej liście on ma, a części nie ma.
- Ciekawe stwierdzenie i brzmi sensownie - powiedział Ash - Ale teraz pytanie, czy on znalazł w swoim pokoju to, czego nie miał na liście czy też może...
Nagle wyrwał mi listę z ręki i przeczytał ją dokładnie, po czym spojrzał na półkę, wołając:
- Nie! Dwie nazwy z tej listy, których nie przekreślił, widzę wyraźnie na tej półce!
- Jak to? - zdziwiłam się, podchodząc do półki.
- Brock potrzebował, jak wynika z tej listy, esencji z kwiatu bluszczu oraz ekstraktu z jagód korzennych. Puste fiolki po tych lekach stoją na tej półce - wyjaśnił mi Ash.
- I co to oznacza? - spytał Cilan.
- Rusz głową! - zawołał mój chłopak - To oznacza, że skończyły mu się te leki i dlatego nie mógł wziąć ich ze swojego pokoju. Wziął, co się dało, a tych dwóch pozycji nie znalazł u siebie, bo mu się już skończyły. A dwóch innych, jak widzę, w ogóle nie miał.
- Ciekawe - powiedziałam zaintrygowana, dalej obserwując półkę i lekko mimowolnie masując sobie podbródek - Co w takim razie teraz zrobi? Pójdzie do apteki i je kupi?
- Właśnie tak, Sereno! - zawołał wesoło Sherlock Ash - Jestem pewien, że właśnie to zrobi!
Pikachu wskoczył mu na ramię, a on sam zawołał:
- Szybko! Do najbliższej apteki!

***


Chwilę później pobiegliśmy w kierunku apteki. Ash podejrzewał, że tam właśnie Brock zakupił kilka lekarstw dla Pokemonów. Miałam nadzieję, iż się nie myli, bo inaczej łatwo stracimy trop, a na to przecież nie mogliśmy sobie pozwolić.
- Dzień dobry pani - powiedział uprzejmym tonem Ash, wchodząc do apteki razem z nami.
- Witaj, Ash - uśmiechnęła się do niego farmaceutka, którą była młoda i całkiem ładna blondynka o zielonych oczach, w wieku tak około chyba dwudziestu paru lat - W czym mogę ci pomóc?
Kiedyś pewnie byłabym zdumiona tym, że praktycznie większość osób w Alabastii wie, kim jest mój chłopak, choć wcześniej nigdy na żywo go nie widziało. Obecnie jednak nic mnie nie dziwiło, a głównie to dlatego, że Ash stał się sławny w całym swym rodzinnym mieście i nie tylko z tego powodu, iż został on Mistrzem Pokemonów oraz słynnym detektywem. Dziwiło mnie wręcz to, że ktoś może go nie znać, choć czasami taka nieznajomość jego osoby bardzo nam się przydawała, kiedy chcieliśmy udawać kogoś, kim nie jesteśmy.
- Widzi pani... Prowadzimy takie małe śledztwo w sprawie zaginięcia naszego przyjaciela - odpowiedział farmaceutce Ash - Nazywa się on Brock Wandstorf.
- Chodzi o szefa kuchni restauracji twojej mamy? - spytała go wesoło dziewczyna.
- Dokładnie tak. O nim właśnie mówię.
- Pamiętam go. Swego czasu nawet do mnie zarywał.
- Czemu mnie to nie dziwi? - rzuciłam złośliwie - Ale powiedz nam, proszę... Czy nie było go tu dzisiaj?
- Tak, był tutaj - uśmiechnęła się wesoło farmaceutka - Kupował leki.
- A tak dokładniej, to kiedy to było? - zapytałam.
- Tak w ciągu ostatniej godziny, chociaż nie jestem do końca pewna - odpowiedziała dziewczyna - Kupił ode mnie kilka leków i wyszedł.
- Czy to nie było aby coś z tej listy? - spytał Ash, podając jej listę, którą zostawił Brock w swoim pokoju.
Dziewczyna obejrzała ją sobie, bardzo dokładnie czytając wszystkie pozycje, jakie były na kartce.
- Tak! Właśnie te, nieprzekreślone pozycje u mnie kupił. Nie mówił mi jednak o tym, do czego są mu one potrzebne.
- To interesujące... - powiedział Cilan, poprawiając sobie lekko beret na głowie - Bardzo interesujące. I zdaje się potwierdzać naszą teorię.
- Dziękujemy bardzo - rzekł Ash uprzejmym tonem do farmaceutki - I mam nadzieję, że zjawi się pani na zabawie z okazji Sylwestra.
- No oczywiście. Za nic w świecie nie przegapiłabym takiej zabawy - odparła wesoło dziewczyna.
Następnie pożegnała nas, zaś my wyszliśmy z jej apteki.
- A zatem mamy jasność - powiedział Ash - Brock nie został porwany przez tych tajemniczych gości. Poszedł z nimi z własnej woli, żeby pomóc ich Pokemonom. Nie miał przy sobie jednak dostatecznej liczby leków dla stworków, więc wrócił po nie do swego pokoju w Centrum Pokemon.
- Dobrze, ale to, że poszedł z nimi dobrowolnie, a nie związany wcale nie oznacza, iż nie działał pod presją - zauważył Cilan.
Musiałam przyznać, że choć zwykle gadał on bez sensu trzy po trzy i to w sposób niezrozumiały, to teraz wykazał się naprawdę dużym rozsądkiem godnym prawdziwego detektywa.
- To prawda - powiedziałam - Brock mógł wcale nie chcieć z nimi iść, ale go do tego zmusili jakimś argumentem.
- Zgadza się - stwierdził Ash - To sama prawda. A prócz tego osoby, które go wezwały z pewnością nie są wcale osobami działającymi zgodnie z prawem. W sumie nawet podejrzewam, kim oni są, ale to niestety tylko moje przypuszczenie.
- A więc co teraz robimy? - spytałam - Jak chcesz go znaleźć?
- W bardzo prosty sposób - odpowiedział mi wesoło mój luby - Oto, co zrobimy... Posłuchajcie...
- Patrzcie, Misty! - zawołał Cilan, nie dopuszczając do jego wywodu.
Spojrzeliśmy wszyscy w kierunku, który wskazał nam nasz przyjaciel. Zauważyliśmy wówczas, że rzeczywiście niedaleko nas stoi Misty patrząca smętnie na swoje stopy. Zaintrygowani podeszliśmy do niej, bardzo chcąc się dowiedzieć, co się też z nią dzieje.


- Hej, Mistyś! - zawołał wesoło Cilan - Wszystko dobrze?
- Co się stało? - spytałam przejętym tonem - Ktoś cię skrzywdził?
Misty popatrzyła na nas uważnie i uśmiechnęła się delikatnie.
- Och, to wy! I jak idzie wasze śledztwo?
- Całkiem dobrze, już mamy kilka naprawdę interesujących poszlak - odparł przyjaznym tonem Ash - Ale coś mi się widzi, że z tobą nie jest chyba najlepiej.
- Tak, to prawda, nie czuję się zbyt dobrze - odpowiedziała mu nasza przyjaciółka smutnym głosem - Nie rozumiem, co się tutaj dzieje. Dlaczego on mi nic nie powiedział?
- O czym ty mówisz? - zdziwiłam się - Kto ci nic nie powiedział?
- Brock. Widziałam go jakąś godzinę temu na mieście. Właśnie szłam po sprawunki wysłana przez panią Ketchum, kiedy to nagle zauważyłam Brocka, który właśnie wychodzi z apteki. Kiedy mnie zauważył, zdziwił się, podobnie jak ja, bo w końcu ponoć został porwany.
- Wcale nie porwany, bo poszedł dobrowolnie z jakimiś podejrzanymi typami, a to nie jest równoznaczne z porwaniem - wtrącił Cilan.
Ja i Ash spojrzeliśmy na niego groźnie, a on na szczęście zrozumiał, o co chodzi, bo zamknął buzię i przestał przeszkadzać.
- Tak czy inaczej zagadałam go przez chwilę, ale on nie chciał nic mi powiedzieć w tej sprawie - kontynuowała Misty - Powiedział tylko, że musi teraz coś zrobić, co jest niezwykle ważne dla niego, ale potem wszystko mi wyjaśni. I to wszystko. Po tych słowach poszedł sobie.
- Dlaczego nie poszłaś za nim? - spytałam z lekkim wyrzutem.
- A niby dlaczego miałabym to robić? - zdziwiła się rudowłosa - Co ja jestem? Jego niańka, aby go pilnować?
- Nie, ale mogłabyś się dowiedzieć, gdzie on poszedł i w ten sposób ułatwić nam zadanie - zauważył Ash.
- Daj spokój! To ty tu jesteś detektywem, a nie ja - mruknęła z lekkim gniewem w głosie Misty.
Widząc jednak minę Asha pełną wyrzutu jęknęła lekko i dodała:
- Przepraszam. Nie myślcie sobie tylko, że jego los mnie nie obchodzi. Po prostu denerwuje mnie ten koleś i te wszystkie tajemnice wokół niego. Dlaczego nie może mi nic powiedzieć? Dlaczego to przed nami ukrywa?
- Myślę sobie, że Brock odpowie nam na wszystkie pytania, jeśli tylko go znajdziemy - powiedział Ash.
- Pika-pika-chu! - zapiszczał wesoło Pikachu.
- Tylko w jaki sposób chcesz go znaleźć? - zapytała Misty.
- Mam już pewien pomysł - uśmiechnął się do niej słynny detektyw, po czym spojrzał na mnie - Sereno, czy możesz wypuścić Braixena? Miałbym dla niego pewne zadanie.
Zdziwiła mnie najpierw jego prośba, szybko jednak zrozumiałam, o co chodzi, ponieważ radośnie wypuściłam swojego Pokemona, który zapiszczał lekko, patrząc na nas.
- Witaj, Braixen - uśmiechnął się do niego Ash - Mam do ciebie wielką prośbę. Tę listę pisał Brock, nasz przyjaciel. Znasz jego zapach, prawda?
Pokemon pokiwał głową, delikatnie przy tym piszcząc.
- Doskonale. A więc poszukaj teraz jego zapachu na tej kartce, a potem zaprowadź nas do niego, proszę. To bardzo ważne.
Braixen powąchał dokładnie listę lekarstw, jaką zgubił Brock, po czym przyłożył nos do ziemi, węsząc uważnie, aż w końcu zapiszczał radośnie.
- Znalazł trop! - zawołał wesoło Ash, ściskając mnie - Jaki on mądry! Bardzo mądry i bystry Pokemon! Wiedziałem, że nas nie zawiedzie! Za nim! Szybko!
- Pika-pika! - dodał Pikachu, piszcząc radośnie.
Szybko popędziliśmy przed siebie czując radość w sercach, ponieważ to wszystko oznaczało, że naprawdę możemy już niedługo znaleźć Brocka i dowiedzieć się, dlaczego on zniknął.
- Chodź, Misty! Szybko! - zawołał Cilan, machając ręką na naszą rudą przyjaciółkę.
Ta przez chwilę się wahała, ale w końcu pobiegła za nami.


C.D.N.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przygoda 129 cz. II

Przygoda CXXIX Tytanio, wio! cz. II Lot trwał długo. Ash nie liczył, jak długo, ponieważ odkąd tylko opuścił tak bardzo mu bliskie Gotham Ci...