niedziela, 11 lutego 2018

Przygoda 109 cz. IV

Przygoda CIX

Na kłopoty kuzyn cz. IV


Byliśmy bardzo ciekawi, co też się dzieje ze starszym panem, któremu pomogliśmy i czy lekarze zdołali go ocalić, jednak nie mieliśmy możliwości tego sprawdzić, zwłaszcza, iż dopiero co zabrano go do szpitala, więc cóż... Postanowiliśmy odwiedzić tylko tę osobę, którą odwiedzić mogliśmy, czyli Clemonta. Poszliśmy zatem do uzdrowiska, a tam spotkaliśmy Kasandrę Cheerful. Kobieta ucieszyła się na nasz widok i zaraz zaprowadziła nas do Clemonta, który właśnie miał przerwę w swoich ćwiczeniach. Siedział on na wózku inwalidzkim i jadł drugie śniadanie. Niedaleko niego siedzieli pan Meyer, Dawn i Bonnie, a przy nich Piplup, Chespin, Luxray oraz Dedenne. Cała grupka również jadła swój posiłek i uśmiechnęła się wesoło, gdy tylko nas zobaczyła.
- No proszę, kto wreszcie raczył nas zaszczycić?! - powiedziała nieco zadziornym tonem Dawn - Jak miło, braciszku, że tu przyszedłeś. W końcu.
- Weź mu już nie dokuczaj - zaśmiał się Clemont - Ash i reszta z całą pewnością mają jeszcze inne ważne sprawy na głowie niż tylko odwiedzanie rekonwalescenta na wózku.
- Poza tym my tu sobie z nim radzimy, więc nie ma problemu - dodał pan Meyer z uśmiechem na twarzy - Prawda, Bonnie?
- Tak, dajemy sobie doskonale radę! - zawołała wesoło Bonnie.
Pokemony zapiszczały radośnie, potwierdzając te słowa.
- To dobrze, bo my nie do końca sobie radzimy - odpowiedziałam dość ponurym tonem.
Nie chciałam zanudzać moich przyjaciół chwilowymi problemami, z którymi obecnie musimy się borykać, ale też poczułam jakąś dziwną chęć powiedzenia im o tym wszystkim. Ash i Max nie protestowali przeciwko temu, dlatego też, gdy tylko Clemont oraz cała reszta zaczęli nas pytać o szczegóły, opowiedzieliśmy im je. Nasi przyjaciele wysłuchali tej opowieści z uwagą, a gdy ją skończyliśmy, to wręcz nie mogli wyjść ze zdumienia.
- To wszystko brzmi co najmniej ciekawie - powiedział pan Meyer - Naprawdę ciekawie. Tutaj podrywacz rozkochujący w sobie aż dwie siostry i to celowo... A tu z kolei jeszcze ta przyjaciółka, której zachowanie nie do końca jest jasne...
- No właśnie - odezwała się Dawn - Bo to bardzo dziwnie, że Kathryn jest przyjaciółką Lany, a mimo to kabluje o jej największej tajemnicy i to jeszcze komu? Jej matce! Nie wydaje się wam to dziwne?
- Wiesz, Dawn... Ja tam nie chcę wyciągać pochopnych wniosków z tego wszystkiego - powiedziałam - Być może się mylimy i ta dziewczyna chce pomóc Lanie. Ostatecznie czasami już się tak zdarzało, że ktoś na nas doniósł tylko dlatego, że był zaniepokojony naszym zachowaniem i w taki sposób chciał nam pomóc.
- Ale mimo wszystko ta dziewczyna to zwykła donosicielka! - zawołała oburzona Bonnie.
- Córeczko, nie bądź taka surowa w swojej ocenie - skarcił ją lekko pan Meyer - Ostatecznie przecież nie wiemy jeszcze wszystkiego. Być może Serena ma rację i Kathryn chce pomóc Lanie.
- Phi! Pomóc przez kablowanie na nią?! Też coś! - zawołała gniewnie dziewczynka, ciągle obstając przy swoim.
- Wszystkiego dowiemy się, ale po kolei - rzekł Ash poważnym tonem - Przecież mamy dzisiaj iść na plażę i zacząć obserwować obiekty naszych zainteresowań. Jak już dokonamy jakiś poważnych odkryć, to chętnie wam o nich opowiemy.
- Liczę na to - powiedziała wesoło Dawn - No, a tak przy okazji, to chciałam zapytać, czy sprawdzicie w necie tego kolesia, Valamonta?
- Tak, sprawdzimy. Możesz być pewna - uśmiechnął się jej brat - Nasz kochany haker się już tym zajmie.
- Się wie, szefuńciu! - zawołał radośnie Max, który był zadowolony z faktu, że Ash ma dla niego nowe zlecenie.
- Sprawdzimy go i być może dowiemy się o nim czegoś ciekawego - powiedział Ash - Ale najpierw zobaczymy sobie tego gościa w akcji. A to już chyba nastąpi niedługo, mam rację?
- Tak, już niedługo - odparłam, sprawdzając godzinę na zegarku - A skoro tak, to musimy się zbierać, bo jeszcze nie zdążymy zobaczyć popisów Sebastiana, a coś mi mówi, że szykuje się naprawdę niezłe przedstawienie.
- Tak, też mam takie przeczucie - stwierdził mój luby, uśmiechając się ironicznie - Nie gniewasz się, Clemont, że nie zabawiliśmy tu długo?
- Skądże! Zagadkę musicie rozwiązać i to jak najszybciej - odparł na to nasz przyjaciel tonem pełnym wyrozumiałości - Poza tym ja nie wyobrażam sobie, żebyście mieli tu siedzieć i pozwalać twoim kuzynkom cierpieć. Ja bym tak nie umiał postąpić i straciłbym do ciebie szacunek, Ash, gdybyś ty tak zrobił.
Ash uśmiechnął się do niego po przyjacielsku i poklepał go wesoło po ramieniu.
- Cieszę się. Naprawdę miło mi to słyszeć. Ale spokojnie. Wieczorem zadzwonimy i pogadamy sobie z tobą. Opowiesz nam, jak ci idą ćwiczenia.
- A ty mi opowiesz, jak wam idzie śledztwo - odpowiedział mu wesoło Clemont.
- Dobrze, moi kochani! - zawołała przyjaźnie pani Cheerful, wchodząc właśnie do sali - Wybaczcie, że wam przeszkadzam, ale Clemont powinien już iść na swoje ćwiczenia. Nie wolno tracić czasu.
- No i widzisz... - zaśmiał się wesoło nasz wynalazca - Nawet jakbyście chcieli, to nie moglibyście tu ciągle siedzieć.
- Jakbyśmy chcieli, to byśmy posiedzieli - zauważył złośliwie Max - I uwierz mi, jeszcze posiedzimy.
- Jak na razie ma kto ze mną tu siedzieć i słuchać mojego ględzenia - zaśmiał się delikatnie Clemont - No, idźcie już, proszę. Idźcie i pomóżcie pannom Cheerful. A potem niech nasza kochana Serena to wszystko spisze w swoich pamiętnikach swoim pięknym stylem, z którego tak słynie.
- Przyjmuję to jako komplement - zachichotałam wesoło - A więc dobrze. Idziemy, ale niedługo się zobaczymy.
- Powodzenia, kochani - powiedział do nas przyjaźnie pan Meyer - Oby wam się udało.
- Nam zawsze się udaje - odparł wesoło Max - Nie ma innej opcji.

***


Przebraliśmy się w kostiumy kąpielowe, narzuciliśmy na nie ubrania i poszliśmy na plażę, gdzie mieliśmy zamiar przyjrzeć się uważnie obiektowi naszego zainteresowania, czyli temu żałosnemu i nędznemu podrywaczowi Sebastianowi Valamontowi. Byliśmy ciekawi, co też on będzie wywijał, choć spodziewaliśmy się popisywania się i innych takich wariactw.
Łatwo trafiliśmy na plażę, a gdy już tam byliśmy, to zaraz zaczęliśmy szukać naszych przyjaciółek. Rozglądaliśmy się dookoła, ale nigdzie nie mogliśmy ich wypatrzeć.
- A niech to! Tu jest masa ludzi! - zawołałam zdumiona.
- Nic dziwnego, skoro są ferie i wszyscy wypoczywają - powiedział na to mój chłopak - Ale spokojnie. Będzie dobrze. Znajdziemy Sebastiana.
- Pika-pika! - zapiszczał Pikachu, rozglądając się dookoła.
Stojąca obok niego Buneary również bardzo uważnie wypatrywała naszych przyjaciółek.
- Hej, hej! - usłyszeliśmy nagle jakiś znajomy głos.
Już po chwili dostrzegliśmy osobę, która nas w ten sposób nawoływała. Była to Kathryn ubrana w czerwone bikini. Podeszła do nas z uśmiechem na twarzy.
- Witajcie, przyjaciele - powiedziała życzliwym tonem - Szukacie może Lany i jej siostry?
- Tak, szukamy - odpowiedział na to Ash - Nie widziałaś ich może?
- Są tam! - odparła dziewczyna, wskazując palcem przed siebie.
Zauważyliśmy wówczas wszystkie Mallow i Lillie siedzące na kocu. Mallow była ubrana w dwuczęściowy kostium, zielony w białe kwiatki, którego góra wyglądała jak koszulka bez brzucha, rękawów i mająca tylko tyle materiału, żeby piersi były zasłonięte. Dół jej kostiumu wyglądał jak spodenki, ale sięgające zaledwie do połowy ud. Wyglądała w nim całkiem uroczo, to jej trzeba było przyznać.
Lillie miała na sobie białe bikini z dodatkiem takiej chustki na biodra oraz jakby falbanki na piersiach i właśnie smarowała ona sobie ręce i nogi olejkiem do opalania, a gdy skończyła to robić, to zaczęła smarowała plecy Mallow.
- Cześć, ślicznotki! - zawołał wesoło Max, podchodząc do nich - Może was posmarować?
Mallow oraz Lillie uśmiechnęły się na jego widok, po czym starsza z dziewczyn odparła:
- Wiesz, już się smarowałyśmy.
- Mogę poprawić - dodał wesoło Max.
- Wybaczcie, on już tak po prostu ma - zachichotał Ash, podchodząc bliżej swoich kuzynek.
- Spokojnie. Przynajmniej nie jest nachalny - stwierdziła Lillie.
- I bezczelny - dodała Mallow ponuro, ale szybko odzyskała humor - Siadajcie, proszę.
Zdjęliśmy swoje ciuchy i w kostiumach kąpielowych usiedliśmy przy obu dziewczynach, przy okazji rozglądając się dookoła.
- Mallow, a gdzie jest ten cały podrywacz? - spytał po chwili Ash - Bo nie widzę go tutaj.
- Jeszcze nie przyszedł, ale nie martw się. Niedługo tutaj będzie. To jest więcej niż pewne - odpowiedziała mu ponuro kuzynka - A jak już przyjdzie, to wtedy zacznie się przedstawienie, mówię ci.
- Tak, żałosne przedstawienie. Sam zresztą zobaczysz - mruknęła Lillie.
- A gdzie jest Lana? - spytałam, rozglądając się dookoła - Nie widzę jej tutaj.
- Lana? A siedzi tam, o! - Mallow wskazała palcem na morze.
Spojrzeliśmy we wskazanym nam kierunku i zauważyliśmy środkową siostrę Cheerful siedzącą na skale wystającej lekko z morza. Dziewczyna była ubrana w jednoczęściowy, fioletowy kostium kąpielowy. W dłoniach trzymała wędkę i próbowała coś na nią złapać.
- Widzę, że Lana lubi łowić ryby - powiedziałam.
- Pika-pika! - zapiszczał Pikachu.
- Właśnie, nie inaczej - odpowiedziała Mallow - Ale jest dość dziwna. Co by nie złowiła, to zaraz wyrzuca do morza. Taka ona jest.
- Lana za bardzo kocha Pokemony, aby miała je trzymać w niewoli - dodała Lillie - Albo też zjeść. W każdym razie tak mówi.
- Nie o to chodzi, aby coś złowić, tylko po to, żeby łowić - zaśmiał się Ash - Znam to uczucie. Sam chodziłem z nią kiedyś na ryby jako dzieciak i wciąż pamiętam, jakie to uczucie.
- Tak... - uśmiechnęła się smutno Mallow - Kiedyś wszystko było o wiele łatwiejsze. A teraz co? Teraz mamy tylko same problemy.
- Tak, kiedyś wszystko było łatwiej - dodał Ash.
Chwilę później podeszli do nas jacyś dwaj chłopcy. Jednym z nich był Kiawe, którego już widzieliśmy. Ubrany w czerwone spodenki i z deską surfingową pod pachą szedł tuż obok jakiegoś rudzielca o czarnych oczach, ubranego w niebieskie spodenki oraz koszulkę w niebiesko-białe paski.
- Hej, chłopaki! - zawołał wesoło Ash, podbiegając do nich - Jak się macie, przyjaciele?! Dawno się nie widzieliśmy.
- A niech mnie! Ash! - zawołał radośnie rudzielec, ściskając mu dłonie - Miło cię znowu widzieć, stary!
- Witaj, Sophocles - odpowiedział mu wesoło mój luby - Jak się masz? Widzę, że przybyło ci trochę ciałka!
- Tak, przybyło mu ciałka - zachichotał Kiawe, ściskając dłoń Ashowi - A mnie za to muskułów.
- Muskuły, tak? - mruknął Sophocles i poklepał się wesoło po brzuchu - Zobacz sobie to! To są muskuły, a nie ten żywy szkielet, jak on! Poza tym na bezludnej wyspie byłoby tak, że zanim ja bym schudł, to on by zdechł z głodu.
Ash parsknął śmiechem i pozwolił, aby Pikachu wesoło przywitał się Kiawe i Sophoclesowi, którzy znali go już z czasów drugiej wizyty Asha na wyspie Melemele.
- Witaj, Pikachu! - przywitał Pokemona radośnie Sophocles - Bardzo się cieszę, że cię widzę!
- Ja również się z tego cieszę - dodał Kiawe, głaszcząc po przyjacielsku stworka między uszami - Bardzo nam ciebie tu brakowało.
- Pika-pika! Pika-chu! - zapiszczał wesoło Pikachu.
- Twojego trenera także - dodał Sophocles wesoło - A tak przy okazji, Ash... Nadal podrywasz swoje kuzynki czy też może pozwolisz nam się do jakieś pozalecać?
- Oczywiście, że możecie się do nich zalecać - zaśmiał się wesoło Ash - Ale chodźcie, przedstawię wam mojej dziewczynie i mojemu przyjacielowi.
Mój ukochany przyprowadził Kiawe i Sophoclesa do nas i dokonał prezentacji. Kiawe przywitał się z nami grzecznie, jednak widząc Kathryn wyraźnie się zmieszał.
- Witaj, Kiawe - powiedziała do niego przyjaźnie dziewczyna.
- Witaj - odparł ponuro chłopak.
Widać jej obecność wcale mu się nie podobała, co jednak próbował ukryć, ale niezbyt mu to wychodziło, ponieważ wszyscy bardzo dobrze to widzieliśmy. Szybko jednak skupił się na wpatrywaniu w swoją sympatię, która też nie wyglądała na zbyt zachwyconą.


- Mallow, wszystko dobrze? - spytał Kiawe po chwili.
- Tak, jest dobrze - odpowiedziała mu dziewczyna ponuro - Wszystko dobrze. A dlaczego pytasz?
- A tak bez powodu. Po prostu martwię się o ciebie - rzekł Kiawe.
- Nie musisz - burknęła Mallow.
- Być może - powiedział ugodowo chłopak - Przejdziemy się?
- Nie... Albo wiesz co? Chodźmy. Tylko niezbyt daleko. Muszę tutaj czuwać.
- Aha... Bo się znowu pojawi pan podrywacz i chcesz sobie na niego popatrzeć?
Mallow zrobiła groźną minę, gdy to zrobiła i powiedziała:
- Mogę cię zapewnić, że chcę jedynie pilnować mojej siostry i nie mam innych planów względem pojawienia się tego żałosnego podrywacza. Jego osoba wcale mnie nie cieszy. Wręcz przeciwnie.
- Mam nadzieję. To chodźmy, proszę.
- Ja się mogę z wami przejść? - spytała Kathryn.
- Wolałbym nie - odparł Kiawe.
- Hej, Kiawe! Nie bądź niegrzeczny! - skarcił go Sophocles.
- Ja nie jestem niegrzeczny. Po prostu zakochani czasami chcą sobie spędzić czas sam na sam - wyjaśnił Kiawe.
- Tak, znam to uczucie - dodałam wesoło - Idź, Mallow. Nie krępuj się, proszę. My tu posiedzimy i będziemy pilnować Lany.
- Będzie dobrze, siostrzyczko. Idź - uśmiechnęła się doń Lillie.
Mallow westchnęła i już po chwili wstała z koca, po czym poszła ze swoim chłopakiem, ale dołączyła do nich też Kathryn, z czego Kiawe wcale nie był zadowolony, lecz nie wyraził swojego sprzeciwu na głos, ponieważ nie chciał drażnić swojej ukochanej. Cała trójka powoli zaczęła spacerować po plaży.
- Kiawe i Mallow są od dawna parą? - spytałam Lillie.
- Od jakiegoś czasu, ale nie liczyłam, ile to już jest - odpowiedziała mi dziewczyna - Piękna z nich para, chociaż ostatnio im się nie układa.
- Przez tego dupka?
- A żebyś wiedziała. Odkąd on się pojawił, to wszystko staje na głowie. A kiedyś to było inaczej. Kiedyś ja, Mallow, Lana, Kiawe, Sophocles i Ash byliśmy nierozłączni. A teraz co?
- A właśnie, a propos nierozłączności - odezwał się Sophocles - Pójdę do Lany. Dawno nie rozmawialiśmy, a ostatnio była nieco taka...
- Poirytowana? - spytał Ash.
- Pika-pika? - dodał Pikachu.
- Właśnie! - potwierdził rudzielec - Ale może dzisiaj będzie milsza do mnie. W każdym razie mam taką nadzieję.
To mówiąc chłopiec wstał z koca i poszedł do Lany, a już po chwili oboje siedzieli na skale i rozmawiali ze sobą przyjaźnie.
- On się w niej kocha, prawda? - spytał Max.
- Oczywiście - uśmiechnęła się Lillie, jednak zaraz posmutniała - Ale obawiam się, że ona w nim nie.
- Spokojnie. Zapomni o Sebastianie. Już ja się o to postaram - odparł na to mój luby - Nie musisz się więc niczego obawiać. Będzie dobrze.
- Dzięki, kuzynku - zachichotała wesoło Lillie - Fajny jesteś. Zawsze byłeś fajny. My ci się psociłyśmy, a ty nam zawsze wszystko wybaczałeś. A pamiętasz, jak kiedyś raz pływaliśmy z tobą w basenie i to jeszcze całkiem golutkie?
- Oj tak. Wy byłyście gołe, a ja lekko speszony - odparł Ash.
- Serio?! - zainteresował się Max - A teraz też tak pływacie? Chociaż czasami.
- Eee... Nie.
- Szkoda.
Parsknęliśmy z Ashem ze śmiechem, gdy to usłyszeliśmy.
- Serio tak było? - spytałam.
- A tak, było - zachichotał mój luby - Mówię ci, Sereno. Co ta trójka nawyprawiała... To naprawdę aż trudno w to uwierzyć.
- I na serio pływały na golasa z tobą? - zapytał Max, którego ten temat widocznie bardzo zainteresował.
- A tak, właśnie tak - zaśmiał się Ash - Tak raz było. Wujka i cioci nie było, a moim kuzynkom lekko odbiło.
- To tylko Mallow miała takie pomysły - powiedziała Lillie wesoło - Zresztą ona ciągle wariowała z tobą. A pamiętasz, jak raz wpadła na pomysł, abyśmy ci wskoczyły do wanny, jak się kąpałeś?
Ja i Max parsknęliśmy śmiechem, a Pikachu i Buneary zaczęli się tak mocno chichrać, że trudno było ich uspokoić.
- I wy to zrobiłyście? - spytałam wesoło.
- Oczywiście, że tak - zaśmiała się Lillie wesoło - Ale to Mallow miała taki głupi pomysł, nie ja. Naprawdę. Wymyśliła, żeby Ashowi zrobić numer i jak Ash się kąpał w wannie, to wtedy rozebrałyśmy się wszystkie do naga, zakradłyśmy się po cichu do łazienki i krzycząc „A KUKU!“ wskoczyłyśmy mu do wanny. Taki numer.
- Tak, a potem przyszli twoi rodzice z moją mamą - zaśmiał się na to wesoło Ash - I byli w niezłym szoku, gdy to zobaczyli. I potem jeszcze moja mama mówi: „Synku! Jak możesz?! Przecież to twoje kuzynki!“, a ja cały zawstydzony mówię na to: „Mamo, przecież ja nie specjalnie! To one same mi tu...“.
- Tak, a moja mama stwierdziła na to: „Znając moje córki wiem, że mówisz prawdę. No, panienki! Dość tej zabawy! Wyłazić!“. Chciała brzmieć surowo, a tak z trudem powstrzymywała się od śmiechu. A my musiałyśmy posłuchać i wyjść, choć wcale tego nie chciałyśmy.
- Jakoś bardzo łatwo mi w to uwierzyć - zachichotałam lekko - To były rzeczywiście zwariowane czasy.
- A tak. Zwariowane i naprawdę bardzo przyjemne - powiedziała Lillie, powoli pogrążając się w smutku - Tak, to były piękne czasy. Ech, dlaczego wszystko nie może być takie, jak kiedyś?
- Sam sobie zadaję takie pytanie - odpowiedział jej bardzo smutno Ash, jednak dość szybko odzyskał humor - Ale spokojnie, kuzyneczko. Jeszcze wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. Wszystko będzie dobrze.
- Tak... Mam nadzieję - odparła smutno Lillie.


Nagle na plaży rozległ się dość dziki pisk wypuszczony z co najmniej kilkunastu dziewczęcych gardeł. Spojrzeliśmy przed siebie, aby zobaczyć przyczynę tego pisku, choć domyślaliśmy się jej. Okazało się, że był nim jakiś wysoki przystojniak z deską surfingową, który właśnie wkroczył na plażę z pełną dumy miną. Od razu go rozpoznałam. Wystarczył mi tylko jeden rzut oka, żebym wiedziała, że to właśnie jego widziałam na zdjęciu pokazanym mi przez Lanę. Ash również go rozpoznał, podobnie jak i Lillie, która zacisnęła dłoń w pięść ze złości i powiedziała gniewnie:
- A niech mnie! Znowu on!
- To Sebastian Valamont? - spytałam.
- Tak, to on - odpowiedziała mi Lillie ze złością - Jak go widzę, to mam wielką ochotę wziąć tę jego deskę surfingową i walnąć nią w jego pusty łeb!
- Wiesz co, Lillie? Nie jesteś osamotniona w tym pragnieniu - rzuciłam złośliwie - Nawet nie wiesz, jak ja nie cierpię takich zarozumiałych dupków jak on. A znałam w dzieciństwie takich.
Ash uśmiechnął się delikatnie, doskonale wiedząc, kogo mam na myśli. Głównie mówiłam tu o Garym Oaku, który jako dzieciak był prawdziwie zarozumiałym dupkiem i miałam wtedy wielką ochotę kopnąć go w tyłek, ale byłam zbyt nieśmiała, aby to zrobić. Potem jednak poznałam go jako dojrzałego młodzieńca, który zdążył zmądrzeć i został przyjacielem moim i Asha. Ale cóż... Najwidoczniej nie wszyscy wyrastają z tak głupkowatego zachowania, a jedną z takich osób był chyba właśnie Sebastian Valamont. Wystarczy, że widziałam chociaż fragment jego zachowania, a już mogłam śmiało powiedzieć, iż jest to taki koleś, którego zdecydowanie wolałabym unikać.
Niestety, innego zdania była Lana, która to właśnie przestała słuchać tego, co mówił do niej Sophocles i podbiegła wraz z innymi dziewczynami do Sebastiana, który zaraz zaczął ją adorować, ku wielkiej rozpaczy innych panienek, podobnie jak i przyjaciela Asha.
- Widzisz, co ona wyprawia? - zapytał załamanym głosem rudzielec, podchodząc do nas.
- Tak, właśnie widzę - odpowiedział równie załamany mój luby - To jest po prostu... To jest po prostu...
- Żałosne, kuzynku. I to bardzo żałosne - mruknęła załamanym głosem Lillie - To sama prawda. Moja siostra jest żałosna, a jest ode mnie starsza i powinna być mądrzejsza.
- Powinna, ale nie jest - odpowiedziałam jej zasmucona - I co o nim sądzisz, Ash?
- Zazwyczaj wolę długo obserwować jakąś osobę, aby wiedzieć, ile ona jest warta - rzekł Ash - Ale wiesz co? Tego kolesia to ja nie muszę długo obserwować, aby wiedzieć, ile jest wart. To dupek i tyle.
- I to do entej potęgi - rzucił Sophocles, zaciskając pięści ze złości - Wiesz co? Pogadam z nim po naszemu i wybiję mu z głowy te amory!
Rudzielec już chciał iść sprać adoratora Lany, ale Ash go zatrzymał.
- Spokojnie. Jeśli go pobijesz na oczach tych wszystkich dziewuch, to uczynisz z niego męczennika. Tym samym sprawisz mu naprawdę wielką przyjemność.
- Właśnie. Nie dawaj mu tej satysfakcji - powiedziałam poważnie - On tego właśnie chce. Sprowokować, aby potem mieć pretekst do sprania cię w kapustę.
- Sprania? Mnie? Też coś! - prychnął z kpiną w głosie Sophocles - Nie ma mowy! Ja mam pięść równie wielką jak brzuch.
- W to nie wątpię, ale pozwól, że ja z nim porozmawiam - rzekł Ash ojcowskim tonem - I to kulturalnie. Bez użycia przemocy.
- Jasne... Jak zaczniesz z nim gadać i zobaczysz jego głupi uśmieszek, to sam mu wylakierujesz.
- Zobaczymy.
Po tych słowach Ash wraz z Pikachu powoli podszedł do Sebastiana, który rozmawiał sobie wesoło z Laną i powiedział:
- Lana... Lillie chciała z tobą pogadać. Możesz do niej na chwilę iść?
Dziewczyna nie wyglądała wcale na zachwyconą tym faktem, ale mimo wszystko słowa kuzyna sprawiły, że postanowiła pójść i pogadać z siostrą. Przeprosiła chłopaka i odeszła.
- A czy my dwaj możemy porozmawiać? - spytał Ash Sebastiana.
Młodzieniec wyglądał na bardzo zdumionego tą propozycją, ale mimo wszystko ustąpił i poszedł z Ashem oraz Pikachu. Chciałam pójść z nimi, jednak nie zrobiłam tego i pozostałam na miejscu. Dobrze zrobiłam, bo zaraz potem byłam świadkiem zdarzenia nader interesującego. Podczas, gdy Lana i Lillie dyskutowały ze sobą, to właśnie ze spaceru powrócili Mallow z Kiawe. Oboje byli źli na siebie, bardzo mocno zresztą. Przechodzili oni akurat obok miejsca, przy którym stałam, więc odsunęłam się, aby mnie nie zauważyli, co jednak było zbędne, bo tych dwoje było tak zajętych sobą, że nie zwracali na nic uwagi.
- Oczywiście! - mówił wściekłym tonem Kiawe - Ledwie się pojawił ten picuś, a już od razu chcesz tu lecieć, aby go zobaczyć.
- Mówiłam ci już, że chcę pilnować mojej siostry!
- Przecież widzisz ją tutaj! I widzisz, że jakoś nie łazi za tym idiotą! Ale chyba ty byś za nim poszła, co?!
- Wiesz co? Robisz się naprawdę nieznośny, Kiawe! Nie ufasz mi, czy co?!
- Ufam, ale mimo wszystko...
- Nie ma żadnego „mimo wszystko“, Kiawe! Nie mogę żyć z kimś, kto nie ma do mnie zaufania! Rozumiesz, co mówię?!
Kiawe był w szoku, gdy to usłyszał. Przez chwilę nie wiedział nawet, co powiedzieć, ale kiedy już odzyskał wreszcie mowę, to wydusił z siebie:
- Mallow... Co ty mówisz?
- To, co słyszysz, Kiawe. Nie mogę z tobą dłużej być.
- Nie możesz czy nie chcesz?
- Chcę, ale mam już dość tego, jak mnie traktujesz. Jesteś ponury jak wyrok śmierci, nie umiesz się bawić, chociaż jako dzieciak umiałeś wraz ze mną wariować...
- Wtedy byłem dzieckiem.
- Nie przerywaj mi! Jesteś ponury, a teraz jeszcze takie zarzuty wobec mnie! Nie ufasz mi! Sądzisz może, że marzę o tym, aby flirtować z takim dupkiem jak Valamont?!
- Przecież widzę wyraźnie, że on ci się podoba. Poza tym widziałem cię kilka razy, jak z nim chodzisz po mieście!
- Słucham?! Śledziłeś mnie?!
- Nie... Przypadkiem was widziałem...
- Przypadkiem kilka razy, tak?!
- Po co się z nim szwendałaś?!
- To nie twój interes!
- Chcę wiedzieć!
- Próbowałam go przekonać, aby zostawił moją siostrę w spokoju!
- I ja mam ci w to uwierzyć?!
- Właśnie! Nie wierzysz mi, podejrzewasz o wszystko, co najgorsze, a do tego jeszcze śledzisz mnie! Uważasz, że mogłabym być z kimś takim?!
- Mallow, ja...
- Dość tego, Kiawe! Mam cię już dość! Ciebie i jego! Obaj dajcie mi święty spokój!
Po tych słowach Mallow odbiegła zapłakana w swoją stronę. Załamany Kiawe chciał już za nią pobiec, ale ja podeszłam do niego, mówiąc:
- Daj jej spokój.


- Podsłuchiwałaś?! - warknął gniewnie chłopak.
- To nie moja wina, że gadacie tak głośno, że was wszędzie słychać - mruknęłam ze złością do niego - A poza tym nie sądzisz, że przesadzasz?
- Ja przesadzam?! Przecież to ona spotyka się z tym picusiem i to za moimi plecami!
- Powiedziała ci, po co to robi.
- Wiem, ale jakoś trudno mi w to uwierzyć.
- To już twój problem.
- Już nie mój... Już nie muszę się tym martwić - warknął Kiawe bardzo złym tonem - I pomyśleć, że ta wredna Kathryn miała co do niej rację.
- Słucham? - nadstawiłam uważnie uszu - A co Kathryn ma do tego?
- Mówiła mi już parę razy o tym, że widziała Mallow z Sebastianem, jak sobie oboje chodzą po mieście, rozmawiają i podobno ćwierkają jak dwa zakochane ptaszki. Nie chciałem jej wierzyć, ale pokazała mi zdjęcia, które im raz zrobiła. Więc śledziłem Mallow i proszę, co zobaczyłem. Dowody podane mi na tacy.
- No proszę, a jednak ją śledziłeś - powiedziałam z kpiną w głosie, ale też byłam zaintrygowana - Niezły z ciebie ananas. A tak z innej beczki, to jesteś pewien, że te zdjęcia były prawdziwe?
- Oczywiście, że tak. A zresztą, nawet gdyby nie były one prawdziwe, to już to, co sam widziałem na własne oczy było prawdziwe.
- A co niby takiego widziałeś?
- Widziałem, jak oni się całowali.
Byłam w szoku, kiedy tylko to usłyszałam. Czego jak czego, ale takiej odpowiedzi wcale się nie spodziewałam. To było po prostu szokujące. Nie sądziłam, że Mallow może być do tego zdolna.
- Nie... Chyba żartujesz.
- Tak? Moja droga, gdybym chciał opowiedzieć żart, to powiedziałbym ci: „Przychodzi Pikachu do lekarza, a lekarz to też Pikachu“. Wtedy to byś wiedziała, że sobie żartuję. Teraz zaś jestem śmiertelnie poważny.
Po tych słowach chłopak odszedł w swoją stronę, a ja powiedziałam złośliwie:
- Właśnie widzę, że jesteś śmiertelnie poważny. Zwłaszcza, że ten twój dowcip wcale nie był zabawny.
Chwilę później dostrzegłam Asha powracającego z Pikachu. Obaj nie wyglądali na zadowolonych.
- Powinnam spytać, jak ci poszło, ale twoja mina mówi sama za siebie - powiedziałam zasmucona do mojego chłopaka - Zakładam, że Sebastian cię nie posłuchał?
- Gorzej, Sereno - odpowiedział załamany Ash - Śmiał mi się prosto w twarz i nie zamierzał mnie słuchać. Drań jeden. Wiesz co? Sophocles miał rację. Miałem wielką ochotę mu wylakierować i tylko cudem się od tego powstrzymałem.
- A co ci powiedział?
- Że jeśli zechce, to prześpi się on ze wszystkimi moimi kuzynkami i wyśle mi na to dowody w postaci zdjęć. A ja nie mogę nic na to poradzić, bo Lana je mu z ręki, a Mallow już niedługo też będzie to robić.
- To potwierdza to, co powiedział mi Kiawe.
- A co takiego ci powiedział?
- Pika-pika? - zapiszczał pytająco Pikachu.
Opowiedziałam im więc wszystko, czego się dowiedziałam. Ash i jego starter wysłuchali mnie bardzo uważnie.
- A więc jednak... Mallow sama ma do niego słabość, ale udaje, że jest inaczej - powiedział załamany mój luby - A Lanę próbuje od niego odsunąć, aby pozbyć się konkurencji.
- To chyba zbyt proste - odparłam - Chociaż brzmi sensownie. Myślę jednak, że uczucia Mallow są nieco bardziej skomplikowane.
- Skąd takie przypuszczenie?
- Sama nie wiem. Po prostu mam takie przeczucie i nic więcej. Poza tym jestem dziewczyną i wiem, jakie dziewczyny potrafią mieć uczucia.
- A jakie potrafią mieć?
- Często bardzo skomplikowane.
- Naprawdę? Ty także, Sereno?
- Czasami. Zależy od konkretnego przypadku.
- A w moim przypadku.
Parsknęłam delikatnym śmiechem.
- W twoim przypadku, Ash, moje uczucia są bardzo proste. Kocham cię i jestem z tobą szczęśliwa. Nic dodać, nic ująć.
Słysząc to mój luby uśmiechnął się do mnie czule i powidział:
- Dziękuję, Sereno. Miło mi to słyszeć. No, a teraz pytanie, co zrobimy z tym całym fantem?
- Będzie kłopot - westchnęłam smutno - Ale wiesz co? Ostatecznie na kłopoty jest kuzyn. Nieprawdaż?

***


Nie mieliśmy już czego szukać na plaży, więc poszliśmy sobie w swoją stronę: ja, Ash, Max, Lillie, Pikachu i Buneary. Najpierw przebraliśmy się wszyscy w szatni, a potem zaczęliśmy spacerować po okolicy, rozmawiając o naszych odkryciach.
- To nie brzmi zbyt dobrze - powiedział Max.
- Brzmi okropnie - dodała Lillie - No i jeszcze do tego Mallow... Ja nie sądziłam, że ona jest do tego zdolna. A zawsze zaznaczała, że tak nie lubi tego dupka i proszę... Teraz już wiemy, dlaczego.
- Sprawa jest naprawdę bardzo przykra - rzekł zasmucony Ash - I mam już coraz większe wątpliwości, czy zdołam pomóc twoim siostrom, Lillie.
Dziewczyna spojrzała na niego uważnie, westchnęła smutno, po czym odparła:
- Jeśli ktoś ma tutaj pomóc, to tylko ty, kuzynku. Zawsze umiałeś nas rozbawić i pocieszyć w trudnej sytuacji. Teraz też na pewno nam pomożesz.
- Lillie, obawiam się, że nieco przeceniasz moje siły. Bo w końcu co ja mogę? Mallow i Lana zakochały się w tym samym chłopaku i to jeszcze dupku. Niby jak można im pomóc?
- Udowodnić, że on nie jest ich wart.
- Dobrze, ale jak?
- Tego nie wiem. Sądziłam, że ty coś wymyślisz. Ty zawsze masz jakieś dobre pomysły.
- Niestety, tym razem pomysły mi szwankują - odparł załamany Ash - Ten drań spodziewa się tego, że będziemy go śledzić. Na pewno się już na to przygotował i będzie czujny. Chociaż...
Ash nagle się zatrzymał i zaczął lekko masować sobie podbródek.
- Co takiego? - spytałam go.
- On chyba ma jakiś pomysł - stwierdził Max.
Jego idol uśmiechnął się zadowolony i powiedział:
- Chyba mam. Ale będzie mi potrzebna wasza pomoc.
Otoczyliśmy Asha kręgiem uważnie słuchając tego, co będzie do nas mówił. Byliśmy naprawdę bardzo podnieceni tym wszystkim.
- Sprawa wygląda tak... Sebastian spodziewa się, że ktoś z nas może go śledzić i chcieć skompromitować w oczach jego wielbicielek. Ale gdyby tak nikt z nas go nie śledził, a robił to ktoś inny? Ktoś, na kogo on nie zwróci uwagi?
- Pokemon? - spytałam.
- Nie... Nasze Pokemony nie występują w regionie Alola. A właściwie występują, ale są tutaj rzadkością, a więc za bardzo rzucają się w oczy. Gość od razu zwróci na nie uwagę. Nie... Myślałem o kimś innym.
- To może Dexter? - zaproponowała Lillie.
Ash uśmiechnął się do kuzynki radośnie i powiedział:
- Brawo, Lillie. Brawo! Tak, właśnie jego miałem na myśli! Dexter. Co prawda też się rzuca w oczy, ale Sebastian go nie zna, prawda?
- Nie... Nie przypominam sobie, aby go znał - odpowiedziała Lillie - On nigdy u nas nie był, a sam Dexter też rzadko wychodzi z naszego domu, więc...
- Więc jest dość spora szansa, że podejdzie Sebastiana! - rzekł bardzo zadowolony Max - I może go przy okazji z jakąś panienką w akcji!
- A wtedy Mallow i Lana przejrzą na oczy?! - dodałam radośnie - To jest genialny plan.
- Raczej dość ryzykowny, ale chwilowo żaden inny nie przychodzi mi do głowy - odparł mi na to Ash - Sądzę po waszej reakcji, że się zgadacie, prawda?
- Też pytanie - rzucił złośliwie Max.
- Doskonale - mój luby uśmiechnął się do niego - Bardzo dobrze. A więc posłuchajcie. Przez ten czas, gdy Dexter będzie śledził Sebastiana, to nasz drogi Max...
Tu nasz detektyw zwrócił się do naszego hakera.
- Poszpera nieco w Internecie na temat tego picusia. Chcę wiedzieć o nim wszystko. Być może w jego przeszłości jest coś, co pomoże nam go zniszczyć.
- Tak jest, szefuńciu! - zawołał wesoło Max, salutując mocno Ashowi - Z wielką przyjemnością ci pomogę. I chętnie dam nauczkę temu dupkowi.
- Ja także - dodałam bojowo - Nie będzie niszczył twojej rodziny.
- Bardzo dobrze! - uśmiechnął się Ash - A teraz do dzieła, kochani. Lillie... Idź do domu po Dextera i każ mu obserwować Sebastiana. Max, ty idziesz z nią! Przy okazji poszperasz w Internecie na temat Valamonta. Im więcej się o nim dowiesz, tym lepiej dla nas. Sprawdź mi więc wszystkie portale społecznościowe, blogi internetowe i takie tam, na których posiada konto. Sprawdź strony, jakie go interesują i na których się udziela. A jeżeli będzie trzeba, to włam się na jego serwer. Krótko mówiąc, zrób wszystko, co się tylko da, bylebym wiedział o nim jak najwięcej!
- Tak jest, szefie! - zawołali jednocześnie Max i Lillie, stając przy tym na baczność i salutując Ashowi.
Następnie oboje odbiegli w swoją stronę.
- A co my przez ten czas zrobimy? - spytałam.
Ash popatrzył na mnie z uśmiechem, a potem spojrzał w bok, mówiąc:
- Tam stoi szpital.
- No, to co? - spytałam zdumiona.
- Bardzo chętne bym się dowiedział, co z pacjentem, któremu dzisiaj pomogliśmy - odpowiedział mi mój luby.
Ledwie to usłyszałam, a od razu sobie przypomniałam tego biednego staruszka chorego na epilepsję, poznanego przez nas dzisiaj rano.
- Ach, o to ci chodzi - uśmiechnęłam się zadowolona - Już rozumiem i wiesz co? To całkiem dobry pomysł. Chętnie pójdę z tobą. Tylko czy nas wpuszczą?
- Z naszym urokiem osobistym? Nie ma szans, aby nas nie wpuścili - zaśmiał się mój chłopak.
- Pika-pika-chu! - pisnął wesoło Pikachu.

***


Ash ponownie miał rację. Co prawda nasz urok osobisty nieco tutaj zawiódł i początkowo nie chciano nas wpuścić, ale kiedy powiedzieliśmy, że jesteśmy tymi samymi osobami, które znalazły tego biednego staruszka na ulicy i pomogły mu, od razu zmieniono zdanie. Na dowód naszych słów znalazł się jeden z tych ratowników, którzy wtedy zabrali starszego pana ze sobą. Ów ratownik rozpoznał nas i potwierdził nasze słowa. Pielęgniarka w recepcji uśmiechnęła się wówczas radośnie i powiedziała:
- Ach, a więc to wy byliście tą dzielną parą, która pomogła temu panu - uśmiechnęła się zadowolona kobieta - To zmienia postać rzeczy. Ten pan leży w sali 101.
- Możemy więc go odwiedzić? - spytałam niepewnie.
- Oczywiście, że tak - uśmiechnęła się do nas przyjaźnie kobieta - W końcu dla bohaterów wszystko. Tylko proszę, nie męczcie go zbyt długo.
- Spokojnie. Nie zamęczymy go, to pewne - uśmiechnął się Ash do pielęgniarka.
- Pika-pika! Pika-chu! - pisnął radośnie Pikachu.
Powoli poszliśmy do sali 101 i tam też zastaliśmy naszego epileptyka leżącego w łóżku i ubranego w szpitalną piżamę. Nie wyglądał on zbytnio zadowolonego, choć też prawdę mówiąc jakoś wcale mu się nie dziwiłam. W końcu kto byłby zadowolony z faktu, iż leży w szpitalu i to jeszcze po ataku padaczki?
- Mówiłem, nie chcę żadnych gości! - zawołał gniewnie staruszek, po czym dostrzegł nas i od razu zmienił ton na bardziej sympatyczny: - Ach, to wy! Moi ratownicy. Witajcie. Czy coś się stało?
- Z nami nie. Raczej z panem - odpowiedziałam mu - W końcu miał pan atak padaczki. Chcieliśmy się dowiedzieć, czy już panu lepiej.
- Dziękuję, nie narzekam - odparł staruszek - Chociaż zdecydowanie wolałbym leżeć w domu niż w szpitalu.
- Wie pan... Skoro lekarze uważają inaczej...
- Lekarze, lekarze... - mruknął gniewnie starszy pan - A co oni niby tam wiedzą? Kasę biorą za ględzenie i gadanie bzdur, ale porządnie leczyć ludzi to jakoś żaden z nich nie umie!
- Skąd taki surowy osąd? - spytał Ash.
- Z doświadczenia, chłopcze. Z doświadczenia - odparł ponuro starszy pan - Ja już sześćdziesiąt lat z ogonkiem żyję na tym świecie i zapewniam cię, że wiem, co mówię, bo widziałem tu już takie rzeczy, że proszę siadać.
- Dziękuję, postoję - zaśmiał się mój chłopak - I z tego powodu nie brał pan leków na epilepsję?
- Nie, chłopcze. Skończyły mi się, a ja nie miałem czasu kupić sobie nowych. Taki traf.
- Tak... A wie pan, że ten traf mógł pana wiele kosztować?
- Wiem, ale spokojnie. Przecież jeszcze żyję.
- Niewiele brakowało, aby było inaczej - rzekł Ash - Ale cóż... Tak się złożyło, że przechodziliśmy w pobliżu i pomogliśmy panu.
- A bylibyście tak mili i pomogli mi jeszcze w czymś?
- A w czym?
Mężczyzna sięgnął do szafki przy swoim łóżku i zaczął w niej czegoś szukać, jednocześnie mówiąc:
- Ta szpitalna piżama jest do niczego. Okropny materiał. Strasznie się w nim czuję. Bądźcie tak dobrzy i przynieście mi piżamę z mojego domu. Macie tu klucze!
To mówiąc mężczyzna wyjął z szafki pęk kluczy i rzucił nimi w Asha, który w ostatniej chwili wysunął w górę ręce, aby je złapać, co na szczęście mu się udało, bo inaczej dostałby tym żelastwem w czoło.
- Nie boi się pan tak dawać kluczy do domu obcemu? - spytałam, z trudem ukrywając fakt, że zachowanie staruszka bardzo mi się nie podobało.
- Pika-pika? - pisnął pytająco Pikachu.
- A jacy wy niby obcy? - mruknął dowcipnie starszy pan - Przecież uratowaliście mi życie. Niby komu mam więc zaufać, jeśli nie wam?
- A nie boi się pan, że jesteśmy złodziejami, którzy chcą pana okraść? - zapytał dowcipnym tonem Ash.
Starszy mężczyzna parsknął śmiechem i dodał:
- A niby z czego? Ze starego telewizora, kilku książek oraz ubrań? A kradnijcie to sobie, jeżeli chcecie. To dla mnie żadna strata, bo te wszystkie rzeczy można odkupić lub też pożyczyć. To nie dla mnie żadnego znaczenia. Bylebyście tylko mi przynieśli moją piżamę. Jest w górnej części szafy, na najwyższej półce. Przynieście mi tę białą w niebieskie paski. To jest moja ulubiona piżama. No, ruszajcie się! Na co jeszcze czekacie?!
Zachowanie starszego pana było co najmniej dziwaczne, a do tego też chamskie, ale mimo tego spokojnie wyszliśmy z sali, a gdy już znaleźliśmy się daleko od niej, to zawołałam ze złością:
- No, co za bezczelny typ! Co on sobie w ogóle wyobraża, co?! Myśli, że jak rzuci rozkaz, to my grzecznie wszystko zrobimy, bo on nam tak każe? Jego niedoczekanie!
- Może jednak doczekanie - uśmiechnął się Ash - Co prawda mnie też jego zachowanie mocno wkurzyło, ale spokojnie. Tym razem możemy mu przynieść tę piżamę. Ja nie widzę przeszkód, żeby to zrobić.
Ja za to widziałam ich bardzo wiele, ale że kocham mojego chłopaka, to zgodziłam się z nim i poszliśmy razem do domu starszego pana.

***


Dom nie był zbyt okazały i przyjemny, a do tego jeszcze okazało się, że praktycznie nikt o niego nie dba, czego efektem był nieco zarośnięty ogród. W ogóle wygląd zarówno zewnętrzny, jak i wewnętrzny tego domu nie był godny pochwały, a starszy pan nie zachowywał się tak, jakby mu to choćby w najmniejszym stopniu przeszkadzało.
- Ech, nie ma co - powiedziałam załamanym głosem - Tutaj już dawno nie było odkurzane ani nic z tych rzeczy.
- Nieważne. To nie nasza broszka - stwierdził ponuro Ash - Po prostu poszukajmy tej piżamy i zanieśmy mu ją.
Ash zaczął szukać wyżej wskazanej części garderoby naszego raczej wrednego rozmówcy, natomiast ja rozglądałam się dookoła. Cały dom był całkiem spory, ale wyraźnie zaniedbany. Kurz walał się dosłownie wszędzie i przez niego kilka razy chciało mi się kichać. Prócz tego te wszystkie stare sprzęty (z czego niektóre już dawno nie były używane) dodawały wręcz złej atmosfery temu miejscu.
Jednak było coś, co wyraźnie przykuło moją uwagę. Tym czymś był chyba gabinet (a przynajmniej na taki wyglądał), a w nim na ścianie wisiało przyklejonych do ściany kilkanaście artykułów z różnych gazet. Podeszłam i przyjrzałam im się dokładnie, po czym doznałam zdumienia. Wszystkie z nich dotyczyły Ashu. Jeden artykuł opowiadał o wielkim sukcesie Asha w Mistrzostwach na Wyspach Oranżowych, inny o sukcesach w Lidze Kalos, potem jeszcze znalazłam tam kilka artykułów autorstwa Alexy na temat działalności Asha jako detektywa, a także jeden opowiadający o śledztwie na statku „Królowa Mórz“. Wpatrywałam się w to wszystko zdumiona i zarazem bardzo zaniepokojona.
- No, mam wreszcie tę piżamę! - zawołał Ash, wchodząc do gabinetu - Możemy iść i mu ją zanieść. Hej, Sereno! Słyszysz mnie w ogóle?! Co ty wyprawiasz?!
- Pika? Bune? - zapiszczały nasze Pokemony, powoli wchodząc za nim do pokoju.
Odwróciłam się do całej trójki i powiedziałam:
- Chodź, Ash... Zobacz sama. Wy także.
Cała trójka powoli podeszła do mnie, a ja wtedy pokazałam im artykuły przyklejone do ściany. Ash był w lekkim szoku, gdy je ujrzał.
- Ciekawe, prawda? - spytałam - Też się zdziwiłam, jak je zobaczyłam.
Ash zdumiony spojrzał na mnie i zapytał:
- Co to ma znaczyć? Ten starszy pan interesuje się moją osobą?
- Ale po co? - jęknęłam - Po co? Myślisz, że on jest...
- Wątpię. Chociaż wcale nie mogę tego wykluczyć. Ale mimo wszystko wątpię w to. On jest raczej dziwaczny, a nie chory psychicznie.
- Dziwaczny? Raczej źle wychowany.
- Tak, to też - uśmiechnął się do mnie mój ukochany - Ale spokojnie. Dowiemy się od niego, co te artykuły oznaczają.
- Ta, jasne. Bo on od razu ci to powie, prawda?
- Zapytać nie zaszkodzi. A jeśli nie odpowie, sami odkryjemy prawdę.
- Słuszna postawa. Choć i tak obawiam się, że on nam nic nie powie.
- Nie trać nadziei, Sereno. Nie trać nadziei.


C.D.N.

















5 komentarzy:

  1. Tak właśnie myślałem, że Kathryn zachowuje się wobec Lany obłudnie, tak samo jak Mallow. Chociaż naprawdę dobrze udają to, że Sebastian wzbudza w nich obrzydzenie i pogardę, ale Ash i Serena nie dają się zwieść pozorom, choć oczywiście póki co nie mają żadnej pewności co do tego, że one również podkochują się w Sebastianie i są zazdrosne o to, że interesuje się Laną. Mallow ma rację, że w dzieciństwie zawsze jest łatwiej niż w dorosłym życiu, bo dzieci nie mają takich problemów, a jeśli już jakieś mają, to najczęściej nie muszą rozwiązywać ich same. A Sophocles to postać z anime? Całkiem zabawny z niego gość xD Widać, że Ash ma z nim naprawdę dobre relacje, podobnie jak z Kiawem. Ciekawe, czemu Kiawemu nie spodobała się obecność Kathryn. Widać, że coś do niej ma. A Mallow drażni to, że on się o nią zamartwia, bo uważa że nie ma ku temu powodu. Kathryn jest bezczelna i wkurzająca, skoro poszła za Mallow i Kiawem, choć on wyraźnie dał jej do zrozumienia, że sobie tego nie życzy. Sophocles interesuje się Laną, a ona w ogóle tego nie dostrzega. A czy Ty miałeś podobne przygody ze swoimi kuzynkami, co Ash, że pływały z nim nago w basenie i się z nim kąpały oraz bawiły w seks? Przyznaj się. :) Sophocles jest narwany i w gorącej wodzie kąpany, skoro byłby gotów przyłożyć Valamontowi, gdyby Ash i Serena go nie powstrzymali. I okazało się, że Mallow naprawdę jest zakochana w Valamoncie. Wszystko wyszło na jaw, ponieważ Kiawe widział ich razem na mieście. A i Kathryn wtrąciła w to wszystko swoje trzy grosze. Obie zachowują się naprawdę obłudnie wobec Lany i gdyby ona się o tym dowiedziała, to z pewnością nie chciałaby ich dłużej znać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o Mallow, to raczej nie jest obłudna, tylko po prostu szczerze się zakochała i dała omotać. Kathryn za to jest rzeczywiście obłudna i to wręcz do szpiku kości. Ash i Serena posiadają już trochę doświadczenia w pracy detektywów i dlatego nie dali się zwieść, choć w sprawie uczuć kogokolwiek czasami trudno jest posiadać całkowitą pewność. A to prawda - w dzieciństwie naprawdę wszystko było o wiele łatwiejsze, zaś wszelkie problemy jakoś łatwiej się rozwiązywało. A tak - Sophocles to postać z anime i tak samo Kiawe. Ash ma z nimi bardzo dobre relacje. Kiawe nie lubi Kathryn, bo ma swój powód i poznasz go wkrótce. Mallow po prostu dręczą wyrzuty sumienia, bo przecież nie jest fair wobec Kiawe, co próbuje ukryć i jak widać kiepsko jej to idzie. Sophocles jest rzeczywiście zainteresowany Laną, która póki co go tylko lubi. Póki co :) He he he! Pływać w basenie nago nie pływały, ale za to potrafiły parę razy chodzić przy mnie nago i bawić się w seks - oczywiście w taki dziecięcy sposób i do niczego nie doszło, kończyło się tylko na buziakach i skakaniu po sobie itp. sprawach xD Sophocles chce po prostu zrobić to, co chce zrobić większość rozsądnych ludzi po spotkaniu z Valamontem - sprać go w kapustę xD Powiem Ci tyle, że Kathryn toczy tutaj swoją własną grę i dlatego wtrąciła swoje trzy grosze w związek Mallow. Tak czy siak to jest wredna jędza i jeszcze się przekonasz.

      Usuń
  2. Ash wpadł na pomysł, żeby polecić Dexterowi śledzenie Sebastiana. Ma zamiar doprowadzić do tego, żeby Mallow i Lana przejrzały na oczy i dały sobie z nim spokój, tym bardziej, że obok siebie mają naprawdę porządnych gości, którym na nich zależy, podczas gdy ten drań chce je tylko podle wykorzystać, aby zabawić się ich kosztem, a one tak naiwnie mu wierzą, przekonane o jego zmianie na lepsze. Ash i Serena postanowili również odwiedzić chorego na padaczkę mężczyznę, który zachował się wobec nich niezbyt uprzejmie. I najwyraźniej chciał, by Ash dowiedział się, że on się nim interesuje, skoro wysłał go do swego domu po piżamę. Nietrudno było odkryć artykuły na jego temat, skoro umieścił je na ścianie. Zaczynam podejrzewać, że to jakiś jego krewny, który interesuje się jego życiem zbierając o nim informacje. Czy to przypadkiem nie będzie jego dziadek, a ojciec Delii, który utracił z nią kontakt?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ash wie dobrze, że Sebastiana śledzić może tylko ktoś, kto nie przykuje jego uwagi i które tak łatwo nie zauważy, a osoby, które dobrze zna łatwo dostrzeże na ulicy. I człowiek też trudniej się schowa w krzakach czy za rogiem budynku. A mały robocik wślizgnie się wszędzie i do tego jeszcze Sebastian go nie zna, więc nie wzbudzi jego podejrzeń. Ashowi bardzo zależy na tym, aby kuzynki przejrzały na oczy. Bardzo je kocha i chce dla nich jak najlepiej, do tego obie mają u swego wartościowych chłopaków, tylko nie potrafią ich należycie docenić. Ash i Serena uznali, że skoro już uratowali tego starszego pana, to teraz są w pewnym sensie za niego odpowiedzialni. A ów człowiek to rzeczywiście jest dziadek Asha i ojciec Delii - jak widzę sztuka dedukcji udzieliła się także i Tobie :) Albo po prostu jesteś bardzo bystry, co wcale nie byłoby dla mnie niczym niezwykłym :)

      Usuń
  3. To śmieszne uczucie, gdy opowiadanie ratuje dziadek z epilepsją.

    OdpowiedzUsuń

Przygoda 129 cz. II

Przygoda CXXIX Tytanio, wio! cz. II Lot trwał długo. Ash nie liczył, jak długo, ponieważ odkąd tylko opuścił tak bardzo mu bliskie Gotham Ci...