Przygoda LXXXIX
Pluszowy interes cz. IV
Rozmowa, która miała wtedy miejsce na razie musi zostać przeze mnie pominięta milczeniem, ponieważ gdybym teraz zdradziła jej szczegóły, to wiele spraw wyszłoby na jaw przed czasem, a to by wam, moi kochani, zdecydowanie zepsuło przyjemność czytania związaną z niezbędnym wręcz elementem zaskoczenia. Liczę na to, że mi to wybaczycie i pozwolicie, abym spokojnie kontynuowała moją opowieść w taki właśnie sposób, w jaki sobie wymyśliłam.
Jenny i Wood byli cały czas obecni podczas naszej rozmowy z ową tajemniczą osobą, której tożsamość niedługo wam wyjawię. Potem odwieźli nas do Centrum Pokemon, oczywiście nie omieszkując przy tym zabrać nam diamentów z pluszowej Chikority.
- Wielka szkoda, że nie byliście z nami od samego początku szczerzy - powiedziałam do nich z wyrzutem w głosie - A szczególnie ty, moja droga. Naprawdę mogłaś nam obojgu powiedzieć, że doskonale wiesz, iż sprawa maskotek wiąże się z zabójstwem Nicky.
- Przepraszam cię, Sereno... I ciebie również, Ash... - jęknęła smutnym głosem policjantka - Oboje was przepraszam, ale nie mogłam się zdradzić z tym, że traktuję tę sprawę na poważnie, inaczej dranie by się mogli spłoszyć i co wtedy?
- Umilkliby na jakiś czas i nie wiadomo, kiedy znowu by ruszyli z tym swoim pluszowym interesem - dodał Wood.
- Pluszowy interes... Nieźle to nazwałeś - zaśmiał się Ash, po czym poprawił sobie na głowie czapkę - Cóż... Już my się postaramy o to, aby im ten interes rozwalić i to całkowicie.
- Nie wiem tylko, czy ten plan nie jest aby zbyt ryzykowny - dodałam - W końcu nasi przyjaciele będą wiele ryzykować, a w razie wpadki... Wolę nie myśleć, co im się może stać.
- To prawda, ale jest duża szansa na to, że oni dostaną w swoje ręce maskotkę zawierającą diamenty - mówił dalej Ash - A wtedy to już tylko kwestia czasu, kiedy się po nie zgłosi nasz zabójca.
- Owszem, ale jaką masz pewność, że ta jędza da im właśnie maskotkę z diamentami? - zapytałam.
- Pika-pika? - dodał Pikachu.
- To rzeczywiście nie jest pewne i jest poważną luką w tym planie - powiedział nieco zmieszanym głosem mój chłopak - Ale moim zdaniem ich nowe, nieznane twarze wzbudzą zaufanie u handlarzy diamentami. Poza tym tak czy siak musimy wysłać kogoś, aby przyjrzał się temu uważnie. Naszym przyjaciołom z policji mógł umknąć jakiś szczegół, a my musimy go odkryć, bo być może od niego zależy powodzenie naszej misji.
- To prawda, mogliśmy nie zauważyć lub też pominąć niechcący jakiś niezwykle istotny szczegół - powiedziała aspirant Jenny - Warto więc, aby ktoś spoza policyjnej gromadki się temu przyjrzał.
- Zdecydowanie warto - poparł ją Wood, ale musimy wiedzieć, co wasi przyjaciele o tym sądzą. Przecież nie wolno nam decydować za nich.
Ash uśmiechnął się zawadiacko i rzekł:
- O ile ich znam, to z pewnością wyrażą zgodę na nasz pomysł. A jedno z nich podejdzie do tego pomysłu wręcz entuzjastycznie.
- Pika-pika-chu! - zapiszczał wesoło jego Pikachu.
***
Jak zwykle przewidywania Asha okazały się słuszne, ponieważ Lyra i Khoury (bo to wszak o nich nam chodziło) gdy tylko dowiedzieli się, czego od nich oczekujemy, zgodzili się na to bez najmniejszego wahania, zaś Lyra to wręcz była takim planem po prostu zachwycona.
- Naprawdę to będzie coś cudownego! - zawołała radośnie dziewczyna - Niesamowite! Ash, ty jesteś po prostu cudowny! Ty nawet nie wiesz, jak mnie się podoba taki pomysł!
- Mimo wszystko to jest pewne ryzyko - zauważył rozsądnie Khoury - Oczywiście ja jestem wcale na „nie“, tylko po prostu patrzę rozsądnie na całą sprawę.
- Nie, ty po prostu zwyczajnie narzekasz i tyle! - mruknęła na niego gniewnie Lyra - Powiedz wprost, że prostu masz cykora i się boisz! Możesz nie lecieć, sama polecę!
- W żadnym razie! - zawołał przerażony jej słowami Khoury - Ty mnie źle zrozumiałaś. Po prostu martwię się o ciebie.
- Raczej o własną skórę, ale niech ci będzie, że ci wierzę. Ja naprawdę rozumiem, że możesz się o mnie bać, ale daj już lepiej spokój. Znasz mnie od pieluch i dobrze wiesz, jaka ja jestem. Ja się nie zmienię, kochanie. Nie zmienię się, więc nie żądaj tego ode mnie.
- Wiem i to mnie dobija, bo pod pewnymi względami to mogłabyś się zmienić - rzekł chłopak z wyrzutem w głosie - Ale skoro ty jedziesz, to ja też muszę jechać. Ktoś musi być w naszym duecie, kto będzie rozsądny i nie będzie niepotrzebnie ryzykował.
Lyra parsknęła śmiechem.
- Jasne... Powiedz lepiej, że nie chcesz, aby mnie tam ktoś podrywał.
- Być może również chcę tego uniknąć. Nie zaprzeczam - rzekł na to Khoury, śmiejąc się delikatnie.
- Dobra, dość już głupiego gadania! - zawołał Clemont - Ja naprawdę uważam ten plan za trochę zbyt ryzykowny. Mimo wszystko rozumiem, że jeśli musimy kogoś wysłać na tę misję, to tylko ich.
- No właśnie - poparła go Dawn - Tylko oni dwoje nie są tak dobrze znani studentom z tego hostelu pani Lemon i ich kolegom i koleżankom. My tam jesteśmy spaleni, bo nas znają.
- Poza tym nie zapominajmy o tym, że oni jako jedyni z nas są w odpowiednim wieku - dodałam z uśmiechem - No, oczywiście poza mną i Ashem, ale my przecież jechać nie możemy, bo nas za dobrze znają.
- No właśnie - pokiwał głową na znak potwierdzenia Ash - Lepiej więc, żeby tam pojechały osoby nieznane w terenie, że tak powiem. A prócz tego mające w sobie wiele zapału do działania.
- O! Zapału to działania to nam nie brakuje - zaśmiała się wesoło Lyra - Zresztą znasz mnie bardzo dobrze, Ash i dobrze wiesz, jak to ze mną jest.
- Wiem i niekiedy mnie to przeraża - zażartował sobie mój chłopak.
- Mnie również - dodała Dawn, głaszcząc swego Piplupa - Nigdy nie zapomnę tego, jak swatałaś mnie z Khourym, a sama przystawiałaś się do Asha.
- Serio?! - zawołał Khoury - A niby kiedy to było? I dlaczego ja nic o tym nie wiem?
- Bo nie musiałeś nic o tym wiedzieć - zachichotała jego luba - Tak czy siak naprawdę to już jest przeszłość. Nadal może mam słabość do Asha, bo trudno nie mieć do niego słabości, ale kocham ciebie, mój kochany.
Następnie pocałowała go w policzek, a Khoury zaraz odzyskał dobry humor. Ja sama również poczułam się lepiej, choć muszę przyznać, że nieco mnie zaniepokoiło to wszystko, co mówiła Dawn na temat zalotów Lyry wobec Asha. Nie wiem dlaczego, ale poczułam obawę, iż może ona chcieć to zrobić jeszcze raz w obecnych czasach, a takie coś zdecydowanie by mi się nie spodobało i choć bardzo polubiłam Lyrę, to jednak w takim wypadku zadbałabym o to, aby szybko wyłysiała.
- Tak, a więc ustalone - rzekł po chwili Ash - Mam taką nadzieję, że wszystko jest dla was zrozumiałe. Czy tylko pamiętacie, co macie podczas tej wycieczki robić?
- Tak, dobrze się bawić, a przy okazji obserwować tę starą jędzę, która rozdaje te maskotki - odpowiedziała mu wesoło Lyra - Nie bój się... Już my wszystko będziemy obserwować. No, a w razie czego mam kilka naprawdę bystrych Pokemonów, które nam w tym pomogą. Khoury też ma niczego sobie stworki, więc dysponujemy całkiem niezłą drużyną.
- Właśnie i jestem pewien, że damy sobie radę - dodał Khoury.
- My tutaj też damy sobie radę - rzekł Ash - Zwłaszcza, że mam już małe zadanie dla tych, którzy zostają tutaj.
- No dobrze, ale jak my mamy wysłać Lyrę i Khoury’ego na taką wycieczkę? - zapytał Max - Przecież to nie jest wcale takie proste wepchnąć ich między studentów.
- Przeciwnie, to jest bardzo proste - stwierdził detektyw z Alabastii - Zapewniam cię, że prostsze niż splunąć przez lewę ramię. Pomoże nam w tej sprawie Cullen Calix.
- Ale przecież sam mówiłeś, że nie wiemy, czy możemy mu ufać - zauważyłam.
- Pika-pika! - dodał zaniepokojony Pikachu.
- Wiem, że tak mówiłem, ale nie mam wyboru. Musimy go poprosić o pomoc. Ale spokojnie... Policja go obserwuje i my także.
- Nie inaczej - uśmiechnął się Clemont - Odpowiednia pluska i dostęp do komputera sprawia, że wiemy, co on robi i z kim.
- Nie ma to tamto! Mówiłem, że nauka jest niesamowita - zaśmiał się wesoło mój luby.
- No dokładnie - dodał Khoury - W pełni się z wami zgadzam. A więc jeśli on coś złego zrobi, to wy się o tym zaraz dowiecie?
- Dokładnie tak - pokiwał głową detektyw z Alabastii - Jeżeli zatem uprzedzi przemytników, to zaraz się o tym dowiemy. Mamy go cały czas na nasłuchu.
- Ale przecież on może wysłać im maila lub też wysłać Pokemona z wiadomością - zauważyła Bonnie, odzywając się po raz pierwszy w tej rozmowie.
- Istnieje takie ryzyko, ale spokojnie. Jenny i Wood także mają go pod obserwacją, podobnie jak tego nędznego mordercę.
- A właśnie... Kim jest morderca panny Nicky? - zapytała Bonnie.
- Spokojnie, wszystkiego dowiecie się w odpowiednim momencie - odpowiedział wesoło pewnym siebie tonem Sherlock Ash - A więc bądźcie spokojni. Musi pójść dobrze.
Jego pewność siebie nieco mnie chwilami drażniła, ale cóż... Dobrze wiedziałam, że ostatecznie z nim zawsze nam się wszystko udaje, a zatem czemu teraz nagle miałoby być inaczej?
***
Ash naprawdę sprytnie to sobie wszystko obmyślił, gdyż naprawdę bardzo skutecznie przemaglował Cullena Calixa, który zgodził się posadzić między swoich studentów mających jechać w ten weekend na wycieczkę, naszych przyjaciół, czyli Lyrę i Khoury’ego.
- Chodzi o to, że oni bardzo chcą poznać to miejsce, a nie mają niestety ku temu możliwości - kłamał mu w żywe oczy Ash - Takie wycieczki są zdecydowanie bardzo drogie, a ich na nie zwyczajnie nie stać, a więc mam nadzieję, że ułatwisz im to, bo byłoby to dla nas bardzo ważne.
- Daj się przekonać, Cullen. Naprawdę sprawiłbyś nam tym wielką przyjemność, że o nich nie wspomnę.
Mężczyzna patrzył na nas wesoło, po czym dodał:
- Nie ma sprawy. Mogę to zrobić, choć pamiętajcie, że cicho sza. Ta sprawa musi pozostać pomiędzy nami, jasne? Jakby się dowiedziały o tym wyższe władze, to naprawdę mógłbym mieć kłopoty.
- Spokojnie, nie będziemy nic nikomu mówić - zaśmiałam się lekko - Nie wiem w sumie, czemu tak nagle pomyślałeś, że możemy komuś o tym powiedzieć. Jesteśmy oboje chodzącą dyskrecją.
- Wybaczcie, ja tak sobie gadam - rzekł Cullen Calix, po czym spojrzał na listę studentów, którą miał przed sobą - Doskonale... Wpiszę na nią waszych przyjaciół i po sprawie.
Zadowoleni uśmiechnęliśmy się do niego i podziękowaliśmy mu za tę przysługę, po czym uradowani poszliśmy do Centrum Pokemon, gdzie nasi przyjaciele czekali na wiadomość w sprawie naszej misji. Kiedy im zaś oznajmiliśmy, co osiągnęliśmy, to byli zachwyceni.
Następnego dnia zaś oboje uszykowali się, po czym dołączyli oni do grupki studentów, którzy mieli jechać na wycieczkę. Co prawda kilku z nich pytało, kim oni są i skąd się wzięli, na co oni odparli, że pochodzą z tzw. wymiany studentów pomiędzy uczelniami i dopiero co przyjechali, a pan dziekan Calix ze względu na znajomość z ich rodzicami załatwił im tę wycieczkę. Bajeczka okazała się być na tyle przekonująca, że wszyscy w nią uwierzyli i nie zadawali pytań.
Nasi dywersanci spędzili bardzo miły weekend na wyspie Shakitwo. Nie będę wdawać się tutaj w szczegóły, bo to nie ma najmniejszego sensu, poza tym nie widziałam niczego z tego, co się tam wydarzyło. Mogę więc jedynie opierać się na relacji Lyry i Khoury’ego, którą nam złożyli, gdy już wrócili.
- Dostałam maskotkę i jestem pewna, że jest ona jedną z tych, co to zawierają w sobie diamenty - rzekła Lyra bardzo z siebie zadowolona.
- A niby skąd ta pewność, co? - zapytała Bonnie nieco naburmuszonym tonem.
Była ona bowiem zła, że to nie ona pojechała na tę wycieczkę, tylko właśnie oni, ale cóż... Nie mogła jechać, bo nikt nie wziął jej za studentkę, poza tym była spalona w środowisku przemytników, podobnie jak i my, dlatego postanowiliśmy nie przejmować się humorami smarkuli i zajęliśmy naszą misją.
- Khoury zbadał dokładnie wagę maskotki i odkrył, że jest ona nieco cięższa niż powinna być - wyjaśniła Lyra.
- Wystarczyło wiedzieć, ile mniej więcej ważą takie maskotki, a już wszystko było jasne - uśmiechnął się Khoury.
- A skąd niby wiesz, ile ważą takie maskotki? - zdziwił się Max.
- To proste. Po prostu zważyłem sobie pierwszego lepszego pluszaka podobnych rozmiarów i podobnego kształtu - wyjaśnił na to nasz przyjaciel, robiąc dumną minę - Zapewniam was, że to było dla mnie proste, a cała ta misja mi się podobała, choć chwilami naprawdę się bałem, że wpadniemy.
- Ale mimo wszystko widok mnie w bikini musiał natchnąć cię otuchą, prawda? - zaśmiała się Lyra.
Khoury zarumienił się na całej twarzy, gdy to usłyszał.
- W sumie masz rację. To mi bardzo pomogło, ale nie tylko to. Przede wszystkim fakt, że Ash na nas oboje liczył. To zdecydowanie była nasza największa motywacja.
- Doskonale - uśmiechnął się detektyw z Alabastii - Ale powiedzcie mi lepiej, czy zwróciliście na coś uwagę? Na coś naprawdę ważnego.
- Owszem, zwróciłam na coś uwagę, choć być może to nie ma żadnego znaczenia - odparła Lyra.
- Pozwól, że już ja to ocenię - odparł mój chłopak tonem Sherlocka Holmesa, uważnie obserwując przy tym swoją rozmówczynię - A więc mów mi tu zaraz... Co zauważyłaś?
- Zauważyłam, że ta stara jędza, gdy rozdawała maskotki, to kilka razy złapała się tak dziwacznie za guzik od swojej bluzki.
- Za guzik? - zapytałam zdumiona.
- Pika-pika? - dodał równie zdziwiony Pikachu.
- Ciekawe - uśmiechnął się zadowolony Ash - A więc jednak.
- Czy to łapanie się za guzik coś ci mówi? - zapytała Dawn.
- Pip-lu-pip? - zaćwierkał Piplup.
- Owszem, coś mi to mówi, ale jeszcze się dowiemy, czy mam rację i w tej misji będę potrzebować ciebie, Max.
Chłopak zadowolony poprawił sobie okulary na nosie i zawołał:
- Szefunciu, możesz mi rozkazywać. Mów więc, co mam robić!
- A więc włamiesz się do skrzynki mailowej pewnej osoby.
- Jakiej?
Ash podał nazwisko owej osoby, którą mieliśmy sprawdzić. Max rzecz jasna bardzo łatwo wykonał polecenie. Co prawda owa osoba wykasowała wszystkie niewygodne dla siebie maile, ale co to dla hakera odtworzyć je na nowo. Gdy już obejrzeliśmy sobie ich zawartość, to wszystko stało się już dla nas jasne.
- Doskonale - rzekł zadowolony Ash, mając na twarzy uśmiech pełen satysfakcji - Z ostatniego maila od zleceniodawcy naszej kochanej osóbki wynika, że jej szef się niecierpliwi. Osóbka ta będzie więc działać szybko. Jak sama pisze, jeszcze tej nocy odbierze diamenty z tych maskotek, które je zawierają. To dobrze... To bardzo dobrze. Teraz zastawimy na tych drani zasadzkę.
***
Lyra i Khoury otrzymali wspólny pokój w najbliższym akademiku koedukacyjnym, co załatwił im Cullen Calix. Naprawdę się postarał, aby nasza mistyfikacja się nam udała, dlatego byliśmy mu wręcz niewymownie wdzięczni, a prócz tego też wiedzieliśmy już, że niesłusznie go oceniliśmy, ponieważ on nie był winien tego, co w myślach mu zarzucaliśmy. Ash więc odetchnął z ulgą, ponieważ to oznaczało, że człowiek, którego uważa za przyjaciela naprawdę na tę przyjaźń zasługuje.
Tak czy siak nasi przyjaciele położyli się spać w swoim pokoju, a cała nasza drużyna zaczaiła się w odpowiednim miejscu, aby móc w razie czego ruszyć im z pomocą, a prócz tego jeszcze chcieliśmy złapać tego nędznego złodziejaszka. Jego tożsamość nie była już nam obca, więc mogliśmy go z łatwością zdemaskować, chociaż wiadomym był tu fakt, że musieliśmy mu najpierw coś udowodnić, a mogliśmy to osiągnąć tylko przyłapując go na gorącym uczynku.
Ash i ja więc schowaliśmy się w szafie na ubrania, zostawiając sobie jedynie wąską szparkę w drzwiach od nich, aby móc dzięki temu zobaczyć wszystko, co się tam dzieje. Pikachu był tam z nami, aby w razie czego nam pomóc. Poza tym Ash jakoś lepiej się czuł, gdy podczas akcji on był razem z nami. Zawsze to raźniej i w ogóle.
Nie wiem, jak długo czekaliśmy, ale jakoś tak około północy nagle zjawił się złodziej. Był ubrany na czarno i miał kominiarkę na twarzy, żeby nie zostać rozpoznanym w razie czego. Siedzieliśmy w szafie dalej uważnie go obserwując, a serca biły nam jak szalone z podniecenia oraz nerwów. W końcu nie wiedzieliśmy, co złodziej zrobi.
Na całe szczęście ten drań jedynie zdjął maskotkę z nocnej szafki przy łóżku Lyry, po czym bardzo ostrożnie stawiając kroki wyszedł z pokoju.
- Dobra, moi kochani, teraz wy go przejmujecie - powiedział Ash przez krótkofalówkę do Clemonta i Dawn - Idźcie więc za nim. My zaraz do was dołączymy.
- Dobrze, stary. Przejmujemy go. Trzymajcie się - odpowiedział nam przez krótkofalówkę Clemont.
- Wy także - dodał mój luby.
Następnie powoli i cicho wyszliśmy z szafy i wyszliśmy z pokoju. Lyra i Khoury co prawda obudzili się, ale pokazaliśmy im palcem, aby nic nie mówili, po czym wyszliśmy z ich pokoju.
- Dobra, to gdzie teraz? - spytałam Asha, gdy już byliśmy na korytarzu.
- Pika-pika? - dodał Pikachu.
- Teraz poczekamy na sygnał - odpowiedział mi mój luby - Niedługo powinien nastąpić.
Chwilę później usłyszeliśmy jakiś dziki rumor, a następnie odezwał się głos Clemonta z krótkofalówki.
- Mamy ją, Ash! - zawołał nasz wynalazca.
- Zwariowaliście?! - krzyknęłam przerażona - Mieliście ją śledzić i nas wezwać, gdy ona zacznie pruć maskotkę. Nie mieliście jej atakować.
- Ale zauważyła nas i rzuciła w nas nożem! - jęknęła Dawn przez swoją krótkofalówkę - Musieliśmy ją więc obezwładnić, bo by nam zwiała!
- Dobra, siostruniu! No, ale chyba wszystko z wami dobrze? - zapytał bardzo zaniepokojonym głosem Ash.
- Spokojnie, braciszku. Żadne z nas nie jest ranne.
- W porządku. Zaraz do was dołączymy.
Następnie dał mi znak ręką, abym poszła za nim. Zrobiłam to, a już po minucie zauważyłam Clemonta, Dawn, Maxa i Bonnie, jak szarpią się oni z naszym złodziejaszkiem i przytrzymują go, aby im nie zwiał.
- Świetnie - powiedział zadowolony Ash - Brawo, moi kochani. Udało się wam.
- Głównie dzięki Chespinowi - wyjaśnił Clemont.
- Chespi-chespi! - zapiszczał wesoło Chespin, który trzymał złodzieja związanego swymi pnączami.
- Stawiała się, jędza, ale w końcu ją pojmaliśmy - odparł Max bardzo zadowolonym tonem.
- I już nam nie ucieknie - dodała Bonnie.
Ash zachwycony podszedł powoli do złodzieja i zdjął z jego głowy kominiarkę.
- Witaj, Lola. Kopę lat... Wielka szkoda, że maskotka, którą ukradłaś wcale nie zawiera w sobie diamentów - powiedział z ironią.
Lola, ponieważ to była ona, spojrzała na niego groźnym wzrokiem i próbowała się wyrwać z pnączy Chespina, ale jej się to nie udało.
Ash zadowolony wziął krótkofalówkę, nastawił odpowiednią łączność i powiedział:
- Dobra, Jenny. Możesz już przyjść. Mamy ją.
- Wiem o tym... Widziałam was przez okno z domu naprzeciwko - rzuciła wesoło policjantka - Zresztą obserwowałam was wszystkich i to od samego początku waszej akcji. Razem ze snajperką.
- Snajperką? Żeby zastrzelić Lolę na wypadek, gdyby akcja poszła nie tak?
- Nie... Żeby zastrzelić ciebie, gdy już będzie po wszystkim, aby sobie przypisać zasługę. A niby po co miałabym czuwać z bronią w oknie?
- No, w sumie to ona ma rację - zażartowała sobie Dawn.
- Pip-lu-pip! - zaćwierkał dowcipnie Piplup.
***
Związana pnączami Lola została zaprowadzona przez nas do hostelu, gdzie wszyscy lokatorzy, ubrani w piżamy i szlafroki, siedzieli właśnie w salonie.
- Poszło to wam lepiej niż myślałam - rzekła nieco zadziornie Jenny, zajmując miejsce w fotelu - Jednak w razie czego nie tylko ja, ale też kilku naszych ludzi, ubranych po cywilnemu, czuwało cały czas w pobliżu tego akademika, aby przybyć wam z pomocą.
- Nawet wtedy miałaś jeszcze jakieś wątpliwości wobec nas i naszych umiejętności? - zaśmiał się lekko Ash - Proszę cię, Jenny! Naprawdę więcej wiary w ludzi.
- W sumie masz rację - pokiwała smutno głową dziewczyna - Ale tu też raczej chodziło o wasze bezpieczeństwo niż brak zaufania do was. Tak czy siak mamy wreszcie tę jędzę.
- Jędzę? Jaką jędzę? - zapytał zdumiony Theodor.
- Właśnie, przyjacielu - dodała Theresa - Policja kazała nam się tutaj zjawić, ale nie rozumiem, o co tutaj chodzi.
- Wszystkiego się dowiecie - powiedział zadowolonym tonem Ash.
Miał on na sobie płaszcz i czapkę detektywa, a jego wierny Pikachu siedział w miniaturowej wersji owego stroju na ramieniu swego trenera.
- Cieszy mnie to, że tu jesteście - powiedział słynny śledczy - A teraz muszę wam kogoś przedstawić. Znacie tę osobę, ale w sumie nie znacie jej całkowicie.
Następnie podszedł do Patty i podał jej rękę, a kiedy dziewczyna ją przyjęła, to podniósł ją lekko z fotela, po czym rzekł:
- Pozwólcie, że wam przedstawię panią porucznik Patricię Grosman z miejscowej policji. Pół roku temu powróciła ona z placówki w Sinnoh i przybyła tutaj, aby udawać studentkę oraz raczej mało inteligentną osobę, a jednocześnie móc skutecznie rozszyfrować gang przemytników diamentów.
- Gang przemytników? - zapytał zdumiony Theodor.
- Diamentów? - dodała Theresa.
- Jesteś policjantką? - zdziwiła się pani Muriel Lemon.
Patty uśmiechnęła się do niej delikatnie, po czym spojrzała na swoich kompanów studentów i odparła:
- Tak, to prawda. Jestem policjantką. Zaskoczyłam was? Nie dziwię się. Sam Sherlock Ash mnie nie podejrzewał. Widocznie skutecznie udawałam idiotkę.
- Oj tam, zaraz idiotkę - zachichotał Ash - Ale tak czy siak byłem bardzo zaskoczony, kiedy Jenny oraz Wood zabrali nas do mieszkania, w którym ty na nas czekałaś.
- Wiem, ale potem porozmawialiśmy sobie i wyjaśniliśmy wszystkie nieporozumienia - dodała Patty, siadając w fotelu - Uznałam, że należy cię wtajemniczyć w nasze sprawy, bo skoro zaczynasz mnie pytać o wycieczki na Wyspy Oranżowe, to widocznie jesteś już na tropie. Wcześniej jako twoja rzekoma fanka poprosiłam cię o sprawdzenie sprawy maskotek, mając przy tym nadzieję, iż twoja sława nie jest wcale żałosną reklamą, jaką sam sobie robisz. Dużo o tobie słyszałam od Macy i Alexy, które dobrze znam. Wiele też czytałam o prowadzonych przez ciebie sprawach. Uznałam więc, że można cię wciągnąć w nasze śledztwo.
- A więc znasz Macy, ale nie jesteś moją fanką? - zapytał zasmucony takim faktem Ash.
- Nie, to nie tak - zachichotała policjantka - Doceniam cię i wszystkie twoje umiejętności, dlatego też poprosiłam cię o pomoc mając nadzieję, że odkryjesz coś, czego my nie odkryliśmy. No i się udało. No, ale tak czy siak domyśliłam się tego, że musiałeś w tej maskotce, którą otrzymała Bonnie znaleźć diamenty, chociaż to akurat było tylko moim przypuszczeniem, jak widać słusznym. Zdekonspirowałam się przed tobą i powiedziałam ci więc, co już wiemy, a następnie razem ustaliliśmy plan działania.
- Tak... Wszystko zostało przygotowane tak, że nie mogło być mowy o pomyłce - rzekł Wood - Nawet gdyby nasi ludzie nie dostali maskotki z diamentami, to i tak mieli oni przede wszystkim przyjrzeć się tej jędzy, co rozdaje maskotki przed hotelem na wyspie Shakitwo.
- Dokładnie - pokiwał głową Ash, chodząc powoli po pokoju - To była naprawdę bardzo sprytna intryga. Biuro podróży „Słoneczko“ zaoferowało dziekanowi Cullenowi Calixowi niezwykle tanie wycieczki do tego jakże luksusowego hotelu. Opłacili oni pokój dla każdego studenta, który w dany weekend tam jeździł. Niewielka to cena za skuteczne przemycenie masy diamentów.
- Jak oni je przemycali? - zapytała pani Lemon i nagle coś ją tknęło - Maskotki, tak?
- Właśnie tak - potwierdził Ash - Chociaż nie wszystkie. Tylko niektóre zawierały diamenty. Starucha, która rozdawała je za darmo studentom, też należy do gangu. Wiedziała doskonale, w jakich maskotkach były diamenty i przekazywała informacje swemu człowiekowi, pannie Loli, gdzie szukać towaru, który potem miała zanieść innemu agentowi.
- W jaki sposób ją o tym informowała? - zapytał Theodor.
- Zaniemówiłaś? - zapytał złośliwie Max, patrząc na Lolę - Powiesz to sama, czy nasz detektyw ma to zrobić?
- Niech on się nagada - warknęła Lola - Chyba lubi ton swojego głosu.
- Owszem, bardzo lubię - odparł z kpiną Ash - A więc już wam mówię. Starucha zawsze robiła zdjęcia tym studentom, którzy mieli maskotki z diamentami.
- Jak? - zdziwiła się Theresa.
- Guzik - powiedziałam - Robiła ona im zdjęcia aparatem fotograficzny ukrytym w guziku. Stary, wypróbowany sposób. Lyra to zauważyła i dzięki temu wpadliśmy na pomysł, aby sprawdzić skrzynkę mailową Loli. Dzięki Patty wiedzieliśmy, że jest ona w to zamieszana. W pamięci owej skrzynki mailowej były zdjęcia osób, które mają pluszaki z diamentami. Wystarczyło więc zabrać im maskotki i rozpruć je. Wszystko szło dobrze, nawet kradzież maskotki Patty w hostelu, która, aby się udała, wymagała wszak ukradzenia żarówek, żeby cały budynek został pogrążony w mroku i nikt niczego nie widział.
- Tak, nie popisałam się - dodała smutno Patty - Miałam diamenty i domyślałam się tego. Liczyłam, że złapię Lolę za rękę, gdy ta spróbuje mi je zabrać, ale ona była za sprytna. To wtedy właśnie wpadłam na pomysł, żeby ciebie wciągnąć w tę sprawę. Koncept taki przyszedł mi do głowy, kiedy to przeczytałam w gazecie „Johto Express“ o tym, jak genialnie rozwiązałeś sprawę Wielkiej Księżniczki Lucy Rosenbaum. Wówczas przypomniałam sobie też to, co opowiadały mi o tobie Macy i Alexa, a prócz tego to, co wcześniej w gazetach o tobie czytałam. Uznałam więc, że możesz pomóc i wciągnęłam cię w całą tę sprawę. Liczyłam, że będziesz bardziej rozsądny niż ja, bo ta jędza Lola to twarda sztuka i jest ona zdecydowanie sprytna.
- Tak, nawet sprytniejsza niż myślisz - powiedział Ash z tajemniczym uśmiechem na twarzy - Muszę powiedzieć, że śmierć panny Nicky, a raczej panny Magdali wyraźnie dowiódł, jaka jest sprytna, a jednocześnie, jakie ma słabe nerwy.
- Ale dlaczego zabiła Nicky? - zapytała zaszokowana Theresa, patrząc uważnie na Lolę.
- Bo ta głupia idiotka oddała moją maskotkę tej smarkuli! - warknęła wściekle Lola, wskazując głową na Bonnie - Była również za bystra. Gdy zrobiłam jej awanturę o tę maskotkę, zaczęła mnie wypytywać, czemu mi tak na niej zależy. Bałam się, że zada mi ona zbyt wiele pytań i zbyt wiele niewygodnych. Nie mogłam ryzykować. Wykorzystałam fakt, że ten idiota Leonard miał brucynę. Wystarczyło tylko zadbać o to, aby dostała się ona do mnie.
- Zamieniłaś lek z brucyną na sok, a sama potem wydestylowałaś z niego taką dawkę brucyny, że zabiłaby Onixa, a co dopiero biedną Nicky - rzekł Ash groźnym głosem - Zabiłaś koleżankę i zwaliłaś winę na kolegę, aby uniknąć aresztowania.
- Takie są prawa tego świata, kochasiu - warknęła na to Lola - Żadnych świadków, a przeszkody się usuwa.
- Tak, ale nie udało ci się odzyskać diamentów, chociaż próbowałaś je zabrać Bonnie - mówił dalej detektyw.
- To była ona?! - zawołał Clemont.
- Tak, ale bez okularów i w innym stroju - odparł Ash - Nawet mnie ona zmyliła, jednak potem Lyra zobaczyła podczas rozmowy z nią na temat wycieczek do Shakitwo, że ma ona na lewej dłoni bliznę.
- Ślad po ugryzieniu - dokończyłam - Pamiątka po ząbkach Dedenne, który bronił swojej trenerki przed napastniczką.
Mały Pokemon zapiszczał dumnie, pogłaskany czule przez Bonnie.
- A gdy nie udało ci się dostać tej zabawki, zrobiłaś kipisz w naszych pokojach - mówił dalej detektyw z Alabastii - Próbowałaś potem szukać diamentów nie wiedząc, że to my je mamy i oddaliśmy je w ręce policji. Następnie próbowałaś kontynuować swoją działalność, jednak nie zdobyłaś maskotki z diamentami, bo ta, którą ukradłaś i rozprułaś, nie była wcale tą właściwą. To jest ta właściwa!
Po tych słowach Ash rzucił na stolik maskotkę.
- A więc to ty zabiłaś Nicky! - krzyknął Theodor - Jak ty mogłaś, ty potworze?!
- I to właśnie ona włamała się do naszego pokoju i uśpiła nas jakimś świństwem - dodała Dawn.
- Nie - pokręcił przecząco głową Ash - To nie ona to zrobiła. To był ktoś inny. Parka pewnych złodziei, ale nie mam pojęcia jakich.
- Brawo, detektywie! - odezwał się nagle jakiś znajomy, podły głos.
Odwróciliśmy się za siebie i zauważyliśmy wówczas przed sobą dwie osoby ubrane na czarno. Tym razem jednak nie miały one kominiarek na twarzy, więc z łatwością je poznaliśmy.
- No proszę... Annie i Oakley - powiedział na to Ash z wyraźną kpiną w głosie - Mogłem się domyśleć, że to wasze dzieło.
- Tak, smarkaczu. Mogłeś, ale nie zrobiłeś tego - odparła na to Oakley, mierząc do niego z pistoletu - Teraz już za późno.
- Ręce do góry! Wszyscy! - dodała Annie, też mierząc do nas z broni palnej.
Wszyscy wykonaliśmy ich polecenie nie chcąc dostać kulki.
- A więc to one się włamały do naszego pokoju? - zapytał Max.
- Tak... Ale przyznam, że nie mam pojęcia, jak wpadły one na trop diamentów - powiedział Ash, zachowując stoicki spokój.
- To było już dzieło przypadku - odparła Annie - Jedna ze studentek zgubiła swoją maskotkę. Chciałam jej ją odnieść, ale ta niechcący rozpruła się i cóż... Znalazłam jej zawartość. Nie muszę chyba mówić, że zabrałyśmy ją sobie.
- Byłam ciekawa, czy takich maskotek jest więcej - dodała Oakley, patrząc na na uważnie, jakby pilnowała nas, abyśmy nie zrobili głupstw - A więc podstępem weszłyśmy między studentów i odkryłyśmy, że jest sporo takich cacek. Nie wiedziałyśmy jednak, czy wszystkie je mają, czy też nie. Zaczęłyśmy węszyć i odkryłyśmy proceder panny Loli. Postanowiłyśmy się na nim dorobić. Wysyłałyśmy malutkie robo-sondy, które obserwowały ją i dzielnego Sherlocka Asha. Dzięki temu wiemy już, że masz tu towar warty fortunę. Oddaj nam go teraz, albo twoi przyjaciele będą pluć ołowiem do końca życia.
- Do końca, który nastąpi już niedługo - dodała podle Annie.
- No dobra, w porządku. Weźcie ją sobie i wynocha stąd - rzekł Ash ze spokojem.
Jego decyzja zaszokowała nas wszystkich. Nie wiedzieliśmy, co mamy o niej myśleć. Ash nigdy się tak nie zachowywał. Zwykle wolał zginąć niż oddać coś przestępcom. Czyżby miał w tym jakiś swój plan?
- ŻE CO?! - krzyknęła przerażona Patty - Odbiło ci, Ash?! Oddasz im te diamenty?
- Wolę to niż oddać życie - odparł mój luby.
- Słuszna decyzja - rzekła Oakley, zagarniając maskotkę dłonią, po czym zajrzała do jej środka - Są diamenty... A teraz posłuchajcie... Jeśli ktoś z was spróbuje za nami iść, to zastrzelę go bez wahania.
Następnie obie siostry złodziejki zbiegły po schodach na dół.
- Za nimi! - krzyknęła Patty, po czym ruszyła biegiem w kierunku sióstr.
- Zostaw, nie warto! - zawołała za nią Jenny.
- Patty, zaczekaj! - krzyknął Ash.
- Nie pozwolę, żeby mi uciekły z diamentami! - krzyknęła policjantka w cywilu.
Ash popatrzył na mnie i na Pikachu. Bez trudu oboje zrozumieliśmy jego spojrzenie, po czym cała nasza trójka pognała za Patty.
- Zostańcie tutaj! - zawołał do reszty Ash.
Chwilę później wybiegliśmy z hostelu, a następnie zauważyliśmy, jak Annie i Oakley na pokładzie jakiegoś latającego poduszkach (rodem chyba z „Gwiezdnych Wojen“) uciekają przed siebie, a do ich statku uczepiona jest rękami, zwisająca nad ziemią postać - Patty.
- O nie! Co za narwana pannica! - jęknęłam załamana.
- Musimy ją ratować! - dodał Ash - I ja już chyba wiem jak.
Po tych słowach wypuścił on szybko z pokeballi Pidgeota, Charizarda, Bulbasaura i Totodile’a.
- Dobra, Serena! Wskakuj! Pikachu, ty też! - zawołał Ash, wskakując na grzbiet Pidgeota - A ty, Charizard, zabierz resztę ferajny i leć przy nas. Przyda się wasza pomoc.
Pokemony odpowiedziały mu w swoich językach, wyraźnie okazując mu swoją lojalność, a tymczasem ja i mój luby oraz nasz wierny Pikachu polecieliśmy na Pidgeocie za Annie i Oakley. Na całe szczęście nasz środek transportu był równie szybki, co ich, więc dość łatwo ich dogoniliśmy, choć niestety nie oznaczało to naszego zwycięstwa.
- Oddajcie diamenty i pannę Patty! - krzyknęłam, gdy lecieliśmy z nimi łeb w łeb.
- Twoje niedoczekanie! - zawołała Oakley i wypuściła swego Ariadosa - Kochany, pokaż tej pannie, gdzie jest jej miejsce!
- Espeon, zrób to samo - dodała Annie, uwalniając swego stworka.
Oba zaatakowały nas swymi mocami, na szczęście zdążyliśmy zrobić unik. Pikachu odpowiedział im atakiem pioruna, trafiając obu przeciwników i na chwilę ich paraliżując, jednak oni szybko odzyskali siły i zaczęli ciskać w nas swoimi mocami. Musieliśmy zostać w tyle, aby uniknąć ich ciosów. Na szczęście z pomocą przybył nam Charizard z Bulbasaurem i Totodilem. Owa urocza trójka zaatakowała ich swoimi mocami. Co prawda Annie i Oakley zaczęły robić uniki i żaden z pocisków nie dosięgnął celu, ale mimo to osłabiło to ich ucieczkę, a my mogliśmy je dogonić.
Niestety, sprawa zaczęła się komplikować, kiedy Patty zaczęła słabnąć i już nie tak silnie trzymała się dłońmi owego pojazdu złodziejek. Oakley to zauważyła, gdyż oddała stery Annie, a sama powoli zakradła się do swojej ofiary, mówiąc podle:
- Och, moje biedactwo! Chyba paluszki cię bolą!
Następnie uderzyła w nie swoimi dłońmi tak mocno, że biedna Patty wrzasnęła z bólu, puściła się statku i zaczęła lecieć w dół.
- Ty podła kreaturo! - krzyknął Ash.
- Ups... Mam chyba dziurawe ręce - zaśmiała się podle Oakley.
Następnie ich statek przyspieszył, a my zaczęliśmy szybko pikować w dół, aby złapać Patty. Obok nas gnał Charizard, który to wraz ze swoimi pasażerami postanowił nam pomóc. Ash widząc całą trójkę wpadł na pewien pomysł.
- Bulbasaur! Złap ją pnączami! Szybko!
Pokemon zamruczał coś, po czym złapał dziewczynę swoimi pnączami. Następnie wszyscy zatrzymaliśmy się w powietrzu, dzięki czemu Patty nie zamieniła sie w miazgę, a jedynie zawisła trzymana w pasie zaledwie kilka metrów nad ziemią.
- Uff... O mały włos - jęknęłam ocierając pot z czoła.
Wylądowaliśmy powoli na ziemi, a ja popatrzyłam na policjantkę i rzekłam:
- Jeszcze trochę i byśmy zeskrobywali cię z ziemi. Weź tak nie ryzykuj na drugi raz.
- Dobrze, już nie będę - odparła smutno dziewczyna - No, a co z tymi dwiema?
- Uciekły nam - powiedział Ash, patrząc w niebo - Ściganie ich nie ma sensu. Nie znajdziemy je w tych ciemnościach.
Patty zrozpaczona popatrzyła na nas, mówiąc załamanym głosem:
- Strasznie was przepraszam, moi kochani. To przeze mnie one wam uciekły. Ja naprawdę chyba nie jestem zbyt kumata.
- Ależ nie, skądże - uśmiechnął się do niej Ash - Po prostu jesteś nieco narwana, ale spokojnie. Z wiekiem ci to minie.
- Pika-pika-chu! - zapiszczał Pikachu.
- Ale przeze mnie te jędze uciekły i już nie odzyskamy diamentów.
- Mówisz o tych diamentach?
To mówiąc Ash wyjął powoli z plecaka garść białych kamyków. Patty nie mogła wyjść z podziwu, gdy je zobaczyła. Przyznam się, że ja również byłam bardzo zdumiona tym nieoczekiwanym zwrotem akcji.
- Niesamowite! - zawołała policjantka - Ale skąd ty...
- Coś tak czułem, że lepiej nie trzymać ich w maskotce - zaśmiał się wesoło Ash.
- Ale co w takim razie mają Annie i Oakley? - zapytałam.
- Diamenty zabawki... Kupiłem je w zabawkowym. Uznałem, że mogą się nam przydać.
- Och, Ash! - zawołała radośnie Patty, rzucając mu się wesoło na szyję - Ty naprawdę jesteś wielki! Ty także, Sereno. Oboje jesteście wspaniali.
To ostatnie dodała, obejmując również mnie.
- Dobra, już dobra - zachichotał Ash, gdy dziewczyna już nas puściła - Weź już nas tak nie chwal, bo to jest sukces nas wszystkich, moja droga. No i najważniejsze, że akcja zakończyła się pomyślnie... Znaczy pomyślnie dla nas.
- Tak, bo dla Annie i Oakley to raczej nie bardzo - zachichotałam.
Ash pokiwał lekko głową i dodał wesoło:
- Właśnie. Szkoda, że nie będę mógł zobaczyć ich min w chwili, kiedy zechcą one sprzedać te rzekome diamenty, które im wcisnęliśmy. Ale cóż... Nie można, jak widać, mieć wszystkiego.
***
Sprawa pluszowego interesu została zatem definitywnie zakończona. Wszyscy członkowie gangu zostali aresztowani. Jedynie Lola, korzystając z okazji, jaka wynikła podczas zamieszania wywołanego przez te złodziejskie siostrzyczki, uciekła Woodowi i Jenny. Jednak wbrew naszym obawom nie umknęła sprawiedliwości, gdyż dwa dni później znaleziono ją martwą w zatoce niedaleko miasta. Miała ona nóż wbity w serce, zaś w dłoni ściskała kartę Tarota przedstawiającą Śmierć. Zaniepokoił mnie ten znak, gdyż już raz go widziałam.
- Pamiętasz może, Ash, tę sprawę z tym rubinem? - zapytałam mojego chłopaka, gdy omawialiśmy całą sytuację - Tę, co to ją prowadziłam wtedy, gdy ty rozwiązałeś zagadkę w Hoenn?
- Pamiętam. No i co?
- No i to, że ten naukowiec odpowiedzialny za kradzież rubinu także został zabity. Otruto go, a przy jego ciele znaleziono taką samą kartę.
Ash uderzył się dłonią w czoło, gdy mu o tym wspomniałam.
- Masz rację! Zupełnie o tym zapomniałem! Coś mi mówi, że obie te sprawy się łączą.
- Mówisz, że stoi za nimi ten sam człowiek?
- Myślę, że tak. Człowiek albo ludzie. Te karty Tarota przy miejscach tajemniczej śmierci to z pewnością nie jest dzieło przypadku.
- Wobec tego chyba mamy nowego wroga.
- Tak, Sereno. Prawdopodobnie tak. Jeszcze nie wiem, kogo, ale nie bój się. W końcu się tego dowiemy.
Jednak to był jedyny ponury akcent całej sprawy. Inne były wesołe, bo Leonard wyszedł na wolność, a policja nie postawiła go przed sądem za kradzież, więc mógł sobie dalej spokojnie żyć. Cullen Calix z kolei okazał się być niewinny i czysty jak łza. Zachowaliśmy jednak ten fakt, że ja i Ash go podejrzewaliśmy dla siebie, nie chcąc go urazić.
- To była naprawdę niesamowita sprawa - powiedziała pani Lemon, racząc nas herbatą i ciastkami - Dobrze, że ją rozwiązaliście.
Chwilę później rozległo się pukanie do drzwi i weszła przez nie Patty. Wszyscy przywitaliśmy ją z radością.
- Witajcie, kochani - rzekła wesoło policjantka - Bardzo się cieszę się, że was znowu widzę całych i zdrowych. Wiecie... Niedługo wyjeżdżacie i chciałam was jeszcze zobaczyć.
- My ciebie też chcieliśmy zobaczyć - powiedziałam przyjaźnie - W końcu przeżyliśmy razem niesamowitą przygodę. Tą łączy ze sobą ludzi.
- Tak, to sama prawda - dodała Patty - Przy okazji chcę podziękować Bonnie za pomoc w rozwiązaniu całej tej sprawy. Ostatecznie gdyby nie ona, to nie rozwikłalibyśmy jej.
- Ja? - zdziwiła się dziewczynka - Przecież ja nie zrobiłam nic takiego.
- Jak to? A kto rzucił we mnie maskotką? - zażartował sobie jej starszy brat.
- Bez tego nigdy nie wpadłbym na trop - dodał szczerym tonem Ash - Jesteś niezwykle ważną osobą w tej drużynie, jak widzisz.
- Tak i aby ci to okazać, mam coś dla ciebie - rzekła Patty, wyciągając zza pleców maskotkę Chikoritę - Wybacz, że bez diamentów, ale chyba taka też ci się podoba.
- Jeszcze jak! - zawołała radośnie mała, ściskając mocno swój prezent.
- Wam także muszę podziękować - dodała po chwili Patty - Nie tylko ocaliliście mi życie, ale też prócz tego sprawiliście, że kłamstwo stało się prawdą.
- Jak to? - spytała zaintrygowana tym pytaniem Bonnie.
- Niedawno jeszcze nie należałam do fanklubu Asha założonego przez pannę Macy... Teraz już należę - wyjaśniła dziewczyna.
Następnie wstała i podała rękę mojemu chłopakowi. Ten zaś również wstał, a policjantka ścisnęła jego dłoń i powiedziała:
- Jesteś naprawdę wielkim detektywem, Ashu Ketchum, a prócz tego ocaliłeś mi życie. Nigdy ci tego nie zapomnę. Mam też nadzieję, że będę kiedyś równie bystra i rozsądna, co ty.
Po tych słowach przysunęła się bliżej i bardzo czule pocałowała Asha w policzek, wywołując wielki rumieniec na jego twarz, a prócz tego śmiech na naszych twarzach. Nawet ja jakoś nie umiałam się teraz złościć i być zazdrosną. Przeciwnie, zawołałam nawet:
- Chyba zyskałeś nową fankę, Sherlocku Ashu.
- Tak... Wiele na to wskazuje - zachichotał zawstydzony mój chłopak.
KONIEC
środa, 10 stycznia 2018
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Przygoda 129 cz. II
Przygoda CXXIX Tytanio, wio! cz. II Lot trwał długo. Ash nie liczył, jak długo, ponieważ odkąd tylko opuścił tak bardzo mu bliskie Gotham Ci...
-
Tutaj zaś znajdują się krótkie opisy przygód bohaterów serii „ Ash i Serena na tropie ”. Dzięki nim łatwiej przypomnicie sobie, o czym był k...
-
Świat Pokemonów - a oto kilka wiadomości niezbędnych po to, aby można było zrozumieć całą fabułę. Akcja naszej historii dzieje się w świe...
-
Początek, czyli jak to się zaczęło Pamiętam jak dziś dzień, w którym Ash zdołał spełnić swoje marzenie i został Mistrzem Pokemon. Było t...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz