Mroczny Rycerz przybywa cz. IV
Serena siedziała w salonie swojej dawnej przyjaciółki i kuzynki Asha, panny Dawn Kyle. Dziewczyna była dość niską, jak również zdecydowanie bardzo niepozorną (a przynajmniej na pierwszy rzut oka) dziewczyną o ciemno-niebieskich oczach i włosach tej samej barwy. Ubierała się ona dość skromnie i po dziewczęcemu. Podobnie jak Serena nigdy nie nosiła spodni, nawet w takie dni jak te, zimne i listopadowe. Uważała bowiem, że są może one i wygodne, ale również sztywne oraz za mało kobiece. Zwykle wolała spódniczki nie krępujące jej ruchów lub sukienki pozwalające na swobodne poruszanie się, jakże inne od tych mocno przylegających do ciała. Czasami też nosiła spodenki lub rybaczki. Chociaż była niezwykle śliczna, to rzadko kiedy ubierała się elegancko. Zwykle wystarczała jej opinia szarej myszki, która zawsze stoi z boku i nie rzuca się niepotrzebnie nikomu w oczy.
- Muszę powiedzieć, moja droga, że tracisz tylko niepotrzebnie czas - powiedziała Dawn do Sereny, częstując ją herbatą - Naprawdę... Mój drogi kuzyn miał zawsze więcej zaufania do ciebie niż do mnie, więc jeśli tobie czegoś nie powiedział, to mnie tym bardziej.
- Rozumiem, ale chciałabym wiedzieć, co go dręczy - odparła Serena smutnym tonem - Nie wiem, co się z nim dzieje. Niby wszystko w porządku, jednak jak coś zaczynam mówić na temat przyszłości, to on nagle zmienia temat.
- Chodzicie ze mną? - spytała po chwili Dawn.
- Tak, już oficjalnie - odparła na to jej przyjaciółka - On wcale się mnie nie wstydzi publicznie. Przeciwnie, zawsze mówi wprost wszystkim, którzy nas zagadują, że jestem jego dziewczyną, ale gdy zaczynam z nim mówić o przyszłości, ucina temat.
- Ile już ze sobą chodzicie?
- No... Będzie tak z tydzień.
- Nie sądzisz więc, że mówienie o przyszłości jest teraz nieco... Nie na miejscu?
- Nie na miejscu? - zdziwiła się Serena, popijając herbatę - Co masz na myśli?
- Widzisz... - Dawn postanowiła wyjaśnić to Serenie tak, żeby jej nie urazić - Chodzi o to, że zaangażowałaś się w to wszystko i on także, jednak chodzicie ze sobą od niedawna.
- Ale za to znamy się od bardzo dawna.
- Wiem o tym, ale przecież związek wasz trwa dopiero jakiś czas. Nie możesz już teraz czegokolwiek z nim planować, bo to za wcześnie.
- Za wcześnie?
- Ano tak. Przecież dopiero co zaczęliście ze sobą chodzić. Nie możesz więc oczekiwać od niego, że od razu zacznie deklarować, iż zostanie z tobą do końca twoich dni. To jeszcze za wcześnie.
- W sumie masz nawet rację, jednak znasz mnie... Ja się szybko w coś angażuję, a zwłaszcza w związki.
- Wiem o tym doskonale. Nie uważam tego za wadę, jednak powinnaś dać mojemu kuzynowi tak nieco więcej czasu. On musi wszystko sobie na spokojnie przemyśleć. Pamiętaj, że jego świat jest okrutny. Wiesz, biznes i te wszystkie żyjące w nim wielkie szychy... Naprawdę chcesz wejść między takich drani?
- A czemu nie?
Dawn uśmiechnęła się do Sereny i powoli pogłaskała główkę swojego Piplupa.
- Moim zdaniem zdecydowanie za dużo od niego oczekujesz. Za dużo naraz. Musisz spokojnie poczekać, aż będziecie na tyle długo w związku, aby otrzymać to, o czym marzysz.
- Może masz rację...
- Ja zawsze mam rację, Sereno.
Dziewczyny popatrzyły na siebie i parsknęły wesołym śmiechem.
- Dziękuję, pomogłaś mi. Naprawdę mi pomogłaś.
- Nie ma sprawy. Co jest, Piplup?
Pokemon zapiszczał delikatnie, pokazując na drzwi.
- Ach, prawda! - zawołała dziewczyna - Miałam przecież iść dzisiaj na zakupy. Kochana, wybacz, ale muszę cię już pożegnać, ponieważ wybieram się kupić sobie szampon do włosów i kilka innych kosmetyków.
- Poważnie? To może pójdę z tobą? A przy okazji sama bym coś sobie kupiła.
Dawn nie miała nic przeciwko temu, dlatego też wyraziła swoją zgodę na propozycję przyjaciółki.
***
Chwilę później obie dziewczyny w towarzystwie wiernego Piplupa poszły do supermarketu, aby dokonać niezbędnych dla siebie zakupów. Po drodze zauważyli, że chodzi za nimi jakiś Pokemon. Był to mały, uroczy, elektryczny gryzoń Pikachu. Udawał on, iż obserwuje wszystkie ulice naraz, w rzeczywistości jednak krążył wyraźnie wokół nich.
- Słuchaj... Albo się mylę, albo ten Pokemon od kilku minut za nami chodzi - powiedziała Serena do Dawn konspiracyjnym tonem.
Jej przyjaciółka popatrzyła na stworka uważnie i odparła:
- Być może, ale nie wydaje mi się, żeby nas śledził. Bo po co miałby to robić?
- Sama nie wiem... Po prostu tak myślę.
- Moim zdaniem przesadzasz - stwierdziła spokojnym tonem Dawn - Proszę cię... Niby po co ten Pokemon miałby za nami chodzić? Przecież to nie ma najmniejszego sensu.
- Może masz rację.
- Na pewno mam rację. Chodź i nie przejmuj się nim.
Obie chwilę później weszły do supermarketu i zauważyły, że stworek przestał za nimi chodzić, widocznie zajęty własnymi sprawami.
- Widzisz? A jednak za nami nie szedł - uśmiechnęła się panna Kyle - Naprawdę nie ma co panikować.
Serena zdecydowanie daleka była od bycia przekonaną, ale ostatecznie skupiła się na zrobieniu zakupów wraz ze swoją przyjaciółką. Obie uważnie patrzyły na półki, aby móc zdecydować, co naprawdę ich interesuje, a co nie. Jednocześnie prowadziły przy tym wesołą rozmowę.
- Jak myślisz? Czy ten zapach spodoba się Ashowi? - zapytała Serena, pokazując Dawn pewne perfumy.
- Czy ja wiem? Pewnie tak - stwierdziła jej przyjaciółka - Jednak nie mogę ci tego zagwarantować, więc nie miej do mnie pretensji, jeśli będzie inaczej.
Nagle zauważyły one jakiegoś Pokemona rozglądającego się uważnie po całym pomieszczeniu. Był to Mister Mime. Na widok Sereny położył on dłonie przed siebie tak, jakby między nią a nim była wielka, niewidzialna dla nikogo szyba. Dziewczyna parsknęła śmiechem, widząc to wszystko.
- Zabawne - powiedziała.
Chwilę później Pokemon rzucił w górę coś, jakby jakiś proszek, który zaczął wydawać z siebie dźwięk podobny do strzelania. Ludzie wrzasnęli ze strachu, a niektórzy z nich padli na ziemię, zaś kilku z gości wyjęło nagle broń i wrzasnęło:
- Nie ruszać się! To jest napad! Trzymajcie ręce na karku i bez żadnych numerów!
Dawn i Serena szybko podniosły ręce do góry, a Piplup przerażony aż zemdlał. Chwilę później przez drzwi obrotowe wpadła jakaś osoba robiąca salta. Zrobiła ich kilkanaście, aż w końcu zatrzymała się, a oczom klientów ukazała się wysoka kobieta ubrana w czerwony kostium i czapkę błazeńską. Twarz miała wysmarowana białą pomadą, zaś oczy podkreślone czarnym tuszem.
- Puk-puk! Czy mogę tu zrobić zakupy z moim facetem?
Serena i Dawn patrzyły na nią przerażone, a zaraz potem zauważyły, że przez drzwi wchodzi do supermarketu Joker ubrany w fioletowy garnitur z niebieską koszulą.
- Witajcie, ludziska! - zawołał bardzo wesołym tonem, jakby naprawdę przyszedł robić zakupy - Bardzo was przepraszam, że przeszkodziłem wam w zakupach, ale cóż... Muszę zakupić tutaj kilka produktów, których to nie posiadam, a słyszałem o pewnej wielkiej promocji... za darmo.
Następnie podszedł do Jacoba i podał mu kartkę.
- Proszę... Tutaj masz listę produktów, które to musimy kupić. Znajdź wszystko i wychodzimy.
Jacob szybko przeszedł z ludźmi do działania, inni z kolei pilnowali sprzedawców oraz innych kupujących, aby nie zrobili oni niczego głupiego. Dziewczyna w czerwonym stroju zaczęła wesoło skakać po całym markecie i oglądała różne przedmioty.
- Kochanie, a weźmiemy coś jeszcze? - spytała ona Jokera, patrząc na niego z miłością - Myślę, że przydałoby mi się jeszcze kilka przedmiotów.
- A co konkretnie? - zapytał Joker.
- Może np. jakiś krem do twarzy? Dzięki niemu będę posiadać jeszcze bardziej bladą cerę.
- Zdecydowanie to możliwe - zaśmiał się jej chłopak i zaczął chodzić po sklepie.
Nagle zobaczył on Serenę i Dawn.
- No proszę... Dwie ślicznotki - powiedział wesołym głosem - Nie będę ukrywać, że naprawdę bardzo mi się podobacie. To jest dopiero prawdziwe i naturalne piękno. Zwłaszcza ta urocza blondyneczka wydaje mi się słodka.
Dawn szybko zasłoniła Serenę swoją osobą.
- Zostaw ją w spokoju, ty świrze! - zawołała gniewnym głosem.
Piplup zapiszczał bojowo, stając przed swoją trenerką.
- Ojej... Dzielna, niebieskowłosa dziewczyna oraz jej mały pingwinek... Strasznie się boję. Wręcz trzęsę się ze strachu!
Następnie złapał Dawn za sukienkę i powiedział:
- Nie sprzeciwiaj mi się, moja słodka, bo inaczej przestanę być miły, a przecież tego nie chcesz, prawda?
Po tych słowach odrzucił ją za siebie i spojrzał na jej Pokemona, który pisnął przerażony i podbiegł szybko do swojej trenerki.
- Wybacz mi tę mało uprzejme zachowanie, moja droga, ale nie umiem być spokojny wtedy, gdy mnie ktoś prowokuje - powiedział Joker, kłaniając się nisko Serenie - Ciekawi mnie, co też taka ślicznotka jak ty robi w takim miejscu jak to. Czyżby też zakupy?
- Jakbyś zgadł - mruknęła do niego panna Vale - I właśnie miałam już wychodzić, więc gdybyś był teraz tak uprzejmy i wypuścił mnie oraz moją przyjaciółkę, to byłabym ci niewymownie wdzięczna.
- Poważnie? A gdybyś ty przyjęła moje zaproszenie na kolację, to bym ci był równie mocno wdzięczny.
- Kochanie... Chyba zapominasz, że dzisiejszą kolację masz zjeść ze mną, prawda? - odezwała się nagle dziewczyna w czerwieni, stając tuż obok niego.
- Ups... Niedobrze. Chyba właśnie podpadłem, prawda? - zachichotał Joker - Skarbie... Nie przesadzaj z tą zazdrością. Przecież możemy zjeść ją w trójkę, prawda?
- Nie, nieprawda - powiedziała dziewczyna i spojrzała na Serenę - A ty lepiej zabieraj łapy od mojego faceta, bo inaczej sobie z tobą porozmawiam!
- Proszę wybaczyć mojej dziewczynie... Nazywa się ona Harley Quinn i zdecydowanie brakuje jej dobrych manier - powiedział Joker ironicznym tonem - Choć naprawdę robię, co mogę, aby jakoś ją ich nauczyć. To chyba jednak niemożliwe, prawda?
Harley spojrzała na niego zawiedzionym wzrokiem, po czym powoli przeniosła swój wzrok na ludzi Jokera.
- Gotowi? To idziemy stąd!
- Pójdziecie, kiedy ja wam pozwolę! - usłyszeli nagle jakiś ponury głos.
Spojrzeli w kierunku, z którego on dobiegał i wówczas ujrzeli przed sobą człowieka w czarnym stroju nietoperza. Na jego ramieniu siedział jakiś niewielki Pokemon mający na sobie taki sam kostium.
- A niech mnie! Batman! - zawołała Dawn.
- Batman! - dodała radośnie Serena.
- Batman? - zapytał Joker - No proszę... Człowiek w stroju nietoperza. To dobrze się składa, bo mam z tobą pewne rachunki do wyrównania.
- Nie wyrównasz ich, Napier! - zawołał Batman.
Jego Pokemon zeskoczył mu z grzbietu, po czym strzelił on w Jokera elektrycznym atakiem, ale ten się w ostatniej chwili uchylił i atak otrzymała Harley Quinn, która skończyła cała w sadzy.
- To nie było wcale śmieszne - powiedziała gniewnym tonem.
- Dlaczego? - rechotał Joker - Mnie to się bardzo podobało! Z sadzą ci bardzo do twarzy, wiesz o tym?
- Naprawdę? - zapytała radośnie dziewczyna, poprawiając sobie lekko swoją czapkę - W sumie chyba masz rację. Naprawdę bardzo ładnie w niej wyglądam. Taki czarny makijaż pomaga na cerę.
- Brać go! - wrzasnął Jacob, wskazując ludziom Batmana.
Ci natychmiast rzucili się na niego, ale wtedy Mroczny Rycerz zaczął odpierać ataki za pomocą silnych ciosów swych rąk i nóg, natomiast dzielny Pokemon stojący przy jego boku także to robił, przy okazji strzelając w nich swoimi mocami i paraliżując nimi ruchy przeciwników. Serena schowała się wówczas szybko za jedną z półek, po czym pociągnęła za sobą Dawn.
- Schowajmy się, kochana - powiedziała.
Następnie wyjęła ona aparat fotograficzny i zaczęła nim robić zdjęcia Batmana dzielnie odpierającego ataki przeciwników.
- Kochanie... Chyba pora już się zbierać - powiedział Joker do Harlery Quinn - Jacob, bierz zakupy i wynosimy się stąd.
- Tak, zdecydowanie zrobiło się tutaj zbyt tłoczno - odparła Harley.
Jacob pokiwał posłusznie głową, po czym złapał koszyk z zakupami, który zostawił jeden z podwładnych Jokera, a następnie przerażony rzucił się do ucieczki.
- Hej! Ten drań ucieka! - krzyknęła Serena.
- Nie możemy mu na to pozwolić! Piplup, zatrzymaj go!
Natychmiast dzielny mały pingwinek skoczył do przodu i strzelił w niego bąbelkami. Jacob otrzymał wtedy cios prosto w rękę, przez co upuścił koszyk z produktami. Próbował go ponownie chwycić, ale nie udało mu się to przez kolejny atak Piplupa. Musiał się więc wycofać.
Batman tymczasem całkowicie rozprawił się już z wszystkimi ludźmi Jokera. Kiedy rozejrzał się dookoła zauważył, że niestety nie ma tam ich szefa i jego dziewczyny. Wykorzystali oni bowiem sytuację, iż nikt na nich nie patrzy i uciekli. Mroczny Rycerz nie był z tego zadowolony, ale również wiedział, że nie może dłużej czekać i musi spróbować znaleźć Jokera.
- Na co się tak patrzycie? - zapytał sprzedawców, którzy wciąż trzymali ręce do góry - Zadzwońcie na policję, zanim oni się obudzą.
Sprzedawcy szybko pokiwali głową na znak, że ma on rację, po czym złapali za telefon. Sam Batman natomiast powoli wyszedł z supermarketu, zabierając ze sobą swego pomocnika.
***
Policja szybko przyjechała na miejsce przestępstwa, gdzie natychmiast aresztowała wszystkich pokonanych przez Batmana bandytów Jokera. Tymi dzielnymi stróżami prawa dowodzili porucznik Clemont Gordon i porucznik Surge. Obaj nie byli zadowoleni z faktu swej współpracy, ale skoro musieli to zrobić, to musieli.
- Nieźle ich załatwił - powiedział zachwyconym głosem Gordon - Choć bardzo mnie ciekawi, skąd on się tak szybko tutaj wziął.
- Musiał wiedzieć o napadzie - stwierdził Surge - Jak na mój gust koleś jest w zmowie z tymi kreaturami i robi sobie w ten sposób reklamę. Liczy na to, że ludzie będą polegać na nim, a nie na policji.
- Jeśli mieszkańcy Gotham mają polegać na takich policjantach jak ty, to chyba rzeczywiście lepiej, aby polegali na Batmanie - mruknął nie bez złośliwości Gordon.
Nie zamierzał on ukrywać, że czuje wstręt do porucznika Surge’a za to, iż jest on brudnym gliną, na co niestety nie posiadał żadnych dowodów. Jego rozmówca oczywiście wcale nie zamierzał zaszczycić tych słów żadną odpowiedzią, gdyż tylko mruknął coś gniewnie i poszedł obejrzeć miejsce zbrodni. Tymczasem Gordon podszedł do swoich ludzi.
- I co? Spisaliście zeznania ludzi? - zapytał.
- Spisujemy, panie poruczniku - odpowiedział mu jeden z nich - Ale wydaje się, że najwięcej widziały te panie.
To mówiąc wskazał on Serenę i Dawn.
- On ma rację. Wszystko dokładnie widziałyśmy - rzekła pierwsza z nich.
- I możemy złożyć odpowiednie w tej sprawie zeznania - dodała druga.
- Złożycie je moim ludziom - odparł porucznik.
- Już składaliśmy, ale mamy też coś dla pana, panie poruczniku - rzekła Dawn, po czym wręczyła ona mężczyźnie koszyk z „zakupami“ zrobionymi przez Jokera.
- Co to takiego? - zdziwił się Gordon.
- Rzeczy, które próbował zabrać stąd Joker - wyjaśniła panna Kyle - Nie wiemy, na co mu one, ale mój Piplup na szczęście wytrącił to jednemu z nich z ręki, gdy próbował z nimi uciec.
- Rozumiem... Dziękuję za obywatelską postawę, panno Kyle - rzekł zadowolonym tonem porucznik - Tobie także, mój mały.
Piplup zasalutował mu wesoło, natomiast policjant obejrzał uważnie produkty.
- Szampon do włosów, odżywka, perfumy firmy „La Amour“, lakier do paznokci tej samej firmy... I jeszcze kilka podobnych drobiazgów. Na co mu to wszystko? Nie rozumiem tego.
Serena i Dawn również tego nie rozumiały, ale sprawa wydawała im się naprawdę intrygująca.
- Niech no tylko Alexa to usłyszy - powiedziała cicho sama do siebie Serena - Będzie z pewnością zachwycona. Materiał na pierwszą stronę ma zapewniony.
***
Miała rację, gdyż Alexa była zachwycona nie tylko wiadomościami, jakie dostarczyła jej Serena, ale jeszcze dołączonymi do nich zdjęciami.
- Piękne! Wprost genialne! - zawołała radośnie dziennikarka, oglądając je razem ze swoim Helioptilem - To jest bomba, dziewczyno! Wspaniałe ujęcie Batmana kopiącego tyłki ludziom Jokera! Ja wiedziałam, że mogę ci zaufać! Jesteś po prostu fenomenalna, moja droga. Mówię, ci! Jeszcze kilka takich artykułów i zdjęć, a obie będziemy sławne na całe Gotham!
- Wolałabym już więcej nie natknąć się na Jokera - powiedziała na to Serena nieśmiałym tonem - Ten człowiek jest naprawdę niebezpieczny.
- Tak jak i inni bandyci, których fotografowałaś zanim tu przyjechałaś - odpowiedziała jej Knox zupełnie spokojnym tonem - Więc niby czemu teraz masz cykora?
- Wiesz... Może się mylę, ale odniosłam wrażenie, że wpadłam w oko Jokerowi.
Alexa parsknęła śmiechem, słysząc te słowa.
- Poważnie? Mówisz to zupełnie serio? Ale numer! Naprawdę wpadłaś mu w oko?! To by było super! A gdyby tak ogłosić, że chcesz iść z nim na randkę? On przybywa, a wówczas zjawia się oddział policji, który go łapie i aresztuje, po czym wsadza ponownie do celi w Arkham, skąd nigdy nie powinien był wychodzić.
Dziennikarka była wręcz zachwycona swoim planem, który to właśnie wymyśliła, w przeciwieństwie do swojej drogiej przyjaciółki, patrzącej na nią groźnym wzrokiem. Knox zrozumiała, że nieco przesadziła, ponieważ zachichotała delikatnie i stwierdziła:
- Masz rację. Nieco przesadziłam.
- Zdecydowanie przesadziłaś - mruknęła Serena - Poza tym za kogo ty niby uważasz Jokera? On jest świrem, ale nie idiotą. Przecież od razu by się zorientował, że to podstęp.
- Może masz rację, Sereno... Ale pomyśl tylko... Jaka sława cię czeka... Dziewczyna, która rozkochała w sobie Jokera i doprowadziła go do zagłady. To by dopiero było coś!
- Być może, ale nie zamierzam wystawiać się jako przynęta, bo ty masz głupie pomysły - mruknęła dziewczyna - Lepiej mi powiedz, czy masz już coś na temat tego, o co cię prosiłam.
Alexa zaraz spoważniała i powiedziała:
- A owszem, mam. Trochę to trwało, bo to sprawa sprzed kilku ładnych lat. Na szczęście znalazłam te dane. Mam tylko nadzieję, że doceniasz moje starania.
- Docenię je w zależności od tego, co dla mnie znalazłaś.
Nox uśmiechnęła się delikatnie i pokazała Serenie swojego laptopa, na którym następnie włączyła kolejno kilka zdjęć.
- Proszę... W tym oto miejscu kilkanaście lat temu zostali zamordowani państwo Wayne...
- Josh i Delia! - jęknęła przerażona Serena - Tak coś czułam, że właśnie o to chodzi! Musiałam się jednak upewnić... Teraz już wszystko rozumiem.
Zaczęła potem oglądać zdjęcia na komputera. Były one fotografiami ukazującymi strony gazet mówiących o tym smutnym fakcie.
- To dlatego on tam poszedł i zostawił róże - powiedziała smutnym głosem panna Vale - Wszystko już rozumiem. Chwileczkę...
Dziewczyna uważnie przyjrzała się artykułowi.
- Niedawno była rocznica ich śmierci. To dlatego był taki ponury tego dnia i dlatego wtedy tam pojechał. Dlatego nie chce rozmawiać o założeniu rodziny... Zbyt wiele bolesnych wspomnień ze stratą rodziców sprawia, że nie jest w stanie o tym spokojnie mówić. O Boże! Jakaż ja byłam głupia! Dziękuję ci, Alexa... Dziękuję ci!
- Drobiazg, nie ma sprawy - powiedziała panna Knox, patrząc smutnym wzrokiem na przyjaciółkę.
Choć zrobiła wszystko, co miała zrobić dla Sereny, to jednak poczuła się okropnie przygnębiona z tego powodu.
***
Następnego dnia ogłoszono w gazecie artykuł na temat tego, co miało miejsce poprzedniego dnia. Dziennikarze szybko połączyli ze sobą napaść na supermarket z poprzednimi napaściami na podobne miejsce. Alexa Knox napisała w swoim artykule, iż podejrzewa Jokera o stworzenie czegoś wręcz niezwykle niebezpiecznego i powiązanego z chemią, jednak nie wie, co to dokładniej może być. W ciągu kilku dni napisała więcej artykułów w tej sprawie, które zaopatrzyła w niezbędne informacje, jakie zdobyła badając miejsca poprzednich napaści. We wszystkich ginęły te same produkty. Nikt nie miał jednak pojęcia, na co one były Jokerowi, a ten on sam nie zamierzał bynajmniej tego wszystkiego ogłaszać.
- Ta sprawa naprawdę mnie niepokoi - powiedziała Serena do Asha, kiedy siedziała z nim w jego domu pewnego wieczoru - Na co Jokerowi to wszystko? Naprawdę nie potrafię tego zrozumieć.
- Ja również tego nie rozumiem, ale cała sprawa budzi mój niepokój - odpowiedział jej Ash - Zdobyłaś te informacje na temat Napiera?
- Oczywiście - panna Vale pokiwała delikatnie głową, po czym wyjęła teczkę pełną dokumentów, a następnie podała ją Wayne’owi.
Ten obejrzał je sobie bardzo dokładnie.
- Kevin Napier był już od dziecka osobą niezwykle uzdolnioną, ale też mało zdyscyplinowaną i bardzo nerwową - powiedział, czytając podane mu dane - Ojciec pijak pewnego razu w furii zabił matkę na oczach dziecka. Trafił za to do więzienia, a chłopiec do sierocińca, jednak uciekł stamtąd w wieku zaledwie szesnastu lat i zajął się rozbojem. Aresztowany półtora roku później trafił do poprawczaka, skąd wyszedł rzekomo resocjalizowany. Potem zajmował się pokątnym handlem, znowu wszedł w konflikt z prawem i trafił do więzienia na rok. Po tej sytuacji trafił do organizacji Giovanniego, gdzie po jakimś czasie został prawą ręką szefa.
- Właśnie, Giovanni - przerwała mu Serena - To dziwne, że tak nagle już nic o nim nie słychać, a sam Joker obecnie kieruje jego bandą.
- I nie tylko jego - powiedział Ash, patrząc na nią - On kieruje także ludźmi wspólników Giovanniego. Przecież ci, których złapano ostatnio, to są bandyci Tony’ego Visottiego, jednego z bandziorów robiących interesy z Giovannim.
- A ty skąd o tym wiesz?
- Od Gary’ego Denta. Niedawno grałem z nim, Gordonem i Surgem w brydża. Prokurator był nadzwyczaj rozmowny, a zresztą mówił mi to, co nie jest wcale żadną tajemnicą.
- To ciekawe... - Serena patrzyła na niego uważnie - Siada do stołu z Surgem? Przecież wszyscy wiedzą, że to brudny glina i siedział w kieszeni Giovanniego.
- Tak, ale teraz Giovanni nagle umilkł, więc może Dent chce go jakoś dyskretnie wybadać, co on teraz kombinuje?
- Pewnie ciekawi go, gdzie się podział Giovanni i czy dalej daje w łapę Surge’owi.
- Być może, jednak nie mamy pewności, czy to prawda. Dent pod tym względem ufa jedynie Clemontowi Gordonowi. Ale w sumie, to co nas to wszystko obchodzi? Nie jesteśmy od prowadzenia prywatnego śledztwa.
- A jednak interesujesz się tą sprawą równie mocno, jak ja.
- Owszem, ale interesuję się nią głównie ze względu na ciebie - rzekł na to Ash - Chcę ci pomóc zrobić karierę, a przy okazji niepokoi mnie ten szczegół, o którym mi mówiłaś.
- Jaki? Że wpadłam w oko Jokerowi?
- Tak, właśnie ten. Być może to tylko twoje domysły, ale jeśli nie, to wówczas...
Ash podszedł do dziewczyny i położył jej ręce na ramionach.
- Musisz mi obiecać, że będziesz ostrożna, Sereno. Proszę... Bardzo się o ciebie martwię.
- Rozumiem, kochanie, ale spokojnie. Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze - uśmiechnęła się do niego dziewczyna uspokajającym tonem - Nie musisz być o mnie aż tak troskliwy. Doceniam twoją troskę, ale naprawdę przesadzasz. Jestem dużą dziewczynką i dam sobie radę.
- Mam nadzieję. Batman nie zawsze przybędzie ci na ratunek.
- Spokojnie... W razie czego ja chętnie również pomogę Batmanowi, jeśli tylko zechce przyjąć moją pomoc.
Następnie Serena spojrzała na zegarek.
- O rany! Mam umówione spotkanie z Alexą! Wybacz mi, kochanie. Muszę już iść! Widzimy się wieczorem?
- Oczywiście, kochanie - odparł Wayne.
Dziewczyna czule pocałowała go w usta, a następnie wybiegła szybko z pokoju. Ash zaś popatrzył na jej wybiegającą postać, po czym usiadł przy stole i zaczął uważnie oglądać zostawione przez nią dane na temat Jokera.
- Był nerwowy, a wręcz niezrównoważony, ale za to także niezwykle utalentowany z chemii, fizyki i plastyki - przeczytał.
Nagle coś go tknęło.
- Z chemii... To wiele wyjaśnia - powiedział sam do siebie.
Następnie zadzwonił na Alfreda.
- Słucham, paniczu? - spytał kamerdyner, gdy wszedł do pokoju.
- Kupiłeś te produkty, o których ci mówiłem? - zapytał Wayne.
- Tak, proszę pana.
- Doskonale... Sprawdź je teraz bardzo dobrze. Muszę się dowiedzieć, czy nie zawierają one w sobie jakiś szczególnych składników, które to mogą być trujące. Dokonaj choćby miliona eksperymentów, jeśli będzie trzeba, ale sprawdź to. Być może to jest klucz do rozwiązania tej sprawy.
- Oczywiście, proszę pana... Czy mogę w zamian zadać jedno pytanie?
- Proszę bardzo, Alfredzie.
- Czy panna Vale zna już prawdę?
- Jaką prawdę?
- No... Tę, o naszym małym sekrecie.
Wayne popatrzył uważnie na wiernego sługę i rzekł:
- Jeszcze nie...
- Pragnę zauważyć, paniczu, że pańska tajemniczość tylko podsyca jej ciekawość. Prócz tego panna Serena Vale wydaje się być uosobieniem samej dobroci oraz oddania, a do tego dyskrecji. Ten dom dzięki niej jest o wiele bardziej żywy. Ja zaś czuję się w jej towarzystwie znacznie lepiej.
- Poważnie? Więc może się z nią ożenisz, skoro to taki ideał? - rzucił mu złośliwie Ash.
Alfred Oak uśmiechnął się delikatnie.
- Niezupełnie to miałem na myśli, paniczu. Po prostu uważam, że pan Josh by tego chciał. Podobnie jak pani Delia. No i pan również tego chce, jestem pewien.
Ash milczał, patrząc tylko ponuro w ścianę.
***
Doszło jeszcze do kilku napaści na supermarkety, podczas których skradziono wiele przedmiotów niezwykle podobnych do tych, jakie zabrano poprzednim razem. Sens tego wszystkiego zdecydowanie nadal pozostawał poza zasięgiem policji i dziennikarzy, którzy nie potrafili tego wszystko jakoś logicznie wytłumaczyć. Naprawdę to było dla nich bardzo trudne do zrozumienia. O co też chodziło Jokerowi i dlaczego właśnie te przedmioty kradł? Co niby chciał przez to osiągnąć, nie było wiadomo.
Podobnie tajemnicze było zniknięcie zarówno samego Giovanniego, jak również i wszystkich jego wspólników, którzy to nagle przestali się pokazywać publicznie, a ich gangami dowodził teraz Joker, choć co do tego ludzie mieli już swoją teorię, ale nie byli pewni, czy ona jest prawdziwa, więc woleli nie mówić jej na głos.
Jednocześnie wraz z napaściami na supermarkety doszło też do kilku dziwnych napaści. Zginął Orson Napier, ojciec Kevina Napiera vel Jokera, który rok temu wyszedł z więzienia, ponieważ skrócono mu wyrok za dobre sprawowanie. Gdy znaleziono go martwego, to na jego twarzy widniał dość dziwaczny uśmiech niezwykle podobny do tego, jaki miał na swojej twarzy Joker. W podobny sposób zginął Jefferson Quinzel, ojciec Domino Quinzel, która obecnie jako Harley Quinn pracowała dla Jokera. On również miał na twarzy dziwaczny, a wręcz przerażający uśmiech. Niestety, śledztwa w tych sprawach nie przyniosły żadnego wyjaśnienia poza tym, że z całą pewnością ta para szaleńców za to odpowiada. Nie było jednak żadnych dowodów na potwierdzenie ich winy. Dlatego też podczas pewnej konferencji prasowej porucznicy Gordon i Surge, prowadzący te sprawy musieli jakoś wyjaśnić, dlaczego śledztwa zostały umorzone. Konferencja odbyła się na świeżym powietrzu tuż przed ratuszem, co nigdy wcześniej nie miało miejsca, jednak tym razem było inaczej, ponieważ miasto Gotham domagało się od policji wyjaśnień i policja zamierzała ich udzielić. Zebrały się tłumy, aby posłuchać wyjaśnień obu poruczników. Nie mogło na nich zabraknąć także Alexy Nox i Sereny Vale.
- Niestety, obie te sprawy musiały zostać przez nas umorzone, gdyż nie posiadamy żadnych dowodów na winę jakiekolwiek osoby - wyjaśnił bardzo ponuro porucznik Gordon, wyraźnie niezadowolonym głosem - Jednak nie mamy żadnych wątpliwości, iż za tym wszystkim stoi dwójka szaleńców, która wyraźnie od jakiegoś czasu dąży do zaprowadzenia w naszym mieście anarchii.
- Dokładnie tak - dodał porucznik Surge - Wszyscy wiemy, że mowa tu o ludziach nazywających siebie Joker oraz Harley Quinn. Możemy jednak państwa zapewnić o tym, iż ta podła dwójka wyląduje niedługo tam, gdzie ich miejsce, czyli w Azyl Arkham.
- Może być wam trudno spełnić tę obietnicę! - krzyknął nagle ktoś z tłumu.
Wszyscy spojrzeli w kierunku tej osoby, a wówczas zobaczyli, że jest nią sam Joker we własnej osobie. Przerażeni ludzie cofnęli się w panice przed nim, a on najspokojniej w świecie powoli podszedł do mównicy, przy której stali obaj policjanci i powiedział:
- Będzie wam to trudno zrobić, bo przecież naprawdę macie problem nawet z tabliczką mnożenia, a co dopiero ze znalezieniem na mnie choćby najmniejszych dowodów. Chyba, że popełnię je na waszych oczach i jeszcze złożę obciążające mnie samego zeznania, które to potem podpiszę tym oto piórem.
To mówiąc pokazał on długie, zielone pióro, głaszcząc je przy tym z uśmiechem na twarzy.
- To by chyba było dla nich najlepsze - zaśmiała się Harley Quinn, wyskakując nie wiadomo skąd - Ale coś mi mówi, że takie dzieciaki jak oni, to nawet tego nie załapią, prawda? Poza tym dobry prawnik podważy każde pisemne przyznanie się do winy.
- Nie inaczej, złociutka - uśmiechnął się podle Joker - Inaczej mówiąc jestem po prostu bezkarny, prawda?
Policjanci nie wiedzieli, co mają powiedzieć, a tymczasem szaleniec spojrzał uważnie na Surge’a, mówiąc:
- Cześć, Surge. Poznajesz mnie? To ja... Twój wujaszek clown... Widzę, że dalej nie myślisz o przyszłości, prawda? Nie myślisz, bo gdybyś myślał, to wiedziałbyś, że prędzej czy później nadejdzie taka chwila, prawda?
- Ty... Ty obłąkany świrze! - zawołał wściekle Surge.
Joker złapał się za serce i zaczął zwijać z fikcyjnego bólu.
- Och, przyjacielu! Jak mogłeś tak powiedzieć? Ugodziłeś mnie tymi słowami prosto w serce. Co ja teraz mam zrobić?
- Może ty też powinieneś go teraz czymś ugodzić? - zasugerowała mu Harley Quinn, śmiejąc się podle.
- Słuszna uwaga, mój skarbie - Joker bardzo szybko się wyprostował, po czym nagle wręcz śmiertelnie spoważniał - Dość zabawy, Surge... Czas wyrównać rachunki.
Następnie szaleniec cisnął zielonym piórem prosto w skorumpowanego policjanta, którego tak długo musiał dotąd tolerować. Pióro trafiło go prosto w szyję tam, gdzie nie sięgała kamizelka kuloodporna. Widać było, że Joker się czegoś nauczyć po ostatnim spotkaniu z Surgem. Porucznik jęknął z bólu i upadł na ziemię. Gordon i kilku ludzi podbiegło do niego, aby mu pomóc, ale nic nie zdołali zrobić. Mężczyzna był martwy.
- Ponoć zemsta im dłużej odwlekana, tym lepiej nam smakuje - rzekła wesoło Harley Quinn - A prócz tego najlepsza jest na zimno, a dzisiaj jest zdecydowanie chłodno. Nie sądzisz, kochanie?
- Jak najbardziej - odparł Joker i zwrócił się do tłumu, mówiąc wesoło: - Pióro naprawdę jest potężniejsze od miecza.
Ludzie zaczęli przerażeni krzyczeć, a on tymczasem zwinnie doskoczył do mównicy i zawołał przez mikrofon:
- I czego wy chcecie, ludziska? To był zwykły, skorumpowany glina! Brał forsę od Giovanniego, który też już gryzie glebę, podobnie jak i jego wspólnicy! Naprawdę wam ich wszystkich szkoda?! Nie bądźcie żałośni! Oddaję wam przysługę. Oczyszczam to miasto z szumowin i sprawiam, że jest ono weselszym miejscem, a już niedługo wszyscy będziecie się z tego śmiać. Zobaczycie!
Następnie podbiegł on do Harley Quinn i oboje zaczęli uciekać przed próbującymi ich złapać policjantami. Chwilę później doleciał do nich wielki Fearow, który to zabrał oboje ze sobą w przestworza, dzięki czemu zniknęli oni z oczu ludziom.
- Mam nadzieję, że robiłaś zdjęcia - powiedziała Alexa do Sereny, nie ukrywając swojego podniecenia tym wszystkim, co właśnie miało miejsce.
- Oczywiście, że robiłam - uśmiechnęła się panna Vale - Za kogo mnie masz? Za amatorkę?
Wiadomość o zabójstwie Surge’a oraz zapowiedzi Jokera, że sprawi, iż całe miasto będzie się śmiać obiegła Gotham i to lotem błyskawicy. Ludzie niepokoili się bardzo, ponieważ nie mieli pojęcia, co też może mieć miejsce następnym razem. Joker, jak każdy szaleniec, był przecież nieobliczalny, więc wszelkie jego działania trudno było przewidzieć.
W końcu jednak wyjaśnienie jego zapowiedzi pojawiło się kilka dni później, kiedy wieczorem podczas wiadomości nagle studio telewizyjne zniknęło, a zamiast niego ukazał się Joker pędzący po jakimś supermarkecie razem z Harley Quinn. Oboje byli bardzo zadowoleni.
- Witajcie, moi kochani! - zawołał wesoło szaleniec - Mam dla was wspaniałą nowinę! Ci z was, którzy nie lubią robić zakupów będą teraz bardzo szczęśliwi, ponieważ dzięki mnie już je na zawsze polubią i podczas nich będą bardzo uśmiechnięci.
- Przedstawiamy państwu zupełnie nową oraz zupełnie nieznaną wam dotąd substancję - dodała Harley Quinn, skacząc wokół Jokera i pokazując widowni wielką butlę z napisem „Smilex“.
- Dokładnie tak! - śmiał się szalenie Joker - Oto jest Smilex. Wspaniała i niesamowita substancja używana jako zagęszczacz spożywczy oraz mająca szereg innych zastosowań. Jest ona dodawana do wielu waszych produktów, które jecie na śniadania i kolację.
- Chcecie wiedzieć, jakie to produkty? - spytała Harley - Odpowiem wam... Guzik was to obchodzi! Ważne, że Smilex działa bez zarzutu.
- Dowody na potwierdzenie naszych słów znajdziecie już niedługo w porannej prasie lub w wiadomościach - mówił dalej Joker - Możecie się tylko domyślać, jakie produkty spożywcze otrzymały Smilex, jednak nigdy tego nie zgadniecie. To może być dosłownie wszystko, co wy jecie... Wasz chlebuś, wasza marmolada, a nawet wasze podeszwy od butów. Dzięki temu jednemu produktowi każde danie smakować będzie o wiele lepiej, a po nim już nigdy nie przestaniecie się uśmiechać. Nabierzecie ładnej, jasnej cery, a wasze usta zalśnią krwią. Te barwy na waszej twarzy będą tak naturalne, iż prawdziwe znać będzie jedynie wasz grabarz.
- Zapewne chcecie wiedzieć, gdzie można kupić taki produkt - dodała Harley rozbawiona do łez żartami Jokera - Praktycznie wszędzie, w całym mieście Gotham.
Joker odepchnął ją dość brutalnie ręką na bok, aby mu nie wchodziła w kadr, po czym rzucił:
- Ale najbardziej dowcipne w tym wszystkim jest to, że pewnie już te produkty kupiliście, lecz wasze biedne główki o tym nie wiedzą. Ha ha ha! Pamiętajcie: grunt, to poczucie humoru!
Następnie zaczął się histerycznie śmiać i wówczas jego reklama została zakończona.
Ludzie po obejrzeniu tej reklamy byli wręcz przerażeni. Nie wiedzieli, co mają zrobić ani jak zapobiec temu, o czym mówił ten szaleniec. Przecież to oznaczało, że ich żywność była zatruta. Ale jaka i co dokładniej groziło ludziom? Na te pytania szybko jednak znaleziono odpowiedzi, gdy w ciągu tygodnia zmarło kilkunastu ludzi. Wszyscy mieli te same objawy - przed zgonem dostawali oni histerycznego śmiechu, po czym umierali, a na ich twarzach pojawiał się dziwaczny i nienaturalny uśmiech podobny do blizn Jokera.
Miasto ogarnęła panika, natomiast policja mimo usilnego śledztwa nie wiedziała, co ma robić. Wielu ludzi wyjeżdżało poza miasto, aby tam kupić niezbędne do życia produkty żywnościowe. Sam Alfred Oak również nabył ich wiele dla panicza Wayne’a i jego bliskich. Jednocześnie na polecenie swego pana w tajemnicy prowadził poszukiwania trucizny. Było to możliwe dzięki tajemniczej pomocy z zewnątrz. Nikt bowiem nie zauważył małego i uroczego Pikachu przybywającego na każde miejsce zbrodni Jokera oraz oglądającego je bardzo dokładnie i słuchającego tego, co mówią policjanci i lekarze. Dzięki jego informacjom Alfred wiedział, jakie to produkty należy dokładnie sprawdzać i już po jakimś czasie dokonał on kilku naprawdę ciekawych odkryć, o których jednak nie mówił wraz z paniczem Ashem nikomu, nawet pannie Serenie uważając, iż lepiej jest niczego jeszcze nie ogłaszać, póki nic nie jest pewne.
Sam zaś Joker miał prawdziwy ubaw widząc, jak całe miasto ogarnia panika, która to niezmiernie go bawiła. Jednocześnie wysłał on Jacoba, aby zdobył dla niego informacje na temat dziewczyny, którą widział wtedy w supermarkecie i która robiła zdjęcia Batmanowi. Jego wierny oraz zaufany człowiek łatwo wykonał to zadanie, także w krótkim czasie dostarczył mu zdjęcia jego obiektu zainteresowań oraz informacje na jej temat.
- Nazywa się Serena Vale - powiedział, podając Jokerowi jej zdjęcia - Jest fotoreporterką i robi zdjęcia dla Alexy Knox... Tej od artykułów na nasz temat.
- I na temat Batmana... Człowieka, który mnie stworzył - dodał Joker, oglądając zdjęcia - To będzie coś bardzo ciekawego. Połączę przyjemne z pożytecznym. Umówię się z panną Vale, a przy okazji dowiem się czegoś o moim nemezis.
- Chyba się z tobą nie umówi. Chodzi z niejakim Waynem - zauważył ponuro Jacob.
Joker nie specjalnie się tym przejął.
- Zaraz więc zmieni chłopaka - odparł i chwycił nożyczki, po czym ostrożnie zaczął wycinać jej postać z otrzymanych zdjęć - Muszę uważać, co robię. Nie chcę jej uszkodzić. Będę miał nową dziewczynę.
- A co z Harley Quinn? - spytał Jacob - Podejrzewam, że jej się to nie spodoba.
- Ja rządzę miastem, a nie Harley - zauważył cierpko Joker - A zresztą kto powiedział, iż nie mogę mieć kilku dziewczyn naraz, co?
- Nikt, szefie.
- Właśnie... Załatw więc wszystko tak, jak sobie zaplanowałem. Nasze ponowne spotkanie z panną Vale musi być przeprowadzone z klasą.
Jacob odszedł wykonać zadanie, natomiast Joker wpatrywał się wręcz zachwycony w postać Sereny.
- Ślicznotko... Będziesz miała nowego chłopaka. Cieszysz się? Bo ja bardzo. Ha ha ha! Ja strasznie się cieszę! Ha ha ha!
***
Następnego dnia Serena Vale otrzymała przez telefon zaproszenie na wystawę sztuk pięknych w miejscowym muzeum. Miała ona się tam wybrać razem z Ashem, który ją zaprosił poprzez Alfreda. Dziewczyna radośnie przyjęła zaproszenie, ale niestety, w pracy jej się przedłużyło i przekazała telefonicznie, że nie przyjdzie punktualnie na spotkanie, gdyż będzie nieco spóźniona. Alfred Oak, który odebrał telefon, obiecał przekazać zaraz tę wiadomość paniczowi, zaś zadowolona dziewczyna zajęła się swoją pracą nie mogąc się już doczekać chwili, aż wyjdzie stąd i zadowolona pojedzie do domu. Ta chwila wreszcie nadeszła, a ona sama mogła radośnie pognać na spotkanie ze swoim chłopakiem.
Gdy przybyła do muzeum, były tam tłumy ludzi. Tak wielkie, że bała się, iż nie znajdzie wśród nich Asha. Niestety, ukochany nie powiedział jej, gdzie dokładnie będzie na nią czekał, dlatego też musiała go poszukać. Przeciskała się więc przez tłum ludzi, jednak nigdzie nie mogła wypatrzeć swego wybranka.
- Niedobrze - powiedziała sama do siebie - On tu na mnie czeka, a ja nawet nie umiem go wypatrzeć spośród tłumu. Niezła jestem, nie ma co.
Nagle poczuła, że ktoś dotyka jej ramienia. Radośnie odwróciła się w stronę tej osoby licząc, iż jest to Ash, ale był to Mister Mime trzymający w dłoniach jakieś małe pudełeczko owinięte jak prezent.
- To dla mnie? - spytała Serena.
Pokemon pokiwał twierdząco głową i szybko odbiegł.
- Od kogo to?! - zawołała dziewczyna.
Oczywiście nie usłyszała odpowiedzi. Zdziwiona otworzyła paczuszkę i zauważyła, że znajduje się w niej niewielka maska przeciwgazowa oraz karteczka z napisem „Lepiej szybko to załóż“. Nie wiedziała, co ma o tym myśleć, gdy nagle zauważyła Spearowa przelatującego nad ludźmi z jakimś przedmiotem w szponach. Z owego przedmiotu zaczął się wydobywać jakiś zielony dym. Serena przerażona przycisnęła maseczkę do twarzy i patrzyła w szoku, jak ludzie wokół niej padają na ziemię nieprzytomni. Wkrótce już została tylko ona, a w muzeum zapanowała cisza jak makiem zasiał.
Chwilę później drzwi do muzeum otworzyły się z hukiem, a następnie weszła przez nie grupka ludzi z Jokerem na czele. Sam Joker miał twarz wymalowaną pomadą koloru ludzkiej skóry.
- Panowie... Czas poszerzyć sobie horyzonty! - zawołał bardzo wesoło szaleniec, po czym dał znak jednemu ze swoich ludzi, który to targał wielki gramofon.
Chwilę później z tego instrumentu poleciała wesoła muzyka, a kilku ludzi Jokera na czele swego szefa zaczęło wesoło tańczyć po całym muzeum i dewastować dzieła sztuki. Rzeźby były tłuczone lub też malowane, zaś na obrazach zostawiono kilka odcisków dłoni lub wielkie plamy farby. Joker osobiście brał w tym wszystkim udział aż do chwili, kiedy go to znudziło i podszedł do Sereny.
- Chłopcy, dość zabawy... Pora zacząć pracę! - zawołał.
Jeden z jego ludzi natychmiast postawił przed Sereną Vale okrągły, niewielki stolik, drugi ustawił na nim szampana, trzeci świecznik, a czwarty sztućce, piąty zaś jakieś przekąski. Z kolei szósty na sam koniec położył wazonik z kwiatami. Chwilę później siódmy dołożył jeszcze dwa krzesła, aby było na czym siedzieć.
- Możesz już zdjąć maskę - powiedział Joker do Sereny.
Dziewczyna nie wiedziała, czy powinna mu ufać, ale odsunęła maskę od twarzy i gdy szaleniec pokazał jej dłonią, że ma usiąść, zrobiła to. On z kolei usiadł naprzeciwko niej chwilę później.
- Jesteś piękna, w taki tradycyjny sposób... Ale możemy unowocześnić twój styl, gdy nadejdzie na to pora.
Następnie jego ludzie zapalili świecznik i nalali im szampana, po czym ten, który trzymał gramofon włączył, zmienił płytę, aby leciała z niej bardzo przyjemna, spokojna melodia.
- Doskonale! Wszystko tak, jak to sobie zaplanowałem - uśmiechnął się do Sereny szalony mężczyzna - Miło mi, że przyszłaś. Bałem się tylko, iż poznasz moje małe oszustwo z moim zaproszeniem na tę wystawę.
- To ty mnie tutaj zaprosiłeś, a nie Ash Wayne?
- Oczywiście... Myślałaś, że to on i dlatego tak chętnie tutaj przyszłaś, co mnie osobiście smuci, bo w końcu nie jestem wcale gorszy od niego, ale cóż... Są gusta i guściki. Tak czy siak jeszcze cię do siebie przekonam, moja droga. Wiesz... To wielka szkoda, że dopiero teraz mieliśmy możliwość się ponownie spotkać, ale sama rozumiesz... służba nie drużba.
Serena Vale milczała, patrząc z przerażeniem na tego człowieka, przed którym drżało całe Gotham.
- Wyglądasz na przerażoną - powiedział Joker - Pewnie to moje blizny tak na ciebie działają. Prawda? Wiem, że tak... A czy wiesz może, skąd je mam? To długa historia, ale chętnie ci ją opowiem. Wiesz, miałem kiedyś żonę. Była nawet dość podobna do ciebie. Całkiem urocza i miła. Niestety, żyliśmy w biedzie i przez to ona przestała się uśmiechać. Nie wiedziała już, co znaczy się uśmiechać. Ja również tego nie umiałem. W końcu chciałem ją rozbawić, a ponieważ sam tego nie umiałem, więc pomyliło mi się to i owo, dlatego wziąłem raz nóż i sobie nim rozszerzyłem usta... Chciałem, żeby wiedziała, że zawsze będę się do niej uśmiechał. Niestety, ona nie doceniła mojego talentu i wiesz co? Odeszła ode mnie! He he he! Widać nie miała wcale poczucia humoru.
Serena milczała słuchając z politowaniem to, o czym on jej opowiada, a tymczasem Joker mówił dalej:
- Ale dość o osobach nieobecnych. Skupmy się na nas. Wiesz... Kiedyś w czasie kąpieli zrozumiałem, czemu jestem wręcz skazany na wielkość. Wiesz, jaką ludzie przywiązują wagę do wyglądu. To jest dla nich ładne, a to nie. Ale ja już nie mam tego problemu i dlatego też jestem wielki, bo nie muszę się przejmować tym wszystkim. Mam własną filozofię twórczości artystycznej. Tworzę, aż ktoś umrze, rozumiesz mnie? Jestem pierwszym w dziejach artystą przestępcą.
Panna Vale wpatrywała się uważnie w swego rozmówcę. Mimo jego wyraźnego szaleństwa nie umiała powiedzieć, że nie ma on w sobie niczego interesującego.
- Do czego dążysz? Czego chcesz? - zapytała go po chwili.
- Być na banknocie jednodolarowym - rzucił wesoło Joker.
- Chyba żartujesz.
- A czy wyglądam na żartownisia?
- Nie.
- Posłuchaj mnie, Sereno... Nie porównujmy się do zwykłych ludzi, bo oboje jesteśmy artystami w tym, co robimy. Dla przykładu weź me pierwsze prawdziwe dzieło... Widziałaś Harley Quinn, prawda?
- Widziałam - odparła ponuro Serena.
- Właśnie... Widziałaś, jaka ona jest. A wiesz może, dlaczego taka jest? Zabiła ordynatora Arkham, w którym siedziałem, po czym uciekła ze mną. Schroniliśmy się w starej fabryce chemikaliów Axis. I tam podałem jej taki jeden środek z miejscowych chemikaliów. Ciekawiło mnie, czy to ją zabije, czy też nie. Przeżyła, ale cóż... Odbiło jej i to nieźle i teraz biedactwo jest chorobliwie o mnie zazdrosna. Nie jest zadowolona z tego, że ciebie tutaj zaprosiłem. I dlatego obiecałem jej, że będziecie mogły rozstrzygnąć między sobą, która z was będzie moją dziewczyną.
- Nie rozumiem.
- Ależ to bardzo proste. Obie się o mnie pobijecie. Ta, która nie zginie, wygrywa. Chyba uczciwe, prawda? Hi hi hi!
Serena chciała zaprotestować, ale nagle do sali weszła Harley Quinn z wielką obrożą na szyi. Trzymał ją na łańcuchu Jacob.
- Jake... Możesz spuścić naszą sunię ze smyczy - rzekł wesołym głosem Joker - I niech nasze panienki pokażą, na co je stać.
Jacob zdjął obrożę z szyi Harley Quinn, a ta rzuciła się na Serenę, która ledwie zdążyła wstać z krzesła. Wówczas obie padły na podłogę, a panna Quinn próbowała udusić swoją przeciwniczkę.
- Ja ci dam przystawiać się do cudzych facetów! - zawołała groźnie, próbując ją udusić.
- Ależ ja go nie chce! Zostaw mnie, ty świrusko! - wrzeszczała Serena, próbując ją z siebie jakoś zrzucić.
W końcu uderzyła ją pięścią między oczy. Udało jej się w ten sposób zamroczyć na chwilę przeciwniczkę, po czym zerwała się na równe nogi. Harley jednak doskoczyła do niego i zaczęła atakować ją rękami i nogami. Serena z trudem unikała ich, jednak czuła, że za chwilę może to już nie być takie proste. W końcu złapała za krzesło i zaczęła się nim zasłaniać. Jednak kilka silnych ciosów nogą od panny Quinn, a owo narzędzie obrony poszło w drzazgi. Przerażona Serena padła na podłogę, ale bardzo szybko się z niej zerwała, unikając w ostatniej chwili ciosu. Nie wiedziała, czym teraz może zasłonić swą osobę, aż w końcu złapała wazon z kwiatami i chlusnęła jego zawartością w Harley. Ta jednak odsunęła się i wodą oberwał w twarz Joker, który natychmiast złapał się dłońmi za swą facjatę, po czym wrzasnął:
- Ratunku! Rozpuszczam się! Pomocy! Niech mi ktoś pomoże!
Obie panie przerwały walkę i zaniepokojone podeszły do niego. Mimo swojego strachu Serena również zbliżyła się do szaleńca, aby mu pomóc. Wówczas jednak ten odsłonił twarz i pokazał, że jego makijaż częściowo się zmył, a on sam ma w większości białą jak kreda twarz.
- Buu! Hi hi hi! - zawołał Joker - Myślałaś, że jestem Złą Czarownicą z Zachodu?
Wtem jedno z okien pod sufitem poszło w drzazgi, kiedy coś wielkiego przez nie wpadło do środka. Tym kimś był Batman, który to doskoczył do Jokera i jednym ciosem pięści powalił go na ziemię. Zaraz za nim wskoczył do środka tajemniczy mały Pokemon w stroju nietoperza, który piorunem poraził Harley oraz kilku ludzi Jokera. Sam Batman złapał szybko Serenę dłonią w pasie, przycisnął ją do siebie i wyjął jakieś urządzenie, coś jakby pistolet. Wystrzelił on z niego hak z liną, która wbiła się w sufit tuż przy rozbitym oknie.
- Trzymaj się! - powiedział Batman, po czym nadstawił lewe ramię, aby Pokemon na nie wskoczył.
Kiedy cała trójka była gotowa do lotu, to za pomocą owego urządzenia Batman wraz z Sereną i Pokemonem poleciał po linie prosto do okna, przez które razem wyskoczyli. Następnie wyskoczyli przez nie i wylądowali na grzbiecie wielkiego Noiverna, a ten zabrał ich ze sobą w siną dal.
- Skąd on bierze te cudowne zabawki? - zapytał Joker, patrząc wręcz z podziwem na uciekającego przeciwnika.
Następnie spojrzał na swoich ludzi z irytacją i ryknął:
- Na co się tak gapicie?! Idźcie i zapytajcie go!
- Wszystko w porządku, koteczku? - zapytała Harley z troską w głosie, patrząc na Jokera i dotykając jego ramienia.
- Nie... Ale jeszcze będzie w porządku, kiedy już załatwię tę latającą mysz - mruknął na to jej chłopak.
***
Mimo pościgu ludzie Jokera nie znaleźli Batmana i Sereny, ponieważ ci wraz z tajemniczym Pokemonem polecieli na grzbiecie Noiverna wysoko w przestworza i odczekali jakiś czas, po czym wylądowali na ziemi tam, gdzie był zaparkowany wielki, czarny samochód przypominający ogromną głowę nietoperza.
- Wsiadaj do Batmobilu - powiedział Batman.
- To się nazywa Batmobil? - spytała Serena - Ciekawa nazwa, chociaż nieco przewidywalna.
Widząc groźną minę swojego obrońcy dziewczyna szybko zamilkła i wskoczyła do samochodu. Tajemniczy Pokemon usiadł jej na kolanach, po czym cała trójka ruszyła w drogę.
- Co z Noivernem? - spytała Serena.
- Spokojnie... Wróci bezpiecznie do domu - wyjaśnił je Batman.
Następnie spojrzał on na drogę i już nie odzywał, skupiając całą swoją uwagę na jeździe do celu, którym to była przeogromna jaskinia z wejściem otwieranym i zamykanym na pilota. Gdy się już tam znaleźli, to Batman szybko zamknął bramę, a następnie pojechał jeszcze przez chwilę, aż dotarli do wielkich schodów. Tam zatrzymał pojazd i wysiadł z niego.
- Chodź - powiedział.
Serena i Pokemon wysiedli razem z Batmobilu, po czym powoli ruszyli oni przed siebie po schodach zaraz za Batmanem, który poprowadził ich do ogromnej groty. Tam zaś znajdowało się coś w rodzaju panelu sterowania z wielkim komputerem i fotelem stojącym naprzeciw niego. Batman usiadł w nim, po czym powiedział:
- Policja popełnia poważny błąd, ponieważ szuka ona we wszystkich produktach jednej, konkretnej trucizny, tymczasem Joker dodał do żywności różne elementy tworzące ze sobą Smilex.
- Co to oznacza? - zapytała Serena, rozglądając się po całej grocie.
Wokół wisiały Zubaty oraz Noibaty pogrążone w głębokim śnie. Coś to Serenie przypomniało, ale nie umiała sobie powiedzieć, co takiego.
- Długo wraz z moim wiernym przyjacielem próbowaliśmy to jakoś logicznie wyjaśnić, ale w końcu się nam to udało - rzekł Batman.
Następnie nacisnął coś na klawiaturze, a ekran ukazał im obojgu różne wyniki chemiczne.
- To wbrew pozorom jest niezwykle proste. Do różnych produktów są dodane składniki Smilexu. Chleb, który posmarowano zatrutym masłem nie jest groźny dla życia, ale jeśli dodasz do niego zatrutą marmoladę, wówczas już tworzy niewykrywalną truciznę. To tylko jeden z przykładów tego, jak ta trucizna działa.
- Czyli, że wszyscy umrzemy? - spytała Serena.
- Niekoniecznie - odparł na to Batman - Wiem już, jakie produkty mają trucizny. To mleko, margaryna, marmolada, dżem, wszelkie powidła oraz jogurty, kefiry, serki, mleko, keczup i sosy. Smilex posiadają również sól i pieprz.
- Rozumiem. A więc są to typowe produkty, bez których trudno sobie wyobrazić życie.
- No właśnie - człowiek nietoperz powoli wstał z fotela i nacisnął coś na klawiaturze.
Chwilę później jego komputer wydrukował dość długą listę zatrutych produktów oraz wyjaśnienie, jak działa trucizna Jokera.
- Daj to dziennikarzom, a zwłaszcza Alexie Knox. Ja zaś wyślę kopie tego do Gary’ego Denta oraz porucznika Clemonta Gordona. Niech szybko opublikują te wiadomości w gazecie oraz w telewizji.
- Dobrze... Zrobię to - powiedziała Serena - Ale wyjaśnij mi jedno... Skąd wiedziałeś, że potrzebuję pomocy?
Batman uśmiechnął się do niej delikatnie.
- Zadajesz za dużo pytań. Kiedyś to cię zgubi.
Następnie zakrył dziewczynę swoją peleryną.
Serena obudziła się rano w swoim mieszkaniu. Była ubrana w ten sam strój, który miała poprzedniego wieczoru. Na łóżku obok niej leżała teczka z danymi wydrukowanymi jej przez Batmana. Zatem to wszystko było prawdą i ona sobie tego wymyśliła. Tym lepiej, bo dzięki temu będzie można ocalić Gotham. Panna Vale szybko złapała za telefon i zadzwoniła do Alexy.
- Cześć, Serena - zawołała wesoło dziennikarka - Zabalowałaś czy co? Czemu cię nie ma w pracy?
- Mam pilną sprawę - odpowiedziała jej Serena - Wiadomości, które natychmiast muszą zostać opublikowane.
- Jakie wiadomości?
- Na temat trucizny, którą truje nas Joker. Pomożesz mi?
- Pewnie, że tak! Kiedy się zjawisz?
- Już wsiadam do auta. Niedługo będę.
Po tych słowach Serena Vale zakończyła rozmowę i wybiegła szybko z domu, a następnie wsiadła do swojego samochodu, którym potem pognała do redakcji. Nie ujechała jednak daleko, kiedy zauważyła, jak goni ją jakiś samochód. W jego dachu było niewielkie okienko, przez które wychyliła się Harley Quinn z pistoletem maszynowym w dłoniach.
- Boże! - wrzasnęła przerażona Serena, przyciskając gaz do dechy.
Dziewczyna Jokera tymczasem zaczęła do niej strzelać, ale żadna z kul nie dosięgła celu, a jedynie jego samochodu, gdyż panna Vale pochyliła się najmocniej, jak tylko mogła i zaczęła szybko uciekać przed szaloną kobietą, co jednak nie było wcale łatwe. W drobiazgi poszła jej przednia oraz tylna szyba i lusterko, zaś cały samochód został mocno podziurawiony, jednak nie o to chodziło napastniczce. Chciała dopaść pannę Vale.
Wreszcie przed Sereną pojawił się niebezpieczny zakręt. Dziewczyna zwinnie zakręciła kierownicą, zwolniła nieco i przejechała w bezpieczny sposób, z kolei kierowca Harley Quinn już nie miał tyle szczęścia i uderzył w lampę uliczną. Dalszy pościg był więc niemożliwy, dzięki czemu dzielna fotoreporterka mogła pojechać spokojnie i bezpiecznie do siedziby redakcji gazety „Gotham Express“. Gdy tam się znalazła, odetchnęła z ulgą, otarła sobie pot z czoła i wbiegła szybko do środka.
C.D.N.
O widzę, że pojawiła się Dawn, która jest tutaj kuzynką Asha. Ona i Serena z pewnością przyjaźniły się od dzieciństwa i teraz odnowiły tę przyjaźń. Serena bardzo poważnie traktuje związek z Ashem. Do tego stopnia, że chciałaby spędzić z nim resztę życia. On jednak nie jest jeszcze gotowy na takie deklaracje. W końcu tak długo się nie widzieli, a są ze sobą zaledwie od tygodnia. No i trzeba przyznać, że Serena jest bardzo odważna, skoro zdołała zachować przy Jokerze zimną krew, choć z pewnością się go bała. W końcu trudno się nie przestraszyć takiego szaleńca. Harley już zaczyna mu urządzać sceny zazdrości, bo wyraźnie draniowi wpadła w oko Serena, choć trudno mu się dziwić. A Pikachu z pewnością śledził Dawn i Serenę na polecenie Asha, który obawia się o ich bezpieczeństwo i chce je chronić. W końcu po tym co przeżył, trudno się dziwić, że może być przeczulony na tym punkcie, tym bardziej że Serena i Dawn są dla niego najbliższymi osobami. On słusznie obawia się o ich bezpieczeństwo, skoro w mieście, w którym mieszkają, aż roi się od bandytów, a odkąd Joker zaczął działać, jest jeszcze bardziej niebezpiecznie.
OdpowiedzUsuńClemont podejrzewa Surge'a o bycie wtyką Giovanniego, choć nie ma na to żadnych dowodów, jednak bardzo nie lubi z nim współpracować. A Serena dostrzegła to, że wpadła w oko Jokerowi, dlatego tym bardziej się go obawia, choć w ogóle nie okazała przed nim strachu. Z kolei Alexa ma zwariowane pomysły, ale jest dobrą przyjaciółką i myślę, że dobro i bezpieczeństwo Sereny byłoby dla niej ważniejsze od sławy i kariery. I Serena dobrze się domyśliła, że Ash upamiętnił śmierć swoich rodziców, zostawiając róże w miejscu, gdzie zostali zamordowani.
OdpowiedzUsuńJak to możliwe, że policjanci nie zdołali schwytać Jokera i Harley? Czyżby nie mieli przy sobie broni? Naprawdę są aż tak tępymi i bezmyślnymi nieudacznikami? Szkoda mi Surge'a, bo jego akurat polubiłem. Liczyłem na to, że po śmierci Giovanniego przejdzie na właściwą stronę i zostanie przyjacielem Gary'ego i Clemonta, a wcześniej do wszystkiego się przyzna. Szkoda, że nie było mu to dane, bo ten skurwiel mu na to nie pozwolił. Już nie mogę się doczekać chwili, kiedy Batman się z nim rozprawi. I jaką to tajemnicę miał na myśli Oak? Czyżby jako jedyny wiedział, że to Ash jest Batmanem?
OdpowiedzUsuńJakim cudem Joker zdołał włamać się do telewizji i wsypać do żywności ten zabójczy środek? I jak to możliwe, że on nadal pozostaje bezkarny? Jak to możliwe, że policja nie potrafi go schwytać, skoro on się w ogóle nie ukrywa, tylko cały czas grasuje po mieście i robi, co mu się tylko podoba? Przecież policja tego miasta jest całkowicie bezużyteczna, skoro nie robi kompletnie nic, aby go schwytać. A on tymczasem doprowadza do śmierci coraz więcej ludzi. A gdyby nie Batman, to Serena zostałaby zabita przez Harley, bo przecież Jokerowi nie zależy na żadnej z nich. Harley pomogła mu uciec, a on zrobił z niej królika doświadczalnego, żeby sprawdzić czy te chemikalia, które ją ogłupiły, są na tyle trujące, by spowodować śmierć. Ale to jest naprawdę żałosne, że policja nie robi kompletnie nic, żeby go powstrzymać, tylko siedzi i czeka z założonymi rękami, pozwalając mu na coraz to większą bezkarność. Chyba najwyższy czas, żeby Gary i Clemont wzięli sprawy w swoje ręce, bo wydaje mi się, że oni mogliby coś zdziałać, bo nie wyglądają na tępaków. Tak czy inaczej, oni powinni w końcu zacząć coś robić, bo póki co to wszystko wygląda tak, jakby w tym mieście nie było żadnych stróżów prawa i każdy może w nim robić, co tylko zechce. W filmach o Batmanie też tak było, że ta policja nie podejmowała żadnych działań, czy to Ty postanowiłeś zrobić z nich takich tępaków, żeby pozostawić Batmamowi większe pole do działania? Bo z tego wynika, że tylko on próbuje coś tu zdziałać, choć póki co nie udaje mu się powstrzymać Jokera, ale to jest tylko kwestia czasu, bo przecież on nie może patrzeć na to wszystko, co się tu wyrabia.
OdpowiedzUsuńWiesz, jeśli chodzi o Jokera, to nie wiadomo dokładnie, w jaki sposób Joker włamał się do telewizji, ale najprawdopodobniej po prostu nagrał to wszystko w swojej kryjówce, a następnie za pomocą własnej aparatury nadał to nagranie w telewizji publicznej. Nie wiem, jak zatruł tych wszystkie produkty, ale cóż... Prawdopodobnie jego ludzie to wszystko załatwili, a on sam nie ruszał się z kryjówki. W filmach o Batmanie było podobnie, że Joker był niemal bezkarny i tylko Batman umiał z nim skutecznie walczyć, zaś ograniczeni swoimi paragrafami policjanci nie umieli się za niego porządnie wziąć, bo w sumie nawet nie wiedzieli, gdzie mają go szukać. Owszem, w historiach o Batmanie jedynie niewielu policjantów i to zwykle wyższych stopniem, takich jak komisarz James Gordon wiedziało, jak się porządnie zabrać za przestępców, ale głównie dlatego, że współpracowali z Batmanem. Ale sam przyznasz, że w naszym świecie policja też specjalnie skuteczna nie jest w walce z przestępczością, a zwłaszcza z terroryzmem. Zobacz, ile było zamachów bombowych przez tych świrów islamskich dokonanych i co? Ilu złapali?
Usuń